Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Przeciek na opolskiej maturze (?!)
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ][ 5 ]
beera21-05-2004 22:06:43   [#201]

zdjęcie, ktore wkleił marek

jako dodatek do artykulu Legutki jest w komplecie z tym artykulem swietnym dowodem na to, że niewiele podczas takich sytuacji jest rzeczy prostszych nad manipulowanie.

Oglądalam wiele razy migawki z Opola i widzialam mlodych ludzi- rozsądnych, rozzalonych i spokojnych w wyrażaniu protestu. Stanowili by oni świetne zdjecie dla artyulu o przeciwnych tezach niż tezy Legutki...

Kazdy wyciąga wnioski jakie chce wyciągać. Będąc przekonanym do jakiejś tezy latwiej znajduje się argumenty na rzecz jej potwierdzenia.

Sama miewam dośc zróżnicowane oceny tego opolskiego incydentu.
Czuję się także zmanipulowana.

Małgoś21-05-2004 22:09:06   [#202]

każdemu pasuje , to co ma na myśli ;-)

nie mozna nikogo zmusic do szacunku

na szacunek trzeba sobie zapracować

a jesli panstwo, urząd, urzednik są wobec obywatela najpierw nieuczciwe, a potem aroganckie

i gdy ten obywatel zmuszony jest do ponoszenia nieprzyjemnych konsekwencji błedów władzy,

i gdy nikt go za to nawet nie przeprasza, ale stosuje przymus bez negocjacji

i gdy powszechny brak wiary i zaufania w uczciwe potraktowanie winnych całego zamieszania,

to nie ma mowy o szacunku, ale ...zaczyna się walka o swoje, naruszone prawa

taki jest mechanizm społeczny, taka natura człowiecza

a jesli władza nie zdaje sobie z tego sprawy, to ...jej problem

Marek Pleśniar21-05-2004 22:11:31   [#203]

Żeby nie było nieporozumień. Wklejając zdjęcie z artykułu nie zająłem stanowiska w sprawie. Dodałem bo idzie w parze z treścią.

BEZ tego zdjęcia artykuł trochę inaczej funkcjonuje. Raczej zabawiłem się w tego pana w tv z programu o dziennikarzach i ich sztuce.

Andrzej Wróblewski21-05-2004 22:13:40   [#204]

Każdy czlowiek ma prawo się buntować przeciw stanowionym przez państwo normom, które są niesprawiedliwe lub wadliwe.
Z tego prawa wziął się Październik 1956, Marzec, Grudzień, Sierpień, ...
Prawo, które nakazuje tysiącom młodych ludzi odpowiadać za czyny haniebne, których się nie dopuścili jest niesprawiedliwe i wadliwe.

Państwo, w którym bunt przeciw stanowionym przez nie niesprawiedliwym normom jest zakazany, nazywa się państwem totalitarnym lub dyktaturą.
Że takie Ci się marzą, RomanieC, to widać.

bogna21-05-2004 22:37:02   [#205]
Andrzeju - to tylko tobie się wydaje, ze takie są marzenia RomanaG ;-)
Marek Pleśniar21-05-2004 22:42:17   [#206]

kurcze, tam jest więcej ciekawego

Czemu Roman nie wkleiłeś nam zamiast tego, tego? :

z punktu widzenia dyrektorów placówek to jest o wiele poważniejsza wymiana zdań.


WYWIAD::
Wszyscy oblaliśmy ten egzamin

Od lewej siedzą: Paweł Kukiz, Władysław Opoka, Iwona Kłopocka, Krzysztof Ogiolda, Franciszek Minor, ks. Marian Saska i Patryk Jaki.
O odpowiedzialności za skandal maturalny, o stanie państwa i społeczeństwa, który się w tej sytuacji ujawnił oraz o roli mediów w tej sprawie rozmawiali na zaproszenie "NTO”: Patryk Jaki, maturzysta z VI LO
w Opolu, Paweł Kukiz, piosenkarz, Franciszek Minor, opolski kurator oświaty, Władysław Opoka,
dyrektor Zespołu Szkół Elektrycznych w Opolu oraz ks. Marian Saska, diecezjalny duszpasterz młodzieży
.


