Forum OSKKO - wątek

TEMAT: i co z tym zrobimy? Czyli rzeź niewiniątek
strony: [ 1 ][ 2 ]
Marek Pleśniar17-12-2009 12:02:31   [#01]

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Szykuje-sie-rzez-niewiniatek-na-maturze-2010,wid,11781631,wiadomosc.html?ticaid=194bc

to wklejono do przeglądu prasy ale przegląd przeglądem a sprawa sprawą


naprawdę jest tak źle?

i co z tym zrobimy?

mamma17-12-2009 12:07:10   [#02]
piszmy petycję o wycofanie matury z matematyki, ja nie zadawałam i żyję, moje dziecko polegnie, a taki fajny z niego humanista....
Marek Pleśniar17-12-2009 12:11:40   [#03]

no raczej ja w pisaniu takiej petycji nie wezmę udziału

ale chętnie podpisze np. petycję o wycofaniu ze szkoły chemii bo mój syn ostatnio coś słabiej

no i może fizy bo się też jakoś czepiają żeby się uczył więcej

Agnieszka z Krakowa17-12-2009 12:19:18   [#04]
I z polskiego, po co dręczyć "Chłopami" takich fajnych informatyko-ścisłowców :)
Dragon17-12-2009 12:33:50   [#05]

Zaledwie co 4 maturzysta nie umie?
To rewelacyjne wyniki!

Dla mnie oznaczają one, że zdało maturę mnóstwo uczniów, którzy w czasach mojej nauki w szkole - uczyli się w zawodówkach - i siłą rzeczy do matury nie mieli nawet szans przystąpić.

Dziś w szkołach kończących się maturą uczy się 80 uczniów na 100 - 80%.
Jeśli 25% z nich nie zdało - to oznacza, że nie zdało 20 uczniów.
Zatem zdało maturę - 60.

W moich czasach - na 100 uczniów - w szkołach kończących się maturą uczyło się mniej niż 50.
Nawet, gdyby wszyscy zdali - to zdałoby zaledwie 50.

A to oznacza, że poziom edukacji wzrósł o 20%.

Rewelacja!

ola 1317-12-2009 12:38:26   [#06]
Uważam, że wyrzucenie matematyki z matury to był największy błąd. Dlatego takie petycje niczego dobrego nie przyniosą. tlko pochwałe głupoty.
Małgoś17-12-2009 13:18:33   [#07]

może jakaś  ogólnonarodowa  akcja "na rzecz umatematycznienia 18-latków"

takie akcje nam lepiej wychodzą niż systematyczna realizacja programów wszelkich ;-)

a serio...

to bym zmotywowała dyrektorów szkół do wyszukania rezerw godzinowych i ludzkich w celu zintensyfikowania nauczania matematyki - trochę czasu jeszcze jest

PS. Jakoś mi głupio i wstyd mi, gdy czytam o pomysłach płynących z kręgów oświatowych a dotyczacych zamiecenia problemu pod dywan, czyli ...ponownego wycofania matematyki z matury


post został zmieniony: 17-12-2009 13:18:54
Dragon17-12-2009 13:43:24   [#08]

Pewnie wygłoszę herezję.

Ale nie wierzę, żeby 80% społeczeństwa było w stanie posiąść umiejętnosci matematyczne pozwalające jej zdać maturę z matematyki na satysfakcjonującym poziomie.
I nie ma znaczenia ile czasu się temu poświęci i jak bardzo cokolwiek zintensyfikuje - zabierając całkiem czas wolny i możliwość uczenia się innych, bardziej pożytecznych, rzeczy.

Tak samo jak nie wierzę w to, że można 80% społeczeństwa nauczyć gry na fortepianie na poziomie satysfakcjonującym melomanów.

Chyba takie zjawiska jak predyspozycje, talent - to nie jest wymysł kosmitów.
Jedni mają predyspozycje do czegoś, a inni nie.

Jedynym sposobem an "zdanie" matury przez wszystkich - jest w ogóle rezygnacja z używania stempla "zdał", "nie zdał".

Po cholerę w ogóle to "zdał", "nie zdał"?
Spokojnie można powiedzieć "zdał na 21 punktów na 100".
Na 100 punktów na 100.
Na 5 punktów na 100.

A może 2 punkty na 100 z matematyki w zupełności wystarczy, żeby wymalować jakiegoś Matejkę pod Grunwaldem tak, żeby rzucić na kolana świat malarstwa?

