Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Po co nam w szkole związki zawodowe?
strony: [ 1 ][ 2 ]
AsiaJ12-12-2009 21:39:04   [#01]

Zainspirowana rozwojem dyskusji na wątku "oświatowy przegląd prasy" zachęcam do wypowiadania się tu.

Marek Pleśniar12-12-2009 21:45:04   [#02]

po co nam, ja nie wiem

ale chętnie poczytam

AsiaJ12-12-2009 21:54:20   [#03]

Trochę zaczepne to pytanie;-),

bo mamy ustawę o ZZ i ona reguluje to co reguluje, wiadomo...

Ale ciekawam również jak to w życiu i w szkole wygląda?

ania0312-12-2009 21:55:15   [#04]
Nam - to znaczy komu ?
beera12-12-2009 21:57:46   [#05]

nam, to znaczy tym, którzy chcą odpowiedzieć 

i czują, ze występują w liczbie więcej niż pojedynczej.


Ty aniu03 nie rozumiesz, czy też tylko tak pytasz, dla przyczepki?

Druid12-12-2009 21:58:35   [#06]
Mi na przykład potrzebne są po to, żeby było tak, jak powinno być.
ania0312-12-2009 21:59:13   [#07]

Nie Asiu, miałam na myśli czy nauczycielom czy dyrektorom..

Ale może moje myślenie jest pokrętne.

Druid12-12-2009 22:03:19   [#08]

napisałem, po co mi, jako nauczycielowi są potrzebne.

z kolei (tu już tylko teoretyzuję), może dyrektorom też mimo wszystko potrzebne... tak jak ci rodzice, którzy czasami są nauczycielowi potrzebni, żeby mu coś uświadomić, co z jego punktu widzenia jest jak najbardziej OK...

może i związki są potrzebne dyrektorom po to, żeby nie czuli się zbyt pewnie, bo każdy z nas, nawet jeśli doskonały fachowiec, może bez kontroli z zewnątrz zabrnąć w uliczkę, w której wcale nie chciał się znaleźć...

AsiaJ12-12-2009 22:04:28   [#09]
aniu03, więc jeśli chcesz pisz jako nauczyciel albo jako dyrektor, bez pokrętności;)
beera12-12-2009 22:04:31   [#10]
 związki zawodowe nie pełnią kontroli nad dyrektorem 
MorskaKrystyna12-12-2009 22:06:36   [#11]
ale mogą nasłać kontrolę dyrektorowi :-(
Druid12-12-2009 22:06:41   [#12]

ok, źle się wyraziłem... nie kontroli nad dyrektorem, ale bardziej nad tym, żeby (w sytuacjach spornych) się trzymał przepisów (no, to już mogą, hę?), bo wiecie jakie te polskie przepisy są... to chyba zaszkodzić nikomu nie powinno...

 kontrola z zewnątrz jest chyba, wbrew pozorom, objawem bezsilności szkolnego ogniska w danej sytuacji i klęską dialogu... i jeśli ktoś (jakiś zz) od niej zaczyna dialog, to chyba go nie chce...


post został zmieniony: 12-12-2009 22:08:58
Jacek12-12-2009 22:08:31   [#13]
związki są po to żeby dać nauczycielowi max w postępowaniu kwalifikacyjnym lub egzaminacyjnym
AsiaJ12-12-2009 22:10:07   [#14]

ZZ nie są również po to, aby pouczać dyrektora;-(

Czy zatem ZZ mają patent na mądrość?

ania0312-12-2009 22:14:04   [#15]

Mnie jako nauczycielowi nie są i nigdy nie były potrzebne związki, zawsze broniłam się sama.

Znajomość prawa bardzo pomaga, szczególnie ta z forum OSKKO.

 

Druid12-12-2009 22:14:50   [#16]

pouczać może nie, ale wskazywać ewentualnie potencjalne łamanie prawa, tak. 

patent na mądrość, nie, nikt nie ma, ale... to samo dotyczy dyrektora.

 jak sobie i jedni, i drudzy to uświadomią, zapanuje radość i szczęście wielkie! zupełnie serio... generalnie tak naprawdę związki cokolwiek robią, powinny to robić w celu, żeby w szkole pracowało się lepiej (ze swojego punktu widzenia - a dyrektor - ze swojego punktu widzenia). Jeśli mają działanie destrukcyjne, te właśnie kontrole w byle popierdułce, to już chyba nie kwestia związków, ale złośliwości ludzkiej...

