Forum OSKKO - wątek

TEMAT: rodzic na lekcji
strony: [ 1 ]
ewika10-12-2004 16:37:11   [#01]
Czy rodzić może wejść na lekcje, aby obserwować swoje dziecko ? Jako nauczyciel nie mam nic przeciwko temu, żeby sobie posiedział w klasie przez 45 minut albo ile chce. Czy w Waszych szkołach zdarzyły się podobne przypadki?
Grażyna10-12-2004 17:04:14   [#02]
Moim zdaniem może
Grażyna10-12-2004 17:05:30   [#03]
Miałam kiedyś matkę, która siedziała z dzieckiem przez miesiąc na lekcjach - była wycieńczona. Powiedziała, że nikomu nie da złego słowa powiedzieć o nauczycielach - bidula:))
Dżoana10-12-2004 20:10:14   [#04]
Moim zdaniem nie może i była już kiedyś taka dyskusja.
margocha10-12-2004 20:25:12   [#05]

 

      A czy ja jej do biura wchodzę czy innego miejsca pracy popatrzeć, jak np. petentów przyjmuje?

 Znam osobę, która zapraszając rodziców na lekcje w wyjątkowo trudnej wychowawczo klasie, chciała pokazać im, że nie da się tam pracować. Co osiągnęła? Opinię osoby, która nie umie sobie poradzić. Prawdę mówiąc moja opinia jest podobna. Jeśli ktoś daje sobie włożyć kosz na głowę, powinien zmienić zawód.

Poza tym jaki miałby być cel tych "wizyt"? Obserwować swoje dziecko? Czegoś nie rozumiem...

RomanG10-12-2004 20:46:00   [#06]

Jako inny rodzic

Co to moje dziecko - miś na wystawie, żeby je obserwować?

Lekcja jest po to, zeby była lekcją, lekcja (u dobrego pedagogoa) to pewne misterium oparte na osobistych, głębokich relacjach nauczyciela z uczniami. Nie ma tu miejsca dla obserwatorów, zwłaszcza niefachowców.

jmz10-12-2004 21:16:07   [#07]
Jak zapewnić, że rodzic będzie obserwował tylko swoje dziecko, a mojego nie? Ja sobie nie życzę, żeby ojciec Kowalskiego widział jak zachowuje się mój Jaś na lekcji i dam to dyrektorowi szkoły na piśmie!
ola 1310-12-2004 21:35:14   [#08]
Trochę mnie przeraża Wasza natawienie w postach JMZ i Romanie. Czy tę wrogość wywołały kolejne edycje Big Borthera i Baru? Przecież to nie to samo. A czy na placu zabaw też nie pzwolicie innym patrzeć jak się Wasze dzieci bawią? To też jest podobna sytuacja. Ja sobie nie życzę żeby ojciec Kowalskeigo widział jak zachowuje się mój Jaś nalekcji - dlaczego? A jeżeli raz  w miesiącu jest taki dzień otwarty, kiedy rodzic może z dzieckiem uczestniczyć w lekcji - to to znaczy, że nauczyciel jest nieudolny? Chyba popadamy w paranoję.
jmz10-12-2004 21:56:07   [#09]

Niestety opieram się na przykrych doświadczeniach z własnej pracy w gimnazjum w niedużym mieście. Rodzice są różni. Nie spotkałaś się Olu z sytuacją, gdy rodzic przychodzi na rozmowę do wychowawcy i zamiast o swoim dziecku zaczyna o synu sąsiadów? Poza tym na zwykłej lekcji są czasami sytuacje, których rodzice nie powinni oglądać, a potem komentować (bo np. nie rozumieją tych sytuacji). Obowiązuje mnie tajemnica służbowa, a rodzica chyba nie.

Co innego lekcja otwarta, o której piszesz. Jest przygotowana z uwzględnieniem wizyty gości. Po lekcji masz okazję rozmawiać z rodzicami o tym co widzieli...