Bogusław Peret17-12-2009 14:18:53   [#09]

Po cholerę w ogóle to "zdał", "nie zdał"? - pisze Dragon

Otóż to! Proponowałbym następującą formułę: "Zdawał/a maturę z matematyki i otrzymał/a (np.) 1 pkt na 100 możliwych do zdobycia". Maturzyści zazwyczaj mają już ponad 18 lat i są (a przynajmniej powinni być) świadomi tego, że im więcej uzyskają punktów tym lepiej dla nich, chyba że umiejętności matematyczne sprawdzane na maturze nijak im w życiu potrzebne nie będą.

Zazwyczaj, gdy uczniowie pytają mnie po co im ta wiedza, którą im wtłaczam do głów, będzie potrzebna, odpowiadam, że chociażby po to, aby móc rozwiązać krzyżówkę w jednym z kobiecych czasopism. A tak na serio, to nigdy nie wiadomo, co się może w życiu przydać, więc lepiej umieć jak najwięcej :-)

Małgoś17-12-2009 14:37:07   [#10]

i proszę ...błąd matematyczny :-)))

jakie 80% społeczeństwa?

przecież mowa o 80% ....podchodzacych do matury

a to już jest znacznie mniejsza grupa społeczna niż całe społeczeństwo ;-)

KasiaZet17-12-2009 15:06:38   [#11]

Czy matura obejmuje treści ponad to co jest zapisane w rozporządzeniu jako podstawa programowa?

Gaba17-12-2009 15:36:24   [#12]
Bardzo proszę o nieuprawianie humanistyki, dlatego że się nie umie matematyki. A za matematyką jestem jak najbardziej za. dosyc wychowywania analfabetów w dodawaniu. Dosyc. Matematyka rozwija ogolna inteligencję.
Bazia17-12-2009 15:51:49   [#13]
O Gaba, świetnie, podoba mi się Twoje spojrzenie na matematykę. Wiem, że nie tylko ja kocham cyferki i rozumiem ich "magię".
mamma17-12-2009 15:53:24   [#14]
Wiem, że nie tylko ja kocham cyferki i rozumiem ich "magię".ja też je kocham,tylko inaczej...
Bazia17-12-2009 16:00:59   [#15]

:)))))))

Każda miłość jest piękna :)))))))))


post został zmieniony: 17-12-2009 16:01:29
Małgoś17-12-2009 16:02:21   [#16]

matematyka to nie tylko cyferki, ułamki i zadania o pociągach (ze stacji A do stacji B)

to przede wszystkim myślenie logiczne, wnioskowanie, prognozowanie, argumentowanie,  itd.

uczy rozumienia tekstów prawniczych, pisania rozprawek, analizy poezji i odpowiedzialności za ...słowa ;-)

trudno rozmawia się z tzw. "humanistami", którzy beztrosko uzywają np. języka kwantyfikatorów nie czując logicznie co znaczy "każdy", "wszyscy", "nikt", "zawsze" i nigdy",

lub posługują się terminami typu "średnio", "przeciętnie"(wnioskując na podstawie jednostkowych doświadczeń)

lub nie widzą różnicy między 50% z 1000 a 50% z 10

lub mieszają spójniki: i, lub, albo

Marek Pleśniar17-12-2009 16:03:06   [#17]
skoro wynik jest ok, to ja nie mam pytań więcej
Gaba17-12-2009 16:11:04   [#18]

Mamma, piszę to, co piszę - sama jestem niestety analfabeta matematyczną.

- muzyka i matematyka ida w parze i często objawiaja się ok. 4-5 roku życia, zdolności jezykowe ok. 12 roku, a humanistyczne dośc późno - ok. 16018 roku, naprawdę.

 

Bazia17-12-2009 16:13:43   [#19]
Naprawdę Gaba:0. To mnie nie objawią się nigdy:) Bazie tak długo nie żyją :))))
post został zmieniony: 17-12-2009 16:14:11
gosiaes217-12-2009 16:41:42   [#20]

a moje dziecko - uczennica LO o profilu humanistycznym zdało próbną maturę na 86%;-))))))))))))))

Po prostu trzeba uczyć się wszystkiego, a nie tylko tych przedmiotów, z których uczniowie zaplanowali zdawać maturę.

kikka17-12-2009 17:17:09   [#21]

uczy rozumienia tekstów prawniczych, pisania rozprawek, analizy poezji

matematyka?