AsiaJ12-12-2009 22:18:42   [#17]

Będąc młodą nauczycielką, a było to parę lat temu;)

 i jednoczesnie związkowcem,

 usłyszałam od doświadczonej koleżanki dobrą radę,

 że przede wszystkim trzeba być dobrym nauczycielem

 i tak pracować,

żeby nikt nigdy nie zarzucił byle jakości i chowania za sztandar związków.

Związkowcem już nie jestem, ale tą maksymę stosuję nadal.

 

 

 

Druid12-12-2009 22:23:46   [#18]

zgadzam się (dobre w sumie), natomiast rzeczywistość w szkole jest często taka, że właśnie ci dobrzy nauczyciele dyrektorowi czasami "nie pasują" (bo robią za dużo szumu, bo lepiej jakby było bez wariactw). I dyrektorzy (tak mi się wydaje, jak nie, to mnie poprawcie) wolą takie osiołki, co to zrobią bez mrugnięcia wszystko, co się im powierzy (projekty, dodatkowe zadania, cuda-kwiotki), a już w kwestii dydaktycznej już wcale takimi orłami nie są...

tak to już czasami jest, że ci "dobrzy nauczyciele", którzy "tak pracują,żeby nikt nigdy nie zarzucił byle jakości" jednak mają w sobie krztę poczucia własnej wartości i nie mogą się zgodzić na wszystko, co się im wtuli dodatkowo, bo po prostu wtedy by już nie mieli czasu, żeby być tak dobrym, jak oni chcą...

Teraz zastanówcie się, kto - te osiołki, czy ci "dobrzy, ale niepokorni" - są lepszym wzorcem do naśladowania dla dzieci i młodych?


post został zmieniony: 12-12-2009 22:25:23
AsiaJ12-12-2009 22:24:53   [#19]

Żeby w szkole pracowało się lepiej, to interes wszystkich nauczycieli, pracowników aio, dyrektora, niezależnie  od tego czy w szkole są ZZ czy ich nie ma.

Nie ma różnych punktów widzenia, bo szkoła jest jedna i interes ma być jeden wspólny:-)

jatoja12-12-2009 22:30:10   [#20]

ech, Druid...

pracownicy nie składają się z osiołków ( jak raczyłeś to nazwać) ani  dobrych i niepokornych

w każdym bądź razie to co najwyżej ekstrema

.....................................................

w sprawie związków w szkole -  nie wiem

sadzę, że to raczej kwestia k o n k r e t n e j  szkoły i jej, że tak powiem, zapotrzebowania na "związki"

Nie mam dobrych doświadczeń ze związkami albo raczej ze związkowczyniami

co nie znaczy, że nie ma dobrej roli związków i dobrych działaczy

Druid12-12-2009 22:32:02   [#21]

eee. są różne punkty, bo w tym wspólnym interesie każdy ma swój podinteresik (bez pejoratywnego znaczenia)...

dyrektor - no nie wiem, ale nauczyciel

- żeby idąc do szkoły się nie stresować, nie brać (jak ta nauczycielka z "Fali") waleriany przed wyjściem, bo się boi uczniów czy dyrektora

- żeby się czuł doceniony

- żeby miał osiągnięcia

- żeby miał poczucie sprawiedliwości

- żeby go dzieci kochały i szanowały

- żeby miał czas iść na przerwie do ubikacji bez obawy, że akurat dyrektor wypatrzy, że go na dyżurze nie ma

- żeby ktoś zrozumiał, że on po szkole, żeby dziatwę swoją wyżywić i na jakimś tam poziomie utrzymać, musi jednak trochę dodatkowych robótek wziąć

- żeby mu maturzyści dobrze maturę zdali

- żeby dyrektorzy i ministerstwo znało matematykę i wiedziało , że  "40 godzin nie równa się nieskończoność" ;)

