XI OZNI - KUDOWA ZDROJOWA 2011
wierszowana relacja Małgosi Wojnarowskiej

Natenczas Noc Kupały w Kudowie nastała

Przy sobótce więc brać się zlotowa spotkała.

Styl, dla nowych i starych zlotu wyjadaczy,

Był neoprasłowiański (cokolwiek to znaczy).

Neo- z pra- jak pogodzić? – ktoś spyta rzeczowo.

To czarodziejka Gaba uczyniła owo.

 

Już na wejściu niektórzy chcieli stawać w szranki

Gry, co ją można nazwać „najpiękniejsze wianki”.

Cudnej urody były te kwieciste dzieła,

Ale Iwonka chyba najbardziej ujęła

Swoim wdzięcznym wianuszkiem, nie tylko kwiatowym,

Lecz leśno-owocowo-cudnie-poziomkowym.

A sprytne nowalijki migiem odszukały

Kwiat paproci, co piękny był i okazały.

Potem zaś tłok się zrobił, bo chłopcy i dziewki

Garnęli się do Sławka konkursu „Nalewki”.

Małgorzaty cytaty dały do myślenia,

Kto to na forum pisał? Lecz niezrozumienia

Pełna jestem i pytam: czy to jest umyślnie,

Że Ala swoje IQ dostała na piśmie?

I inni też dowody takie otrzymali

Na swą inteligencję. Ale mnie nie dali!

Jednak na pocieszenie - niech się wszyscy zwiedzą,

Alicja swoje IQ zgubiła pod miedzą ;-)

 

Gaba Rzepicha czary jakieś wymyślała,

Herbatę ekspresową do ognia wrzucała

Byśmy się odurzali. Machała spódnicą,

Czarowała nas słowem, zielem i bylicą.

Wszystkie siostry i braci tak sprytnie ochrzciła:

Oskkomir, Tęgomysła, Ździebko, Dziadumiła,

Kredytożer, Wódyczar oraz Oskkowiera…

Wachlarz był dość szeroki, trudne jak cholera,

Które więc imię wybrać, by było na temat?

Niejeden miał tu całkiem poważny dylemat.

Niektórzy, zamiast wybrać, wymyślali dalej,

By być oryginalnym (przykład: Tuminalej)

A wszystko to się działo w okolicach kniei

I w błyskach migocących światełek z IKEI.

A jakie losy wianków? – spyta ktoś, kto nie wie.

Z braku wody bieżącej zawisły na drzewie.

No, z tym, że nie na pewno. Ten rzut dziewic krzywy

Spowodował, że większość upadła w pokrzywy.

Śpiewy nam wyszły jednak cokolwiek niemrawe.

Nad przyczyną się głowię, bo to jest ciekawe:

Były gitary, bębny, wyjce potencjalne,

Ale jednak nam nie szło. Czy to wybaczalne?

I tak, myśląc zawzięcie, co to za przyczyny,

Wołam: Haniu, to brak Ciebie oraz mandoliny!

 

 Siostra Aza się w piątek rankiem obudziła

I co się okazało? Że jest Kleszczumiła!

Po śniadaniu my wszyscy chętni towarzysko

Ruszyliśmy do Czechów, bo to bardzo blisko.

Słownik czeski prześmieszny, lecz dumam głęboko

Dlaczego ja pamiętam tylko słowo koko???

Marek Be… Cóż rzeknę o tym fenomenie?

Prawdziwy Gawędzimir! Jak aktor na scenie

Czarował nas dzień cały opowieści swymi,

Wodził po Skalnym Mieście schodami licznymi,

Wzmógł siłę wodospadu, wiódł do Singapuru.

To jest istny czarodziej, albo nawet guru!

My za nim zawsze chodzim jak za panią matką,

Taką gość ma charyzmę oraz mowę gładką!

Jak on to z nami robi? Cóż – tego nikt nie wie.

I tyle na ten temat, bo podpadnę Ewie.

Część z nas jednak odporna jest na Marka czary

I zamiast skalne czeskie zwiedzać zakamary,

Postanowiła wdrażać plan alternatywny,

 A był to rajd po knajpach, z natury swej – piwny.

Też mocno on forsowny, mało wędrujący,

Ten rodzaj turystyki jest bardzo męczący.

I rzecz, która nas mocno wprawiła w zdumienie:

Czesi mają wciąż jeszcze Boże Narodzenie!

 

Wieczorem był egzamin, poziom rozszerzony.

Musiał być on jednak dość mocno skrócony

Z powodu dziury w dachu grożącej zalaniem

Oraz burzowo groźnym testów porywaniem.

Procedur pilnowała Gaba z pistoletem,

Było duże ryzyko dostać rykoszetem.

Niebezpieczne koperty i koty paskowe

Nie pomogły! Bo przecież to całe OSKKO-we

Towarzystwo gadało, ściągało bezwstydnie,

Niektórzy się kłócili z komisją solidnie,

Że mają dyskalkulię, dyskomfort, duszności,

Dysharmonię, dysplazję, że bolą ich kości

Albo dysk im wyleciał, za mało musztardy,

Że bigos był za zimny albo chleb za twardy

I inne tym podobne. To nie do pojęcia!

