Forum OSKKO - wątek

TEMAT: nieudana lekcja
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]
Marek Pleśniar11-12-2007 20:41:31   [#51]

od jakichś 10 lat nie podejmuję się oceniania takiego starego nauczyciele któremu nie udała się lekcja

Wtedy poszedłem do wychowawczyni mojego syna na lekcję. Wychowawczyni, co tu kryć dlatego, że wybrałem najlepszą, najpracowitszą i najsumienniejszą sobie panią - po kumotersku

stara dobra szkoła, właściwie już chyba z uprawnieniami emerytalnymi

no i ta stara szkoła dobra była cała czerwona, myliła się i trzęsły się jej ręce

ona po prostu panicznie się mnie bała podczas hospitacji (nie mnie-mnie tylko dyrektora się bała)

od tej pory nie lubię hospitacji i nie lubię oceniania całokształtu pracy nauczyciela po hospitacji

nauczyciel jaki jest - dyrektor wie bez żadnych hospitacji. Bo losy uczniów, bo opinie rodziców, wieloletnie skargi lub pochwały itp

oczywiście nie podejmuję się też oceny postępowania dyrektora, który po hospitacji ocenił jednak nauczyciela

powód - jak wyżej w stosunku do nauczyciela;-)

joljol11-12-2007 20:45:33   [#52]

i jeszcze wkurza mnie mnie to, że to co niektórzy robią w ramach swoich obowiązków, traktują jako dopust boży (flaki sobie wypruwam, tak się poświęcam)

ostatnio zwróciłam uwagę n-lce, że w czasie zajęć gimnastycznych wskazane byłoby dla niej ubranie bardziej sportowe, a nie szpilki, to się obraziła

 

Adaa11-12-2007 20:47:42   [#53]

wskazane byłoby dla niej ubranie bardziej sportowe, a nie szpilki, to się obraziła

trzeba było kazac przejśc po równowazni, albo zademonstrować dwutakt z rzutem do kosza:-)

frigg11-12-2007 20:48:04   [#54]
Mądrze piszesz Marku - może potrzebowałam to sobie poukładać w głowie.. Wiem, że Pani jest "taka sobie" delikatnie mówiąc, nic z tym chyba nie uczynię, ona się już nie nauczy, bo nie chce, ja będę zdrowsza, a dzieci i tak dorosną. Ale w duszy mej jest teraz tak:
[img]http://yelims1.free.fr/Anges/Ange24.gif[/img]
AsiaJ11-12-2007 20:48:10   [#55]
a dres i obuwie sportowe otrzymała w przydziale? ;-)
frigg11-12-2007 20:58:56   [#56]
i wogóle mnie się chyba nie można bać, no, może w domu niektórzy się trzęsą...
Małgoś11-12-2007 23:21:38   [#57]

Marku, nie zgadzam się z tym, że dyrektor wie jaki jest nauczyciel i bez hospitacji;

na dodatek zaniepokoiłaby mnie reakcja nadmiernego lęku u n-la podczas hospitacji

hospitacja to nie tylko kontrola, ocenianie, ale to też ponawanie i motywowanie;

już dawno odkryłam, że nawet dziesiątki rad szkolniowych, rozmów w PN nie zastąpią indywidulanego kontaktu z n-lem w sytuacji  zadaniowej (kiedy to n-l musi się czymś wykazać) - to go zmiękcza i czyni podatniejszym na uwagi, zalecenia itp.

dosłownie 2 dni temu miałam taką syt., że na zapowiedzianą hospitację zajęć n-l przytargał rzutnik z laptopem i ...20 minut lekcji szlag trafił, bo się maszyna zbiesiła i nie chciała wspólpracować, na dodatek uczniowie z zaciekawieniem dopytywali się skąd takie urządzenie, co ujawiniło fakt iż nigdy dotąd żadnych takich machin nie było na lekcjach

sytuacja dla n-la koszmarna (dla mnie też, bo nie lubię być świadkiem nieudolności)

ale cóż ...n-l świetnie wykorzystał pozostałe 25 minut, tematu w całości nie zrealizował, ale to co zrobił było OK, na dodatek fajny kontakt z grupą, a bez "ściągi" w postaci prezentacji mógł się wykazać wysokim poziomem merytorycznym

było to dla mnie ciekawe doświadczenie - i myślę, że dla n-la również :-)