 (tu na przykład podinteresiki się rozbiegają)

itp 

i dopiero jak się te podinteresiki się wzajemnie zrozumie i uzna, może być "szczęście i radość wielka" ;)



pewna moja starsza koleżanka powiedziała niedawno coś, co mi zapadło w pamięć: żeby ci, co nami rządzą, pamiętali, że my pracujemy, żeby żyć, a nie żyjemy, żeby pracować... jak dla mnie strzał w 10...


post został zmieniony: 12-12-2009 22:37:58
jatoja12-12-2009 22:36:47   [#22]
- żeby miał osiągnięcia

-  żeby miał poczucie sprawiedliwości

-  żeby go dzieci kochały i szanowały

-  żeby mu maturzyści dobrze maturę zdali

a jakie związki to ci załatwią?


Druid12-12-2009 22:40:04   [#23]

nie no, ja pisałem o podinteresikach, że one nie zawsze takie same dla wszystkich...

no to poczucie sprawiedliwości (w przypadku osób wrażliwych na prawdę/sprawiedliwość to wbrew pozorom czasami ważniejsze niż to, na czym się dana sprawa kończy) to akurat trochę związki są w stanie dopomóc w kwestiach wewnątrzszkolnych...

Vincia12-12-2009 22:40:18   [#24]

Związki mogłyby poprawić materialny byt nauczycieli, choćby walcząc o wyższe dodatki funkcyjne i motywacyjne. Pisała kiedyś Gaba o takim wpływie zz w Krakowie.

 

Druid12-12-2009 22:46:22   [#25]
u nas walczą, w 2010 dzięki tej walce motywacyjne ma skoczyć z 4% na 4,5%, a dodatek za wychowawstwo ze 100 zł na 120 zł... kwestia dialogu i zrozumienia wzajemnych "podinteresików".
jatoja12-12-2009 22:46:24   [#26]


ja do Driuda:

poczucie sprawiedliwości - jest sprawą indywidualną, subiektywną 

sprawiedliwość - to pewnie obszar możliwych działań związków

..............................

sorry Vincia - zgoda

AsiaJ12-12-2009 22:46:56   [#27]

- żeby idąc do szkoły się nie stresować, nie brać (jak ta nauczycielka z "Fali") waleriany przed wyjściem, bo się boi uczniów czy dyrektora

- żeby się czuł doceniony

- żeby miał osiągnięcia

- żeby miał poczucie sprawiedliwości

- żeby go dzieci kochały i szanowały

-żeby ktoś zrozumiał, że on po szkole, żeby dziatwę swoją wyżywić i na jakimś tam poziomie utrzymać, musi jednak trochę dodatkowych robótek wziąć

- żeby mu maturzyści dobrze maturę zdali

- żeby dyrektorzy i ministerstwo znało matematykę i wiedziało , że  "40 godzin nie równa się nieskończoność" ;)

To raczej wspólna sprawa jest a nie związkowa, jak mniemam:-)

Dragon12-12-2009 22:48:11   [#28]
I psychoanalityka.
AsiaJ12-12-2009 22:48:52   [#29]
:-))))
jatoja12-12-2009 22:49:32   [#30]

eee tam

"leniwe ósemki" wystarczą

Druid12-12-2009 23:02:27   [#31]

asiaj, jakby te wymienione sprawy były wspólne, to byśmy mieli drugą Japonię i krainę mlekiem i miodem płynącą.

np. kwestia docenienia - wielu dyrektorów najwyraźniej nie wie, jak wiele znaczy proste "dziękuję" w sprawie, która niby nawet obowiązkiem nauczyciela jest.. (jedno z elitarnych liceów w mieście miało kiedyś dyrektora, który zawsze twierdził, że "psim" nauczyciela obowiązkiem jest że robi to co robi, więc generalnie dziekuję się nie należało, szkoła ta cieszyła się marną opinię jeśli chodzi o atmosferę w gronie )

to słowo potrafi zdziałać cuda nie tylko wypowiedziane przez nauczyciela do ucznia, który zrobił jakąś prezentację czy przyniósł mu dziennik, ale i i przez dyrektora do nauczyciela, który przez parę godzin siedział w domu nad przygotowaniem np. jakiegoś konkursu czy wypasionych materiałów dla innych. Ale ale... nie chodzi mi o "oficjalne podziekowania na akademii" - raczej o szczere, zwykłe "dziękuję" na korytarzu szkolnym w przelocie... ja wprowadzam w życie w kontaktach z uczniami i, kurczę, działa... 