"NTO”: - Kto jest - panów zdaniem - odpowiedzialny za "sprawę matur” na Opolszczyźnie?
Patryk Jaki: - Należałoby właściwie pytać nie, kto jest odpowiedzialny, ale kto jest nieodpowiedzialny. Niedpowiedzialne są nasze władze. Przecież przecieki pojawiały się zawsze i będą się pojawiać. Odwołując maturę, kuratorium podjęło kontrowersyjną decyzję, nie mając do tego - moim zdaniem - żadnych podstaw prawnych. Potwierdzają to na łamach "Gazety Prawnej” fachowcy. Podobnie ocenił sprawę rzecznik praw szkolnych. My, uczniowie zostaliśmy pociągnięci do zbiorowej odpowiedzialności i to jest odpowiedzialność urzędników.
Paweł Kukiz:
- To jest dla maturzystów ważna, nawet życiowa sprawa, ale ona ma głębszy wymiar. Mamy potworny chaos i nieporządek w kraju. Nie mogę wskazać na kuratora, że on jest osobiście odpowiedzialny. Odpowiedzialny jest cały system państwa w połączeniu z brakiem moralności. Szukam odpowiedzialności za tę sprawę, cofając się do sytuacji, kiedy prezydentem został człowiek, który twierdził, że ma wykształcenie wyższe, a okazało się, że ma niepełne wyższe i mimo to jest prezydentem nadal. Proszę zauważyć - lokalni przywódcy SLD-owscy siedzą w kryminale, gdzie zresztą ich miejsce było od dawna. To jest społeczny kontekst tej sprawy. Natomiast odpowiedzialność zbiorowa, którą w tej sprawie zastosowano, jest skandaliczna i mnie kojarzy się ona ewidentnie z komunizmem. W państwie prawa trzeba udowodnić winę, a nie żądać od ludzi udowodnienia niewinności. Nawet gdyby jeden procent napisał nieuczciwie, to, co się stało, jest niesprawiedliwością.
P.J.: - O PRL-u uczyłem się tylko z książek, ale ja z tej sprawy wyciągam wniosek, jaki przez lata wyciągali Polacy w tamtej epoce. Winnych trudno wskazać, problem tkwi w systemie, a z władzą, wydaje się, nikt nie wygra.
Władysław Opoka: - Jak Patryk mówi, że problem jest w systemie, to powinien dodać, że w systemie wartości. To jest także problem maturzystów. Bo te tematy były upublicznione na dużą skalę, a wielu zdających miało nie jakieś nieokreślone przecieki, tylko pewność, jakie tematy będą. Potwierdzają to reakcje sali w wielu szkołach, gdzie zdający po otwarciu kopert wybuchali śmiechem. To jest także odpowiedzialność młodzieży, że jakaś jej część była uprzywilejowana.
P.K.: - To nie jest ich wina.
Franciszek Minor: - Nie mówmy o winie, tylko o wartościach. Maturzyści, wchodząc w dorosłe życie, powinni mieć świadomość, że nie tylko ich ktoś oszukał, ale i w ich gronie byli tacy, którzy oszukiwali. Stąd pytanie, czy należało akceptować taki stan rzeczy. Moim zdaniem - nie należało. Za jakiś czas pojawi się refleksja i wtedy wielu ludzi zapyta, co by było, gdyby decyzja o powtórzeniu matur została podjęta za późno lub wcale. Otóż w dorosłe życie ze skazą poszłoby całe pokolenie młodych Opolan. Odezwałyby się głosy, że kurator wiedząc w czwartek 13 maja o przestępstwie, a w piątek mając co do niego pewność, zaakceptował to przestępstwo. To była bardzo trudna decyzja, ale była moim obowiązkiem. Prawna ocena tego, kto i w jakim zakresie jest winien, na pewno nastąpi. Dziś powtórzę za ks. arcybiskupem: nie ferujmy przedwczesnych wyroków i nie obrażajmy godności człowieka.
Ks. Marian Saska: - Zaistniały incydent trzeba rozpatrywać na dwóch płaszczyznach - prawa, które jest u nas słabe i niejasne, skoro ci, którzy popełnili przestępstwo, spokojnie funkcjonują, a poszkodowani są póki co tylko maturzyści. Należy stanowczo oczekiwać, że odpowiednie organy szybko i do końca wyjaśnią problem winy prawnej. Ale to jest również problem natury etycznej. Sprawa matur pokazuje, jak nisko upadło morale społeczne. Przecież przekazanie tematów było zwykłą kradzieżą. Ci, którzy sprzedali tematy i ci, którzy je kupili, popełnili grzech kradzieży.
P.K.: - Ja może będę mówił jak stary cap, ale też bardzo młody nie jestem. Mnie mówienie, że przecieki były, są i będą, przeraża. Mam pytanie do Patryka. Siedzisz koło księdza, powiedz: znałeś tematy?
P.J.: - Wchodziłem do internetu. Ale też solidnie się do matury przygotowywałem i dlatego teraz walczę.
P.K.: - Ja jestem sercem bardziej z tobą, bo nigdy za urzędnikami nie przepadałem. Nigdy się nie zgodzę na odpowiedzialność zbiorową, bo na zasadzie takiej odpowiedzialności zginął mój dziadek, oficer policji, rozstrzelany na dziedzińcu Brygidek we Lwowie. Ale nie można też utwierdzać młodzieży w tym, że oszustwo popłaca i może uchodzić bezkarnie. Współczuję kuratorowi, bo sam nie wiem, co bym zrobił. Z drugiej strony, młodzież można usprawiedliwić, bo została wychowana w takim państwie, w jakim żyjemy - z korupcją na naszym opolskim podwórku i z raportem posłanki Błochowiak w Sejmie. Może ten egzamin powinno zweryfikować życie. Bo ostatecznie ktoś może kupić maturę także na Stadionie dziesięciolecia.
"NTO”: - Tyle tylko, że ci, którzy ukradli tematy, zajęliby na studiach miejsca tych, którzy pisali uczciwie.
M.S.: - W dodatku obecnie można studiować w różnych miejscach. Nie tylko w kraju, ale też za granicą. Gdyby matury nie zostały powtórzone, to każdy rektor wyższej uczelni, biorąc świadectwo opolskiego maturzysty do ręki, miałby podejrzenie, że to jest świadectwo zdobyte nieuczciwie. Ta kupiona przez część maturzystów matura mogłaby utrudnić lub zamknąć drogę do studiowania wszystkim.
P.J.: - Gdyby kurator nie podjął decyzji o odwołaniu matury, ta afera nigdy nie miałaby miejsca. Nikt w Polsce by się nie zajmował przeciekami na Opolszczyźnie. Sprawa ucichłaby w ciągu kilku dni. W wielkopolskim i dwóch innych województwach kuratorzy zapowiedzieli, że wyciągną konsekwencje tylko wobec tych, którzy zawinili, bez odpowiedzialności zbiorowej maturzystów. Nikt tam nie będzie patrzył inaczej na ich świadectwa.
F.M.: - Patryk mówi, że to by przyschło. A przecież jedną z wartości, które chcemy wnieść do wspólnej Europy jest wejście do niej nowego, czystego pokolenia. Czas przywrócić normalność. Koszty muszą być poniesione po to, by można sobie prosto w twarz spojrzeć.
W.O.: - Opolszczyzna nie jest precedensem. Czy w Łodzi przed kilku laty nie został odwołany egzamin dojrzałości, choć zabolało to zdecydowanie więcej młodych ludzi niż w naszym regionie? W Toruniu odwołano egzamin gimnazjalny, gdy złamano prawo. U nas też je złamano. Mam pośredni dowód na to, że znajomość tematów nie dotyczyła pojedynczych uczniów. Po raz pierwszy w tym roku na maturze z języka polskiego nie widziałem żadnych oznak zdenerwowania u piszących, nie znalazłem ani pół ściągi, ani jednej książki. Pytałem sam siebie, co się stało, skoro społeczeństwo idzie w zupełnie innym kierunku.
P.J.: - Pan mówi, że znajomość tematów z języka polskiego była powszechna. Zgoda, ale znanych było sto tematów, a nie dwa. Oskarżano nas, powołując się m.in. na to, że 97 procent maturzystów pisało na dwa pierwsze tematy, a przecież w ubiegłych latach też wybierało dwa tematy 95 procent zdających. Można by się ostatecznie zgodzić na odpowiedzialność zbiorową stosowaną w obie strony. Tymczasem dotyczyła ona uczniów, ale nie dotyczy kuratora i jego urzędników, nie dotyczy ministerstwa. Nikt z tego powodu nie został zdymisjonowany.
"NTO”: - Jeden z nauczycieli powiedział naszemu dziennikarzowi, że już w niedzielę przed maturą znał tematy. Dlaczego nie wiedział o tym kurator, dlaczego tematy nie zostały zmienione lub matur nie anulowano we wtorek rano?
F.M.: - Ten nauczyciel dla mnie nie jest nauczycielem. Kto nie zna norm obowiązujących w państwie, nie powinien uczyć młodzieży. Jeśli on sądzi, że ja wiem, to co on...
NTO: - ... pan powinien to wiedzieć.
F.M.: - To nauczyciel jest bliżej młodzieży, bliżej środowiska szkolnego, a skoro w niedzielę wiedział, to miał obowiązek powiadomić organa ścigania i kuratora, że przeciek ma miejsce. Ale ani on, ani nikt inny tego nie zrobił. Sprawa matur pokazała problem środowiska nauczycielskiego, jego systemu wartości, oddziaływania na młodzież. Było więcej nauczycieli, którzy wiedzieli, co się dzieje wokół matur, ale doszło do zmowy milczenia i do zaniechania. Sądzono, że matura przejdzie jak poprzednio. Nie przeszła. I dziś to środowisko zaczyna być oburzone. Powinno być oburzone na siebie, bo nie reagowało. Ci nauczyciele wychowywali przez klika lat tę młodzież. To jest także ich porażka, że uczniowie korzystali z informacji, z których nie powinni korzystać.
"NTO”: - Wracamy do pytania: dlaczego matur nie przesunięto wcześniej lub nie zmieniono tematów egzaminacyjnych?
P.K.: - Proszę mi wyjaśnić, skąd przywozi się te pytania?
F.M.: - Odpowiadam panu Kukizowi. Pytania nie przyjeżdżają z Warszawy. Są przygotowywane na Opolszczyźnie. Podczas tegorocznej matury wydrukowano 180 tys. kart, czyli 35 tys. zestawów. Te dokumenty muszą być zarejestrowane jako druki niejawne. Nie można tego robić metodą powielaczową czy na ksero. Trzeba je drukować w profesjonalnej drukarni. Dlatego nie można było w przeddzień zmienić pytań maturalnych. Żeby wstrzymać maturę, musi być dowód, że złamano procedurę. Nie wystarczy, że ktoś gdzieś mówi o tym, że krążą jakieś tematy. Teraz śledztwo ujawni, kto, kiedy i w oparciu o co umieścił tajne informacje w internecie. Przed rozpoczęciem matur w kuratorium nie mieliśmy sygnału o nieprawidłowościach. Bez nich nie mogłem wstrzymać procedury maturalnej.
"NTO”: - Jak to było możliwe, że część młodzieży miała pewność, jakie będą tematy?
F.M.: - Pewność może być tylko wtedy, kiedy zobaczy się kartę egzaminacyjną, więc ktoś, kto umieścił tematy w internecie, musiał mieć dostęp do karty egzaminacyjnej. Nie chcę nikogo posądzać. Od tego są odpowiednie organa. Postępowanie przygotowawcze przerodziło się w ostatni poniedziałek w śledztwo, a to oznacza, że są uwiarygodnione dowody, że ujawnienie kart miało miejsce. Ale tego, co wiemy dziś, nie wiedzieliśmy w chwili rozpoczęcia matur.
"NTO”: - Czy rozmiaru tej katastrofy nie można było ograniczyć? Skoro procedury nie są szczelne, to czy kuratorium nie powinno być przygotowane na przeciek?
F.M.: - Nie ma zabezpieczeń doskonałych. Wszystko zależy od ludzkiej odpowiedzialności. Ktoś się zachował nieodpowiedzialnie. Chciałbym go osobiście poznać, bo to on doprowadził do tej sytuacji, którą teraz mamy. Informacje o przeciekach docierały do kuratorium i były badane już po matematyce. Nie byliśmy w stanie temu zapobiec.
P.J.: - Moim zdaniem kuratorium specjalnie czekało do piątku, żeby młodzież miała mniej czasu na odwołanie się od tej decyzji, by nas przymusić do powtórnego pisania matury.
F.M.: - Od tej decyzji nie ma odwołania, bo to nie jest decyzja administracyjna, tylko zarządzenie. Czas od środy do piątku był niezbędny. Decyzja o powtórzeniu została podjęta wtedy, gdy uwiarygodniono, że dokonane zostało przestępstwo. Zrobiliśmy to w ostatnim momencie, bo po ogłoszeniu wyników matur nie byłoby to możliwe.
"NTO”: - Czym by groziło nieodwołanie matur?
F.M.: - Prawnicy mówią, że jeśli złamane zostało prawo, owoc przestępstwa nie może być skonsumowany, a zatem te matury mogły się okazać nieważne na przykład jesienią.
"NTO”: - A wtedy nasi maturzyści nie mogliby być studentami?
F.M.: - Na to pytanie precyzyjnie mogą odpowiedzieć prawnicy, ale skutki nieodwołania matur mogłyby być daleko gorsze niż skutki powtórzenia. Dziś maturzyści protestują, ale gdybyśmy matur nie powtórzyli, za kilka miesięcy protestowaliby przeciw bierności dorosłych, która uniemożliwiła im powrót do procesu zdawania matury, a może zamknęła na rok także drogę na studia.
P.J.: - To jest tylko gdybanie. Przecieki tematów były zawsze i nigdy taki proces, o którym mówi pan kurator, nie miał miejsca.
P.K.: - To nie jest powód, żeby teraz go nie było. Ale skoro minister zatwierdził decyzję kuratora opolskiego, to powinien także nie uznać matur w tych województwach, gdzie doszło do przecieków, a przez domniemanie i w całej Polsce. Bo ten system jest kompletnie niesprawny, skoro dopuszcza, że jedna czy dwie osoby są w stanie rozwalić trud maturzystów i urzędnikow. I tu będę bronił kuratora, bo on się wykazał pewną odwagą cywilną, w przeciwieństwie do kuratorów w tamtych województwach.
F.M.: - O tym, czy matura została przeprowadzona zgodnie z prawem decyduje kurator. W innych województwach minister zlecił podjęcie czynności wyjaśniających i obiecał sprawę wyjaśnić. Kurator to nie prokurator. Nie może nikogo wezwać, nikogo przesłuchać.
P.J.: - Ale feruje wyroki.
F.M.: - Nie, tylko podejmuje decyzje.
P.K.: - Jak minister to wyjaśni, to ja się wycofam. Na razie nie wyjaśnił, a ja mu nie ufam.
M.S.: - Tu panuje pomieszanie pojęć. Nie było wyroku, bo ten oznacza karę, a młodzieży nikt matury nie zabrał. Mogą zdawać jeszcze raz i pokazać, że naprawdę są dobrzy.
P.J.: - Młodzież decyzję o powtórzeniu odbiera jako karę.
W.O.: - Mam jeszcze inną refleksję. Język polski piszą wszyscy maturzyści, matematykę tylko nieco ponad 1600 uczniów liceów. Mam przypuszczenie graniczące z pewnością, że ten, kto tak bardzo się starał o pozyskanie pytań, mógł należeć do grupy licealistów zdających matematykę.
"NTO”: - Część maturzystów po sygnale koleżanki czy kolegi zajrzała do intertnetu. Ale jakaś grupa zdających po prostu kupiła tematy...
P.K.: - Czy są jakieś szacunki, ile osób mogło mieć tematy z różnych źródeł przed egzaminem?
P.J.: - Według moich obliczeń nie więcej niż kilka procent maturzystów ma dostęp do internetu, kolejne kilka procent mogło się dowiedzieć dzięki SMS-om, razem w najgorszym wypadku jakieś 10 procent.
W.O.: - Jestem pewien, że procent maturzystów korzystających z internetu jest znacznie większy niż 10 procent.
M.S.: - Ile by tych procent nie było, widać, że powstaje kolejna szara strefa. Powinniśmy dążyć do tego, by ten odsetek nie przekraczał setnych części procentu. Idą nowe czasy, ale równocześnie jest wielka rzesza ludzi, którzy mówią: my nie jesteśmy niczemu winni i nam się należy. To jest niebezpieczne. Potrzebna jest praca nad mentalną zmianą społeczeństwa. Kościołowi mogą w tym pomóc ludzie uczciwi i prawi, niezależnie od światopoglądu. Młodość ma swoje prawa i ja to rozumiem, a incydent, który zaistniał, stawia znaczną część młodzieży w pięknym świetle - jako wrażliwą na nieuczciwość, niesprawiedliwość. W tym widzę plusy. Ta młodzież dla nas, dorosłych jest wyrzutem sumienia.
"NTO”: - Ksiądz jako osoba bliższa Bogu stara się dostrzegać dobre strony, ale nas niepokoi powszechne przekonanie, że gdyby prasa o tym nie napisała, nie byłoby sprawy. Maturzyści dali temu wyraz, obrzucając budynek "NTO” jajkami i krzycząc: "wasza wina!”. Dlaczego - panów zdaniem - oskarżona została gazeta, która napisała prawdę o maturach?
P.J.: - Niektóre komentarze w "NTO” - nie pamiętam nazwisk autorów - próbowały na kuratorze wymusić, żeby maturę powtórzył.
"NTO”: - W żadnej naszej publikacji nie było takiego nawoływania.
P.J.: - Wprost może nie, ale można je było tak zrozumieć i część młodzieży tak je interpretowała. Gazeta wzywała: niech zgłaszają się do nas ci, którzy coś wiedzą na temat przecieków. To podgrzewało atmosferę. Okrzyk "wasza wina” był moim zdaniem przesadą i osobiście za niego przepraszam, ale spróbujcie nas zrozumieć. Kurator najpierw mówił, że nie ma podstaw do odwołania matury i młodzież interpretuje to tak, że zrobił to dopiero pod naciskiem mediów.
"NTO”: - Myśmy zaapelowali, by przerwać zmowę milczenia, zachęcaliśmy, by ci, którzy mają wiedzę o przeciekach, nie gadali o tym na ulicy, tylko w prokuraturze.
F. M.: - Mogłem odwołać maturę, gdy zostało udowodnione przestępstwo. Kiedy dowód się pojawił, podjąłem decyzję. Media pisały o sprawie, bo taka jest ich rola, ale dla mnie istotne było przede wszystkim to, co powie prokuratura i policja. Nie media wymusiły tę decyzję, tylko stan prawny.
P.K.: - Czy gdyby media nie wiedziały i nie pisały o przecieku i tylko pan znałby prawdę, też podjąłby pan decyzję o powtórzeniu matur?
F.M.: - Całkowicie szczerze. Jeśli w procedurach prawnych byłoby coś udowodnione, podjąłbym taką samą decyzję. Bo taka jest konieczność, choć to była najtrudniejsza decyzja w moim życiu. Publikacje w mediach przyspieszyły wszczęcie postępowania, ale na moją decyzję nie miały wpływu.
"NTO”: - Jak państwa zdaniem media powinny się w tej sprawie zachować, mieliśmy zamieść problem pod dywan?
F.M.: - Proszę przeanalizować zachowanie części dziennikarzy relacjonujących poniedziałkową manifestację maturzystów. We własnym środowisku odpowiedzcie sobie na pytania: czym jest zasada poszanowania drugiego człowieka, zasada uczciwości.
"NTO”: - Czy to są zarzuty wobec "NTO”?
F.M.: - Nie. Ale część mediów, które mówią i które pokazują, podjęła działania zmierzające do konfrontacji. Ta młodzież miała zostać wplątana w bitwę uliczną. Owe media nie potrafiły ukryć rozczarowania, że wszystko się spokojnie zakończyło. Odkryłem nową, przerażającą twarz mediów.
M.S.: - Nie zmienia to faktu, że media nie powinny ukrywać tego, co się wydarzyło. Dobrze, że "NTO” ujawniła pewne fakty. Oczekuję, że ta dyskusja problemu nie zamknie, że dzięki gazecie poznamy konsekwencje prawne, a sprawa zostanie przez was doprowadzona i wyjaśniona do końca.
"NTO”: - Problemem naszego społeczeństwa jest przyzwolenie na nieuczciwość i na niesamodzielność intelektualną. Proszę pozwolić na test. Kto z państwa ściągał w szkole?
F.M.: - Tak.
M.S.: - Ściąganie istniało, ale ja byłem za wielkim tchórzem.
P.J.: - Oczywiście.
P.K.: - Naturalnie, że ściągałem, ale strasznie się przy tym bałem.
W.O.: - Tępiłem ściąganie. W podstawówce i w szkole średniej nie ściągałem. Nie musiałem, nauka przychodziła mi łatwo.
Krzysztof Ogiolda, "NTO”: - W podstawówce tak, w szkole średniej nie.
Iwona Kłopocka, "NTO”: - Na maturze nie ściągałam, dawałam ściągi.
P.K.: - Tamto ściąganie było czymś strasznie tajemniczym, podstolnym i prostym. Dziś odbywa się to przy pomocy komputerów, komórek...
"NTO”: - ... i, co pokazała matura, za pieniądze.
F.M.: - Szkoła zawsze tworzyła możliwości wspomagania się uczniów, bo dorosły często się uchyla od obowiązków, a młodzi muszą w szkole podołać wszystkiemu.
M.S.: - W tym kontekście warto być może przypomnieć wezwanie papieża do młodzieży, by wymagała od siebie, nawet jeśli inni od niej nie wymagają. W kontekście naszych matur można te słowa interpretować jako apel do młodzieży, by naprawiała świat. Oczywiście, my, dorośli, też powinniśmy od siebie wymagać.
"NTO”: - Są kraje i społeczeństwa, w których się nie ściąga.
P.J.: - Nie wierzę.
P.K.: - Jak świat światem się ściągało i będzie się ściągać. Ale na powtórzonej maturze już nikt nie może podkładać gotowców. Z odpowiedzialnością zbiorową się nie zgadzam. Ale w tak zniszczonym moralnie kraju jak nasz, gdzie Leszek Miller walczy o wartości chrześcijańskie, a Kościół mu przyklaskuje, nie można się było zgodzić na nieuczciwą maturę. Ci maturzyści, którzy teraz przeżywają dramat, będą mogli mówić potem, że mimo bolszewii urzędników - przepraszam, panie kuratorze - są the best. Gdyby powtórzonej matury nie było, to niektórzy z was może kiedyś mieliby tytuł profesora, ale żyliby ze świadomością, że maturę napisali nieuczciwie. Do końca życia by to pamiętali. Tylko w najlepszych jest nadzieja tego państwa. Patryk, powiedz, czym dla twoich kolegów jest patriotyzm?
P.J.: - Nikt nas go nie uczy.
M.S.: - Nie mówiłbym, że nikt nie uczy ani że wszyscy pedagodzy są świetni. Jedno jest pewne: trzeba budować solidne prawo i porządne struktury, ale najpierw trzeba odbudować moralność społeczeństwa. W tej kolejności. Najpierw ludzie, potem struktury.



