Forum OSKKO - wątek

TEMAT: zwolnienie nauczyciela od psychiatry
strony: [ 1 ]
annamaria11-01-2014 19:18:11   [#01]

iiiiiiiiiiiii ?

Ala11-01-2014 19:20:15   [#02]

ale że co?

nie może nauczyciel pójść do psychiatry?

annamaria11-01-2014 19:28:36   [#03]

3 tygodnie L4

bogda411-01-2014 19:43:19   [#04]

psychiatra  zwolnił  nauczyciela

....

 a  jak zwolni   ortopeda  ?

annamaria11-01-2014 19:59:41   [#05]

znaczy się nie ma tematu?

Marek Pleśniar11-01-2014 20:02:52   [#06]

jak minie na zwolnieniu pół roku to temat będzie:-)

annamaria11-01-2014 20:03:35   [#07]

a ok

izael11-01-2014 20:52:18   [#08]

od psychiatry będzie coraz więcej zwolnień

;)

ludzie cierpią na bezsenność, na nerwice, dystymię... lekarz jak każdy inny

:)

 

Gaba11-01-2014 21:09:26   [#09]

I bardzo dobrze, że poszedł do lekarza - psychiatra jest jak najbardziej wskazaną specjalnością dla wielu naszych schorzeń i problemów. Wielu z nas cierpi i ma problemy, np. z depresją, z wypaleniem itp.

Wielu ludzi wstydzi się, że korzysta z pomocy tej specjalności, gdyż panuje przekonanie, że leczący się u psychiatry to niebezpieczny psychol. Taki chory jest napiętnowany. 

Znam psychiatrów, którzy podbijają zwolnienia pieczątką lekarza internisty lub medycyny rodzinnej - ze względu na obawę przed traktowaniem złym pacjenta, z obawy przed obmową, złośliwością i plotką.

Leczący się u psychiatry to taki sam człowiek - a mówi się ostatnio, że mało jest zdrowych psychicznie, wielu przecież z nas zaliczyło depresję pourazową, którą powinno się leczyć. Tak - leczyć.

Mam takich ludzi u nas pracy i ich szczerze podziwiam za hart i odwagę w zmaganiu się z życiem.

bogda411-01-2014 21:15:24   [#10]

zwolnienie  nauczyciela od psychiatry 

Magosia12-01-2014 16:20:15   [#11]

Hmm, chwile myślałam czy się tu odezwać, ale chyba warto, może trzeba?

Po moim zawale, który spadł na mnie w środku aktywności zawodowej jak grom, po prawie półrocznym zwolnieniu wpadłam w dołek totalny- na szczęście zachowałam resztki samozachowawczego rozsądku i nie czekając długo poszłam do psychiatry. 
Nie przyszło mi w  ogóle do głowy, aby zastanawiać się nad faktem interpretacji, od kogo mam zwolnienie. 

Po 6 miesiącach zwolnienia( głównie od kardiologa, potem rodzinny i tenże wspomniany psychiatra) poszłam na udpz.

Z pomocy psychiatry ( farmakologicznej) korzystałam ok 4 miesięcy. Potem/teraz nie musiałam  i nie muszę. 

Mam się świetnie:-))))

 Co mi dał epizod depresyjno-  psychiatryczny? 

 Doświadczenie, poszerzenie pola empatii, dystans do drobnostek i rzeczy niegodnych uwagi i ..zrozumienie i szacunek dla osób, które chcą sobie pomoc i wiedzą od kogo mogą tej pomocy oczekiwać. 

 Pozdrawiam ciepło:-)

ergo12-01-2014 17:55:50   [#12]

Magosiu, dziękuję, że się odezwałaś.

Marek Pleśniar12-01-2014 20:14:21   [#13]

każdemu z nas by się czasem przydał, na "ścieżce kariery" zawodowej, psychiatra

Artur Brzeziński14-01-2014 14:02:20   [#14]

Pomoc psychiatry jest wymagana , gdy sytuacja staje się już tak trudna, że bez leków "ani rusz".

Warto jednak zadbać o siebie, swoich bliskich i pracę (bo nasze samopoczucie będzie miało wpływ na wszystkich wokół) 

wcześniej. 

Kiedy? 

Tu jest właśnie kłopot.  
Myślimy: denerwuję się w pracy, mam doła, ludzie mnie wkurzają - ale przecież "takie jest życie", "tak wszyscy mają". 
Mówimy: Odpocznę na emeryturze, odpocznę jak tylko oddam arkusze organizacyjne, skończą się matury itd.
 i nie odpoczywamy. Pracujemy, jakby bez nas szkoła się rozpadła - w sobotę wieczorem trzeba jechać bo piwnicę zalało, w niedzielę rano - bo okna wybili, w poniedziałek - jak zwykle...
"Głowa" ciągle jest w pracy.
Ciało zaczyna prostować wobec obciążeń psychicznych - a to w sercu coś stuka, ciśnienie rośnie, wrzody w żołądku się odzywają, boli kręgosłup, uporczywe przeziębienia się trzymają....

Więc idziemy do lekarza i leczymy nadciśnienie, wrzody itd. 

Tylko, że to nie pomaga bo to nie przyczyna ale objaw.
W którymś momencie (pracy więcej, problemy w domu się nałożyły, jesień itd) ciało odmawia współpracy. Szpital. Leczenie. Jeżeli jesteśmy reflesyjni to przewartościowanie , zmiana perspektywy i działania. 

Jeżeli nie to za kilka lat powtórka. Trzeciej już może nie być...

Więc może gdy ciało nam nie domaga, gdy tracimy radość z życia może warto przynajmniej na konsultację pójść do psychologa, terapeuty, coacha?