Dzięki hospitacjom zmusiłam n-li do wgryzienia się w standardy egzaminacyjne - muszą planować tak zajęcia, by zawsze miały one związek ze standardami. Wcześniej mieli te standardy (wkljone w dzienniki, w wersji paierowej i elektronicznej), ale samo "manie" nijak się nie przekładało na ich uwzględnianie w procesie nauczania

PS. Jestem tak życzliwą dyrką, że n-lom wysyłam tydzien wcześniej pytania dot.zajęć (temat, cele i listę umijętności, a któych n-l wybiera te, które ma zamiar rozwijać), cel hospitacji, wszyscy dostają też arkusz hospitacji ;-)

 

 

Marek Pleśniar11-12-2007 23:29:08   [#58]

no i dzięki hospitacji nadgorliwy nauczyciel zmarnował 20 minut lekcji;-) Normalnie robiłby swoje i nie wygłupiał się z rzutnikami:-))

---

Tkwi we mnie, na szczeście, elektronik - i to taki z powołania, zamiłowania

pamiętam zawsze, że w normalnym świecie (tj poza oświatą) urządzenie mierzące nie może zakłócać mierzonego procesu

czemu "na szczęście"? No bo jak już będe maił oświaty kompletnie dośc to będę miał się czym zająć w tzw realu

Małgoś11-12-2007 23:38:11   [#59]

hmmm to ja mam być tym urządzeniem mierząco-zakłócającym?

coś w tym jest ;-)

ale człowiek to nie jest maszynka na prąd - ma swoje potrzeby np. bycia dostrzeganym, zauważanym itd. chce się podzielić refleksjami na temat swojej pracy itp.

 

Arwena11-12-2007 23:45:13   [#60]
Mierzenie zawsze zakłóca mierzony proces - takie prawo natury.

Można tylko starać się to zminimalizować.
Marek Pleśniar12-12-2007 00:23:12   [#61]

dlatego przyrządy pomiarowe mają klasę np 0,05%

tak przeszkadzają ucz... znaczy działać;-)

-------------

wiem, no wiemwiem, ze to nie tak, ze szkoła, że życie itp

 

ale teraz czytam przypadkiem (wstukałem typ mojego laptopa w google bo szukam drajwera i takie mi wyskoczyło (autorka kupiłą taki sam klaptomp):

"Cholera. Lubię swoją uczelnię. Naprawdę ją lubię. Miło spotykać na niej niektórych ludzi. Porozmawiać. Pośmiać się. Chodzić na zajęcia. Niektóre zajęcia są naprawdę fascynujące. Niektórzy wykładowcy i ćwiczeniowcy są fascynujący. Lubię ich słuchać. Przywiązałam się do tego miejsca. Do tych sal wykładowych. Nie chcę stracić mozliwości ich odwiedzania.
Na razie 4 z NOL i 4 od prof. xxxx.
Masakra zaczyna się od pon.
5 zaliczeń w 4 dni.
Statystycznie 1 i 1/4 zaliczenia na dzień. Niektóre koszące.
Zobaczymy.
Ale cholernie nie chcę zostawiać MOJEJ UCZELNI!
Mojej. Tylko mojej. Tuli tuli.."

 

co to ma do hospitacji, śmospitacji, nauczycielskiego drżenia rąk itp itd

 

gdy tak by było dobrze żeby uczeń napisał na swoim blogu o swojej szkole "Mojej. Tylko mojej. Tuli tuli.."

ech:-)

[dodałem]: wyobrażacie sobie? Że uczeń pisze tak o Was i wymienia Wasze nazwisko?

"... są fascynujący. Lubię ich słuchać. " 


post został zmieniony: 12-12-2007 00:25:25
Małgoś12-12-2007 06:26:15   [#62]

a dyrektor nie może sobie czasem też posłuchac ...tych fascynujących ? :-)

Marku, Ty piszesz o mercedesach i rolls royce'ach - to jest ten szlachetny, ale niestety ...margines rzerczywistości szkolnej :-(

do nich się nie chodzi na hospitacje - chyba, że sami zaproszą (a tacy zwykle się własnie napraszają o wizyytę dyrekcji na lekcji),

a mnie chodzi o to, żeby się nam całe grupy słuchaczy nie rozwiązywały z powodu bylejakości lub wręcz nieprawidłwości

beera12-12-2007 07:28:19   [#63]

mam w sobie miliard sprzecznych pogladów na ten temat

Zgadzam się i z Małgoś i z Markiem i jeszcze inaczej.