Małgoś10-12-2004 22:06:13   [#10]

Po pierwsze:

Pozwolę sobie zauwazyć, że rodzic nie jest niefachowcem we wszelkich zagadnieniach dotyczących jego dziecka

Po drugie:

Prawo mu nie zabrania wejść na lekcję - więc jak chce to może - oczywiście musi się dostosowac do sytuacji i zaleceń n-la, żeby nie zaburzac toku lekcji, ale wejść może

Po trzecie:

Obecnośc kogolowiek (no chyba, że dewiant) na lekcji nie narusza żadnych praw dzieci, więc jmz może sobie protestować do woli, ale póki inny rodzic nie narusza praw jego dziecka, to może sobie na lekcji siedzieć

nauczanie nie jest czynnością INTYMNĄ, ani TAJNĄ - lecz ...publiczną

a rodzic jest najwazniejszą osoba dla każdego dziecka i prawnie i moralnie i emocjonalnie i pod kazdym innym względem i ma prawo uczestniczyć w każdej sytuacji, która dziecka dotyczy (chyba że narusza cos prawnego, moralnego itp. - ale to juz inne bajki)

;-)

zalecałabym więcej zaufania do rodziców - lepiej miec w nich sojuszników w procesie wychowania i nauczania, niż ..opozycjonistów

Karolina10-12-2004 23:17:08   [#11]

popieram Małgoś

Chciałam coś dodać ale po wypowiedzi Małgoś

czuję, że dodać już nie ma co;-)

RomanG11-12-2004 07:53:31   [#12]

Wszystko zależy od zgody nauczyciela i od rodzaju zaplanowanych przez tegoż nauczyciela czynności na zajęciach.

Nauczyciel pozwala - prawo pozwala, nauczyciel zabrania - prawo zabrania.

MorskaKrystyna11-12-2004 08:34:53   [#13]
a co myślicie o tym aby pozwolić wejść na lekcje do klasy innemu uczniowi? Chodzi o chłopaka, który mieszka i uczy się w innym kraju, jest z pochodzenia Polakiem, rozumie, ale nie mówi po polsku i chce zobaczyć jak wyglądaja lekcje w polskiej szkole.
RomanG11-12-2004 09:24:39   [#14]
Czemu nie?
MorskaKrystyna11-12-2004 09:37:09   [#15]

no, bo to duża odpowiedzialność - "pójdzie w świat" taka a nie inna opinia o plskiej szkole.

RomanG11-12-2004 14:47:23   [#16]
Ja tam myślę, że nie mamy się czego wstydzić :-)
Grażyna11-12-2004 15:35:55   [#17]

Zabraniając rodzicom uczestniczyć w lekcjach, to tak, jakbyśmy mieli coś do ukrycia. Poza tym - jako rodzic- uważam, że mam prawo uczestniczyć w lekcji jeśli obawiam się, że dobra mojego dziecka mogą zostać naruszone (np. niekompetencja nauczyciela, mam wtedy argumenty, aby wnioskować o jego zmianę). My tez obserwujemy panie sprzedawczynie w sklepie, patrzymy im na ręce, czy dobrze wydają nam resztę, czy się do nas usmiechają, czy marudzą pod nosem. Bacznie obserwujemy pracę fryzjera, bo to asze włosy, kontrolujemy malarza, bo to nasze ściany, kafelkarza, bo to nasza łazienka. Przyglądamy się i krytykujemy jeśli się nam to nie podoba.

A nauczyciel to co? Przysłowiowa święta krowa?

Małgoś11-12-2004 16:17:27   [#18]

no i w końcu przeciez zyjemy w państwie demokratycznym

i nic o nas i naszych dzieciach bez nas ;-)

obywatel takiego państwa ma prawo wiedziec na co idą jego podatki, co się wyczynia z jego dzieckiem, z jego zdrowiem czy ubezpieczeniem itd.

trzeba się do tego przyzwyczaić, a nie wymachiwać nienabitym pistoletem marki "zabraniam!"