Iwona Kłopocka - iklopocka@nto.pl
Krzysztof Ogiolda - kogiolda@nto.pl

Majka21-05-2004 22:49:57   [#207]

aż boli :(

NTO”: - Są kraje i społeczeństwa, w których się nie ściąga.
(maturzysta) P.J.: - Nie wierzę.
RomanG21-05-2004 22:54:41   [#208]

Czytałem rano, przemyślałem...

i ...zapomniałem wkleić :-)
RomanG21-05-2004 23:02:08   [#209]

Do mnie najbardziej przemówiło coś innego

P.K.: - Patryk, powiedz, czym dla twoich kolegów jest patriotyzm?
P.J.: - Nikt nas go nie uczy.

Taka młodzież. Wszystko musi mieć na tacy.
Marek Pleśniar21-05-2004 23:45:04   [#210]

a co mieli mówić? frazesy o Ojczyźnie? W czasie wojny młodzi ludzie pokazali na co ich stać gdy trzeba było walczyć w powstaniu itd. A Ty Roman ilu esesmanów ostatnio zabiłes? ;-) Żeby było jasne - ja jakimś trafem ostatnio też żadnego;-)

Ale to były czyny a nie ględzenie. Młodzi lubią chodzić z puszkami WOŚP a nie opowiadać jacy to oni patrioci. To drugie raczej robią z upodobaniem dorośli (zamiast ganiać z puszkami WOŚP)

Przekora jest ponadczasowa:-)

RomanG22-05-2004 08:13:45   [#211]
Może masz rację...
Jola22-05-2004 08:34:14   [#212]

na marginesie przekornej natury ludzkiej

Niedawno rozmawiałam o tym z moimi uczniami w związku z chwalebnymi postawami kibiców
http://www.lech.poznan.pl/index.php?action=liga&id=358

Jola22-05-2004 08:39:51   [#213]

chyba źle wkleiło

18/05     Lech Poznań - Legia Warszawa 2:0
Marek Pleśniar22-05-2004 09:05:09   [#214]

to?

Kibice Legii na Bułgarskiej
Kilka dni temu prezydent Poznania, na wniosek policji nie pozwolił na rozegranie meczu finału Pucharu Polski, z udziałem kibiców gości. Prawie dwustu osobowa grupa kibiców Legii pojawiła się jednak na stadionie przy ulicy Bułgarskiej. To co dla wielu wydawało się nie możliwe, stało się faktem. Obie grupy jak wiadomo nie od dziś ,nie darzą się sympatią, ale jak widać bardzo się szanują, bo fani Kolejorza zrobili miejsce warszawiakom, na jednym z sektorów na czwartej trybunie. Całe spotkanie odbywało się bez jakichkolwiek wyzwisk, kibice obu zespołów skoncentrowali się na dopingowaniu własnej drużyny

no bywa;-)

świeżak23-05-2004 10:30:39   [#215]

Pięknie. "Odwracalność kota ogonem" sięgnęła zenitu, ja tu sobie karku nadstawiam krytykując władze, a wy maturzystów pod pręgierz stawiacie.

Mam tylko jedno pytanie, może ktoś zna odpowiedź?

Pan kurator F. Minor stwierdził, że jak sąd unieważniłby matury w listopadzie to będący już wtedy studentami obecni maturzyści musieliby oddawać indeksy, no a co będzie jeżeli sąd uzna decyzję kuratora za nieważną, która matura będzie się liczyć ta pierwsza, czy ta druga, czy świadectwa maturalne będą ważne?

Jola25-05-2004 07:58:42   [#216]

Dziękuję, Marek, i jeszcze...

PIŁKA NOŻNA Szacunek dla kibiców Lecha

Czwartek, 20 maja 2004r.

Takie mecze jak wtorkowy pojedynek Lecha z Legią przechodzą do historii. Wszyscy nie tylko pamiętać będziemy koncertową grę Kolejorza i dwa gole Piotra Reissa, ale również niesamowite zachowanie kibiców obu klubów.

Kibice Legii sami nie spodziewali się takiego przyjęcia w Poznaniu. Fot. A. Szozda 

Po wczorajszym spotkaniu można śmiało powiedzieć, że zmieniają się standardy kibicowania w Polsce. Skoro bowiem najmocniejsze ,,ekipy’’ w kraju ustaliły nową modę kibicowania, to jest szansa, że przyjmie się ona również na innych stadionach. To co wczoraj wydarzyło się w Poznaniu zaszokowało w pozytywny sposób całą kibicowską brać w Polsce.

- Dzwoniłem dzisiaj trochę po kraju i wszyscy nam gratulowali. Kto wie, czy nie był to ewenement na skalę europejską - powiedział nam jeden z organizatorów przyjazdu legionistów do Poznania. Wbrew pozorom nie było to takie łatwe przedsięwzięcie.

- Najpierw kibice Legii nam nie dowierzali, że potrafimy ich wprowadzić na stadion, więc dla bezpieczeństwa wybraliśmy takie drogi by nikt ich nie zauważył - dodał kibic Lecha.

Warszawiacy zaparkowali swoje samochody na jednym z parkingów pod Poznaniem.

- Była nawet ochrona, by jakimś małolatom nie wpadły do głowy głupie pomysły.

Potem poznaniacy przewieźli ich swoimi autami na Bułgarską, gdzie powitano ich brawami.

- W grupie 30 tysięcy ludzi zawsze mogą znaleźć się jacyś nieodpowiedzialni ,,napinacze’’, którzy chcieliby pokazać jacy są mocni i jak bardzo nienawidzą Legii. Tego najbardziej się obawialiśmy, bo nawet najmniejsza próba zaczepki mogłaby zakończyć się katastrofą. A to była dla nas sprawa honorowa. Zachowanie i odpowiedzialność naszych fanów przeszła jednak nasze najśmielsze oczekiwania - dodał jeden z przywódców poznańskiego ,,kotła’’.

