Forum OSKKO - wątek

TEMAT: zapis w WSO o konsekwencjach nieprzystąpienia do sprawdzianów
strony: [ 1 ]
joanka14-06-2002 21:22:19   [#01]

Dzień dobry.

Bedę wdzięczna wszystkim osobom, które zechcą przeczytać ten wątek i udzielić mi fachowej porady:)

W WSO naszej szkoły (LO) jest zapis dotyczący pisemnych prac klasowych-terminy zapowiadania, zakresy materiału itd. Jest też zapis mówiący o tym, że jeżeli uczeń nie przystąpił do obowiązkowej pracy pisemnej z ważnych przyczyn (choroba, przypadek losowy itd) ma obowiązek przystąpić do sprawdzianu w ciągu tygodnia od przyjścia do szkoły.

Dalej nie ma nic na temat "kary" za to, że nie przystąpi.

Niektórzy nauczyciele brak tego zapisu rozumieją jako "pozwolenie" na postawienie oceny niedostatecznej z tego sprawdzianu i "umawiają " się z uczniami, zę jak delikwent nie napisze to ma jedynkę.

Uważam, że nie można postawić uczniowi oceny za sprawdzian, którego nie pisał.

Z drugiej strony uczeń, który nie przystąpił do sprawdzianu nie czuje żadnej kary. I uczeń, który sumiennie podchodzi do wszystkich sprawdzianów jest w pewnym sensie pokrzywdzony.

Pytanie:

1.Czy w WSO może istnieć zapis, że za nieprzystąpienie do sprawdzianu uczeń otrzymuje ocenę niedostateczną?

Jeżeli nie , to na jaki "paragraf" należy się powoływać? Jeżeli tak to j.w.

2.Jak u Was w szkołach jest rozwiazany ten problem-karania za nieprzystąpienie do obowiązkowych sprawdzianów?

Nie ma co ukrywać- zwyczajni "bumelanci" czują się bezkarnie podszywajac się pod choroby i różne przypadki losowe. Pomijam fakt, że wychowawca/nauczyciel powienien dopilnować, aby oceniać każdego ucznia regularnie, umożliwiać uzyskanie oceny innymi metodami (dodatkowe prace itd)itd. Ale życie płata czasem nauczycielom różne niespodzianki, jak wiemy:)

Pozdrawiam i z góry dziękuję za pomoc.

Joanka

janzg14-06-2002 21:46:30   [#02]

Uważam, że ocenę z przedmiotu można postawić za wiedzę i umiejętności a nie za "zachowanie" czyli brak chęci do pisania /nigdy jedynka !!!/. Jeśli nauczyciel nie potrafił wypracować własnych metod radzenia sobie w takich przypadkach, niech się zastanowi nad sobą.

Ponieważ ocena na semestr nie powinna być średnią artm., więc gdybym miał takiemu "kombinatorowi" wystawić ocenę a brakowałoby paragrafów w WSO, to przy np. samych ocenach cząstkowych dostatecznych wstawiłbym mu na semestr lub koniec roku dopuszczającą, przy czym najlepiej to w "uwagach" w dzienniku uzasadnić. W takim przypadku odwołania nic nie pomogą a i skutek na przyszłość gwarantowany.

pozdrawiam

Jan

Jersz14-06-2002 22:01:03   [#03]

 

W WSO naszej szkoły (LO) jest zapis dotyczący pisemnych prac klasowych-terminy zapowiadania, zakresy materiału itd. Jest też zapis mówiący o tym, że jeżeli uczeń nie przystąpił do obowiązkowej pracy pisemnej z ważnych przyczyn (choroba, przypadek losowy itd) ma obowiązek przystąpić do sprawdzianu w ciągu tygodnia od przyjścia do szkoły.

W czym tkwi problem? Uczeń ma obowiązek więc np. na ostaniej lekcji w tygodniu n-l wręcza uczniowi kartkę z zadaniami - ten nie chcc pisać i oddaje przed czasem pustą kartkę -> brak odpowiedzi -> nie spełnia okreslonych wymagań - > ocena ndst.