 np. te 40 godzin to też rozbieżne interesiki (chyba tu już przykładów nie trzeba), ta waleriana też nie do końca (niektórzy pewnie wychodzą z założenia, że lekkie przykręcenie śruby nikomu nie zawadzi - ale to co dla jednego lekkie, dla drugiego ciężkie, więc kończy się kolejkami do psychiatry i kilogramami deprimu - dzieci raczej nie zyskują)

kaka12-12-2009 23:11:01   [#32]
A ja ze swojego zwiazku zawodowego dostaje paczkę na święta z ... szampanem i bardzo mi się ten mój związek podoba.
AsiaJ12-12-2009 23:14:28   [#33]

Wspólna sprawa dla wspólnego celu to konsensus iluś tam, wspólnie pracujacych osób, ktoś z czegoś rezygnuje, ktoś inny się na coś zgadza, niezależnie czy to druga Japonia czy Kozia Wólka.

Docenianie to kultura organizacji, ale tym razem nie związkowej;-)

AsiaJ12-12-2009 23:15:29   [#34]
Kaka i mnie się to twoje podobanie też podoba:-)
Maelka13-12-2009 08:46:47   [#35]

Druidzie, fajnie piszesz o atmosferze szkoły i zgadzam się z tobą, że jest to czynnik, który w znaczący sposób wpływać może na efektywność pracy.

Tyle tylko, że za atmosferę odpowiadają wszyscy: od szefa (którego roli nie demonizowałabym), poprzez nauczycieli, uczniów i pracowników AiO.

Piszesz, że brakuje ci zwykłego "dziękuję" i że wprowadzasz (!) to w swych relacjach z uczniami i że to - kurczę - działa!

Jasne, że działa!

Nie czepiam się słówek, ale to stwierdzenie jest chyba dobrym obrazem rzeczywistości: z jednej strony my, nauczyciele, chcielibyśmy być chwaleni i doceniani, z drugiej chyba zbyt rzadko chwalimy i doceniamy innych: ucznia, woźną, sekretarkę, rodziców, szefa.

Pewnie, że wszyscy wykonują swe obowiązki i otrzymują za to jakąś zapłatę. My, nauczyciele, też. Podziękowanie nie jest więc "zapłatą", a sygnałem, że dostrzega się rzetelne wypełnianie tych obowiazków.

Musimy się tego uczyć, jak piszesz:"wprowadzać".

Chwała tym, którzy robią to spontanicznie, chwała tym, którzy dostrzegają potrzebę i modyfikują swe zachowania.

Oby trzecia grupa, która mieści pozostałych, była jak najmniejsza.

Tyle tylko, że roli przepisów i ZZ w kształtowaniu atmosfery nie widzę...

Power413-12-2009 08:50:33   [#36]
hmmm, czytam,czytam i się zastanawiam....
Druid13-12-2009 10:24:22   [#37]

Maelka - jeśli jest zdrowo w szkole, to ani przepisy ani zz nie są potrzebne... (zresztą jak się człowiek decyduje na oddanie tych czasem 30 zł miesięcznie na składkę, to pewnie ma powód, i pewnie by wolał je wydać na bilet do kina, ale widocznie inaczej się nie da)

natomiast jak jest niezdrowo, to czasami tylko przepisy i zz uchronią przed patologią

na drodze przepisy i policjanci też niby nie poprawiają atmosfery, ale gdyby ich nie było, to bysmy się pewnie pozabijali,


tak po odrobinie zastanowienia, to można się pokusić o stwierdzenie, że liczebność związków w szkole jest trochę papierkiem lakmusowym tego, jak są w szkole przestrzegane prawa pracownika - jeśli związków nie ma prawie w ogóle, to po prostu nie są potrzebne, bo dyr i nauczyciele się dogadują i bez tego, a jeśli związki są silne, to znaczy, że coś jednak nie jest tak, jak być powinno... 