- Byłem w Poznaniu, i jestem pod wrażeniem, organizacji, eskorta i nasz przejazd zorganizowali perfekt, a momentu kiedy wysiedliśmy z tramwaju pod Bułgarska, a na przeciwko nas płyną tysiące szalików Lecha, nie zapomnę do końca życia...tam trzeba było być i czuć to...Lech, szacunek! Ponad podziałami, naszą nienawiścią - napisał na swoim forum internetowym, ,,Erka’’, fan Legii.

Ciekawe jak będzie 1 czerwca w Warszawie. Może stanie się to już tradycją?

RomanG28-05-2004 11:00:11   [#217]

"Szkoła jest taka jak społeczeństwo" - debata w redakcji NTO

Dlaczego w polskiej szkole jest przyzwolenie na nieuczciwość? Co sprawia, że nauczycielom brak autorytetu? Co się musi zmienić, by nasi uczniowie nie byli na końcu europejskich rankingów? - zapytaliśmy Marię Bitkę, wicedyrektora szkoły „TAK” w Opolu, Daniela Feldera, ucznia II LO w Opolu, prof. Zenona Jasińskiego, dyrektora Instytutu Nauk Pedagogicznych UO, prof. Bartłomieja Kozerę, filozofa, dyrektora Instytutu Nauk Społecznych UO, Michała Pateraka, dyrektora II LO w Opolu.

 

„NTO”: - Skandal maturalny pokazał kryzys moralności w polskim społeczeństwie, w tym także w polskiej szkole. Były kurator opolski na łamach „NTO” powiedział, że część nauczycieli zachowała się nieetycznie, skoro znała wcześniej tematy maturalne i uczestniczyła w zmowie milczenia. Skoro nauczyciele wychowywali tę młodzież, to nieuczciwość maturzystów jest także ich porażką. Zgadzacie się państwo z taką diagnozą?

Michał Paterak: - To jest pośrednio także nasza porażka, bo gdybyśmy nie wychowali tak młodzieży, nie byłoby zapotrzebowania na ściąganie, ani problemu uczciwości matur. Kwestia bezpośredniej odpowiedzialności nauczycieli już nie jest taka prosta. Co roku kursowały tematy. Jedne się sprawdzały, inne nie. Trudno reagować na każdą plotkę. Wielu, których proszono o pisanie gotowców, zgłaszało to do prasy albo do kuratora.

 

„NTO”: - Ale to raczej byli studenci niż nauczyciele.

M.P.: - Ze środowiska nauczycielskiego też takie sygnały były. Jedni zgłaszali, inni nie zgłaszali. Nie zawsze na naruszenie prawa reagują inni członkowie społeczeństwa, nie zawsze reagują nauczyciele. Nie chcę odrzucać piłeczki, ale najszybciej prawdziwość przecieków mogli sprawdzić pracownicy kuratorium. A i sam przeciek nie powstał w środowisku pedagogów.

Zenon Jasiński: - To, że uczniowie potrafią korzystać z internetu, dobrze o nich świadczy.

 

„NTO”: - Lec zastanawiał się, czy jak ludożerca je nożem i widelcem, to już jest postęp. Czy oszustwo dokonane w szkole może nas pocieszać dlatego, że oszukano z użyciem internetu?

Z.J.: - Ja się nie pocieszam. Tylko mówię, że samo szukanie materiałów w internecie jest dobre. Tak jak skutecznym sposobem uczenia się jest przygotowywanie tradycyjnych ściąg, z których potem wcale uczeń nie musi korzystać. Sprawa matur pokazała, że ani nauczyciele, ani pracownicy kuratorium nie byli przygotowani na to, że tematy mogą wyciec. Środowisko nauczycielskie, czy szerzej środowisko szkolne nie różni się od reszty społeczeństwa. Każdego dnia pojawia się w Polsce nowa afera. A szkoła jest dokładnym odzwierciedleniem państwa, w którym funkcjonuje. Skoro w społeczeństwie upadają wartości moralne, to nie dziwmy się, że uczniowie ściągają.

 

„NTO”: - Panie profesorze, nie bijmy się w cudze piersi. Co z uczciwością nauczycieli?

Z. J.: - Nauczyciele, którzy znali tematy, ugięli się przed presją środowiska. Niejeden pedagog mówił sobie: Jak ja zgłoszę przeciek jako pierwszy, rzucę cień na swoich uczniów. Zresztą w Polsce uczniowie i studenci ściągają i jest na nieuczciwość cicha zgoda. We Francji czy w USA uczniowie rozumieją, że kto pisze nieuczciwie, zawyża poziom klasy czy grupy, czyli działa na szkodę innych. U nas ciągle takiej świadomości, ani wśród uczniów, ani wśród nauczycieli nie ma.

Daniel Felder: - W mediach było głośno o przeciekach maturalnych, ale problem uczciwości powinien dotyczyć każdego sprawdzianu. Gdyby wcześniejsze klasówki i sprawdziany były pisane uczciwie, to nie byłoby kwestii uczciwych matur. Ale skoro ktoś został złapany wiele razy przez nauczyciela na ściąganiu i uszło mu to na sucho, to czego się po nim spodziewać na egzaminie dojrzałości? On się przyzwyczaił do bycia nieuczciwym i do tego, że warto ryzykować.

Bartłomiej Kozera: - Jesteśmy społeczeństwem złodziei. Mówimy nawet, że okazja czyni złodzieja. Zatem każdy jest złodziejem, tylko nie każdy ma okazję. To jest tragiczne. U nas jest od dawna przyzwolenie dla kradzieży. Złodziej w PRL-u nie kradł, tylko „organizował”. Do dziś nie ma potępienia dla kradzieży. Także w szkole. Bo w szkole nie wiedza jest wartością, tylko ocena, dyplom. Nie funkcjonuje rynek. Patrzy się na formalne wykształcenie, a nie na rzeczywiste umiejętności. Istnieje specyficzny solidaryzm uczniów przeciw nauczycielom, a kiedy trzeba - uczniów i nauczycieli razem - przeciw osobom spoza środowiska. Złodziejstwo funkcjonuje w szkole na poziomie ściągania, na poziomie plagiatu i tu obejmuje uczniów, studentów i pracowników naukowych.

Z.J.: - Prokuratura w Krakowie zarzuciła studentowi, że przedłożył nie swoją pracę magisterską, ale do rozprawy nie doszło, bo nie dopatrzono się w tym szkodliwości społecznej.

B.K.: - U nas na uniwersytecie także była sprawa o plagiat i komisja dyscyplinarna solidaryzowała się z tym, kto plagiat popełnił. To jest absurd. Nie ma potępienia dla zła. W tej perspektywie dobrze się stało, że odwołano matury. Bo zwyciężyła prawda. Uczniowie zaczęli się bać, by nie było kolejnego przecieku. Nie będzie nieuczciwości w szkole, jeśli zaczniemy z nią walczyć. To musi stać się problemem nas wszystkich.

M.P.: - Nie zgadzam się, że wszyscy jesteśmy złodziejami, nawet jeśli mamy okazję. Uogólnienia są szkodliwe. W polskiej szkole jest przyzwolenie na nieuczciwość, ale proszę zwrócić uwagę, że to się zmienia. Osoby publiczne przed maturą w telewizji mówiły, że ściągały na maturze, ale mówiły też, że się tego wstydzą. W tym kierunku idziemy.

 

„NTO”: - Ile generacji musi pana zdaniem wymrzeć, by uczciwość stała się w naszej szkole normą?

M.P.: - Tego nie wiem, ale myślę, że już niedługo osiągniemy wyraźny postęp.

D.F.: - To, że oceny są wartością samą w sobie, popycha wielu uczniów do nieuczciwości. Tymczasem kto zdobywa wiedzę, ten zdobędzie też dobre oceny, tylko one będą niejako skutkiem ubocznym jego uczciwej pracy.

 

„NTO”: - Jakie wartości lansuje dziś polska szkoła?

Z.J.: - Fundamentalną wartością była aktualna od czasów rzymskich zasada, że uczymy się dla życia, nie dla szkoły. Skoro dziś ceni się tylko dyplom, nie wiedzę, to idzie się na skróty...

B.K.: - ... zgodnie z zasadą ekonomii, osiąga się zadany cel minimalnymi środkami.

 

„NTO”: - Czego zatem polska szkoła uczy naprawdę, niezależnie od haseł?

B.K.: - Szkoła kształtuje pamięć. Na dobrą sprawę zamiast „Uczty Platona” mógłbym na wykład przynieść książkę telefoniczną. Efekt byłby ten sam. Jeśli chodzi o postawy, to kształtuje przede wszystkim pokorę i spryt. Wzór etyczny ucznia jest taki: nic nie robi i wszystko świetnie zdaje. Ci, którzy są pracowici, muszą się lekko wstydzić. Zauważam to często, że studenci dobrze przygotowani są trochę onieśmieleni. Wiedza ma wartość tylko wewnątrzszkolną, bez odniesienia do przyszłości. Stąd pojawiają się ogłoszenia typu: sprzedam wykłady z takiego czy innego przedmiotu. Skoro ktoś już materiał zdał, to po co mu notatki.

 

„NTO”: - Dlaczego nasza szkoła z takim uporem ucieka od rzeczywistości? Na lekcjach techniki ciągle uczy o silniku dwusuwowym, choć coraz rzadziej jest on w użyciu, a poloniści walczą z uczniami o czytanie anachronicznych lektur, uciekając za to od filmu, o którym ich uczniowie wiedzą bardzo dużo.

Z.J.: - Nie zrobiono przy pospiesznej reformie porządnych programów i nie oddzielono tego, co istotne, od spraw drugorzędnych. Nie było narodowej dyskusji na temat tego, jaka szkoła ma być. Nauczyciel często tego nie wie i to się odbija.

B.K.: - Nie zgadzam się od początku do końca. Postęp jest dziś taki, że nie rodzice uczą dzieci, ale dzieci rodziców, bo tylko młodzież nadąża za nowościami. Dlatego szkoła powinna przekazywać tę część kultury, która nas łączy, która pozwala nam porozmawiać o świecie, o literaturze, o Polsce. Nie powinna gonić za nowościami. Trwałe wartości musimy nadal czerpać z „Lalki” Prusa, a nie tylko z piekielnego internetu, w którym jest mnóstwo śmieci. Jako nauczyciele jesteśmy zbyt ulegli wobec postępu.  

Maria Bitka: - Uczę historii w szkole podstawowej. Proponuje się, by uczyć jej bez chronologii, na zasadzie luźnych obrazków. Niezależnie od reformy robię swoje i uczę historii chronologicznie. Dzięki temu moi uczniowie nie pakują czołgów pod Grunwald. Generalnie w podstawówce uczy się infantylnie, a w gimnazjum próbuje się wszystko szybko i pobieżnie pozbierać. Uczeń często trafia do liceum z fałszywą świadomością, że Rzym starożytny mieścił się między innymi państwami Europy. Uczniowi trzeba dać narzędzia do poznania procesu historycznego i w dodatku wymagać. Nie wierzę w szkołę bez wymagań.