Romanie, nauczyciel nie może zabronić - nikt mu nie dał takich kompetencji, owszem może wynegocjowac formę, termin itd. ale nie może zabronić wizytowania lekcji przez rodzica ponieważ prawo jasno okresla jakie czynności n-la są niejawne (obrady rady pedag., dokumenty egzaminacyjne, dokumenty personalne, programy stategiczne firmy, ewentualnie pobory - jesli pracodawca sobie zastrzeże itp.)

Jersz11-12-2004 16:24:49   [#19]

Grażyno

czy ty też zgadzasz się na to żeby twoja praca była obserwowana przez wszystkich chetnych?

Jersz

RomanG11-12-2004 16:52:40   [#20]

Małgoś!

Pójdźmy dalej Twoim tokiem rozumowania:

Oddaję na terapię uzależnione dziecko - terapeuta nie może mi zabronić "wizytowania zajęć" - tak? Mam prawo wiedzieć, na co idą moje podatki, co się wyczynia z moim dzieckiem - tak?

Lekcja to cała sfera procesów opartych na więziach osobowych między członkami grupy i prowadzącym. Obserwator jest ciałem obcym, sama jego obecność zaburza istotę tych procesów. Obecność obserwatora jest dopuszczalna, ale na zasadzie wyjątku, sporadycznie, dla osiągnięcia cełow wyższych.
Rodzice mogą przyjść, ale na tzw. lekcje otwarte, sporadycznie właśnie, kiedy nauczyciel odpowiednio to zorganizuje i zaplanuje. I nie jest to w żadnym razie żadne "wizytowanie lekcji", bo żaden przepis prawa oświatowego nie daje rodzicom takich uprawnień.
Relacje rodzice-szkoła są dość dokładnie opisane przez wzajemne relacje aktów prawa rodzinnego i aktów prawa oświatowego. Rodzice podejmują w szkole tylko takie decyzje, do jakich prawo oświatowe wyraźnie ich upoważnia (nauczanie religii, zgoda na wycieczkę itd.). W pozostałych sprawach mogą wpływać, na zasadach partnerskich, przekonywania szkoły czy nauczyciela do swojego punktu widzenia, decyzje jednak podejmują pracownicy szkoły.

Wszelkie bieżące decyzje odnośnie prowadzenia zajęć leżą w gestii nauczyciela. On z mocy prawa kontroluje każdy element sytuacji dydaktyczno-wychowawczej, bo za każdy z tych elementów on właśnie jest odpowiedzialny, jest odpowiedzialny za wpływ każdego elementu na wyniki nauczania i wychowania.
A podstawową zasadą w prawoznawstwie jest: za obowiązkiem, za odpowiedzialnością idzie zawsze uprawnienie.

obywatel takiego państwa ma prawo wiedziec...

Ale na zasadach określonych w przepisach szczegółowych i nie wylewając - nomen omen - dziecka z kąpielą.

Nie można powiedzieć, że czynności nauczyciela na lekcji są niejawne, tu nie o prawa nauczyciela chodzi. Czynności są jawne, ale tę jawność osiąga się na ogół innymi metodami niż bezpośrednia obserwacja procesu lekcyjnego. Ze względu na dobro uczniów właśnie, z powodu troski o prawidłowy wynik działań nauczyciela. Z istoty relacji międzyludzkich wynika, że to, co się dzieje podczas zajęć, ma w dużej mierze charakter intymny.

Nie lekcja ma być tajna, to relacje międzyludzkie podczas niej trzeba chronić przed - zwłaszcza niefachową - ingerencją z zewnątrz, bronić intymnej ich natury.

No i gwoli ścisłości - jako że obecność rodziców na lekcji może być sporadycznym wyjątkiem i wymaga odpowiedniego zaplanowania toku zajęć, to nie nauczyciel z rodzicem, lecz rodzic z nauczycielem musi wynegocjować formę, termin i warunki.