Z matematyki nogą całkowitą nie byłam, ale orłem latającym także nie

natomiast z " pisania rozprawek, analizy poezji"  jedną z najlepszych (matematyka ani mi nie pomogła, ani nie zaszkodziła)

Matematyka jest ważna. Uważam (mimo,że jestem typową humanistką), że na maturze być powinna. Ale nie przesadzajmy z jej magią, ludzie ;) Są ludzie , którzy rozumieją jej uzyteczność, po prostu.


post został zmieniony: 17-12-2009 17:18:20
Gaba17-12-2009 17:19:17   [#22]
kto to jest typowa humanistka i jak wygląda lub czym się charakteryzuje
kikka17-12-2009 17:20:35   [#23]
nie przepada za matmą;))))))
Gaba17-12-2009 17:22:14   [#24]
e no cos Ty, ja przepadałam i bardzo lubiłam. Tylko mi się prawie nigdy wynik nie zgadzał. Zadania odrabiałam i sprawiało mi radośc rachowanie.
kikka17-12-2009 17:22:16   [#25]

cd.

ale uznaje konieczność jej stosowania w życiu

kikka17-12-2009 17:25:55   [#26]
 do #24  Mi się wynik zgadzał (mówię o SP), bo tam mieliśmy takie ksiażki, w których wynik był podany na ostatnich stronach. I mimo,że mój "wywód" był błędny, to wynik w zadaniach domowych zawsze miałam dobry. I dostawałam piątki... Teraz rozumiem, dlaczego w LO początkowo miałam problemy z matmą;))
Gaba17-12-2009 17:42:07   [#27]

Matematyk znalazł sposób na przypadki beznadziejne Magdalena Warchala 2009-12-17, ostatnia aktualizacja 2009-12-17 13:10:55.0

 