ciekawe, jak na tę sprawę i to stwierdzenie zareagują dyrektorzy, także ci z dużym doświadczeniem... może powyższe jest zbyt dużym uogólnieniem, ale może jednak w tym szaleństwie jest jakaś metoda?


post został zmieniony: 13-12-2009 10:34:40
Maelka13-12-2009 10:35:31   [#38]

Druidzie - prawda.

Tyle tylko, że najlepiej by było, gdyby przepisy znały nie tylko ZZ, ale też i nauczyciele. A może nawet "przede wszystkim", bo to chyba spośród nauczycieli wybiera się działaczy związkowych.

Rozumiem, że walka o słuszność łatwiejsza, kiedy ma się oparcie w organizacji. Ale to słuszne (czasami) wsparcie nie powinno zwalniać z odwagi cywilnej. I zainteresowania przepisami.

Dopisałeś, więc i ja dopiszę:

Zastanawiasz się nad zależnoscią między aktywnością zz a atmosferą w pracy. Chyba masz słuszność.

I tym sposobem musisz zgodzić się ze slosem, który w podobnym duchu odpowiedział ci na wątku OPP.

A zatem - różnią nas tylko doświadczenia życiowe i słowa, w jakie te doświadczenia ubieramy?

 


post został zmieniony: 13-12-2009 10:40:24
Druid13-12-2009 10:47:55   [#39]

Maelko, jest mała różnica pomiędzy tym, co mówił Slos na wątku OPP, a tym, o czym piszemu tutaj. 

Tutaj opisujemy poziom indywidualnej szkoły, a on raczej (tak mi się wydaje) pisał o związkach jako takich (w kontekście uchwalania przez nie kodeksu etycznego na poziomie kraju). Jeśli go zrozumiałem źle, to najwyraźniej się zgadzamy, ale wydaje mi się, że tak właśnie pisał.

Tymczasem każdemu nauczycielowi (nawet temu ze szkoły o świetnej atmosferze ) związki są jak najbardziej potrzebne, żeby walczyć na poziomie samorządu czy rządu o różne rzeczy, - a to o motywacyjne, a to o dodatki, a to o wysokość pensum itd. Inaczej wszystko wezmą górnicy, bo oni potrafią pod Sejmem opony palić...


post został zmieniony: 13-12-2009 10:53:05
Maelka13-12-2009 10:56:56   [#40]

Niepoprawna idealista (czytaj: istota naiwna) ze mnie.

Bo marzy mi się sytuacja, kiedy ani o motywacyjne, ani o żadne inne dodatki walczyć nie będzie trzeba.

I - oświęta naiwności - wierzę, że kiedyś tak będzie.

Niekoniecznie za mego życia.

Ale pełne półki i samochody w autosalonach też wydawały się marzeniem ściętej głowy. A teraz spróbuj uczniom wytłumaczyć, że mogłeś kupić 100 g proszku na miesiąc.

;-) 

slos13-12-2009 11:01:10   [#41]
Po wypowiedzi #37. dostrzegam zbieżność myślenia ;-)
slos13-12-2009 11:08:39   [#42]
Maelko, ja też jestem idealista i znam szkoły gdzie już tak jest. Na poziomie państwa zz mają jeszcze wiele do zrobienia, ale w nowocześniejszym umocowaniu prawnym i nowoczesniejszych działaniach. Gdyby zamiast strajków, zjazdów, czy innych kosztownych protestów związki razem zjednoczone wynajęły prawników z dobrej kancelarii i zasypały ministerstwo i inne organy procesami o każdą bzdurę prawną, żadając przy tym sporych pieniędzy, zaraz by się nam legislacja poprawiła. Czas palenia opon i kukieł minął. 
Druid13-12-2009 11:22:36   [#43]

najgorsze jest to, że to wszystko dzięki... Tuskowi...

bo zwróćcie uwagę, że tylko teraz i Solidarność i ZNP faktycznie walczą o nasze... a wcześniej co było? - jak było przy władzy SLD, to ZNP siedziały ciiiicho, a jak był Jarek z ekipą, to znowu Solidarność siedziała ciicho...
Teraz ani jedni, ani drudzy cicho siedzieć nie muszą...