Jola11-12-2004 17:17:36   [#21]
Jeśli ten rodzic taki nieufny i musi widzieć, co się w y c z y n i a z jego dzieckiem, to z pewnością jedna lekcja mu nie wystarczy, może będzie chciał codziennie, a może, idąc w jego ślady, inni rodzice będą chcieli, może powinniśmy pozwolić wszystkim, albo wręcz zastrzec, że wszyscy muszą, aby nie być posądzonym o segregację...

A tak poważnie. Jaki cel przyświeca rodzicowi? Chce zobaczyć, jak się dziecko zachowuje na lekcji? W swojej obecności tego nie zobaczy! Dziecko przecież nie będzie się zachowywało, jak co dzień.

Roman, raz zgodziłam się sporadycznie i więcej tego błędu nie popełnię.
(Matka nie zobaczyła prawdziwego obrazu, a wnioski jakieś wyciągnęła.)
Nie zgodzę się także ze względu na prawa innych dzieci.
Botka11-12-2004 18:09:33   [#22]

ja mam

trochę inne doświadczenia. Do mojej klasy przyszedł uczeń, który nie mówił po polsku. Rozpoczął naukę w klasie pierwszej, uczył się tego co inne dzieci, ale dodatkowo jeszcze musiał mówić po polsku. Na wszystkich zajęciach w klasie siedziała obok niego matka, która była mu za tłumacza i uczyła go krótkich polskich odpowiedzi. Przez pół roku byłam hospitowana na wszystkich lekcjach. Z początku myślałam, że oszaleję, ale później przyzwyczaiłam się i nie robiło mi różnicy, czy w klasie jest jedna czy też więcej obserwatorów. Dzieci też przywykły do tego i czuły się swobodnie, a ja wykorzystywałam obserwatora często do pomocy. Czas ten obecnie wspominam mile. W klasie trzeciej dzieciak mówił i pisał lepiej po polsku niż inni uczniowie.
RomanG11-12-2004 18:49:17   [#23]

Matka nie zobaczyła prawdziwego obrazu, a wnioski jakieś wyciągnęła.)

Ano właśnie.

Zola11-12-2004 20:26:58   [#24]
pracuję w szkole średniej i pewnie zgodziłbym się na obecnośc rodzica, gdyby bardzo nalegał ale szczerze mówiąc zakłóciłoby mi to pracę, od dawna wiem ,że obecnośc kogokolwiek na lekcji np. podczas lekcji otwartej dla nauczycieli, podczas hospitacji, zawsze przeszkadza i nie bezpośrednio ale pośrednio nauczycielowi, bo młodzież zachowuje się jednak inaczej, czuje się dodatkowo obserwowana i reaguje jednak inaczej
maeljas11-12-2004 20:54:05   [#25]

tak

sobie podczytuję i zastanawiam się - juz tak ogólnie - jaki cel mogłaby mieć ewentualna moja "hospitcja" lekcji jako rodzica - osobiście wolałabym zaproszenie na lekcję otwartą 

do # 20

Romanie czasami wizyta rodziców na zajęciach terapeutycznych jest wskazana - jako terapeuta zapraszam rodziców na zajęcia, by obserwowali pracę z dzieckiem po to by wiedzieli jak ćwiczyć z nim w domu - inna sprawa, że niezbyt chętnie na takie zajęcia przychodzą ...

RomanG11-12-2004 21:11:23   [#26]
Ja miałem na myśli raczej psychoterapię.
aga230711-12-2004 22:20:43   [#27]
U nas rodzice mają obowiązek przychodzenia na lekcję i pilnowania własnych dzieci bo zachowują się strasznie. Młodzi nauczyciele nie dają rady. Mają po prostu dyżury, a przy okazji wiedzą jak lekcja wygląda.
annah11-12-2004 22:30:25   [#28]
jaka to szkoła?
aga230711-12-2004 22:36:15   [#29]
publiczne gimnazjum
annah11-12-2004 22:38:09   [#30]
żartujesz sobie z tymi rodziacami, prawda?
RomanG11-12-2004 22:40:32   [#31]
Coraz lepiej, coraz lepiej ;-)
Gaba12-12-2004 08:45:46   [#32]