Krzysztof Cywiński twierdzi, że znalazł sposób na nauczenie matematyki każdego. I chyba coś w tym jest, bo jego podręcznik "Matematyka dla humanistów, dyslektyków i... innych przypadków beznadziejnych" sprzedaje się jak świeże bułeczki. W pierwszych klasach podstawówki Krzyś nie przykładał się specjalnie do matematyki. Po prostu ją rozumiał, więc zamiast wkuwać wzory, zwyczajnie je... wyprowadzał. Uczył się wtedy w Szkole Podstawowej nr 9 w Cieszynie i w IV klasie był najlepszy z matematyki w roczniku. W V klasie nowa nauczycielka lekcje prowadziła nudno, więc Krzyś namiętnie czytywał pod ławką powieści o przygodach Tomka Wilmowskiego. Zaległości z matematyki były coraz większe. W VI klasie rodzina przeprowadziła się do Zabrza. Zamiast piątek z matematyki były czwórki i trójki. - Geometrię jeszcze przyswajałem, ale algebra była dla mnie czarną magią - wspomina po latach Cywiński. W liceum pasja odżyła. Dzięki profesor Joannie Dudowej: - Nie krępowałem się do niej iść z żadnym pytaniem. Niestety, wiele innych nauczycielek reagowało na pytania oburzeniem: "Tego, durniu, nie wiesz?!". Matematyka już go nie nudziła i nie straszyła, ale nadal sprawiała mu trudności. Była jedynym przedmiotem na maturze, z którego Krzysztof dostał tróję. Wyłożył się na rachunku prawdopodobieństwa. Równie upiorna była dla niego indukcja matematyczna. Braki w wiedzy nadrabiał jednak wyobraźnią i samozaparciem. Gdy fizyk zadawał pracę domową, w której trzeba było obliczyć natężenie światła padającego z danego punktu na pomieszczenie w kształcie walca, Krzysztof przez dwa dni nie był w szkole. Udał chorobę i głowił się nad zadaniem. Rysował trójkąty prostokątne, zapisał maczkiem 30 stron, aż w końcu otrzymał wynik. Zdziwiony fizyk zapytał, dlaczego nie użył rachunku różniczkowego. - Nie wiem, co to jest, bo chorowałem, gdy były o tym lekcje - odpowiedział z rozbrajającą szczerością. Wezwanie do marynarki wojennej Po maturze w IV LO w Zabrzu Cywiński zgłosił się do pracy w kopalni Pstrowski. Chciał w ten sposób uniknąć wojska, bo kochał wolność: nosił długie włosy i słuchał Pink Floydów. Nie wyobrażał sobie siebie w mundurze. Ojciec, wykładowca kryminalistyki w szkole policyjnej w Słupsku, widział jednak w synie żołnierza. Wbrew jego woli więc, u znajomego szefa Wojskowej Komendy Uzupełnień "załatwił" mu wezwanie do marynarki wojennej. Krzysztof był zszokowany, dopiero po latach dowiedział się, że zawdzięcza to ojcu. Sposobem na uniknięcie trzech lat na statku były studia w toruńskiej Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Rakietowych i Artylerii. Krzysztof zdecydował się na dwa fakultety: nauki polityczne oraz kierunek dowódczo-inżynieryjny, na którym zgłębiał wyższą matematykę. Miał też zajęcia z przygotowania pedagogicznego. Ale na uczelni mu się nie podobało. Drażnił go wojskowy rygor i na rok przed dyplomem zrezygnował z nauki. Cios za cios Po powrocie z Torunia zaczął uczyć w szkole zawodowej w Zabrzu. Trzy miesiące po zatrudnieniu był świadkiem, jak jeden z uczniów podniósł rękę na nauczyciela, z którym się przyjaźnił. Ten na cios odpowiedział ciosem. Dyrektorka nakazała przeproszenie ucznia. Oburzony Krzysztof, w geście solidarności z kolegą, zwolnił się z pracy. Marzył o wyjeździe do Holandii, ale nie znał języka. Starał się o stypendium Ministerstwa Spraw Zagranicznych na wyjazd do Moskwy, gdzie chciał uczyć się niderlandzkiego, niemieckiego i angielskiego. Już na miejscu dowiedział się, że będzie się uczył arabskiego. Po pół roku wrócił do Polski, ale - zrażony wcześniejszymi doświadczeniami - nie chciał już uczyć w szkole. Zatrudnił się jako listonosz, potem - żeby dostać mieszkanie - na krótko wrócił do kopalni. W końcu zatrudnił się u kolegi w firmie budowlanej. Szef wiedział, że Krzysztof studiował inżynierię. Poprosił go więc, by pomógł jego synowi w matematyce. W czasie korepetycji Krzysztof spostrzega, że wiele zadań rozwiązuje intuicyjnie, trudności sprawia mu natomiast wyjaśnianie, dlaczego trzeba zrobić tak, a nie inaczej. - Większość nauczycieli w takiej sytuacji odpowiada, że tak ma być i już. Chciałem jednak udzielać rzetelnych wyjaśnień - wspomina dzisiaj. Co to jest piechur? Kolejni znajomi podsyłali swoje dzieci na korki. Wśród nich były "przypadki beznadziejne". - Dzieciak za dwa dni ma klasówkę z ułamków i chce, żebym mu szybko je wytłumaczył. Ale gdy zaczynam, okazuje się, że nie zna tabliczki mnożenia. Coś muszę wymyślić. Teraz ułamki to mój popisowy numer, wyjaśniam je w kwadrans - chwali się Cywiński. I wyjaśnia, jak to robi: - Mamy dodać 1/2 do 1/3. Stawiamy cztery "kropki lenistwa" czyli znaki mnożenia. 