Wszak to OSKKO jest całkiem nie do ogarnięcia!

SZOKE* ma w protokole same uchybienia!

Egzamin położony i do powtórzenia.

Lecz to na przyszłym zlocie, nie przy tej komisji.

SZOKE z powodu szoku – zaraz do dymisji!

Ale Jurek się wsławił nie lada wyczynem:

Mimo, że nie jest z branży, to został staninem!

 

Zamieszanie ogromne burza uczyniła,

Iza z tej desperacji bufetową była,

Marek zagrał do tańca po raz pierwszy w życiu,

Nowalijki się hymnu uczyły w ukryciu.

A świetlica została twórczo przerobiona

Na nasze Multikino. Tam brać posadzona

Przeżywała czar wspomnień z przeszłości zlotowej

Dzięki mistrzostwu Marka Be w sztuce filmowej.

 

Sobota nas od rana deszczem postraszyła,

Ale się nasza wiara tym nie zniechęciła.

Nie bacząc na odciski, zakwasy i sińce

Ruszyli w Błędne Skały i inne Szczelińce.

Lecz to nie przesłoniło tematu głównego,

Którym był ślub naszego Tomka OSKKO-wego.

Ślub to przecież rzecz ważna, szczególnie gdy pierwszy.

Niech Wasz róg obfitości bywa jak najszerszy,

Wszystko, co Wam się marzy niechajże się ziści.

Najlepszego! W podpisie – byli optymiści ;-)

Delegaci  na ślubie więc byli, to jasne.

Przekazali podarki i całusy własne

Oraz od całej reszty. W tym czasie lud bratni

Szykował się na wieczór zlotowy ostatni.

 

Nowalijki dodały świeżego oddechu

Jedenastemu zlotu. Było pełno śmiechu.

Ich występy to przecież prawdziwe divadlo!**

Aż nam z tego wrażenia opadlo ripadlo***

Wszyscy nowi więc stali się starolijkami

I mamy też nadzieję, że zostaną z nami.

A potem rozdawalim sobie raz i drugi

Statuetki Oskkorów za różne zasługi.

Laureatów przemowy dość niestandardowe,

Bo szybkie one były, zwięzłe i skrótowe,

Bez dziękowania mamie i tacie pospołu.

No to sprawnie przeszliśmy więc do protokołu

Z pracy SZOKE na zlocie. Wielce był zmęczony

(ten protokół) - pogięty i wymiętolony.

Dobre duszyczki zlotu koszulki dostały

A wszyscy wzięli kwity – „w zlocie udział brały”.

Aha, jeszcze ciekawy był prezent Markowy

Pomysł przedni, świeżutki, bo nowalijkowy:

Dostał kamień ogromny, co tam leżał ładnie.

Warunek - jak go jutro sam sobie ukradnie ;-)

Potem weselny akcent, śpiewy, konwersacje

Szynka Gusi (śniadania są to czy kolacje,

Skoro chyba przed drugą się nam przypomniało?)

A sernik (ten weselny) – wielu wspominało…

Jedliśmy też jak zwykle smalec z jednej miski,

A Gusia w zeszyciku robiła zapiski.

 

Ale muszę tu jeszcze wyrazić swe żale:

Myślałam, że rozróżniam, a tu chyba wcale…

Bo Marek ma kryteria jakoś tak ukryte.

Pytam więc: co niszowe, a co pospolite?

Bo mi trochę pomieszał i jestem w kłopocie

A chciałabym to wiedzieć na następnym zlocie ;-)

Zażalać się też będę przez cztery linijki,

Że za mało poznałam nasze nowalijki,

Szkoda mi, że nie z każdym pogadać zdołałam.

Zlot stanowczo za krótki – zawsze to wiedziałam.

 

Niedziela rano: pośpiech,  całusy, uściski

Zbiorowe szybkie zdjęcie, koniec zlotu bliski.

Pora wracać, do domu kawał drogi przecie

I najczęstsze pytanie: za rok przyjedziecie?

Jedenasty zlot OSKKO stał się już przeszłością.

Zapewne się odznaczał - jak każdy – innością,

 I choć tym razem różnic nieco więcej było,

To przecież nam czas minął radośnie i miło.

Weteranom się ciągłość zlotowa przerwała

Lecz nie ma tego złego… Tuż za nimi cała

Radosna grupka, która jeden zlot mniej mając,

Cieszy się, swych liderów szybko doganiając.

Dwunastka – liczbą świętą, magiczną, radosną.

Gdzie zlot nas za rok złączy? Dowiemy się wiosną.

 

PS. Najlepsza przyszła zlotu dziś ewaluacja:

Iwonkowa do OSKKO szybka deklaracja ;-)))

 

 

 

* SZOKE – Samozwańcza Zlotowo Oskkowa Komisja Egzaminacyjna.

** divadlo – z czeskiego: teatr

*** opadlo ripadlo – z czeskiego: opadła kopara (w przenośni - szczęka)


 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

(pobierz zdjęcie grupowe w pełnej rozdzielczości)