Jeżeli byłaby to sytuacja ważna dla rodzica i mnie, klasy, dziecka - zgodziłabym się, nie zdarzyło mi sie rodzica wyprosić i jeszcze nie zjawił się taki, który by mnie chciał hopitować. Mieliśmy już pracę z terapeutami na lakcjach, gdzie okazywało się, ze pewien chłopiec był na pograniczu pewnej normy, która można było jedynie w grupie zaobserować.

 

Gdyby jednak do klasy mojego dziecka, które ma np. problmy zdrowotne, itp. przyszła jakaś osoba rodzicelska  i tam zasiadła sobie do siedzenia i siedzenia (nie do tłumaczenia z języka x na jezyk polski) - natychmiast zlożyłabym skargę do dyrektora, na łamanie tajemicy słuzbowej. Nauczyciel nie ma prawa zapraszać sobie na lekcje kogo chce, chyba, że interes prawny/zdrowotny jakiegos dziecka tego wymaga.

Moje dziecko może mieć np. padaczkę i siusiac pod siebie i nie życzę sobie, by to oglądali obcy ludzie.

ola 1312-12-2004 11:56:41   [#33]
Jeszcze kilka postów na ten temat a zacznę weryfikować swoje poglądy, e tam już zaczęłam.
Gaba12-12-2004 12:15:31   [#34]

Olu 13, my mamy być fachowcami i przewidywać także takie stanowisko - że nie życzą sobie jacyś rodzice wysiadywania jakiejś pani i zawracania swoją osobą pani nauczycielce głowy.

Miewałam rodziców na lekcji, bo uznawaliśmy wspólnie, że trzeba i jestem przekonana, że są takie sytuacje (np. ten przykład z językami, albo matka jako osoba wspomagająca swoje dziecko niepełnosprawne - nie ma sprawy, po rękach bym całowała takich rodziców), ale znam przykład z mojej poprzedniej szkoły, gdzie tata z termosem koczuje i za dzieciakiem łazi od ubikacji, po piętraco, do salki, saleczki - chyba bym na miejscu tego dziecka zwariowała od nadmiaru szczęścia.

W Anglii rodzic nie przejdzie przez strefe chorniona i nie ma łazikowania obcych po szkole. Zamyka się drzwi i bez pozowlenia dyrektora nie ruszy  się nawet na 1 m.

Gaba12-12-2004 12:16:57   [#35]
angieslkie przykłady sa ci nie obce - pamiętasz przecież nasze wyjazdy do Northampton!
RomanG12-12-2004 12:25:21   [#36]

ola 13

:-)
ola 1312-12-2004 14:55:43   [#37]

Gaba

Qrna i cała moja tajemniczość pryskła ;). Teraz będę na cenzurowanym ;)
Grażyna12-12-2004 17:06:47   [#38]

w takim razie inni nauczyciele nie powinni hospitować lekcji swoich np. łodszych kolegów, bo naruszają dobra inych dzieci? A dyrektor? A wizytator??

Byłam kiedyś a otwartej lekckji w swietnej szkole integracyjnej. W klasie, w której zajęcia obserwowałam było 5 bardzo trudnych przypadków i tylko jeden nauczyciel wspomagający. Matki (2) jako wolontariuszki (dziś to tak nazywam, ale to nic z wolontariatem od strony formalnej nie miało), pomagały naczycielkom. Odniosłam wrażenie, że nikt niomu nie rzeszkadza, ani nie narusza niczyich praw.

Spotkałam się też ze społecznymi przedszkolami, w których matki hospitowały zajęcia nim posłały do nich swoje dzieci. Nikt do nikogo nie miał o to pretensji.

Czy my, aby nie popadamy w paranoję?