1*.../2*... + 1*.../3*..., a później dopisujemy trójki do ułamka o mianowniku 2 i dwójki do ułamka o mianowniku 3, czyli 1*3/2*3 + 1*2/3*2. I mamy: 3/6 + 2/6 = 5/6. Proste, prawda? Zachęcony coraz większym zainteresowaniem Cywiński zarejestrował firmę korepetycyjną. Dał do gazety ogłoszenie: "Matematyka, fizyka i chemia. Także przypadki beznadziejne". Odpowiadali chętni z Tychów, Ornontowic, Katowic. Głównie młodzież, którą, jak mówi Krzysztof, trzeba za włosy przeciągać z klasy do klasy. Swoje dzieci Krzysztofowi powierzają też zabrzańskie elity. Poseł Prawa i Sprawiedliwości Tadeusz Wita posyła do Cywińskiego swoje - Kamilę i Krzysia. Brat aktora Krzysztofa Hanke zapisuje na zajęcia córkę Sylwię. Uczniowie potrafili zaskoczyć swego korepetytora. Oliwia, uczennica klasy z rozszerzoną matematyką w dobrym katowickim ogólniaku, nie potrafiła obliczyć prędkości piechura, który w danym czasie pokonał określony odcinek drogi. - Czego nie rozumiesz? - zapytał Cywiński. - Nie wiem, co to jest piechur - usłyszał w odpowiedzi. Książka puchnie, więc trzeba ją odchudzić Zadania z treścią to zmora uczniów, ponieważ nie potrafią czytać ze zrozumieniem. Kłopot sprawiają im też podstawowe obliczenia, potęgowanie, wyciąganie pierwiastków. Powód? Uczą się metodą "trzech Z": zakuć, zdać, zapomnieć. Nie rozumieją, że matematyka to całość, nie można, jak na geografii, nauczyć się o Europie, nie wiedząc nic o Australii. - Po co mamy się uczyć, skoro są kalkulatory i komputery? - pytają. Aby być lepszym nauczycielem, Krzysztof czytał podręczniki akademickie i książki popularnonaukowe. Im więcej czytał, tym mniej się dziwił niechęci uczniów do matematyki. Podręczniki są hermetyczne, pisane niezrozumiałym językiem, jakby profesorowie tworzyli je dla profesorów. Autorzy przyjmują ton wyższości: są oszczędni w słowach, używają przede wszystkim symboli, nie interesuje ich, że zwykły człowiek może się w tym pogubić. Krzysztof postanowił więc sam napisać książkę, która będzie czymś w rodzaju przygrywki przygotowującej młodzież do odbioru bardziej skomplikowanych i "naukowych" lektur. Konsultantami byli uczniowie. Krzysztof pokazywał im rękopisy poszczególnych rozdziałów. Gdy czegoś nie rozumieli, rękopis lądował w koszu. - Skoro uczeń czegoś nie łapie, to znaczy, że to jest napisane zbyt ciężko, trzeba przemyśleć temat od nowa - uważa autor. Prace trwały 11 lat. Książka spuchła do prawie 300 stron, więc trzeba było wyrzucić 80 proc. treści. Grube tomy odpychają przecież nastolatków samym wyglądem. W końcu "Matematyka dla humanistów, dyslektyków i... innych przypadków beznadziejnych" pojawiła w księgarniach. Właśnie zbliża się pierwsza od ćwierć wieku obowiązkowa matura z matematyki, więc przerażeni tą wizją licealiści, chętnie ją kupują. Mieszanie mąki ze świeczką W pierwszej lekcji Cywiński porównał równanie do wagi szalkowej: "Po lewej stronie wagi znajduje się wiaderko (...), w środku zaznaczono punkt podparcia wagi, a po prawej stronie - odważnik, np.: 3 kg. W równaniach matematycznych zamiast rysować wiaderko - piszemy literę "x" (...), zamiast rysunku wagi i jej punktu podparcia używamy symbolu równości, a zamiast rysować odważniki piszemy liczby zapisane za pomocą cyfr. (...) Jeżeli potraficie ważyć taką wagą, to równie łatwo będziecie rozwiązywać równania matematyczne". - Chodzi o to, żeby - rozwiązując równanie - zaprowadzić porządek na wadze, na której ktoś narobił bałaganu. Ale trzeba to robić po kolei, według przepisu, takiego, jak na tort. Wielu uczniów, nie znając przepisu, miesza mąkę ze świeczką, zapieka, a na koniec dodaje jajka - wyjaśnia Cywiński. Sugestywne porównania przypadły do gustu pracownikom Gdańskiej Wyższej Szkoły Administracji, którzy poprosili autora o poprowadzenie w połowie stycznia kursu przygotowawczego dla maturzystów. Krzysztof jest w swoim żywiole, więc przygotowuje prawdziwy show, który chce sfilmować i wydać na płytach CD. Zamierza sprowokować uczniów do myślenia, organizując polowanie na błędy. Obiecuje, że jeśli zostanie złapany na pomyłce, pokaja się i zrobi przed tablicą kilka przysiadów. Taka sama kara czeka jednak mylącego się ucznia. - Nauczyciel musi młodzież czymś uwieść - mówi. - Dlaczego ludzie mają pokochać matematykę? Czy nie wystarczy dziś, że potrafią wypełnić deklarację podatkową? - pytam. - Bzdura! Podatek może za nas policzyć wynajęty doradca. Sam korzystam z jego usług, bo szkoda mi czasu na takie rzeczy - odpowiada. - Matematyka uczy wyławiania z szumu informacyjnego ważnych szczegółów, posługiwania się językiem symboli, co przydaje się przy korzystaniu z komputera. Jest niezbędnym treningiem dla mózgu, tak jak dla formy każdego sportowca, niezależnie od uprawianej dyscypliny, niezbędne jest bieganie - przekonuje Cywiński. Precyzuje jednak, że nie jest matematycznym fanatykiem. - Przeciętny człowiek nie musi być od razu omnibusem. Wystarczy, że opanuje matematykę na trójkę. Ważne, by w ogóle starał się ją zrozumieć.