Zmieni się rząd, znowu wróci do normalności (czytaj nienormalności)... CHoć imho ZNP ewoluuje nieco w kierunku związku pan-nauczycielskiego (ostatnio sztandary w kościołach niektóre zarządy miejskie wyświęcają, też skala np. u nas w mieście jest bodaj ponad 800 osób do ZNP, koło 100 tylko do Solidarności)...

Maelka13-12-2009 11:37:11   [#44]

Wolałabym nie mieszać do tej rozmowy żadnych konkretnych osob, bo znajdowanie chłopców do bicia zawsze przychodzi łatwo.

Chcę tylko zwrócić uwagę, ze zz to nie jest żaden byt sam w sobie. Jest to byt silny poparciem tych, którzy podpisali deklarację i opłacają składki. Jest to byt powołany do reprezentowania tej grupy pracowników.

Jeśli tym, którzy zz tworzą ( a więc tysiącom nauczycieli) działania związków się podobają i uważają je za skuteczne, niech nie narzekają.

Jeśli się nie podobają, niech poświęcą czas i wezmą się za działalność związkową.

Nie przepadam za zz, ale wiem, że włączenie się w działalność związkową wymaga pewnych poświęceń.

Nie lubię jęczenia dla zasady i oczekiwania, że ktoś coś dla mnie za mnie załatwi.

PS. Nie piję, Druidzie, bezpośrednio do ciebie. Piję do pewnej (dosyć popularnej - jak mi się wydaje) postawy.

 


post został zmieniony: 13-12-2009 11:39:10
2katarzyna13-12-2009 12:00:39   [#45]

Gdyby ode mnie zależało istnienie związków, to rozgoniłabym to towarzystwo na cztery wiatry - i tych, co na górze pozwolili nam zabrać prawo do wcześniejszych emerytur oraz uczynili podwyżki obniżkami, i tych - co na dole,w szkołach. U mnie związkowców jest 5 - ale 4 otrzymuje ochronę. Cała ich działalność to płacenie składek. O "wzorowej" postawie nauczyciela - związkowca mogłabym książkę napisać. Rozdział I - brak kwalifikacji, II - jak skutecznie korzystać ze zwolnień lekarskich, III - skargi rodziców - niemożliwe!, IV - ...

Maelka13-12-2009 13:30:17   [#46]

Katarzyno, masz złe doświadczenia (co rozumiem), ale całkiem możliwe, że zbyt wielkim uogólnieniem tych doświadczeń krzywdzisz tych związkowców, którzy nie dla ochrony własnych interesów w zz działąją.

Na pewno są i tacy.

Renata13-12-2009 14:26:09   [#47]

Po co związki?

Wynika to już z samej Ustawy o związkach zawodowych. (Dziennik Ustaw Rok 2001 Nr 79 poz. 854.)

M.in. w przepisach ogólnych, w rozdziale I, mamy:

Art. 1. [Związek zawodowy] 1. Związek zawodowy jest dobrowolną i samorządną organizacją ludzi pracy, powołaną do reprezentowania i obrony ich praw, interesów zawodowych i socjalnych.

2. Związek zawodowy jest niezależny w swojej działalności statutowej od pracodawców, administracji państwowej i samorządu terytorialnego oraz od innych organizacji.

3. Organy państwowe, samorządu terytorialnego i pracodawcy obowiązani są traktować jednakowo wszystkie związki zawodowe.

Art. 4. [Funkcje związku zawodowego] Związki zawodowe reprezentują pracowników i inne osoby, o których mowa w art. 2, a także bronią ich godności, praw oraz interesów materialnych i moralnych, zarówno zbiorowych, jak i indywidualnych.

