Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Kto ma prawo być na lekcji?
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]
ewa04-06-2009 00:17:06   [#51]

nie wyobrażam sobie, że jako dyrek idę z rodzicami na lekcję nie uzgadniając tego z nauczycielem

nie wyobrażam sobie też, że jako nauczyciela dyrek stawia mnie w takiej sytuacji

ale pewnie, jak na czereśniaka przystało, mam małą wyobraźnię... ;-)  

bogdan04-06-2009 00:17:27   [#52]
To w końcu kto jest upoważniony do wchodzenia na lekcję i w jakich okolicznościach i po spełnieniu jakich warunków (ewentualnie) i na jakiej podstawie prawnej. Bez tego ta dyskusja staje się jałowa.
skrzat04-06-2009 00:19:10   [#53]
"a jaki n-l przy gościach brałby do tablicy niezdolne, jąkające się dziecko????"

czyli jednak sytuacja staje się nienormalna:(

Chyba przestaniemy, bo dyskusja staje sie nienormalna.

BYła wykładnia prawna na temat rodziców na lekcjach - jak znajde, to wkleję.
skrzat04-06-2009 00:20:40   [#54]
bogdan, #29
bosia04-06-2009 00:27:04   [#55]

nie rozumiem co to znaczy "upoważniony" w tej sytuacji

chyba tylko kultura a raczej jej brak

a o reszcie to tak jak Ewa


post został zmieniony: 04-06-2009 00:27:20
halwol204-06-2009 00:28:47   [#56]

Ja teoretycznie o tym jąkale.

A jak wezmę do tablicy same orły, to mi sie zarzuci, że tendencyjna jestem...

 

Skrzacie, błagam, znajdź mi tę wykładnię.

AnJa spowodował u mnie dystans, za co koledze serdecznie dziękuję. Mój mąż wyje ze śmiechu, mnie juz też zaczyna przechodzić...

bogdan04-06-2009 00:36:52   [#57]
Ja swoje zdanie mam. Pytam tylko tych co pytają o podstawę prawną uniemożliwiającą zakłócanie toku lekcji o podstawę prawną umożliwiającą zakłócanie toku lekcji. Problem pozostanie (skoro wypłynął i nie został rozwiązany) ale zejdzie do "podziemia" bo niepopularny.
halwol204-06-2009 00:41:58   [#58]

Ktoś już napisał, że: "Czy w ramach opieki nad dzieckiem i prawem do kontroli osób, które się nim zajmują, wejdzie sobie dowolnie na ojom?"

Szkoła to nie ojom co prawda, chociaż chwilami...

Marek Pleśniar04-06-2009 00:51:50   [#59]

jako rodzic nie zyczyłbym sobie by jacyś inni rodzice (niż ja;-) obserwowali jak np mój syn znowu nie umie lekcji

gdyby dyrektor uprawiał takie zabawy - złożyłbym skargę

w JEGO nadzorze pedagogicznym;-)

skrzat04-06-2009 00:57:16   [#60]
może warto sobie to przypomnieć - o prawie do prywatności w szkole i wymaganej zgodzie na jej naruszenie

http://www.zso6gda.v24.pl/index.php?s=169
Marek Pleśniar04-06-2009 01:01:00   [#61]

żeby było jasne nic a nic mnie nie obchodzi sytuacja nauczyciela w opisywanej sprawie

jest w pracy i niech mu się przygląda kto chce - ale bez dzieci

np niech rodzice jak już mają ochotę, posiedzą godzinkę w pokoju nauczycielskim i się mu poprzyglądają jak wypełnia dokumentację albo pije kawę;-)

halwol204-06-2009 01:08:30   [#62]

Dziękuję wszystkim za wypowiedzi. Bardzo mi pomogliście.