Może sobie tylko pogadamy (i już będzie lepiej) i wrócimy do pracy.

A może dojdziemy do wniosku, że możemy zmienić coś w swoim myśleniu o pracy, sobie

Wtedy spotkamy się z "fachowcem" kilka razy. Zadbamy o siebie. Zadbamy też o swoich bliskich i szkołę. 
Wówczas może pominiemy epizod szpitalny. 

I gdy w końcu przejdziemy na zasłużoną emeryturę będziemy cieszyć się swoim 67 letnim zdrowiem. 

Wybór należy do nas. 

 

 

dyrlo14-01-2014 16:20:39   [#15]

:-)

ReniaB15-01-2014 09:38:57   [#16]

O Matko Artur masz rację

Artur Brzeziński15-01-2014 11:13:55   [#17]

Oj, też mi się wydaje , że niestety mam.

Zastanawiam się, jak więc powiedzieć ludziom:

Szanujcie siebie i swoich bliskich. Przyjrzyjcie się temu co robicie i wybierzcie to co będzie dla was najlepsze a nie to co zdarza się, że robicie "bo wszyscy tak robią, bo tak jest, bo tak powinnam, bo w tym biegu to nawet nie pomyślałem dokąd biegnę". 

dyrlo15-01-2014 11:49:57   [#18]

i kolejny raz :-)

bardzo trafne to co piszesz.

Artur Brzeziński16-01-2014 11:38:34   [#19]

:)

zapraszam na stronę https://www.facebook.com/pages/Dobre-%C5%BCycie-czyli-psychologia-pozytywna-na-co-dzie%C5%84/539021799474225 

lub 

http://dobre-zycie.blogspot.com/

dyrlo16-01-2014 11:54:03   [#20]

Pooglądałam, do czytania wezmę się pod wieczór.

Teraz zrobię coś dla siebie, biało wokół i nie sypie, idę na spacer przedobiedni.

malgala16-01-2014 15:04:25   [#21]

a ja na poobiedni - też coś dla swojego ciała i ducha zrobię :-)

Adaa16-01-2014 16:10:05   [#22]

Warto jednak zadbać o siebie, swoich bliskich i pracę (bo nasze samopoczucie będzie miało wpływ na wszystkich wokół) 

wcześniej.

racja

a jako uzupełnienie:

"Dla niektórych pacjentów terapia staje się celem samym w sobie, dominując nad wszelkimi innymi zadaniami i dążeniami; bycie dobrym pacjentem staje się ważniejsze niż cieszenie się pełnią życia. Niektórzy tak koncentrują się na tajnikach swej psychiki i jej wewnętrznych powikłań, że zaczynają ignorować zobowiązania wobec innych. Zajmują się interpretacją swoich wyobrażeń o związkach, zamiast po prostu podtrzymać związki z ludźmi."

http://psycho-kit.pl/?p=1442

i złapane od Marka:-)

http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1566445,1,obsesja-coachingu.read


post został zmieniony: 16-01-2014 16:11:47
Marek Pleśniar16-01-2014 16:39:06   [#23]

podobał mi się "polokołczing" ;-)

Gaba16-01-2014 17:51:23   [#24]

;-) Marku - mnie zwłaszcza w robieniu na siłę czasem uprawnień polokołczerskich...


post został zmieniony: 16-01-2014 17:52:02
Artur Brzeziński17-01-2014 08:11:51   [#25]

Tak się zastanawiam jak mogą różni ludzie odczytać dwa wskazane w linkach tekst (ciekawe niewątpliwie)?

Wersja A - Oba tekst są wyrazem przekonań autorów. Opisują sytuacje dotyczące nielicznych (zwłaszcza tekst o "nałogowych klientach terapeutów"). Więc nie ma to ze mną nic wspólnego. Jak zachcę to skorzystam.

Wersja B - nie będę chodził/chodziła do psychologa bo to nie chodzi o "interpretację związków" a o "utrzymywanie związków". Na pewno nie pójdę do "kołcza" bo to nie nie fachowcy. 
Więc zostanę ze swoimi problemami....

Wersja B - Coś może być na rzeczy. Więc gdy postanowię zadbać o siebie to będę uważała/ uważał żeby się nie uzależnić od wsparcia (zresztą pomoże mi w tym terapeuta). Wybierając też terapeutę, psychologa, coacha zorientuję się na ile ten sposób wsparcia i kompetencje tej osoby mogą mi pomóc. 

Myślę , że tylko wersja B jest szkodliwa - nie dla terapeutów i coachów ale dla osób, które w ten sposób zracjonalizują swoją decyzję o nie skorzystaniu z pomocy.

Zostawiając już specjalistów (prawdziwych lub nie) od wspierania.

W zamierzchłych czasach gdy życie było wolniejsze, rodziny większe i przyjaźnie dłuższe można było znaleźć kogoś z kim rozmawiało się o "życiu". To pomagało znaleźć i rozwiązania i poczuć , że nie jesteśmy sami ze swoimi kłopotami.

W dzisiejszych czasach - czasem nie ma z kim porozmawiać. Do domu pracy nie przyniosę. Koledze dyrektorowi nie powiem o tym, że zżera mnie stres (jeszcze sobie pomyśli , że nie radzę). Można iść do zawodowego przyjaciela - kogoś kto całą swoją uwagę poświęci mnie, moim problemom, moim marzeniom i pomoże mi znaleźć rozwiązania"

Można też pomyśleć: do specjalisty nie pójdę - bo co sobie ludzie pomyślą , bo "specjaliści" to naciągacze, bo mam ważniejsze wydatki. 

To nasze życie. Nasze decyzje. Nasze wybory. I my poniesiemy przede wszystkim ich konsekwencje.

 

 

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]