Gdy mówimy o zaufaniu, które powinno być podstawa współpracy między KO, a dyrektorami, to wydaje mi sie OK, gdy piszę o zaufaniu pomiedzy dyrektorem a nauczycielem to jakos wewnętrznie uważam, że owszem zaufanie tak, ale...
Może dlatego, ze człowiek nie lubi byc kontrolowany, ale lubi kontrolować?

====

Moim zdaniem brak jest w polskiej szkoły okoliczności do prowadzenia szczerej rozmowy o tym jak ta szkoła pracuje i jaki w tym swój udział ma każdy z pracujących tam i co mozna zmienić.

W zasadzie dyrektor jest trochę jak szeryf na koniu sprawiedliwym;), wsród gromady potencjalnych 1. opuszczaczy dyżurów 2.nieprzekazujących dokumentacji 3.źle prowadzących lekcje 4. i tak dalej.

A dyrektor powinien być po prostu człowiekiem na czele grupy ludzi mających ten sam cel, wyznających podobne wartości i mających szacunek do wspólnych zadań.

====

na marginesie:

Angielskie ministerstwo poruszone wynikami uczniów stawia na dwie rzeczy w projektowaniu zmiany.
Na ocenianie kształtujące oraz na hospitacje kolezeńskie (nie są to wtedy w naszym rozumieniu hospitacje, ale używam tego okreslenia, bo jest czytelne). Jednak ta koleżeńska hospitacja ma ściśle określone kierunki obserwacji oraz ustalone wskaźniki, a rozmowa po hospitacji jest (ma byc) absolutnie szczera.

Myslę, ze u nas pojawia ( pojawiałby się) sie z tym duży problem ponieważ w naszych szkołach i wśród naszych nauczycieli brak jest a) wspólpracy, b) zaufania.


 

malgala12-12-2007 08:43:08   [#64]
Małgoś, coś w tym jest. Współpraca pojawia się okazjonalnie, o zaufaniu nie ma zupełnie mowy.
A na codzień zazdrość, zawiść, zrobić swoje (albo tylko odwalić) i do domu.
slos12-12-2007 10:11:58   [#65]
To prawda, co piszecie, ale to daje się zmienić. Może być wspólpraca i zaufanie. Kosztuje to pracy, ale jest możliwe. Czytam więc opowieści o niektórych problemach z nauczycielami i dziwie się, że jeszcze gdzieś tak jest. Ostatni raz  z czymś takim miałem do czynienia, gdy sam byłem uczniem. Różnice  między szkołami są jednak kolosalne. Aha, nawet przy ograniczeniach wynikających z durnowatego systemu zarzadzania polską oświatą dyrektor może sporo. Zresztą z niektórych wypowiedzi to przebija okrutnie, prawda AnJa, hi,hi?  
jatoja12-12-2007 11:06:36   [#66]

Asia: ( o hospitacjach koleżeńskich (sic!) )

Myslę, ze u nas pojawia ( pojawiałby się) sie z tym duży problem ponieważ w naszych szkołach i wśród naszych nauczycieli brak jest a) wspólpracy, b) zaufania.

dodam: dyrektorzy też tę ideę zasadniczo sabotują*

Przypomina mi się taki  wątek, niedawno skarżyl nauczyciel swego dyrka, że zmusza do współnych obserwacji lekcji...

 

*chciałam zmienić to słowo, ale nie wiem na jakie :-)


post został zmieniony: 12-12-2007 11:14:15
beera12-12-2007 11:22:25   [#67]

dodam: dyrektorzy też tę ideę zasadniczo sabotują*

tak- bowiem brak zaufania i umiejętności współpracy dotyczy w równym stopniu dyrektorów szkól:)

===

trochę na tle PISY

nasi uczniowie dobrze odtwarzają, nie potrafią tworzyć.
kto ich ma tego nauczyć, skoro nauczyciele uczą odtwarzania, a nie motywują do tworzenia?

podobnie chyba jest na linii dyrektorzy/nauczyciele

beera12-12-2007 11:23:03   [#68]

( zamieniłabym " sabotują" na "nie sprzyjają")

:)

anpk12-12-2007 17:48:33   [#69]

A nie wydaje Wam się, że mamy ogólną skłonność do "przesładzania". Przychodzi student na praktykę ... i jaką najczęściej dostaje opinię...Cud, miód i sama słodycz...