B.K.: - Ale u nas ciągle panuje taki przesąd, że w szkole ma być przyjemnie, a nauczanie ma być bezstresowe.

 

„NTO”: - Powrót do wymagań etycznych i intelektualnych czy „róbta co chceta”? Jaka powinna być przyszłość polskiej szkoły?

M.P.: - Szkoła jest dziś pod dwiema presjami. Chcielibyśmy uczyć przyjemnie myślenia, otwartości, poznawania świata. Z drugiej strony każdy poziom szkoły kończy się egzaminem, który sprawdza szczegółową wiedzę. Modne są rankingi szkół. Uczymy coraz bardziej pod rankingi i egzaminy. Skutkuje to w ten sposób, że program liceum został ogromnie przeładowany. Wkrótce licealista będzie zdawał maturę z pięciu przedmiotów. Na podstawie pracy ucznia będzie oceniany nie tylko on sam, ale i szkoła.

B.K.: - Dramatem polskiej szkoły średniej jest to, że uczy przyszłych Robinsonów Crusoe. Nie przygotowuje do życia w społeczeństwie, do kontaktów z ludźmi, tylko do życia w przyrodzie, bo przedmioty przyrodnicze dominują.

 

„NTO”: - Jak wygląda polska szkoła na tle państw zachodnich?

B.K.: - W Europie zanika kształcenie zawodowe. Oni zrozumieli, że za 10 lat nie będzie jednej trzeciej zawodów, które dziś istnieją, będzie wiele takich, których obecnie nie ma. Dlatego na Zachodzie kształci się maksymalnie ogólnie.

 

„NTO”: - Ogólnie, czyli jak?

B.K.: - Trzeba młodego człowieka najpierw nauczyć czytać ze zrozumieniem. Tego nie potrafi wielu studentów pierwszego roku studiów. Trzeba też nauczyć się uczyć, by można w krótkim czasie pracować w tym lub innym zawodzie. Świat uczy zupełnie inaczej niż my.

Z.J.: - To, że nasi uczniowie nie umieją czytać ze zrozumieniem, to jest grzech nauczania początkowego. Kto tego nie opanuje w trzeciej, czwartej klasie podstawówki, temu trudno w starszych klasach nauczyć się historii, biologii i geografii. Czytanie ze zrozumieniem zaniedbano, gdy zaczęto likwidować małe szkoły, tworząc wielkie molochy edukacyjne. Tymczasem w małych szkołach uczniowie byli lepiej przygotowani do samodzielnej pracy, bo w niedużych zespołach musieli od początku edukacji liczyć na siebie. Dziś uczeń kształcony w wielkich klasach i szkołach-molochach jest często bezradny.

 

„NTO”: - Czy dlatego nasi 15-latkowie w międzynarodowych badaniach wloką się w ogonie Europy, nie umiejąc rozumnie czytać ani sprawnie liczyć?

Z.J.: - Kiedyś szkoła uczyła pamięci, potem myślenia, a wreszcie praktycznego działania. Zachód szybciej niż my przeszedł do trzeciej fazy. My dopiero zaczynamy uczyć myślenia, dlatego nasi uczniowie wypadają w testach gorzej niż ich rówieśnicy.

M.P.: - Nie popadajmy w skrajności. Myślę, że my w Polsce aż tak bardzo nie odbiegamy od szkół europejskich, mimo że pozycja nauczyciela jest u nas i finansowo, i mentalnie najgorsza w krajach Unii. Nasi absolwenci wyjeżdżają do różnych krajów w Europie i Ameryce i jeśli tylko znają język, to świetnie radzą sobie na studiach. Oni wiedzą nie ustępują swoim kolegom.

 

„NTO”: - Wkrótce szkoły czeka na wszystkich szczeblach system egzaminów zewnętrznych. Czy nie grozi nam, że szkoły - dla miejsca w rankingu - będą uczyć „pod test”, a nawet nieuczciwie pomagać uczniom, by wyniki były jak najlepsze?

M.P.: - Niebezpieczeństwo, że szkoła uczy „pod test”, już jest realne. Potrzebne są mechanizmy sprawdzania nie tylko wiedzy, ale i tego, jak uczeń został ukształtowany jako człowiek. Ale ten system przyszedł z Zachodu i tam też uczy się trochę pod egzaminy i rankingi. Tego nie unikniemy. Choć w USA ważna jest też opinia o osobowości ucznia, o jego zaangażowaniu w wolontariat itp. Ale ostatecznie decydują punkty i nie wszyscy mogą studiować w Harvardzie.

 

„NTO”: - Jak o szkole świadczy ten „produkt”, który trafia do państwa na pierwszy rok studiów? Czy to są ludzie samodzielnie myślący, do czego miała przygotowywać polska szkoła po reformie?

Z.J.: - Świadczy bardzo różnie. Są szkoły i szkółki. Jedne przygotowują świetnie, inne słabo.

B.K.: - Absolwenci szkół oczekują dat i faktów oraz że się im podyktuje to, co najważniejsze, i powie, czego trzeba się nauczyć. Nie są przygotowani do samodzielnego dążenia do wiedzy. Studia są okazją, żeby siebie wytworzyć. Absolwenci polskiej szkoły wcale tego nie chcą. System indywidualnego toku studiów polega na tym, by przejść je jak najłatwiej, a nie żeby zbudować siebie samego.

M.P.: - Takie postawy, o których mówi pan profesor, oczywiście się zdarzają, ale z tej samej polskiej szkoły wychodzą też uczniowie, którzy robią po dwa fakultety na najlepszych uczelniach, mówią kilkoma językami. W szkole - jak w społeczeństwie - są ludzie, którzy chcą zdobyć dyplom minimalnym nakładem, ale tacy ludzie zdarzają się na całym świecie. To nie jest polska specyfika.

 

„NTO”: - Szkoła nie ma u nas dobrej opinii, a jak oceniani są nauczyciele?

Z.J.: - W wyniku reformy do niektórych przedmiotów mamy po 20 podręczników, do czego nauczyciele nie zostali przygotowani. Te podręczniki nie są sprawdzone. Programy nie są zweryfikowane. Pobożnie założono, że nauczyciele sobie poradzą, a to jest nieprawda. Nauczyciel nie ma pieniędzy, by kupić sobie wszystkie podręczniki, ani tyle wiedzy, by potrafił sam wybrać najlepszy.

B.K.: - Szkoła to mistrz, czyli ktoś, kto przyciąga do siebie jak magnes. Tymczasem my nie mamy autorytetów w szkole, bo ich nie mamy w społeczeństwie. Jeśli mam mistrza, to mam wartości. Ale szkoła, w której przekazuje się wartości, ogranicza wolność ucznia. Bo uczeń jest wtedy zmuszony do działania w określonym kierunku. My w szkole uważamy wolność za wartość. A ona wartością nie jest. Jeśli nauczyciel ma być mistrzem, to sprawuje nad uczniem rodzaj niewoli. Zastanówmy się, czy my w społeczeństwie, które wie, jaki ma być dziennikarz czy jaki ma być ksiądz, w ogóle wiemy, jaki ma być nauczyciel?        

Z.J.: - Wiemy, że nie może być tylko przekaźnikiem wiedzy. Ma pobudzać do myślenia, stawiać pytania. A autorytetem nikt nie zostaje z dnia na dzień. To wymaga czasu.

B.K.: - Nauczyciel jest w okropnej sytuacji. Zarabia grosze, ma mnóstwo obowiązków, a nie jest autorytetem, bo nie żyje godnie. Jest upodlony. Przed wojną nauczyciel był kimś. Był znakomicie sytuowany i to był początek jego autorytetu.

Z.J.: - Na początku lat 70. nauczyciel w hierarchii zawodów był na trzecim miejscu - po profesorze uniwersytetu i księdzu. Dziś jest w trzeciej dziesiątce. Tymczasem społeczeństwo dokłada nauczycielom obowiązków i na nich składa winy za wszelkie zło w szkole.

 

"NTO": - Kto dziś zostaje nauczycielem? Czy selekcja do zawodu jest negatywna?

Z. J.: - Z jednej strony konkurencja wśród nauczycieli rośnie, bo wiele szkół jest likwidowanych. Z drugiej - trzeba pytać, czy młodzi, którzy przychodzą do zawodu, są lepsi od poprzedników. Kształcę nauczycieli i wiem, że standardy ich przygotowania nie są lepsze niż dawniej. Młody człowiek często staje się nauczycielem z przypadku, gdy na trzecim roku uświadamia sobie, że szkoła to jest jedyne miejsce pracy, na które ma szansę. Jego motywacją często nie jest powołanie do stanu nauczycielskiego.

M.P.: - Co gorsza nauczycielami zostają u nas ludzie, którzy nie tylko dzieci, ale i w ogóle ludzi nie lubią.

 

„NTO”: - Zarzuca się nauczycielom, że mało czytają i nie inwestują w siebie. Oni od lat odpowiadają, że nie kupują książek, bo ich na to nie stać.

Z.J.: - Nauczyciele robią dla swego rozwoju więcej niż inne grupy zawodowe. A koszty tego rozwoju władze oświatowe przerzucają w całości na ich barki.

M.B.: - My też nie fundujemy studiów nauczycielom, ale w ramach rady pedagogicznej prowadzimy samokształcenie. Przykładowo koleżanki, które znają świetnie metody aktywne w nauczaniu, pokazały je innym kolegom. Obyło się bez kosztownych kursów.

B.K.: - Nauczyciel nie ma żadnych znaków na niebie i ziemi, które by mu pokazały, co ma czytać. Nowości jest coraz więcej. Nauczyciele nie nadążają, bo to w ogóle nie jest możliwe.

 

„NTO”: - Polska szkoła uczy nie najlepiej. A jak wychowuje?

Z.J.: - Szkoła powinna równocześnie dostarczać wiedzę i kształtować postawy. Przez wieki nikt tego nie rozdzielał. Teraz wyścig szczurów wymusza, że dydaktyka jest stawiana na pierwszym miejscu. Oczekuje się, że człowiek podejmujący pracę będzie bardzo dużo umiał, a wychowanie jest spychane na drugi plan. Szukając oszczędności, wpierw tnie się pieniądze na godziny do dyspozycji wychowawcy i na zajęcia pozalekcyjne. Na dodatkowe zajęcia wychowawcze w szkole nie ma miejsca.

M.B.: - Jako praktyk uczący w szkole podstawowej, gimnazjum i liceum, chcę powiedzieć, że w szkole generalnie sprawy wychowawcze były odsunięte na drugi plan. Liczył się efekt - przechodzenie uczniów do kolejnych klas itd. Reforma o tyle przyniosła zmiany, że w szkole zaczęliśmy mówić o własnym programie wychowawczym. Ale kiedy rodzice przychodzą zapisać dzieci do szkoły, a ja mówię im o tym programie, odpowiadają często: proszę mi lepiej powiedzieć, ile proponujecie lekcji angielskiego. Mamy jako społeczeństwo niedobre przekonanie, że wszyscy wychowują, a szkoła powinna przede wszystkim uczyć. Tymczasem to szkoła powinna przywracać wartości, które były „odpuszczane”. Rzeczywistość wygląda niestety tak, że często nauczyciel, przechodząc przez rynek i widząc ucznia pijącego piwo, odwraca głowę, zamiast zareagować.