 

Marek Pleśniar04-06-2009 01:15:54   [#63]

wracając do "co nie jest zakazane to jest dozwolone"..

wiec jakbym chciał z przyjacielem wejść na lekcję do pobliskiej szkoły,  bośmy własnie przechodzili i przy partyjce warcabów (no znaczy, przechodzilismy własnie z warcabami;-)  i wpadlismy na taki pomysł by po obywatelsku sprawdzić jak tez za nasze podatki się teraz uczy w tych szkołach

 

to możemy? w UOSO zakazu nie ma

Marek Pleśniar04-06-2009 01:18:36   [#64]

najpierw byśmy, jak proponuje Dragon, wpadli do dyrektora, popatrzyli co i jak robi, a potem z nim bysmy sobie po cichu w ostatniej ławce w te warcaby pograli i posłuchali jakich sie teraz nauk udziela dziatwie

 

a generalnie jestem za klasami z otwartymi drzwiami - jak zawsze byłem:-)

Ale nie żeby zaraz włazić jak nie proszą

krystyna104-06-2009 02:12:24   [#65]
[#17]

"W opisanym przeze mnie przypadku nauczyciel nie zna nawet nazwisk dwojga rodziców, którzy przyszli zobaczyć, "Jak nauczyciel sobie radzi" (sic!, to był cytat).

Zachowanie i umiejętnosci uczniów w ogóle rodziców nie obchodziły, a ponadto nie jest pewne, czy byli to rodzice dzieci uczących się w tej klasie."

Dla mnie to jest działanie niezgodne z prawem, nie wpada się do nauczyciela na lekcje jak na imieniny do ciotki i ciągnie się  znajomych krolika.

Nie wyobrażam sobie tego u nas. nikt by o tym nie pomyślał, a co dopiero zrobił.

Podtrzymuję to co wyżej napisałam.

Zgadzam się z Markiem  [#59].

 

JarTul04-06-2009 09:42:58   [#66]
"nie zna nawet nazwisk dwojga rodziców"

To może to byli rodzice, ale nie koniecznie dzieci z tej szkoły.

Może to pracownicy CBA lub CBŚ lub NIK itp.

"Zachowanie i umiejętności uczniów w ogóle rodziców nie obchodziły"

To ciekawie wnioski!!! - z obserwacji czy wynik łączności telepatycznej z obserwatorami lub innych zdolności paranormalnych.
Donda04-06-2009 11:17:23   [#67]
Ja chyba też jakiś czereśniak jestem, bo całkowicie zgadzam się z Ewą :)
Adaa04-06-2009 16:42:49   [#68]

moze zamiast pp, która kwestionowalaby obecnośc rodzica ( niech w końcu uznaja, ze jest to forma l.p. od rodzice;-)) na lekcji warto podeprzec sie, zdefiniowanym w literaturze psychologicznej "paradoksem obserwatora" polegajacym na tym, że obserwujacy chce miec obraz tego co sie dzieje w sytuacji naturalnej - czyli bez obserwatora:-)

czyli ... obserwacja taka, nie da rodzicom obiektywnego obrazu zachowań ich dzieci na lekcji

beera04-06-2009 16:47:49   [#69]

jest taki moment, ze już da

czyli trzeba "masę krytyczną" przekroczyć.

Nie potrafię znaleźć nigdzie opisanego systemu angielskiego - nie wiem, jak to działa, ale wiem, że tam jest jakaś możliwośc, żeby rodzic był kims w rodzaju "pomocnika podczas lekcji", kończy jakieś kursy, dostaje certyfikat (ale nie jest to nic bardzo formalnego i długotrwającego)

Potem jest na lekcji i pomaga swojemu dziecku i przy okazji innym.

===

Nie wiem, u nas to wszystko strasznie jest podszyte jakimiś fobiami, wysokim poziomem przewrazliwienia, nieżyczliwością i niezrozumiem.

Pewnie wiele rzeczy było by prostsze, gdybysmy potrafili je traktować jakoś bardziej naturalnie.

halwol204-06-2009 20:05:16   [#70]
Witam ponownie.

Najpierw przepraszam za emocjonalność niektórych moich wypowiedzi. W takim akurat byłam stanie.

Czuję się "w obowiązku i potrzebie" wyjaśnić Forumowiczom, jak się sprawy mają dzisiaj.