Staje się nauczycielem - początkowo ma sporo hospitacji, ma opiekuna stażu...No, ale jak tu powiedzieć, że Pan/Pani nie ma tego czegoś... tej ISKRY...

Efekt - piękny projekt oceny, pochwały i stażysta staje się kontraktowym.

I to tak sobie trwa...Czas płynie, człowiek już się w tym fachu zasiedzi, no i jak zasugerować zmianę pracy?

Czytałam też tu na forum wiele krytycznych wypowiedzi na temat awansu. No, bo gdybym (Ja=Dyrektor) sam o tym decydował, to awans dałbym tylko Panu X, ale - przed komisją chce stanąć Pan Y. To już lepiej podpowiem, jak ma zrobić tę teczkę, może nawet coś podyktuję, bo przed obcymi no to wstyd, że taki przeciętniak będzie dyplomowanym.

Po wielu latach doprawdy trudno uświadomić komuś, że pomylił zawód.

Dlatego grzeczność - grzecznością, uprzejmość - uprzejmością, ale na miłość boską ktoś nas tego fachu uczy. Tu też trzeba talentu (to nie jest tylko rzemiosło). I jak ktoś słuchu nie ma, to nauczyciele muzyki szybko wyperswadują takiemu komuś pomysł zostania primadonną. Ale rzadko tak bywa w naszym zawodzie. Czasem udaje się to dzieciakom... Kandydat na nauczyciela tak skutecznie będzie przez nich wystraszony, że zwieje gdzie pieprz rośnie.

:) Tak obiektywnie rzecz biorąc, to chyba ten mój post jest mało czytelny i chyba mój giętki język nie przekazał tego, co pomyślała głowa.

 

bosia12-12-2007 17:54:01   [#70]

Byłam dzisiaj na hospitacji, nauczyciel młody (drugi rok pracy), ale uczy matematyki i ja też (znaczy ma tu pecha).

Po lekcji niezbyt udanej (ale to tylko brak doświadczenia) podszedł, że od razu chce rozmawiać. Było widac, że zdenerwowany.

Przyszedł za godzinę z takim tekstem (powiedzieli mu uczniowie): Niech się pan tak nie denerwuje, pani dyrektor nas uczyła, tylko powie jak cos bedzie nie tak.

Cieszę się, że nauczyciel sam wskazał co powinien zrobić inaczej.

A nie wyszło mu, bo to co ja robię w 2-3 lekcje chciał na jednej i bardzo starał się zdążyć. Tylko, że szybkości rozumienia nie da się zwiększyć.

Ale będa z niego jeszcze ludzie.

Wszyscy młodzi nauczyciele mogą przychodzic do mnie na lekcje kiedy chcą i mają czas i ochotę, bez umawiania się.

Nie dlatego, że jestem tak dobra i nieomylna i chcę pokazać im to, ale z zupełnie innych powodów.

To tak w związku z budowaniem mojej wizji szkoły.

frigg12-12-2007 17:54:59   [#71]
Przekazał wszystko jak należy - też się nad tym zastanawiałam. Teraz jakby głębiej drążę temat bo jako wice - mam swoich nauczycieli i powinnam oglądac ich lekcje - no i jak wynika z rozmaitych sugestii zawsze pozytyywnie wzmacniać, a jak nie ma tej iskry to szukac innych atutów, ale zawsze ma być miło... Chyba coś tu "nie teges".
bosia12-12-2007 17:58:08   [#72]

Nie szukać, zwolnić, szkoda dzieci i zdrowia.