Art. 5.[Reprezentowanie interesów pracowniczych] Związki zawodowe mają prawo reprezentowania interesów pracowniczych na forum międzynarodowym.

Art. 6. [Współuczestnictwo w tworzeniu warunków pracy] Związki zawodowe współuczestniczą w tworzeniu korzystnych warunków pracy, bytu i wypoczynku.

Art. 7. [Reprezentowanie pracowników] 1.W zakresie praw i interesów zbiorowych związki zawodowe reprezentują wszystkich pracowników, niezależnie od ich przynależności związkowej.

2. W sprawach indywidualnych stosunków pracy związki zawodowe reprezentują prawa i interesy swoich członków. Na wniosek pracownika niezrzeszonego związek zawodowy może podjąć się obrony jego praw i interesów wobec pracodawcy.

Art. 8. [Kontrola przestrzegania przepisów] Na zasadach przewidzianych w niniejszej ustawie oraz w ustawach odrębnych związki zawodowe kontrolują przestrzeganie przepisów dotyczących interesów pracowników, emerytów, rencistów, bezrobotnych i ich rodzin.

 

 

Z rozdziału 3, o uprawnieniach związków zawodowych, czytamy, m.in.:

 

Art. 19. [Opiniowanie założeń i projektów ustaw]  1. Organizacja związkowa, reprezentatywna w rozumieniu ustawy z dnia 6 lipca 2001 r. o Trójstronnej Komisji do Spraw Społeczno-Gospodarczych i wojewódzkich komisjach dialogu społecznego (Dz. U. nr 100, poz. 1080), zwanej dalej "ustawą o Trójstronnej Komisji do Spraw Społeczno-Gospodarczych", ma prawo opiniowania założeń i projektów aktów prawnych w zakresie objętym zadaniami związków zawodowych. Nie dotyczy to założeń projektu budżetu państwa oraz projektu ustawy budżetowej, których opiniowanie regulują odrębne przepisy.

4. Związkom zawodowym przysługuje prawo wyrażania publicznie opinii na temat założeń lub projektów, o których mowa w ust. 1, w środkach masowego przekazu, w tym także w radio i telewizji.

Art. 20. [Wnioski o wydanie lub zmianę ustawy] 1. Organizacja związkowa, reprezentatywna w rozumieniu ustawy o Trójstronnej Komisji do Spraw Społeczno-Gospodarczych, ma prawo występowania z wnioskami o wydanie lub zmianę ustawy albo innego aktu prawnego w zakresie spraw objętych zadaniami związku zawodowego. Wnioski dotyczące ustaw związek kieruje do posłów lub organów mających prawo inicjatywy ustawodawczej. W przypadku aktów prawnych niższego rzędu wnioski kieruje się do organów uprawnionych do ich wydania.

Art. 21. [Rokowania zbiorowe i układy zbiorowe pracy] 1. Na zasadach ustalonych odrębnymi przepisami związkom zawodowym przysługuje prawo prowadzenia rokowań zbiorowych oraz zawierania układów zbiorowych pracy, a także innych porozumień przewidzianych przepisami prawa pracy.

Art. 23. [Kontrola nad przestrzeganiem prawa pracy] 1. Związki zawodowe sprawują kontrolę nad przestrzeganiem prawa pracy oraz uczestniczą, na zasadach określonych odrębnymi przepisami, w nadzorze nad przestrzeganiem przepisów oraz zasad bezpieczeństwa i higieny pracy.

 

 

W rozdziale 4, o zakładowej organizacji związkowej, m.in. następuje:

 

Art. 26. [Zakładowa organizacja związkowa] Do zakresu działania zakładowej organizacji związkowej należy w szczególności:

1) zajmowanie stanowiska w indywidualnych sprawach pracowniczych w zakresie unormowanym w przepisach prawa pracy,

2) zajmowanie stanowiska wobec pracodawcy i organu samorządu załogi w sprawach dotyczących zbiorowych interesów i praw pracowników,

3) sprawowanie kontroli nad przestrzeganiem w zakładzie pracy przepisów prawa pracy, a w szczególności przepisów oraz zasad bezpieczeństwa i higieny pracy,

4) kierowanie działalnością społecznej inspekcji pracy i współdziałanie z Państwową Inspekcją Pracy,

5) zajmowanie się warunkami życia emerytów i rencistów.