Dowiedziałam się, kim było dwoje rodziców podczas mojej wczorajszej lekcji. Kobieta to matka uczennicy klasy, w której prowadziłam lekcję; mężczyzna - to ojciec dziecka kończącego klasę pierwszą.

Hospitowano klasę piątą. Oboje państwo są z Rady Rodziców, to jest: pan jest jej przewodniczącym. On to stwierdził, że przyszedł zobaczyć, jak sobie radzę. Pan ten nie jest w żaden sposób związany z oświatą.

Tu doprecyzowuję wyjaśnienia:

Był to pierwszy dzień pracy po moim powrocie z urlopu dla poratowania zdrowia.

Czworo hospitujących zastałam pod drzwiami sali, kiedy podchodziłam ją otworzyć i wpuścić dzieci.

Adaa ma rację: obserwacja zmienia przedmiot obserwowany. Nie umiem wyrazić swojego zdenerwowania i poczucia, ze zostałam upokorzona.

Nie jestem wychowawcą klasy, w której miałam lekcję, więc nie rozpoznałam matki uczennicy; co do pana, pojęcia nie miałam, że to ważny ktoś w szkole.

Pracuję w zawodzie nauczyciela od dwudziestu pięciu lat.

Przepisy oświatowe znam, na ile jest to możliwe przy ciągłych zmianach.

Jeżeli RR chciałaby, aby dokonano oceny mojej pracy, oczywiście ma do tego prawo, może zgłosić taki wniosek do dyrektora.

Oczywiście, jeżeli ktoś chce obserwować moją lekcję i ma do tego prawo w sensie "umocowania" - zapraszam. Zaproszenie jednak wymaga jak gdyby wiedzy, kogo się zaprasza...

Szefów upraszam o niemoderowanie mojej wypowiedzi, jestem absolutnie świadoma, że zostałam rozpoznana, ale nie obawiam się tego, ponieważ podaję fakty, a z faktami się nie dyskutuje.

Ponieważ jedno z moich dyrektorów należy do OSKKO, myślę, że czyta ten wątek.

Działania dyrektora odczytałam jako próbę poniżenia mnie i zdeprecjonowania mnie.

Nie będę wymieniać swoich osiągnięć, bo nie o tym jest ten wątek. Istnieją protokoły.

Bardzo bym chciała wierzyć, ze zachowanie dyrektora nie jest "elementem polityki kadrowej", ale jakoś nie mogę.

Jeszcze raz dziękuję wszystkim.

Takie rzeczy się zdarzają...I nie idzie mi tu o podziękowania...
skrzat04-06-2009 21:05:35   [#71]
"On to stwierdził, że przyszedł zobaczyć, jak sobie radzę. Pan ten nie jest w żaden sposób związany z oświatą.


Proszę, jaki znawca...;)

Czy ta rada w swoim statucie ma zapis: hospitowanie lekcji?
Power404-06-2009 21:16:32   [#72]
a ja się z asią pozwolę zgodzić
przez kilka lat zapraszałam rodziców na lekcję,zajęcia otwarte
wielu z nich korzystało regularnie z zaproszenia-to były bardzo miłe chwile łączące nas dla dobra dzieci, pozwalały zapoznać rodziców z metodami pracy na lekcji,które rodzice czasem wykorzystywali w domu przy nadrabianiu zaległości po nieobecności z dzieckiem, łatwiej było mi wskazać także co należy doskonalić u poszczególnych dzieci i pokazać jak to robić, rodzice widzieli do jakich efektów zmierzamy i potrafili określić mocne i słabe strony swoich pociech, nigdy nie odmawiali mi pomocy także wtedy gdy rozsypanki zdaniowe pisało się jeszcze w domu przez kalkę i wkładało do kopert, a liczmany robiło się własnoręcznie-to były czasy:-)