Wiem, zdarzają się rodzice, których nie można wpuścić na lekcję, ale to są przpaki ekstremalne i należy je analizować indywidualnie.

Gaba12-12-2004 17:14:31   [#39]
nauczyciel to fachowiec, wolontariusz - jest przeszkolony - a ja popadam w paranoję, bo ludzie są jakoś coraz bardziej dziwaczni.
Jan z T12-12-2004 17:24:56   [#40]

Analizowanie...

Wybacz - proszę - żartobliwy ton.
Napisało Ci się "przpaki ekstremalne" - wiem przecież, że zwyczajna "palcówka", ale jak sobie to nowe słówko głośno przeczytałem, to zaczynam uważać, iż szkoda wielka jego braku w słownictwie...
"PRZPAKI" brzmi tak emocjonalnie, że doprawdy nie musiałabyś dodawać żadnego już określenia.
Pozdrawiam, a że brak merytorycznego ustosunkowania się?
Iluż z nas często wplata takie różne... ku radości i urozmaiceniu, a zresztą - czyż mało tu powiedziano?
:-))
Gaba nie popadaj, albo popadaj - będzie łatwiej z kleszczy Twoich argumentów się wywinąć.
:-)))
Anna Domańska12-12-2004 17:33:46   [#41]
Witam, w przedszkolu - i to całkiem państwowym, nikt nie robi afery z rodzica, który ma życzenie siedzieć na zajęciach. Mam wrażenie, że dzieje się tak dlatego, że po pierwsze rodzic płaci i wymaga a po drugie wyrzucenie go z sali może skutkować przepisaniem dziecka do innego przedszkola. Czyste prawa rynku. Czy to zdrowe? Myślę, że bardziej niż zamykanie drzwi, wypraszanie, zakazy. Te ostatnie zawsze budzą wątpliwość: co też tam się wyprawia, że nie mogę zobaczyć? Dodam jeszcze, że rodzice bardzo szybko nudzą się i męczą uczestnictwem w zajęciach z dziećmi. Po kilku dniach z reguły zostajemy z grupą same. Pozdrawiam.
Botka12-12-2004 18:04:17   [#42]
Wszystko, co czytam tu ma swój sens, jednak należałoby zrozumieć rodzica, może nadopiekuńczego, a może ciekawego zachowania swej pociechy w nowych warunkach, w nowym środowisku. Pracuję z dziećmi, które stawiają pierwsze kroki w szkole. Podziwiam te maluchy i żal mi rodziców, którzy nie widzą, nie przeżywają tego, co ja mam przyjemność widzieć i dzielić z całą grupą. Tu każdy dzień jest ważny i widoczny jest postęp u dzieciaków. Dzieci szybko nabierają samodzielności  i  stają się starszymi uczniami, a te pierwsze kroki w szkole są niepowtarzalne. Ja akurat nie mam potrzeby ukrywania czegokolwiek przd rodzicami, czy też obserwatorami.  Myślę jednak, że nie w każdej szkole można sobie pozwolić na taką swobodę. Kiedy pracowałam w ośrodku dla dzieci z porażeniem, to zajęcia można było obserwować przez oszklone drzwi. Taka była potrzeba i nikomu to też nie przeszkadzało. Natomiast nie wyobrażałam sobie wówczas nikogo na sali, bo dzieci nie chciały pracować.
Gaba12-12-2004 18:11:11   [#43]

Mnie rodzic nie przeszkadza - ale ja naprawdę się nie dziwię, że są głosy anty.

 W jednym z krajów za Odrą na teren szkoły się nie wchodzi i nikt z tym nie dyskutuje - osoba obca może dziecko molestować, może chorować (może mieć np. gruźlicę...).

Ja zalecam ostrozność i to dużą - szaleństwa jest sporo. Moja szkoła jest w centrum, musze byc lepsza niz monitoring, za to że jest przyzwoicie - trzeba było podjąć inne działania, rodzic jest mile widziany w szkole, raczej nie na lekcji, ale na spotkaniach.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]