po kolejnych komisjach w tym roku, doświadczeniu "sporoletnim" jako członek komisji, w tym dużo egzaminacyjnych ( na mianowanego ,w wielu różnych gminach) oraz w kwalifikacyjnych - na dyplomowanego
a dodam, że w dwóch różnych rolach - trochę jako związkowiec ( wbrew pozorom, nie za wiele, czasami, nauczyciel jest niestety "sterowany" przez dyrektora: jak zz, to pomyślą w komisji, że jesteś słabiutki:-)
mam takie wnioski:
- bardzo rzadko dyrektor - jako pełnoprawny członek komisji zadaje pytanie delikwentowi.....a właściwie czemu? bo wystawił pozytywna ocenę dorobku? bo zna nauczyciela? bo.....? bo boi się że nauczyciel nie odpowie? właśnie w tym roku na kilku kolejnych komisjach stwierdziłam, że - zadali! i fajnie! i np - bo nauczyciel mógł sie czymś tam pochwalić, o czym w nerwach zapomniał...
Pytajcie Dyrektorzy! Nie umawiając się wcześniej na pytanie - ze 2 razy jako związkowiec zapytałam, z rozpędu o coś i... spotkałam się potem z zarzutem: "ugadałaś pytanie"... a akurat nie i... przykro mi było, no, ale - umówmy się - rozumiem stereotyp.....
Może dyrektorzy też mają takie obawy??
więc że związkowiec nie pyta - nie mam potrzeby tu tłumaczyć...:-)
ot tak mnie naszło w awansowym okresie na myślenie:-)
acha - edytując:
najfajniejsze dzisiejsze pytanie od OP: jakie prawa ma pan jako nauczyciel...
się sprawdził człowiek akurat baaardzo fajnie
bo większość nauczycieli, to pamięta o obowiązkach
a uczniów - o prawach:-)
ten wiedział o co chodzi!
post został zmieniony: 15-07-2015 12:54:53 |