 

„NTO”: - Kiedy do klasy wchodzi nauczyciel, uczniowie - nawet dorośli w liceum - podrywają się na baczność. Ale ta musztra wychowawcza zderza się, niestety, z obrazkiem gimnazjalistów palących papierosy tuż za szkolną furtką przy zupełnie biernej postawie nauczycieli. Skąd w naszej szkole takie kapitulanctwo?

Z.J.: - Nasze regulaminy szkolne ograniczyły rolę nauczyciela. Kiedyś, gdy nauczyciel zauważył ucznia po 21.00 na ulicy, mógł go zaprowadzić do domu. Dziś często mama zrobiłaby mu awanturę, że ośmielił się zwrócić uwagę jej dziecku. Społeczeństwo zafundowało sobie na własne życzenie szkołę, jaką ma. Po 1989 roku starano się za wszelką cenę przeforsować wizję, w której szkoła jest od uczenia, a rodzina i Kościół od wychowywania. Tymczasem okazało się, że nie każda rodzina jest w stanie skutecznie wychowywać, a Kościół też ma swoje problemy, a w dodatku nie obejmuje już całego społeczeństwa.

M.B.: - Reforma daje szansę na przywrócenie wychowaniu w szkole odpowiedniej rangi. Pytanie, czy dyrektor i rodzice ją wykorzystają. Czy w szkole pana Pateraka rodzice pracowali nad programem wychowawczym?

M.P.: - Ja mam inną koncepcję. Nie rozdzielam nauczania i wychowania. Możemy kształtować systematyczność, solidność, obowiązkowość w procesie nauczania. To jest jedna całość. Polskiej szkole nie brakuje wychowania. Brakuje konsekwencji. To jest nasza bolączka. Uczeń, który nie przychodzi na lekcje do szkoły średniej, na Zachodzie nie występuje. Podatnik za szkołę płaci i tego się pilnuje. Jak uczeń nie chce chodzić, to się go skreśla. A my ileś razy prosimy, przypominamy i jesteśmy bezradni, bo jesteśmy niekonsekwentni, także wtedy, gdy zwracamy mu uwagę, jak ma się zachować.     

M.B.: - Wrócę na moment do szkolnego zwyczaju wstawania w klasie na powitanie. Myśmy w naszej szkole na fali nowoczesności nie kazali wstawać uczniom na powitanie nauczyciela. Zdawało się nam, że wystarczy, gdy uczniowie będą nas wewnętrznie szanować, bez takich zewnętrznych gestów. Od dwóch lat wróciliśmy do wymagania zewnętrznych form grzeczności. Bo doszło do tego, że uczeń na polecenie nauczyciela, by podniósł papierek, mówił: „Ja go nie rzuciłem” albo: „U mnie w domu sprząta pani Kasia”. Zaczęliśmy się domagać okazywania szacunku - choćby wymuszonego - i opowieści o pani Kasi się skończyły. Okazało się, że te pozornie puste formy mają znaczenie. Zgadzam się z panem Paterakiem, że konsekwencja jest bardzo ważna. Jeśli żaden nauczyciel nie pozwala uczniowi leżeć na ławce i żaden nie prowadzi lekcji w klasie, w której na podłodze leżą papierki, to łatwiej o skupienie uczniów. 

D.F.: - Wychowanie nie może się opierać jedynie na szkole. Ona może co najwyżej współuczestniczyć w wychowywaniu. Decydujące jest jednak to, co uczniom zaszczepią rodzice w domu. Kiedy wynieśliśmy to z domu, potrafimy być uczciwi w szkole, nawet jeśli wokół nas inni osiągają chwilowe sukcesy „na skróty”. Niestety, u nas podejście do norm moralnych jest często egoistyczne. Narzekamy na zaśmiecone ulice, ale sami śmiecimy, bo nam tak wygodnie. Do uczciwości i solidarności w szkole mamy podobne podejście.     

 

Iwona Kłopocka

iklopocka@nto.pl

Krzysztof Ogiolda

kogiolda@nto.pl

RomanG28-05-2004 22:57:36   [#218]

Nadtytuł: Kuratorium miało rację.

"Nowa Trybuna Opolska" z 28 maja 2004r.

…i po egzaminie?

 

Cała Polska pasjonowała się sprawą matur na Opolszczyźnie. Niestety: cała prasa zajmowała się tą sprawą od niewłaściwej strony.

Na przykład Antoni Pawlak pisze w „Newsweeku”: „Zapachniało paranoją. Skorumpowani urzędnicy handlują tematami prac egzaminacyjnych, a do kąta stawia się maturzystów.”

Nie ma racji: nie wiadomo, czy „urzędnicy” (mógł to być drukarz) – i nie całkiem handlowali, bo handlarz sprzedawałby to w tajemnicy za pieniądze, a nie publikował w Internecie! Pan Pawlak ujmuje sprawę bardzo powierzchownie – jak to żurnalista…

To samo dotyczy polityków. Chyba wszystkich polityków. Tyle że z ich oświadczeń nic nie wynika.

Przyjrzyjmy się sprawie od właściwego tym razem końca.

Wyobraźmy sobie, że odbywają się egzaminy na pilotów samolotów pasażerskich. I oto ktoś w przeddzień egzaminu ujawnia ich tematy. Wszyscy kandydaci zdają. Czy nie domagalibyśmy się, by te egzaminy powtórzyć?

Domagalibyśmy się, domagali! I to jak! A zwłaszcza pasażerowie in spe...

Dobrze: to dlaczego w takim razie sympatyzujemy z opolskimi maturzystami?

Odpowiedz może być tylko jedna: sympatyzują ci, którzy egzaminy z pilotażu uważają za ważne, a matur za ważne nie uważają! Sądzą, że dla społeczeństwa niebezpieczne jest, gdy nieudacznik zasiądzie za sterami samolotu – ale nie jest niebezpieczne, gdy stanowisko wymagające matury obejmie ktoś bez kwalifikacji...

Jeśli tak –dawajmy świadectwa maturalne bez egzaminu! Po cholerę stresować młodzież?

W rzeczywistości egzaminy maturalne są nie po to, by sprawić maturzystom wątpliwą przyjemność, porównywalną ze zjazdem po rollercoasterze – lecz po to, by bronić społeczeństwo przed tymi, którzy wiedzy nie opanowali (lub też nawet opanowali, ale pod wpływem stresu nie umieją jej zastosować).

Politycy i żurnaliści usiłują zaskarbić sobie łaski wyborców i czytelników – te kilkanaście tysięcy pokrzywdzonych maturzystów. Zapominają o 38 milionach Polaków – też wyborców zresztą. Jednak zakładają słusznie, że ci maturzyści będą im wdzięczni – natomiast te 38 milionów nie będzie wdzięcznych tym, co występują w obronie Zasad – bo jakaż jest szansa, że ktoś z tych 38 milionów zostanie poszkodowany przez niedojdę z maturą? Tym bardziej, że połowa maturzystów wyjedzie pracować za granicę...

Politycy zamiast o Zasady dbają o interes grupowy. Może dlatego są tak niemoralni i znienawidzeni.

„Obrońcy maturzystów” zapominają, kogo i przed czym bronią. Otóż przed stresem...

No dobrze – ale ja przez całe 11 lat byłem dwa razy w tygodniu poddawany potwornemu stresowi: musiałem pisać wypracowania.(...) Jeszcze większy stres przeżywałem, gdy zmuszano mnie do skakania przez skrzynię ustawioną w poprzek...

Jestem przeciwnikiem przymusu szkolnego, ale nawet gdyby go nie było, swoich synów przymusiłbym do chodzenia do szkoły, w której byliby przymuszani. Do pisania klasówek i skakania przez skrzynię. Bo pokonywanie trudności rozwija, bo przeżywanie stresu w szkole uodparnia na stres w życiu.(...)

Reasumując: Kuratorium miało tym razem absolutną rację. A sprawa dowodzi tylko jednego: trzeba trzymać jak najdalej od poważnych spraw polityków i dziennikarzy, którzy są jak sępy, żywiące się padliną.

Jeśli maturę uważamy za sprawę poważną oczywiście.

 

Janusz Korwin-Mikke

Spayk29-05-2004 02:05:36   [#219]

ŚCIĄGAĆ NIE WOLNO !!!

Wszyscy o tym wiemy, mamy za sobą studia a wcześniej chodziliśmy do szkoły i świetnie pamiętamy że za "naszych czasów" tego nie było. Nie ściągaliśmy  (nigdy na żadnym egzaminie) i nie ściągał nikt z naszego otoczenia. A jeśli się taki znalazł to my, podobnie jak znany radziecki młodzian (Pawko mu było?) donosiliśmy na niego. Ale te rozkoszne czasy minęły. Teraz młodzież jest inna, zła i zepsuta.

:)))))) 

Odpisywanie było, jest i będzie, to pewne jak korupcja wśród polityków. Jest to też rodzaj sportu narodowego. Jedni będą próbowali ściągać a inni im w tym przeszkadzać.

Róbmy swoje jak potrafimy najlepiej.

Leszek29-05-2004 12:12:14   [#220]

Zgadzam się całkowicie z Januszem Korwin-Mikke...

pozdrawiam

Jola30-05-2004 14:30:38   [#221]

A ja uważam, że porównanie egzaminów na pilotów samolotów pasażerskich z egzaminami maturalnymi to wielkie uproszczenie.
 ...egzaminy z pilotażu uważają za ważne, a matur za ważne nie uważają! Sądzą, że dla społeczeństwa niebezpieczne jest, gdy nieudacznik zasiądzie za sterami samolotu – ale nie jest niebezpieczne, gdy stanowisko wymagające matury obejmie ktoś bez kwalifikacji...
Bo kto dzisiaj obejmuje stanowisko wymagające jedynie matury?

Jola01-06-2004 07:51:58   [#222]

Uczniowie chcą ostatecznej likwidacji matury

http://kiosk.onet.pl/art.asp?DB=162&ITEM=1167543&KAT=245

Lidka02-06-2004 19:35:39   [#223]

zarzuty postawione

Przyznali się do kradzieży tematów maturalnych


Opolska prokuratura postawiła zarzuty dwóm osobom podejrzanym o kradzież i ujawnienie tematów maturalnych. Podejrzani - pracownica drukarni w Urzędzie Wojewódzkim oraz jej syn przyznali się do winy.

Wojewoda opolska Elżbieta Rutkowska powołała komisję do zbadania odpowiedzialności służbowej osób nadzorujących procedurę druku materiałów egzaminacyjnych w wydawnictwie Urzędu Wojewódzkiego.

Pracownica drukarni Sylwia S. jest podejrzana o ujawnienie tajemnicy służbowej, jej syn, Artur S. o podżeganie do tego czynu. Oboje podejrzani przyznali się do zarzucanych im czynów i zaproponowali dobrowolne poddanie się karze - poinformował - poinformował rzecznik opolskiej prokuratury okręgowej Roman Wawrzynek.