i faktem też jest że gdy wybierała się do mnie na lekcję zapowiedziana dyrekcja zawsze czułam stres, czekali pod salą bez zapowiedzi też czułam stres tylko krócej,
zdarzyło się też że podczas lekcji bez zapowiedzi raz odwiedziła mnie z wizytatorem na parę minut (w tym czasie była w szkole wizytacja czy ówczesny jej odpowiednik)-też czułam stres ale to były ułamki sekund-zastanawiałam się wtedy czy ja czymś podpadłam że aż wizytator...
(dyrekcja mi później chyba za dzień czy dwa- tłumaczyła sama z siebie że to ją "kontrolują"- nie mnie i że przecież nie ma się czego bać, a jest co pokazać w klasie)a ja jakoś wcale nie potrafiłam myśleć o tym w takich kategoriach o jakich pisze tu halwol2-jako upokorzenie tego na pewno nie odebrałam

a przy zaproszeniu rodziców stres nigdy się nie pojawiał
jest więc jakaś różnica gdy czujemy się kontrolowani a gdy sami zapraszamy
i zaznaczam że nigdy nie bałam się swego szefa, ani jego wice a stres był przed każdą hospitacją,

może to kwestia charakteru i osobowości-nie wiem ale nie denerwowałabym się tak bardzo wizytą halwol tylko tym czy jesteś zadowolona z tej lekcji,którą zaprezentowałaś
beera04-06-2009 21:26:50   [#73]

no tak...

ale z drugiej strony, jesli tak było dokładnie, jak pisze halwol, to to jakiś obłęd byłby.

Bo chyba dyjabeł tkwi w takich sytuacjach w intencjach. No tu, to one raczej dobre nie były.

ewa04-06-2009 21:27:58   [#74]

no cóż ja i z asią i z Tobą się zgadzam :-)))

i z sobą też

piszemy o róźnych kontekstach po prostu...

Power404-06-2009 21:28:49   [#75]
tego nie wiemy i
chyba powinna porozmawiać z tym dyrektorem o intencjach i czemu to miało służyć
halwol204-06-2009 21:59:23   [#76]
#73
Chętnie zaproszę Rodziców! Zapraszałam wielokrotnie. Dyrektorów też. To jest do sprawdzenia. Godzinami rozmawiałam z rodzicami o sposobach pracy z ich dziećmi. Są na to dokumenty.

W opisanej przeze mnie sytuacji intencje dyrektora odczytałam jako niezbyt czyste.

#73Asiu, tak było dokładnie, mam na to świadków w liczbie niepodważalnej.

Power4, mglista odpowiedź na pytanie o intencje brzmiała:" Bo chcieli zobaczyć..."

Nie wiem jeszcze, co zrobię, dlatego pytam na tym Forum: jak Wy to widzicie?
#71
Nie wiem, co Rada ma w statucie, bo od wczoraj nie mogę się doprosić ani Statutu Szkoły, ani regulaminu RP, ani innego żadnego dokumentu, na co też mam niepodważalnych świadków.

Powtarzam: nie było mnie półtora roku z powodu choroby. W tym czasie wiele się zmieniło. Mam prawo podejrzewać, że na moje miejsce świetnie się zadomowiła osoba mnie zastępująca.

Ale to tylko podejrzenia.

Dlatego uparcie proszę o pomoc w kwestii uwarunkowań prawnych.

I nadal nie jest mi wesoło.
beera04-06-2009 22:04:22   [#77]

jakbym chciała zrobić krzywdę dyrektorowi?

Zwróciłabym się do niego z prośbą na piśmie o wyjaśnienie odstawy prawnej wejścia tych osób, oraz wyjasnienia powodu.

"W związku z ..........................

proszę o wyjaśnienie powodów podjęcia przez Panią dyrektor opisanych wyżej czynności oraz o podanie podstawy prawnej podjętego działania.

z poważaniem

znaczy napisałabym coś w rodzaju notatki pohospitacyjnej;)

 

halwol204-06-2009 22:10:19   [#78]
Asiu, za chwilę podam skan pisma, jakie dzisiaj złożyłam na dziennik. Mąż przygotowuje dokument.

Powody, dla których to robię,to te, że zachowania mojego dyrektora biją w niewinnych...
beera04-06-2009 22:12:11   [#79]

powody dla których to robisz, to to, ze uderzył w Ciebie

ja to nie wierzę w tych obronców wszystkich uciśnionych świata.

Ale obrona siebie, ma tez swoje racje bytu.