Odmowa udzielenia odpowiedzi na postawione pytania = to brak odpowiedzi, a więc -> ndst :-))

Janusz Pawłowski14-06-2002 22:32:41   [#04]

Jest klasówka.

Jeden uczeń oddaje po jej zakończeniu nie oddaje nawet kartki, bo nic na niej nie napisał - jaką ocenę wystawiamy? No ... ja wystawiałem ndst.

Drugi uczeń w tym czasi nie przyszedł do sali lekcyjnej - grał sobie w kosza na boisku (widziałem go) - wiedział, że nic nie napisze, więc po co?
Jak rozumiem według Jana ów uczeń już ndst nie może otrzymać, bo byłaby to ocena za zachowanie, a nie za wiedzę.
Ja rozumiem inaczej - ten uczeń zrobił dokładnie to samo co poprzedni - nie oddał kartki, bo nic nie umiał.
Dla mnie to ndst.

Dla mnie wszystko jedno dlaczego uczeń nie pisze, choć może, obowiązującego go sprawdzianu - czy dlatego, że siedzi w sali, ale nic nie potrafi napisać, czy dlatego, że w czasie klasówki gra w karty.
Obaj wiedzą - i ja wiem - o co chodzi - i to jest uczciwe.

Ale tu musi być spełniony jeden podstawowy warunek.
Jeśli twierdzi się, że uczeń ma obowiązek coś napisać, to nauczyciel ma obowiązek stworzyć takie warunki, aby napisać mógł.

Jeśli uczeń się rozchorował i na klasówkę nie przyszedł, a szkoła nakłada na niego obowiązek napisania jej, to nauczyciel powinien ustalić, kiedy to może się odbyć.
I - tak jak Jersz napisał - jest gość - zaproponować mu pisanie - nie pisze - pała.

Ale jeśli zabrakło tego drobiazgu, który pozwoliłby ustalić, w którym momencie uczeń miał szansę napisać (ale nie napisał, bo nie umiał), to może zarzucić nauczycielowi, że wyssał se tę ocenę z palca.

Ewa z Rz14-06-2002 22:51:03   [#05]

Tu jeszcze chodzi o co innego...

Tak Januszu, tak Jersz, ale...

Sadzę, że joance chodzi o to, że uczeń który udał chorobę i pisał później tak samo "wyglada" w dzienniku, jak ten co pisał normalnie...

Ja od lat stosuje pewna metodę: Gdy ucznia nie ma na sprawdzianie wpisuję do dziennika kółko (takie duże niby zero). Gdy okaże się, że ta nieobecność była nieusprawiedliwiona, wstawiam tam 1 (patrz post Janusza). Gdy natomiast jest ona usparwiedliwiona, uczeń pisze w terminie poźniejszym (jak przyjdzie) i ocena laduje w kółku - wiadomo, że nie pisal ze wszystkimi, tylko poźniej.

U mnie jeszcze mozna oceny poprawiać, ile razy kto da radę. Gorszej lub takiej samej oceny za to samo nie wpisuję. Na pierszej poprawie maksymalna ocena jaką mozna otrzymac za całość jest 5, na następnej 4 itd, pod warunkiem, że między kolejnymi poprawkami nie upłynie więcej niż tydzień. Gdy minie np dwa tygodnie to druga poprawka jest trzecią itd. Jak uczeń pisze poprawke na 2 to każda następna jest na 2.

Janusz Pawłowski14-06-2002 23:09:43   [#06]

Rozwiązań jest wiele Ewo.

Każdy nauczyciel dopracowuje własne - grunt, żeby były jasne i uczciwe.

Tak z jednej, jak i z drugiej strony biurka.

Bo na przykład Ewo - dlaczego nie wystawiasz oceny niższej?
Jak to jest?
Uczeń dostał 3. Myśli se ... i tak tę tróję cudem dostałem ... ale co szkodzi powalczyć o więcej? A nuż ...
Przychodzi i wychodzi szydło z wora - napisał na 1.

I co? Nico można powiedzieć.