 

Pozdrawiam.


post został zmieniony: 13-12-2009 14:29:27
Marek Pleśniar13-12-2009 14:39:42   [#48]

ustawa nie reguluje po co są zwiazki

ale jakie ich dotyczy prawo

gdyby regulowała potrzebność jakiegoś bytu to tej dyskusji nie mogłoby być bo jeden post z ustawą zatkałby nam gęby;-)

--

ps uprzejmie prosimy o niewtrącanie do dyskusji kwestii politycznych

mario13-12-2009 14:54:09   [#49]

Abstrahując od tego, co ze zz trzeba uzgadniać, co zz opiniują i co zz mogą kontrolować (np. wydawanie środków z ZFŚS) to przygotowanemu merytorycznie, dydaktycznie, pedagogicznie i mentalnie i podchodzącemu bardzo solidnie do swojej pracy nauczycielowi zz na jego podwórku zarówno mogą nie być potrzebne, jak i nie powinny przeszkadzać, o ile jego szkołą kieruje prawdziwy fachowiec, znający przepisy, ustawy, paragrafy, mający bardzo życiowe ale nie kumoterskie (zwłaszcza z uprzywilejowanymi malutkimi grupkami, pod które się wszystko w szkole ustala) podejście do swoich podwładnych i nie bojący się o nich walczyć z coraz bardziej pretensjonalnymi rodzicami oraz z organem prowadzącym, któremu podlega i od którego jego byt dyrektorski zależy. W każdym innym przypadku, lepiej poprosić o pomoc zz niż wchodzić w spór indywidualnie (czy n-el z dyr czy dyr z OP). Bo niestety nie z każdym można normalnie porozmawiać, zwłaszcza gdy dysponuje się argumentami bardzo rozmówcy niewygodnymi.

Zupełnie inaczej mają się sprawy rozgrywane na szczeblu ZZ - Rząd.

Natomiast kwestia osobowości poszczególnych członków zz to zupełnie inny temat, tak jak kwestia osobowości poszczególnych nauczycieli, dyrektorów, polityków itp. Trudno bowiem dyskutować w sprawie - po co nam służba zdrowia skoro pracują w niej kiepscy a do tego grubiańscy lekarze, po co nam policja skoro policjanci są przekupni, po co nam szkoły skoro pracują w nich niedouczeni nauczyciele, po co nam urzędy, skoro pracują w nich niekompetentni urzędnicy zatrudniani często po linii partyjnej lub kumoterskiej itd. Można by w ten sposób zakwestionować działalność każdej grupy zawodowej czy każdej działającej formacji. Ciągnąc wątek można by nawet stwierdzić, po co nam kościół, skoro z ambony pouczają nas obłudni księża, łamiący coraz częściej doktryny, którymi mają się kierować.

No i ostatecznie po co nam Rząd, który strasznie dużo nas kosztuje a do tego nas okrada, oszukuje i sprzedaje?

Moim zdaniem zz potrzebne nam są po to, by nie ślęczeć godzinami nad doszukiwaniem się zmian w ustawach przy założeniu, że mający odpowiednie zniżki godzinowe przedstawiciele tychże zz będą to robić. I po to, by ze składek związkowych zatrudniać dobrych prawników, którzy zgodnie z tym, co wcześniej pisał bardzo trafnie slos zajęli by się tym wszystkim, co utrudnia dobre wykonywanie naszej pracy. Tylko jak na każdym stanowisku tak i tu trzeba odpowiednich ludzi.

mario13-12-2009 14:58:27   [#50]
Marku, bardzo się starałem ne wtrącać polityki i mam nadzieję, że z mojej wypowiedzi sam to wywnioskujesz. Nie o polityke bowiem mi w tej sprawie chodzi. Wiem, że nie do mnie była Twoja uwaga, ale wypowiedziałem się zaraz po Tobie, nie widząc wcześniej Twojego ps-u
strony: [ 1 ][ 2 ]