===

Ciekawa byłabym opinii tego dyrektora - jak znam życie, myślę, ze się odezwie. Jak nie na forum, to na pocztę.

Maelka04-06-2009 22:14:22   [#80]

halwol, zadziwia mnie i wstrząsa to, co opisujesz, ale pismo, które złożyłaś, powinno chyba zostać waszą wewnętrzną sprawą.

Po pierwsze dlatego, że juz je złożyłaś, a po drugie dlatego, ze możemy ci współczuć i solidaryzować się z tobą, ale decyzje musisz podejmowac sama.

Powodzenia i wyjasnienia sytuacji!

 

halwol204-06-2009 22:26:09   [#81]
Macie rację, odstępuję od opublikowania dokumentu. Chociaż już wycięłam wszystkie dane rozpoznawalne...I maszyna była gotowa.

Asiu, w obrońców to ja też nie wierzę, ale wierzę, że potwierdzą prawdę. Nie potrzebuję obrońców, za długo żyję na tym najlepszym ze światów.

Ten dowcip mi się przypomina: Kowalski ukradł Malinowskiemu rower. Następnego dnia całe miasto wiedziało, że Kowalski i Malinowski są zamieszani w kradzież roweru...
Maelka04-06-2009 22:38:02   [#82]

Wierzę, że wszystko sie wyjaśni i okaże się, że to niewinne i zacne działania były. Niezbyt miłe powitanie po urlopie miałaś, ale postaraj się zapanować nad gniewem. Tyle lat pracy przed tobą - nie pozwól, aby emocje zepsuły ci humor i ...relacje z innymi.

Powodzenia!

:-)

halwol204-06-2009 22:46:48   [#83]
Maelka, postaram się. Wracałam do pracy z uśmiechem, chociaż to tylko kilka dni.

Rozżalona jestem i niepewna, co się jutro wydarzy - i tyle.

Ale i nie wolna od gniewu, bo zazwyczaj upokorzenie zamienia się w gniew.

#77(w subkulturze 77 oznacza: "taki lepszy szatan")-Dziękuję.
Maelka04-06-2009 23:18:59   [#84]

Powiedz sobie, że nic się nie wydarzy. Konflikty były i będą. Jeśli nabierzesz odpowiedniego dystansu, łatwiej ci będzie z klasą wyjaśnić całą tę niemiłą sytuację.

Trzymam kciuki!

:-)

Magik04-06-2009 23:44:28   [#85]

Znajac siebie przyjęłabym z entuzjazmem delegację na lekcję nie zastanawiając się po co przyszli, a po lekcji podziękowałabym za wizytę.

Czułabym się wyróżniona.

A tego pana co chciał zobaczyć jak sobie radzę zapytałaby po lekcji - no i jak sobie radzę ?

Chyba jestem nienormalna ale tak by było.

halwol204-06-2009 23:49:18   [#86]
AnJa 04-06-2009 00:13:36 [#48]
"no- tak normalnie

np. witamy pana dyrektora i jego gosci. pana dyrektora znamy wszyscy- a kto mu dzisiaj towarzyszy? prosimy o przedstawienie nam naszych miłych gości"

Nabrałam dystansu. Następnym razem zrobię dokładnie tak. AnJa, człowiek zdenerwowany, który na gruncie prywatnym zna Monty Pythona i nieźle się porusza w ministerstwie głupich kroków, głupieje w obliczu arogancji.

Jak siebie znam, to wypowiedź wzbogacę jeszcze, bo nabrałam odporności.Dlaczego po tylu latach? Bo przedtem inne ludzie normalniejsze jakieś zawiadywały szkołą.

Maelka, mam nadzieję, że sytuacja się nie powtórzy.

Pozdrawiam wszystkich.
halwol204-06-2009 23:51:44   [#87]
Magik, nie widziałaś miny tego pana.