"Wobec Sylwii S. zaproponujemy sądowi karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat, karę grzywny w wys. 5 tys. zł i zakaz zajmowania stanowisk związanych z ochroną tajemnicy; wobec jej syna Artura S. odpowiednio: półtora roku w zawieszeniu na trzy lata i 1500 zł grzywny" - powiedział Wawrzynek. Podkreślił, że sąd nie musi zastosować się do propozycji prokuratora.

Policja zatrzymała Sylwię i Artura S. - mieszkańców jednej z miejscowości pod Opolem w poniedziałek. Podczas przeszukania ich domu policjanci znaleźli m.in. strzępki kartek z zapisanymi pytaniami maturalnymi.

Według informacji policji, Artur S. zaproponował jednemu ze swoich kolegów sprzedaż tematów już w lutym tego roku. Ostatecznie do pierwszej transakcji doszło 6 maja. Zestaw tematów z polskiego i matematyki kosztował początkowo nawet 500 zł, potem - im bliżej matury - był coraz tańszy. W ostatniej chwili tematy można było kupić już za 50 zł.

Po ujawnieniu w Internecie tematów maturalnych - zdaniem policji zrobił to prawdopodobnie jeden z kupujących - opolski kurator oświaty Franciszek Minor unieważnił wyniki pisemnych matur na Opolszczyźnie. Przeciw tej decyzji protestowało w Opolu kilka tysięcy maturzystów. Ostatecznie ponad 11 tys. uczniów w województwie pisało powtórny egzamin z polskiego, a około 1600 z matematyki.

"Cieszę się, że śledztwo policji przyniosło rezultaty, obawiałam się, że trudno będzie znaleźć winnych, i sprawa zostanie umorzona. Dziękuje organom ścigania za skuteczne i szybkie działanie" - powiedziała Rutkowska.

Po powtórzeniu pisemnych matur do dymisji podał się kurator, wcześniej wojewoda poleciła mu odwołać wicekuratora i p.o. dyrektora wydziału kształcenia ponadgimnazjalnego i ustawicznego kuratorium. W pełnieniu obowiązków, do wyjaśnienia sprawy, zawieszono także dyrektora Ośrodka Informatyki - Wojewódzkiego Banku Danych oraz kierownika sekcji wydawnictw Urzędu Wojewódzkiego.
bogna02-06-2004 19:52:01   [#224]

no tak - czyli winy Kuratora i jego pracowników w tym nie było,

a teraz co - przywrócą ich na stanowiska?

Małgoś02-06-2004 20:13:42   [#225]

Kowal zawinił, Cygana powieszą...

a Kowala...?

przeproszą, uhonorują, zwrócą szacunek itd.

bo przecież wysokim stanowiskom i władzy oprócz prestiżu, wynagrodzeń i zaszczytów należy się szacunek

kto z resztą umiałby rozliczyc kogokolwiek z tak niewymiernej powinności jaką jest ODPOWIEDZIALNOŚĆ? :-(

brak mi prostego, szczerego: "zawiniłem...zaniedbałem...nie dopilnowałem...przeoczyłem...musze ponieść odpowiednie konsekwencje"

przecież to chodzi o drukarnię UW

RomanG02-06-2004 20:52:04   [#226]
Chyba pani wojewoda pospieszyła się z przyjęciem dymisji kuratora. Działanie pod publiczkę rzadko przynosi dobre efekty.
Gaba02-06-2004 21:10:21   [#227]
Mnie się nie podoba - takie wywalanie szefostwa, bo ma nadzór - za łep tego, co konkretnie zrobił owo - czy zostaną też ukarani ci co kupili, polska młodzież opolska? Ja obywatelsko się domagam: ukarać trzeba oszustów, pik puk dopominam się , by dziatwę matacząca przykładnie ukarać, ma 18 lat - dla nich kara będzie własnie maturą, czyli dojrzałośćią + obciążyć kosztami powtórnej matury - to okazja zrodziła zlodzieja, gdyby nie kupowali i powiedzieli to jest złe - wiele dzieci, matek i ojców i ten cały Minor mieliby dziś spokój.
RomanG02-06-2004 21:31:32   [#228]

Ja się zgadzam na wywalenie nadzorcy, ale za niedopatrzenia i zaniedbania w nadzorze, za niewłaściwą organizację, za procedury sprzyjające wręcz nadużyciom.

Ale obwinianie nadzorcy za umyślne przestępstwo nawet nie podwładnego, za coś, co zdarzyło się mimo prawidłowo działających zabezpieczeń, zakrawa mi już na paranoję.

Jeżeli robotnik ukradnie coś z taśmy produkcyjnej, czy zwalnia się dyrektora fabryki?

PS.
Wielka jest dziś siła uczniów! Ze stanowiska potrafią wysadzić nawet kuratora, nie mówiąc już nawet o dyrektorze szkoły (niedawno miałem taki przypadek na tapecie: pani dyrektor ośmieliła się - w prawidłowy i nieobraźliwy sposób - zwrócić uwagę 12-letniemu chuliganowi; na dziś jeszcze nie jestem pewien, czy nie poleci ze stołka, bo rodzice ustosunkowani się okazali byli).

Andrzej Wróblewski02-06-2004 22:19:13   [#229]

Jak ktoś chce, to mu pasuje wszystko.

To w końcu czyja ta siła w podanym przez Ciebie przykładzie?
Uczniów, czy ustosunkowanych rodziców?

Małgoś02-06-2004 22:40:32   [#230]

Romanie ;-)

a pamiętasz jaka wielka była moc tej nauczycielki, która zgarniała forsę od gromady słuchaczy za "miłą atmosferę na maturze"?

a moc tego dyrektora, który molestował uczennice w szkole plastycznej, a odpowiada tylko za ...rozpijanie nieletnich?

"siły nieczyste" rozkładaja się mniej więcej równomiernie ;-)

bilans wyjdzie na zero - jesli juz tak koniecznie chcesz stawiac granice, barykady między światem uczniów a światem nauczycieli

I mam pytanie - skąd wiesz, że zabezpieczenia były prawidłowe?

Tak samo prawidłowe, jak prawidłowe były procedury policyjne, które umożliwiły zastrzelenie dwojga młodych ludzi w Łodzi?

RomanG02-06-2004 22:43:29   [#231]
Prawidłowość zabezpieczeń i procedur stwierdziła kontrola z MENiS-u.
Małgoś02-06-2004 22:48:41   [#232]

to tak, jakby kurator sam kontrolował zabezpieczenia tej drukarni przy KO ;-)

..no tak najlepiej jak każdy będzie kontrolował sam siebie - ale nam wtedy krzywa prawidłowosci proceduralnych wzrosnie ;-)

RomanG02-06-2004 22:52:03   [#233]

Twierdzisz, że dwie panie z ministerstwa przeprowadziły kontrolę nierzetelnie?

Poważne oskarżenia rzucasz...

bogna02-06-2004 22:53:25   [#234]

to nie była drukarnia "przy KO",

to była drukarnia Urzędu Wojewodzkiego,

pracownicy tej drukarni - nie są pracownikami podległymi Kuratorowi

Małgoś02-06-2004 22:58:54   [#235]

Romanie ;-)

rozumiesz, jak chcesz rozumieć - chyba raczej tendencyjnie ;-)

a ja twierdzę, że zasadą każdej poważnej kontroli powinna być ZEWNĘTRZNOŚĆ -  "ten, kto trenuje, nie może przynawać medali"

ponieważ nam ludziom niedoskonałym natura przypisała skłonnośc do tzw. "afektu ojcowskiego" (nie potrafimy zachowac obiektywizmu wobec tego, co jest naszym dziełem)

Małgoś02-06-2004 23:00:16   [#236]

Bogna

ups!

no to zamieniam w tym przykładzie-porównaniu kuratora na wojewodę ;-)

bogna02-06-2004 23:08:19   [#237]
ale to Kurator został pozbawiony stanowiska, a nie Wojewoda
RomanG04-06-2004 00:59:51   [#238]
Winni przecieku maturalnego poddali się sami karze

ZOBACZ TAKŻE


 Agnieszka Jukowska, Mariusz Lodziński, akw 03-06-2004, ostatnia aktualizacja 02-06-2004 21:43

Choć znaleźli się winni przecieku tematów maturalnych i sami w środę poddali się karze, policja i prokuratura nie zakończyły pracy. Pojawił się także nowy wątek sprawy: być może maturzyści znali pytania z innych przedmiotów. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że może chodzić o język niemiecki

1-->Badana jest sprawa ujawnienia tematów maturalnych, jednak nikt nie chciał nam powiedzieć, z jakich przedmiotów, i czy chodzi tylko o polski i matematykę, czyli przedmioty, z których pytania pojawiły się w internecie.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy od osób zajmujących się sprawą, brany pod uwagę może być język niemiecki. Jeśli informacja się potwierdzi, prokuratura zawnioskuje o powtarzanie egzaminu z tego przedmiotu.

Bogusława Lubieniecka, p.o. kurator, nie chciała nam wczoraj odpowiedzieć, co stanie się, jeśli w trakcie śledztwa okaże się, że zostały sprzedane również zagadnienia z innych przedmiotów. - Ewidentnie wyszła matematyka i polski. Nie wiem, co pokaże śledztwo. Czekamy na informacje - odparła lakonicznie.

Kary w zawieszeniu

Tymczasem wczoraj pracownica drukarni w Urzędzie Wojewódzkim oraz jej syn przyznali się do ujawnienia tematów maturalnych i poprosili o dobrowolne poddanie się karze.

Zatrzymani w poniedziałek 47-letnia Sylwia S. i jej 19-letni syn Artur S., mieszkańcy małej miejscowości pod Ozimkiem, byli wczoraj przesłuchiwani w prokuraturze. Kobiecie zarzuca się ujawnienie tajemnicy służbowej, natomiast chłopcu podżeganie do tego. Prokuratura we wniosku skierowanym do sądu zaproponowała jej karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć, 5 tys. zł grzywny i zakaz zajmowania stanowisk związanych z ochroną tajemnicy służbowej. Kara proponowana dla jej syna to 1,5 roku w zawieszeniu na trzy oraz 1500 zł grzywny. Kobieta otrzyma najwyższą karę, jaka grozi za takie przestępstwo. Oboje wrócili wczoraj do domu.

Rzecznik wojewody Przemysław Nijakowski powiedział, że skoro pracownica urzędu przyznała się do winy, jeszcze dziś zostanie dyscyplinarnie zwolniona. Tymczasem prowadzone jest postępowanie wewnętrzne, czy ktoś z innych pracowników nie zaniedbał swoich obowiązków, umożliwiając kobiecie wyniesienie tematów. Wojewoda powołała specjalną komisję.

Ile osób kupiło?

Prokuratura zapewnia, że sprawdzana jest tylko tegoroczna matura. - Nie mamy żadnych uzasadnionych podejrzeń, że w poprzednich latach dochodziło do podobnych sytuacji - wyjaśnia rzecznik prokuratury Roman Wawrzynek.