Ty ustalając swoje zasady jesteś wobec uczniów uczciwa - to bardzo OK.
Ale czy tymi zasadami wyrabiasz również uczciwość ucznia wobec Ciebie?

Dla mnie to jest tak - uczeń, który chce poprawić swoją ocenę powinien czuć, że umie na więcej - po prostu dzień jakiś nie taki się trafił.
Więc stara się jeszcze raz.
Ale - co gdy napisze gorzej?
No ... można się zastanawiać, czy czasem nie powinniścmy zacząć wyrabiac u uczniów poczucia odpowiedzialności - chciałeś, próbowałeś - nie udało się - trudno - musisz ponieść konsekwencje swojej decyzji.

Możesz napisać lepiej, ale możesz i gorzej.
Czujesz, że możesz lepiej?
Fajnie - wystarczy, że trochę przysiądziesz fałdów i będzie lepiej.
Jeśli nie czujesz, to dlaczego uważasz, że nalezy ci się szansa na lepszą ocenę?

Myśle, że zasady fair play w szkole powinny obowiązywać tak uczniów, jak i ich nauczycieli.
Niech jedni wobec drugich uczciwi będą - i grają ze sobą w otwarte karty.

Ewa z Rz14-06-2002 23:16:41   [#07]

Widzisz Januszu...

Ja większą część swego belferskiego życia przepracowalam w ZSZ ucząc tam fizyki...

Ba rdzo musiałam uczniów zachęcać do tego poprawiania i starałam sie eliminować wszystkie stresy... Oni mieli tak malo wiary w siebie, że zwykle z góry zakładali najgorszą ewentualność...

Janusz Pawłowski14-06-2002 23:44:48   [#08]

Tak - masz rację Ewo.

Czasem o tym zapominam - ja jestem skrzywiony pracą z bardzo zdolnymi, dojrzałymi i świadomymi własnej wartości uczniami.

Takie sytuacje, jakie opisywałem w pierwszym liście w tym wątku nie miały u mnie miejsca - to tylko rozważania teoretyczne.

U mnie było znacznie prościej - za zgodą i akceptacją uczniów i ich rodziców ustalalismy proste zasady - każdego tygodnia w piątek kartkówka - nie ma ucznia, jest pała - chyba, że uczeń przedstawił wiarygodne zwolnienie lekarskie - wtedy ocena nie była wystawiana.

Uczniowie, więc przychodzili - najwyżej się nie nauczył - nie pisał więc kartkówki, a po niej mógł normalnie w lekcji uczestniczyć i jej nie tracić.

Klasówki (te 4 w ciągu semestru) oczywiście podobnie - nb nieusprawiedliwione - pała - potem mógł się załapać na drugą turę.
Żadna poprawa nie niwelowała poprzedniej oceny, bo i dlaczego?
Była ocena? Była? Więc o co chodzi?
Z drugiej tury można było dostać dokładnie tak samo - od 1 do 6.

A ocena końcowa i tak była z powietrza brana - tzn. w wyniku wspólnych, moich i ich ustaleń.
Oni, na kartkach pisali na ile czują, że potrafią, a ja pisałem na ile oceniam ich umiejętności.
Oceny cząstkowe pełniły jedynie pomocniczą rolę - jako jeden, ale wcale nie najważniejszy z elementów, które brane były pod uwagę.

Potem porównywaliśmy te oceny - zwykle 3-4 uczniów miało inne zdanie niż ja - o stopień - i wcale niekoniecznie tak jak myślicie - czasem uczeń oceniał siebie niżej niż ja jego.

Z tymi uczniami prowadziłem rozmowy - próbowaliśmy się przekonać, czyja ocena jest właściwa.
Ja mówiłem, jakie braki zauważyłem w ich wiedzy i umiejętnościach, a oni starali się pokazać, że je już nadrobili.
Czasu to zabierało sporo - nie powiem - ale to byli wspaniali i niezwykle wartościowi ludzie, dla których grzechem byłoby go nie poświęcić.