Magosia17-12-2009 18:28:09   [#28]

 

 Dygresia w nawiązaniu do powyżej:

Gościliśmy Pana Cywińskiego w szkole na moje zaproszenie- prezentował swoj podręcznik na warsztatach dla nauczycieli.

Pasjonat, ale jego siła jest - moim zdaniem - w byciu korepetytorem nie nauczycielem formalnym. To zmienia sytuacjei relację nauczyciel/uczeń.

dyrlo17-12-2009 18:30:29   [#29]

Moi humaniści, matematycy i w ogóle wszyscy kochani - w liczbie ok. 200 przystępujących do tej próby w 100% osiągnęli wynik powyżej wymaganych 30% - "zdali". I wcale nie ledwie ledwie :-)))

Ale nie popadamy w samouwielbienie, pracujemy dalej bo przed nami egzamin właściwy i musimy go zdać.

matman17-12-2009 19:12:17   [#30]

Jestem za propozycją wygłoszoną w #8 i dołożę do tego rezygnację ze sprawdzianu po SP.

Kto nie potrafi stosować podstawowych form języka polskiego, rozwiązywać podstawowych problemów matematyki, widzieć zmian zachodzących w jego otoczeniu, wnioskować, kontemplować, itd., niech nie pcha się do szkoły kończącej się maturą. Nazwa potoczna egzaminu zobowiązuje.

Uważam, że powinno zdawać się egzamin z każdego nauczanego w liceum przedmiotu i wystawianie dokumentu informującego o liczbie uzyskanych punktów. Z tego każdy coś sobie wybierze, a i każdemu coś innego się przyda w życiu.

jatoja17-12-2009 19:14:34   [#31]

w kwestii matematyczno-humanistycznej  post miodousty ( dla Dragona):

uważałam, uważam i będę uważała, że dobry matematyk będzie dobrym polonistą ( nie ma lepszego miodu na uszy jak językowa swada Dragona), a  świetni poloniści mają z reguły tylko zaniedbane przez nauczycieli ze szkoły matematyczne uzdolnienia

konsekwencja tego poglądu: zły matematyk będzie złym polonistą

..............

co w kontekście meritum wątku  nie ma chyba znaczenia

albo trochę ma, tylko nie wiem, jak to ująć



post został zmieniony: 17-12-2009 19:22:22
Gaba17-12-2009 20:13:51   [#32]

Nie zgadzam się, że to wina matematyków, iż jestem naiwna matematycznie, gdyż matematycy, których spotkałam na swej drodze, nie starali się oraz nie zgadzam się, że Bozia nie dała talentu. Otóż, wg mnie, jeżeli chodzi o mnie - to ja nie starałam się wystarczająco, to ja miałam sieczkę w głowie, to ja się nie przykładałam lub robiłam o jeden przykład za mało itp. To bardzo dziecinne zwalanie na innych, to jakieś niepojęte - oczekiwanie, iż każdy nauczyciel będzie szołmenem. Byli solidni jak tabliczka mnożenia, robili rzetelnie swoją robotę, lekcje się odbywały.


Dragon17-12-2009 21:35:34   [#33]

W kwestii matematyczno-humanistycznej - miód na moje ... serca ... usta? :-))

A z Gabą się zgadzam w 100% - w kwestii tej sieczki w Jej głowie. :-))

KasiaZet17-12-2009 21:51:31   [#34]

Czy matura z matematyki na poziomie podstawowym obejmuje wyłącznie podstawy programowe ujęte w rozporządzeniu? czy treści ponad program?

Według mnie to ważne pytanie.

 

kasiek17-12-2009 22:53:27   [#35]

A wiecie, jak pewne moje znajome panie (nie nauczycielki) podsumowały ideę nowej matury oraz obowiązkowej matematyki na maturze?

Specjalnie to robią (czyli ministerstwo), żeby mniej młodych ludzi miało maturę i społeczeństwo było głupsze.

Czyli jak ktoś ma maturę to mądry ;-)

Hmmm, tak się zastanawiam - idąc takim tokiem myślenia - to jakby tak obniżyć poziom zadań maturalnych- np. do poziomu sprawdzianu po klasie VI szkoły podstawowej, tak, aby zdawalność egzaminów wynosiła 99,9%, to mielibyśmy chyba najmądrzejsze społeczeństwo na świecie :-))

Marek Pleśniar17-12-2009 22:54:40   [#36]

ależ takie umądrzanie narodu już mieliśmy'

jeden minister rozdał parę matur za nieumienie ;-)

krasnoludek zadyszek18-12-2009 16:01:25   [#37]

parę rzeczy w związku z matematyką na maturze mnie irytuje.

a głównie to dwie: że (jak niektórzy się ekscytują, głównie w mediach i wśród uczniów) ta matura to bógwico jest i kto zda, ten niemal Medal Fieldsa powinien dostać albo tytuł magistra nauk ścisłych umysłem nieobjętywalnych:-) co najmniej.

a druga: że to podstawa podstaw i kto śmie powiedzieć, że nie tylko matematyka kształci umysł w logice i harmonii, ten humanistyczny tuman.