Delegację przyjęłabym z entuzjazmem, ale chyba mamy różne zdania co do istoty pojęcia: "delegacja".
bogdan04-06-2009 23:51:51   [#88]
Magik. To się nazywa otwartość, inna sprawa z otrzymaną odpowiedzią na zadane przez Ciebie pytanie "no i jak sobie radzę" - a jak powiedzą, że do d..y to też podziękujesz i będziesz się czuła wyróżniona?
post został zmieniony: 04-06-2009 23:54:19
Adaa04-06-2009 23:54:59   [#89]

no bez przesady, czuc sie wyróznionym takim niezapowiedzianym nalotem?

szczerze mówiąc, wstyd by mi było cos takiego nauczycielowi zafundować

 

Magik04-06-2009 23:58:21   [#90]

Jak powiedzą, że do d...y to myślę, ze wtedy sama bym to też czuła, że zawalilam i wyróżniona bym się nie czuła tą odpowiedzią ale tez podziękowałabym za szczerość. Powiedziałaby też, że jest to bardzo cenna uwaga, która pomożre mi w dalszej pracy.

No i wnioski bym wyciągnęła.

Krytyki się nie boję, dzięki krytyce możemy dostrzec własne błędy, poprawić je i bardzo dużo się nauczyć.

Człowiek się uczy całe życie, nie ma ludzi nieomylnych, są tylko tacy, którzy nie potrafią przyznać się do swoich błędów.

Magik04-06-2009 23:59:57   [#91]
Adaa ja bym to potraktowała tak, że chcą zobaczyć właśnie moją lekcję, nie wiem co w tym dziwnego.
post został zmieniony: 05-06-2009 00:00:13
Adaa05-06-2009 00:04:29   [#92]
jak sie chce zobaczyć konkretna lekcję (bo cenimy nauczyciela i chcemy podpatrywac jego warsztat) to nie zaskakujemy go pod drzwiamy, tylko co najmniej z 30 minutowym wyprzedzeniem prosimy by zgodził się nas goscić - wtdy czułabym sie byc moze wyrózniona
halwol205-06-2009 00:05:53   [#93]
Asia, to był żart(#77):)!!!

Bo ostatnio robiłam w subkulturach...I tak mi się skojarzyło:)
Magik05-06-2009 00:13:31   [#94]

Adaa, przepraszam Cię ale nie zgodzę się z Tobą, jak ktoś chce zobaczyć mój warsztat ( a tak właśnie bym potraktowałą tę wizytę u balwol, gdyby ona była u mnie) to właśnie może przyjść zawsze, bez uprzedzenia - to jest prawdziwy wtedy warsztat pracy.

Ja jak zaczynam prowadzić lekcję to mnie nic nie obchodzi oprócz uczniów mnie i tematu lekcji, może sobie nawet sam minister siedzieć, ja go i tak nie widzę i zapominam, że on jest.

Magik05-06-2009 00:15:11   [#95]
Ada jeszcze jedno, nie zobaczyć konkretną lekcję, tylko dowolną lekcję.
halwol205-06-2009 00:15:37   [#96]
#91
Byłabym szczęśliwa, i zdarzały się takie niespodziewane chwile, kiedy dyrektor wchodził ze mną na lekcję pod rękę z wizytatorem.

W czym różnica?

W intencjach.
Magik05-06-2009 00:18:40   [#97]
Halwol, no to ich intencje pewnie spaliły na panewce i przestań się tym przejmować.
halwol205-06-2009 00:26:59   [#98]
Zagubiła się gdzieś moja wątpliwość: jakiśpan został wprowadzony na obserwację lekcji w klasie, w której nie ma dziecka.

Handicap tego pana jest na jakich podstawach prawnych?
Magik05-06-2009 00:30:45   [#99]

No właśnie jak tak będziesz to rozbierać na czynniki pierwsze to zwątpisz w siebie, może o to chodziło dyrekcji.

Ja Ci radzę zignorować to tak jak by tego nie było i zahowywać się normalnie, patrząc co będzie dalej. Moim zdaniem nic nie będzie, bo niby co by miało być.

halwol205-06-2009 00:31:04   [#100]
Magik, kurczę, mówimy tu o tym, kto ma se tak prawo wszystko obserwować?
Nie mogę akurat edytować, więc uznaj, że słowo "kto" jest controlbe.
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]