I w końcu zawsze się z sobą zgadzaliśmy - albo ja uznawałem, że faktycznie - gdześ niedoceniłem, czegoś nie zauważyłem - albo oni stwierdzali, że istotnie - jednak nie do końca rozumieją tego czego od nich wymagam.

Nigdy nie odwołano się od oceny końcowej w ten sposób wypracowanej.
Ale powtarzam - pracowałem z cudowną, zdolną, dojrzałą młodzieżą - to było wspaniałe doświadczenie.
Do dziś się z moimi klasami na wigilii co roku spotykamy.

Ewa z Rz15-06-2002 00:06:24   [#09]

Oni też byli wspaniali...

Pokrzywieni przez los, czasem za bardzo doswiadczeni, rozgoryczeni...

Nie tyle może niezdolni, co nie mający właściwej opieki i własnego kąta... a przede wszystim dostatecznej porcji miłości...

Do dziś dnia odbieram dowody sympatii, choć byłam n-lem stawiajacym najgorsze oceny... Ale ta ocena miała ogromną wartość, była nagrodą za pracę, osiągana z wysiłkiem cieszyła i zapadała w pamięć.

A i okazuje się, że i nauczyć udało mi się ich sporo... Stwierdzają dzisiaj, że warto było do szkoły chodzic dla fizyki właśnie! I twierdzą (oni nie ja!), że to czego ich nauczyłam nieraz im sie w życiu przydało...

Gaba15-06-2002 11:47:48   [#10]

DE - ŻA - WI?

Janusz, koledzy... albo chodzimy do tej klasy, albo chodziliśmy, tak czasem się plącze - bo

Oni, na kartkach pisali na ile czują, że potrafią, a ja pisałem na ile oceniam ich umiejętności.
Oceny cząstkowe pełniły jedynie pomocniczą rolę - jako jeden, ale wcale nie najważniejszy z elementów, które brane były pod uwagę.

Potem porównywaliśmy te oceny - zwykle 3-4 uczniów miało inne zdanie niż ja - o stopień - i wcale niekoniecznie tak jak myślicie - czasem uczeń oceniał siebie niżej niż ja jego.

Z tymi uczniami prowadziłem rozmowy - próbowaliśmy się przekonać, czyja ocena jest właściwa.
Ja mówiłem, jakie braki zauważyłem w ich wiedzy i umiejętnościach, a oni starali się pokazać, że je już nadrobili.
Czasu to zabierało sporo - nie powiem - ale to byli wspaniali i niezwykle wartościowi ludzie, dla których grzechem byłoby go nie poświęcić.

I w końcu zawsze się z sobą zgadzaliśmy - albo ja uznawałem, że faktycznie - gdześ niedoceniłem, czegoś nie zauważyłem - albo oni stwierdzali, że istotnie - jednak nie do końca rozumieją tego czego od nich wymagam.

Nigdy nie odwołano się od oceny końcowej w ten sposób wypracowanej.

Tu jest tylko coś innego - nie zawsze pracowałam z młodzieżą cudowną, zdolną i dojrzałą... ale jest  to wspaniałe doświadczenie, ile kartek dostaję, ilu ich przychodzi na kawę...

Dla mnie jest ważne, na ile się różnimy, i o ile - boję się zaniżonych i bardzo-bardzo zawyzonych, szwankuje wtedy motywacja.

Nigdy, nikt nie przychodzi nawet po to, by poprawic, czy coś zdać, postudiować...

czasem oddaje coś zaległego...
janzg15-06-2002 15:57:25   [#11]

A co z ocenianiem pozytywnym??
Janusz pisze "Ja mówiłem, jakie braki zauważyłem w ich wiedzy i umiejętnościach, a oni starali się pokazać, że je już nadrobili."

Czy my w szkole możemy oceniać "braki"? Szczególnie u uczniów tych mniej zdalnych. Nie każdy ma szczęście(?) pracować z grupą uczniów "wyselekcjonowanych na wiedzę".

Ale metoda negocjowania ocen (z fizyki) mnie również nigdy nie zawiodła i nie miałem odwołań. Za "niepisanie" nigdy -ndst.-nie wstawiałem, bo i po co?