bo na moje przedmiot jak przedmiot - nie wierzę w absolutne antytalenty w jakiejś dziedzinie pozaartystycznej - może być wiele powodów nierozumienia matematyki, od zaległości ciągnących się z wczesnej podstawówki przez niechęć do nauczyciela lub tego nauczyciela nieumiejętność wyjaśniania, po wbicie sobie w głowę przekonania, że nie da się i cześć - ale po to zdaje się egzamin w wieku dojrzałym (teoretycznie:-), żeby dojrzale myśleć i zdać sobie sprawę, z czego się biorą problemy i poszukać pomocy w ich rozwiązaniu, żeby dobić choćby do poziomu 31% z podstawy, jeśli ktoś więcej sobie nie życzy - ok, jego wybór - a nie węszyć spisek herodów z CKE, krwią polskich dziatek chcących zalać Polskę wszerz i wzdłuż za pomocą egzaminu nie do przejścia.

a na drugie moje ktoś mający kłopoty z pewnymi działami matematyki albo niechętny do zajmowania się nią więcej, niż mu na maturę potrzebne, albo po prostu nielubiący niej nie musi być nielogiczny, tępy, nieumiejący dokonać analizy jakiejś struktury (tekstu, argumentacji, obrazu) - bo może wyćwiczyć te umiejętności przyjemniej (dla niego), zgłębiając gramatykę jakiegoś języka (żeby było pro domo sua - najlepiej martwego:-)), rozkładając na części mowy polityków czy komponując utwory na fortepian.

no to takie są mojszości moje, niezdawacza matury z matematyki i kompletnego niełapacza rachunku prawdopodobieństwa, co umie mimo tego wypisać poprawnie PIT i policzyć procenty od dochodu, a analizą struktury argumentacyjnej i logicznej tekstów się zajmuje jakoś tam zawodowo-naukowo.

a, jeszcze jest irytacja ogólnomaturalna - określanie poziomu, który pozwala zdać, ale o tym już przedmówcy pisali i pozostaje mi się z tym całkowicie zgodzić.


post został zmieniony: 18-12-2009 16:01:52
ania0318-12-2009 17:26:10   [#38]

Matematyka podobno Królową Nauk jest,...,czyż nie ?

Ci niekumaci o tym nie wiedzą ? To trzeba im powiedzieć, i niech nie zdają matury, nikt im nie każe, przymusu nie ma, i wówczas z Nauką nic wspólnego już mieć nie będą. I nic wspólnego z Nauką mieć nie muszą, nikt nikomu nie każe mieć !!!!

pio18-12-2009 17:51:30   [#39]

Popieram wniosek Dragona. Maturę jak egzaminy na koniec szkoły podstawowej i gimnazjum powinni zdać wszyscy, czyli nie można nie zdać.

Niech ta matura przestanie być opatrzona i tak subiektywną oceną w krótkiej skali sześciostopniowej, a zostanie oceniona punktowo. Łatwiej też będzie uczelniom.

UJ bedzie miał próg minimum 60pkt, a Wyższa Szkoła Dyplomów KęsiKęsi 3 punkty + 500,-pln


post został zmieniony: 18-12-2009 17:54:24
Marek Pleśniar18-12-2009 18:56:55   [#40]

no i w związku z tym dyplom magistra UJ bedzie wart "5 punktów mądrości" a dyplom Kęsi Kęsi - na takiego samego magistra - bedzie wart tyle co madrośc buta z lewej nogi?

Dragon18-12-2009 19:36:29   [#41]

Tu o maturze mowa, a nie o dyplomach uczelni wyższych.

Się, Marku, trzeba zdecydować:

Albo się stawia wysoką poprzeczkę na przekroczenie jakiegoś etapu edukacyjnego - żeby podkreślić jego wagę.
A wtedy nie histeryzuje się, że 25% jej nie przekroczyło - tylko wręcz przeciwnie - uważa się, że przy tak wysokim poziomie zdawalności zachodzi podejrzenie, że się ten szczebel zdewaluował i trzeba podkręcić śrubę.

Albo też się nie udaje, że się jakąkolwiek poprzeczkę stawia - tylko odnotowuje fakt ukończenia tego etapu na jakims poziomie.

Nie mówimy tu o dyplomie potwierdzającym prawo do wykonywania jakiegoś odpowiedzialnego zawodu - bo matura niczego takiego nie daje.
Więc albo się ową maturę traktuje poważnie - albo się nie robi z siebie idioty i nie udaje, że ona cokolwiek znaczy.

Prawo do studiowania?
A kto broni uczelniom stawiać poprzeczki typu: "Uzyskał minimum 80% ponktów z egzaminu maturalnego z matematyki"?

