Tak zupełnie poważnie, to jest to jak najbardziej możliwe i rzeczywiście przynosi spore oszczędności. Ma to również sens, zwłaszcza przy podziale na językach obcych - uczniów ze wszystkich oddziałów danej klasy wrzuca się do jednego worka, a następnie dzieli na grupy międzyoddziałowe zgodnie z poziomem umiejętności. Ale konia z rzędem temu, kto umieści to w planie i w przydziale godzin. Ale nie jest to niemożliwe - ja mam mniej więcej podobnie.

Z informatyką może być gorzej, bo trzeba uwzględnić liczbę komputerów w sali.

Jest możliwe.Oszczędności - bardziej prawdopodobne, ze będą niż że nie- drozej zaś na pewno nie będzie.

Zamieszanie organizacyjne- owszem, plan lekcji masakryczny, zwłaszcza dla nauczycieli (okienka) - dopóki dyrektor nie nauczy się.

Może być też problem kadrowy - grupa międzyoddziałowa oznacza, ze kilka oddziałow w tym samym czasie powinno miec jezyk obcy - czasami może okazac sie, ze chociaż praca w szkole jest dla 2 anglistów- nauczanie międzyodziałowe wymaga zatrudnienia 3.

O własnie- jak wyżej:-)

Może w podstawowej ma sens. W ponadgimn. nie widzę (terminy praktyk zawodowych i zajęć praktycznych, różnice w planach nauczania). Chcę jednak zrobić symulację, czy rzeczywiście jest oszczędność.

Haniu, jak rozumiem ten od pomysłu wie, ze w sali lekcyjnej masz 24 stanowiska....?

Oszczędność jest kolosalna.

Przykład: w szkole jest 5 oddziałów jednej klasy po 30 uczniów w każdym. Wszyscy uczą się języka angielskiego. Grup oddziałowych musi być 10, grup międzyoddziałowych może być 7. Przy 3 godzinach języka w tygodniu zostaje 9 godzin w arkuszu!

I wcale nie musi to być kosztem jakości, bo grupy międzyoddziałowe są wtedy mniej zróżnicowane.

Ale jak masz 4 języki i podział na podstawę + rozszerzenie to już nie jest tak łatwo. Musisz mieć idealnie dopasowane plany nauczania, żeby to się udało.

Stad napisałem wyżej- masakra dopóki dyrektor się nie nauczy. Jeśli sa 4 języki jest o tyle łatwiej, że nie trzeba blokować w planie lekcji godzin na język dla wszystkich klas w ciągu a tylko dla tych, które się danego języka uczą. Ale oszczędności w takim układzie mniejsze.

Przy nauczaniu w grupach ginie problem podziału na podstawowy i rozszerzony- grupa może mieć od początku rozszerzony wymiar godzin. Oczywiście determinuje to kolejne komplikacje w planie lekcji- chyba, ze wszystkie oddziały mają któryś język rozszerzony.

Otóż to! Przy wdrażaniu tego rodzaju pomysłu trzeba zacząć od zgrania planów nauczania w poszczególnych oddziałach. Potem przysiąść do przydziału godzin, ale mając na uwadze możliwość ustawienia planu lekcji, a na koniec wziąć się za plan. Koronkowa robota, ale przynosi efekt - języki nie są przypisane do poszczególnych oddziałów, co znacznie zwiększa atrakcyjność oferty edukacyjnej szkoły.

A jak do tego dodamy wf w formach pozalekcyjnych i pozostałe rozszerzenia oraz przedmioty uzupełniające także w grupach międzyoddziałowych i nie zapomnimy o religii, wdż i etyce to mamy już nie koronkę ale arcydzieło sztuki hafciarskiej.

Na pewno jednak z korzyścią dla dzieciaków.

W naszej szkole na językach mamy taki misz masz. 6 klas w poziomie i tylko jedna ma języki w podziale na grupy w ramach swojego oddziału. Pozostałe klasy tworzą 6 grup międzyoddziałowych na danym poziomie (klasy I - jeden poziom tworzy 6 grup i II - jeden poziom tworzy 6 grup, III tylko częściowo) i językowców mających plan jak ser szwajcarski. Np. jeden z nauczycieli 11 okienek. Ale wszyscy się przyzwyczaili. A jak wiadomo przyzwyczajenie to druga natura.

Tak trochę nie po polsku mi się napisało ale wiadomo o co chodzi

Kązdy, kto coś podobnego ma czy miał- wie o co chodzi.

Jeśli nie miał- nie ma szans napisac tak, by zrozumiał:-)

:-)