Z powyższych tekstów, które czytam widać, że ocena - przecież zawsze umowna i subiektywna - pełni głównie funkcje wychowawcze. Będzie to trwało tak długo, jak długo nie będzie rzetelnych egzaminów zewnętrznych.

Jan

Janusz Pawłowski15-06-2002 17:56:43   [#12]

Janie - pisałem już - ja miałem uczniów wybitnie uzdolnionych.
Z nimi trochę inna sprawa. Nie znam się na pracy z uczniem przeciętnym, o słabym już nie mówiąc.

Ja nie wiem, bo mnie to nie interesowało, co to znaczy ocenianie pozytywne, a co negatywne - ja starałem zawsze oceniać obiektywnie.

Zapewne - ale nie znam się i nie podejmuję tego trudnego tematu - w wypadku uczniów słabych oceną można różne rzeczy powodować - motywować itp.

Moi uczniowie po prostu chcieli wiedzić ile umieją - czy inaczej - na ile oceniam ich umiejętności.

Rzecz w tym, że można w wypadku uczniów szczególnie uzdolnionych powiedzieć iż oceną "wyjściową" jest 6 - za sam fakt istnienia. ;-))
Natomiast to, że nie mają owej oceny celującej wynika tylko z tego, ze w którymś momencie im się nie chciało zajrzeć do książki.

Z nimi jest łatwiej - sami chcą, sami są zmotywowani - oceny dla nich to tylko taki wskaźnik, czy budzik. Gdy się obudzą, to gwałtownie biorą się do roboty.

Z nimi trzeba hołdować jednej podstawowej zasadzie: Pod żadnym pozorem im nie przeszkadzać!
Oni se doskonale poradzą bez nauczyciela - on może im co najwyżej służyć, jako źródło pomysłów na to czym można się zająć i co poznać.
Do niego się tylko przychodzi po to, aby się dowiedzieć, czy czasem nie się nie zbłądziło.
I sporadycznie - po to, aby jednak coś wyjaśnił, bo się zgubili w tej pogoni za wiedzą.
Nauczyciel zbyt agresywny w przedstawianiu swojej wizji kierunków ich rozwoju może tylko im zaszkodzić i zablokować.

Tak więc - traktujcie moje wypowiedzi dotyczące oceniania, nauczania itp, z bardzo dużym dystansem - a na pewno nie próbuję pisać, o tym jak się powinno to robić w typowych sytuacjach -  ja się na tym po prostu nie znam.

janzg15-06-2002 18:27:18   [#13]

Przez ponad 30 lat belfrowania zdarzali również wybitni i wiem, że w "zwykłej klasie" często się "topią", dlatego w takich przypadkach najlepszym wyjściem jest "indywidualny tok".

Niestety nie wszyscy chcą. Również i nauczyciele widząc w tym swoją szansę na sukces hurtem się "wybitnego" czepiają. Tak bywało w przeszłości teraz na to nie pozwalam, dając mu wolną rękę w tym zakresie.

Jan

bena17-06-2002 00:02:02   [#14]

wracam do pytania Joanki

W szkolnym systemie oceniania należy dodać zapis: "Jeżeli uczeń nie napisał w sprawdzianu w określonym terminie po powrocie do szkoły, nauczyciel ma prawo do sprawdzenia wiedzy z tego zakresu w dowolnym terminie." np. przed końcem roku daję kartki wszystkim, którzy "nie mieli czasu na napisanie klasówek". Wstawiam wtedy z czystym sumienie jedynki.
janzg17-06-2002 14:55:06   [#15]

...jak na taki zapis w WSO zgodzą się rodzice i uczniowie, to można z czystym sumieniem.

Teraz jest okazja - przy nadawaniu nowych statutów "ponadgimnazjalnych" przez organ - zrobić taki zapis w statucie, może nikt się nie dopatrzy i organ nada statut w takim brzmieniu bez uzgodnień z uczniami i rodzicami.

próbować zawsze można :-)))

Jan

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]