Marek Pleśniar18-12-2009 20:20:49   [#42]
no nikt nie zabrania ale te pioruńskie Uczelnie Krzak biorą każdego plus czesne i potem mamy "wykształconych" wysyp
Dragon18-12-2009 20:25:15   [#43]

Zatem trzeba spowodować, aby te uczelnie tak nie działały, albo:

"Albo się stawia wysoką poprzeczkę na przekroczenie jakiegoś etapu edukacyjnego - żeby podkreślić jego wagę.
A wtedy nie histeryzuje się, że 25% jej nie przekroczyło - tylko wręcz przeciwnie - uważa się, że przy tak wysokim poziomie zdawalności zachodzi podejrzenie, że się ten szczebel zdewaluował i trzeba podkręcić śrubę."

pio18-12-2009 20:38:46   [#44]

Gdyby dyplom uczelni poważ(a)nej coś faktycznie gwarantował to wysyp by podążył do śmietnika, bo każdy pracodawca odesłałby tego z dyplomem Kęsi Kęsi za drzwi. Czemu więc ukrócić radość zdobywania kolejnych dyplomów? Niech uczelnie zadbają o poziom, a my (podatnicy) przestańmy finansować ciepłe posadki uczelnianych chałturników.



rzewa18-12-2009 23:55:30   [#45]

a matematyka nie jest nauką, ani też Nauką... O!

Królową może sobie być...

;-)

mamma19-12-2009 10:44:23   [#46]
królowa jest tylko jedna!
grażka19-12-2009 12:44:05   [#47]
http://www.rp.pl/artykul/19,406146_Geometria_sprawia_trudnosci.html
StefanS20-12-2009 21:31:20   [#48]

 Za Wikipedią do przemyślenia dla tych, którzy chlubią się nieznajomością podstaw matematyki (można nie używać mydła - lecz nie jest to powód do dumy)

Matematyka (gr. mathēmatik z máthēma – poznanie, umiejętność) – nauka dostarczająca narzędzi do otrzymywania ścisłych wniosków z przyjętych założeń[2]. Ponieważ ścisłe założenia mogą dotyczyć najróżniejszych dziedzin myśli ludzkiej, a muszą być czynione w naukach ścisłych, technice a nawet w naukach humanistycznych, zakres matematyki jest szeroki i stale się powiększa.

Wiele dziedzin nauki i technologii, w pewnym momencie zaczyna definiować swoje pojęcia z dostatecznie dużą precyzją, aby można było stosować do nich metody matematyczne, co często zapoczątkowuje kolejny dział matematyki teoretycznej lub stosowanej. Tak stało się np. z mechaniką klasyczną, mechaniką statystyczną, ekonomią (ekonometria), lingwistyką (lingwistyka matematyczna), teorią gier, a nawet niektórymi działami politologii (teoria głosowań). Obecnie standardem w naukach eksperymentalnych jest potwierdzanie istnienia obserwowanych zależności za pomocą metod statystyki, będącej działem matematyki. Pozwala to odróżnić rzeczywiste wyniki od przypadkowej zbieżności. Leonardo da Vinci stwierdził w Traktacie o malarstwie: "Żadne ludzkie badania nie mogą być nazywane prawdziwą nauką, jeśli nie mogą być zademonstrowane matematycznie."

Matematyka teoretyczna (nazywana czasami matematyką czystą) jest często rozwijana bez wyraźnego związku z konkretnymi zastosowaniami. W tej odmianie jest ona przez niektórych matematyków uważana za formę sztuki[3]. Jednak niektóre działy matematyki teoretycznej znalazły swoje praktyczne zastosowanie, kiedy okazało się, że potrzebuje ich nowoczesna fizyka lub informatyka. Szkolne rozumienie matematyki, jako nauki wyłącznie o liczbach i pojęciach geometrycznych, zdezaktualizowało się już w XIX wieku wraz z postępami algebry i teorii mnogości. Matematyka wchłonęła także logikę.

marmar4920-12-2009 23:10:38   [#49]

Stefan 

I co z tej wyliczanki

Do czego w życiu potrzebna jest matematyka?

Poproszę kilka przykładów


post został zmieniony: 20-12-2009 23:10:57
Marek Pleśniar20-12-2009 23:28:00   [#50]

do analizowania wyników badań oświatowych, do liczenia procentów składanych na lokacie, do policzenia metrów kwadratowych kafelków/paneli/wykładzin, do naliczania ludziom wypłat, do mierzenia suwmiarką, metrówką..., do stwierdzenia "czy stać nas na posiadanie psa", "czy damy rade spłacić dom"


ale poważniej - samo pytanie jest dość zawstydzające, nespa?

strony: [ 1 ][ 2 ]