no co ty, MKJ:)

po to było pytanie na początku, by poznać różne opinie w sprawie

tak się wszyscy tu uczymy

choć czasem zdanie innych stawia nas do pionu:)))

twoja odpowiedź akurat była merytoryczna, więc jak najbardziej jest na miejscu

Ale później już odpłynąłem, a przez Jacka to nawet mało się nie utopiłem. :-)

:))))

A skąd pomysł na badanie "frekwencji klasy"? Parę lat temu szukałam danych na temat frekwencji w szkołach/klasach - trafiłam na statystki dowodzące frekwencji bliskiej 100%. To były dane dotyczące szkół... przywięziennych. Wracając do wątku inicjującego dyskusję (uczeń po wypadku, dalej w "ewidencji" klasy szkolnej, choć pewnie w szkole przyszpitalnej, potem - no właśnie, co potem?) - to, moim zdaniem, absurd szkolnych statystyk i konkursow.

do MKJ [#52]

na to też mam cytata :-)

"Pewnego dnia były starszy szeregowy Wintergreen kopiąc jedną ze swoich dziur przebił rurę wodociągu i omal się nie utopił, zanim go nieprzytomnego wyłowiono z wody. Ktoś puścił wiadomość, że znalazł ropę, i Wodza White Halfoata wyrzucono z bazy. Wkrótce każdy, komu się udało zdobyć łopatę, kopał gorączkowo w poszukiwaniu ropy. Ziemia tryskała na wszystkie strony;.."

Jak wiadomo, standardowym wyposażeniem w ramach pakietu osobistego dyrektora szkoły jest słomka - nigdy nie wiadomo, kiedy dyrektor wpadnie w g...o po uszy. Czuję, że tym razem też się przyda...

W # 5 pozwoliłem sobie się z Tobą MKJocie nie zgodzić - uważam bowiem, że uczeń objęty NI i ma oddzielny dziennik- tym samym wypada z prostych  statystyk klasowych (do tych statystyk  w części szkół bierze się jego frekwencję  z dziennika NI - acz też nie wiem po co).
Co do szkoły przyszpitalnej (#54) - przypuszczam, ze w związku z brakiem przytomności ten młody człowiek w statystykach szkoły przyszpitalnej mógł nie zaistnieć. Być może zresztą w tym szpitalu nie było szkoły przyszpitalnej.

Powtórzę się więc - frekwencja nie jest w przypadku tego młodego człowieka żadnym problemem- ani faktycznym (bo mu trzeba pomóc- nie szukać problemów) ani formalnym (bo nawet w durnowatych konkursach oddziałowych jego frekwencja nie powinna być ujmowana)

Drogi AnJu,

z wielkim zapałem i entuzjazmem zabrałem się do poszukiwania płaszczyzny niezgody, o której wspominasz, ale po wielu nieudanych próbach musiałem przełknąć gorycz porażki - nigdzie takowej nie odnalazłem.

Żywię niniejszym nadzieję, że asymetria w naszych relacjach nie będzie Ci zanadto doskwierać, doceniając Twą chęć niezgody ze mną, pozwolę sobie jednak zgodzić się z Tobą, a też zauważyć, że nie napisałem niczego, co by przeczyło Twym słowom.

Pozostając w głębokim poważaniu

MKJ

Drogi MKJu,

Zapewne z powodu wrodzonej nierozgarniętości, rozwiniętej latami pracy w systemie oświaty, jako niekompatybilne z  moim mniemaniem odebrałem następujące zdanie: "Jeśli uczeń nie ma możliwości kontynuować nauki w szpitalu bądź w ramach indywidualnego nauczania, to jest po prostu nieobecny i ta nieobecność jest w oczywisty sposób usprawiedliwiona."

Niniejszym ze wstydem konstatuję, że pominąłem  w powyższej wypowiedzi kluczowe dla niej stwierdzenie, które pozwoliłem sobie wytłuścić, ażeby utrwalić ten  dowód mej niekompetencji w zakresie umiejętności czytania ze zrozumieniem w języku ojczystym w pamięci.

Na swoje usprawiedliwienie , poza diagnozą, od której zacząłem niniejszą wypowiedź, mogę dodać jedynie zgubną rutynę, która kazała mi pozostawać w przeświadczeniu, że możliwość organizacji NI lub nauki w szpitalu jest zawsze.

Pozostając w poczuciu zażenowania i pogłębiającym się poważaniu dla umysłów ścisłych

AnJa

:-)