Badanych jest także kilka innych pobocznych wątków. - Nie ma wątpliwości, że przeciek za sprawą zatrzymanej nastąpił w drukarni i to było najprawdopodobniej jedyne źródło - mówi Sławomir Szorc, zastępca naczelnika sekcji dochodzeniowo-śledczej komendy miejskiej.

Na trop podejrzanych udało się trafić poprzez maturzystów, którym Artur S. sprzedawał tematy. Jak nieoficjalnie wiadomo, było ich co najmniej kilku, nie tylko z Opola, ale i województwa. Kupowali tematy w różnych cenach: od 500 do 50 zł. - Niewykluczone, że właśnie wśród tych osób był ktoś, kto upublicznił tematy w internecie. Tym się teraz zajmiemy. Do tej pory skupialiśmy się na zatrzymanych, bo mieliśmy zaledwie 48 godzin na to, by opracować dowody - mówi Szorc.

Podczas zatrzymania znaleziono sprzęt komputerowy, a także telefony komórkowe, za pomocą których podejrzany kontaktował się z maturzystami. Być może właśnie dzięki nim uda się ustalić więcej osób, które tematy kupiły. - To wszystko będziemy sprawdzać. Będziemy współpracować z operatorami sieci. Nasi informatycy sprawdzają też twarde dyski z zabezpieczonych komputerów - tłumaczy Szorc.
Gaba04-06-2004 15:05:23   [#239]

+ niemiecki, a może jeszcze coś?

Jednocześnie wojewoda Elżbieta Rutkowska wystąpiła do prokuratury o informowanie urzędu o udowodnionych przypadkach skorzystania z nieprawnie ujawnionych tematów. "Jeśli takie przypadki zostaną ujawnione, te osoby prawdopodobnie będą musiały przystąpić do ponownego egzaminu" - zapowiedział rzecznik.
Gaba04-06-2004 15:08:17   [#240]
- pani wojewodo, nie prawdopodobnie będa powtarzac - ale powtórzą, gdyż tę maturę nalezy unieważnić i postawić zarzut oszustwa i wyłudzenia - z taką sprawą się idzie do sądu - ci ludzie mają 18 lat i odpowiadają, mają dostać wyroki (moga być zawiasy) i mają być notowani. To nazywa się odpłatą dla społeczeństwa - ucierpiało moje dobre imię, jako nauczyciela i maturzysty z roku 1981, cóż dziś matura znaczy - moża ją kupić na placu i za rogiem, na telefon mamuśka przyniesie, a potem mamuska przeprosi... - fuj i a, fe!
Tara04-06-2004 15:51:55   [#241]

Tak Gaba

popieram.
RomanG30-07-2004 10:13:12   [#242]

Franciszek Minor był faworytem komisji. (Fot. Paweł Stauffer)

Komisja konkursowa po przesłuchaniu wczoraj czterech kandydatów na stanowisko kuratora uznała, że najlepszy jest Franciszek Minor.

O tym, czy Minor zostanie kuratorem, zadecyduje dzisiaj wojewoda opolski po konsultacji z ministrem edukacji. Wczoraj wojewoda Elżbieta Rutkowska nie chciała komentować wyboru komisji.
- Jestem zobowiązana do konsultacji z ministrem i dopiero wtedy wyjawię swoją opinię - powiedziała "NTO” Elżbieta Rutkowska.
Zapytana, co będzie, gdy jej zdanie będzie się różniło od zdania ministra, powiedziała: - Nie przypuszczam, aby doszło do takiej sytuacji.

Franciszek Minor podał się do dymisji 21 maja tego roku. Stało się to nazajutrz po przeprowadzeniu w całym województwie powtórnego egzaminu dojrzałości z języka polskiego i matematyki. Do powtórki doszło w wyniku ujawnienia przecieku maturalnego, którego sprawcą - jak wykazało śledztwo - była pracownica drukarni podlegającej Urzędowi Wojewódzkiemu. Komisja ministerialna, która skontrolowała przygotowanie egzaminu dojrzałości na Opolszczyźnie, nie znalazła dowodów zaniedbań ze strony kuratorium.
- Panu Minorowi nie postawiono żadnych zarzutów, nie było więc przeciwwskazań, by startował w konkursie na kuratora - powiedziała wojewoda Elżbieta Rutkowska.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, ośmioosobowa komisja konkursowa, po rozmowie z czterema kandydatami, nie zastanawiała się długo nad wskazaniem najlepszego. Franciszek Minor był bezapelacyjnym faworytem.

- To kontrowersyjny wybór - powiedział Tadeusz Jarmuziewicz, poseł PO. - Z drugiej strony za czasów Minora nie działo się źle w opolskiej oświacie. W czasie kryzysu maturalnego też zachował się z klasą i honorem. Jeśli mamy mówić o odpolitycznieniu państwa, to spróbujmy raz popatrzeć na człowieka przez pryzmat kwalifikacji, a tych nie można mu odmówić.
Sławomir Kłosowski, kurator w latach 1999-2001, w pierwszej chwili nie krył zdumienia i wykrzykiwał: - O, nie! Serio? Nieprawdopodobne! Potem jednak uznał, że w tym wyborze nie ma nic dziwnego.

- Stanowisko kuratora jest stanowiskiem stricte politycznym - stwierdził Kłosowski. - Wiedziałem, że szansę ma tylko członek SLD i to się potwierdziło. Wygrana Minora może jednak sugerować, że SLD ma bardzo poważne kłopoty kadrowe albo tak zwaną krótką ławkę. Ta sytuacja może być natomiast zupełnie niezrozumiała dla maturzystów i ich rodziców. Skoro kuratorem ponownie zostaje człowiek, za którego kadencji doszło do skandalu, to znaczy, że nie on ponosi winę. A jeśli nie kurator, to pani wojewoda.
Ryszard Zembaczyński, prezydent Opola, który podczas pamiętnego protestu maturzystów, dołączył do ich manifestacji na ulicach Opola, ani przez chwilę nie był zdziwiony.
- Lewica jest zwarta i daje tego dowody - skomentował, przyznając jednak, że Minor jest osobą kompetentną.
- Oczywiście przy maturach popełnił błąd - powiedział Zembaczyński. - Chodziło o refleks w działaniach, ale zna swoje rzemiosło i myślę, że po tych doświadczeniach z daleko idącą troskliwością będzie realizował swoje zadania.
Powściągliwy w komentarzach był Jerzy Szteliga, poseł SLD:
- Procedura jest taka, że powinien zwyciężyć najlepszy. Jeśli komisja tak zdecydowała, to bierze za to odpowiedzialność, a ja szanuję tę decyzję - powiedział. - To nie zmienia jednak mojego krytycznego, ojcowskiego stosunku - bo moje dziecko też zdawało maturę - że kurator i jego zastępca nie wypełnili swoich obowiązków.
U innych rodziców perspektywa powrotu Franciszka Minora na stanowisko kuratora wywołała konsternację.

- To chyba jakieś nieporozumienie - powiedziała "NTO” Krystyna Głowacka-Ordyk. - Dwa miesiące temu kurator podał się do dymisji, więc chyba czuł się winny. Teraz stanął do konkursu i go wygrał. Więc może to wszystko było zasłoną dymną. Chodziło o to, by sprawa ucichła, a układy polityczne sprawiły, że może wrócić. A co z krzywdą dzieci? Znam wielu uczniów, którzy przez stres maturalny zawalili egzaminy wstępne na studia.
- Nie chcę już myśleć o maturze, bo dostałam się na studia i najchętniej zapomniałabym nazwisko tego pana - dodała tegoroczna maturzystka Katarzyna Maliniec. - Smutne jest tylko to, że w tym kraju w dalszym ciągu nie jest normalnie.

Iwona Kłopocka

Ciekawe, czy to pan Minor kazał kolegom i koleżankom pani Katarzyny Maliniec bezczelnie oszukiwać na maturze, że to jego właśnie nazwisko chciałaby ona przede wszystkim zapomnieć?

RomanG30-07-2004 10:14:36   [#243]

Muszę coś skończyć

- Ponad dwa miesiące temu podał się pan do dymisji, a teraz chce wrócić. Dlaczego?

Franciszek Minor: - Wtedy trwało śledztwo, które wykazało, że do ujawnienia tematów maturalnych doszło w wyniku przestępstwa. Podałem się do dymisji, aby proces badania sprawy był w pełni obiektywny. Po powtórnej maturze uznałem, że moja misja jest zakończona.
- Ale zmienił pan zdanie.
- Wyjaśnienie sprawy przez organy ścigania i resort edukacji stworzyły możliwość kontynuowania misji na stanowisku kuratora oświaty. Za mojej kadencji podjąłem wiele działań na rzecz dalszej reformy edukacji. Chodzi głównie o przygotowanie młodzieży do nowej matury w roku 2005. Aby je kontynuować, uznałem, że powinienem uczestniczyć w tym procesie. Ponadto w oświacie idzie nowe, zmiana pokoleniowa w zawodzie nauczyciela. Chciałbym być tym, który przyczyni się do jej zapoczątkowania. Muszę skończyć to, co zacząłem.
- Niczego pan przy maturze nie zaniedbał?
- Robiliśmy wszystko, aby egzamin dojrzałości przeprowadzić w sposób właściwy, ale jeśli ktoś chce popełnić przestępstwo, to utrzymanie tego pod kontrolą jest trudne. Mam zamiar to pouczające doświadczenie wykorzystać.
- Maturzyści i ich rodzice mówią, że nie zapomną panu tej matury. Czy, wracając na stanowisko, nie ma pan z tego powodu dyskomfortu?
- Nie. To doświadczenie było udziałem nas wszystkich. Maturzyści wiedzą, że to nie kuratorium zawiniło. Z perspektywy czasu pomyślą też, co by było, gdyby ta matura nie została powtórzona. To, co się stało, nauczyło mnie ogromnej pokory w stosunku do reakcji społecznych. Ale reakcje, nawet tak mocne i spontaniczne, nie zawsze są skierowane we właściwym kierunku.



Ika
Marek Pleśniar30-07-2004 11:22:47   [#244]

moim zdaniem...

Cała hucpa z ustapieniem kuratora była niepotrzebna i pod publikę.

Popieram unieważnienie matur obciązonych podejrzeniem o nieuczciwość. Tylko hipokryta powie, że wszystko grało a młodzież nic nie wiedziała.

Inna rzecz to rozgrywki i kontrowersje polityczne. W te na tym forum nie wnikam.

Marek Pleśniar29-08-2004 21:29:33   [#245]

coś dla miłośników sieci;-)

Złodziej egzaminów
2004-08-27

W Chinach odkryto wirusa wyspecjalizowanego w kradzieży plików, które w nazwach mają słowa "egzamin" czy "pytania testowe". Robak jest w stanie infekować pliki Worda i Excela oraz wysyłać je poprzez Sieć. Dziennik Shanghai Daily News, który poinformował o odkryciu, zauważa, że w Państwie Środka kwitnie nielegalny handel wspomnianymi dokumentami. Być może właśnie chęć zysku powodowała autorem wirusa.

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ][ 5 ]