Po pierwszym roku pracy zwolniłam czterech, teraz juz się jedna szykuje.

bosia12-12-2007 17:59:27   [#73]
Tak jak napisałam jak z młodego będzie nauczyciel, to pomagam, inaczej zwalnię.
frigg12-12-2007 17:59:30   [#74]
No tak, młodzi to rzecz jasna, że muszą nabrać doświadczenia i wiedzy itp. musza mieć jednak to "coś" bo inaczej będą tacy jak ta moja pani z #1. Na swój temat nie ma nic do powiedzenia - tylko ci uczniowie tacy jacyś....
Umówiła się ze mną na jeszcze jedną rozmowę, ciekawa jestem co mi zaserwuję, a ja chciałam tylko jej pomóc i delikanie (jak każą) wskazałam co jest do dopracowania.
anpk12-12-2007 18:09:27   [#75]

Do postu #71. Wg mnie nie!

Na marginesie - jestem szeregowym nauczycielem, więc z takiej pozycji wypowiadam się.

 Oczywiście kultura osobista wymaga, aby nikogo nie zgnoić, ale tak jak w przypadku oceniania kształtującego konkretnie wymienić zarzuty. To powinna być informacja rzetelna. I oczywiście nauczyciel musi mieć prawo obrony. Powinien wiedzieć dlaczego zrobił coś tak i tak - jaka wiedza teoretyczna leżała u podstaw jego działania. Sądzę, że dyrektor ma prawo wszystkiego tu nie wiedzieć.

bosia12-12-2007 18:13:42   [#76]

Tak tylko w szkole to uczeń jest najważniejszy, a nauczyciel miała czas się nauczyć (z dużym stażem).

Tak samo myślałam jak byłam nauczycielem, a dyrektorem jestem krótko i jeszcze patrzyłam jak nieudacznicy (choć wspaniali nauczyciele też) uczyli moje dzieci i ile im złego zrobili.

Magosia12-12-2007 18:14:21   [#77]

Nie lubię hospitacji.

Nie lubię - bo cały czas pracuje we mnie myślenie: to nie tak, to bym inaczej , to skopane.

Zołza jestem albo perfekcjonistka, albo jedno i drugie- więc nie lubię hospotacji.
To tak tytułem wstepu.

Ostatno byłam zaproszona przez stażystkę.

 

I....to miał być pokaz- a ja się punkt po punkcie "czepiałam ".

NIE ZŁOŚLIWIE- ALE MUSIAŁAM.

Dziewczyna czuła moje uwagi, przyjmowała je...ale się w końcu rozpłakała..i mówi : nikt mnie tego nie uczył...:-(

I dlatego - ja muszę...

Wiem, że dużo zrozumiała- poprosiłam o zaproszenie na kolejną lekcję .

Wiem, że będzie o niebo lepiej- uwagi były techniczne i do zrobienia, a dziewczyna chętna i ma potencjał.

Co by było, gbybym ją pogłaskała tylko..

Jeśli nauczyciel  dwudziestoletnim stażem i wyżej...czarno widzę szansę zmiany... i dlatego nie lubię hospitacji- bo jest nieefektywna:-(

AsiaJ12-12-2007 18:14:58   [#78]

Myslę, ze u nas pojawia ( pojawiałby się) sie z tym duży problem ponieważ w naszych szkołach i wśród naszych nauczycieli brak jest a) wspólpracy, b) zaufania.

 Święta prawda.

I to bardzo trudno zmienic. Ludzie mają zakorzeniony brak zaufania do siebie, do uczniów, do rodziców, do dyrektora. Winny? System - na pewno, mentalnośc- napewno, negatywna selekcja do zawodu- tak,niedokończona reforma i wiele by tu można...

Spotkałam się wczoraj z taką sutuacją; ludzie nie potrafią się sami podzielic robotą w zespole, nie potrafią powiedziec ja robie to, ty zrób tamto a ona zrobi coś innego. Potrzebują, żeby ktoś=dyrektor im wskazał stosując system nakazowo- rozdzielczy.A wtedy zaczyna się jazda. Bo znowu muszą coś zrobic.

Eh, rzeczywistośc skrzeczy.


Marek Pleśniar12-12-2007 18:15:53   [#79]

myślę, że istnieje szansa by w szkole to nauczyciel był najważniejszy

pod warunkiem że stanie się odpowiedzialnym mistrzem, dla którego z kolei to uczeń jest najwazniejszy i odpowiedzialność wobec jego przyszłości

wtedy dla dyrektora najważniejszy będzie nauczyciel i to, jak mu ułatwiać zadanie

 

Marek Pleśniar12-12-2007 18:19:55   [#80]

więc promujmy to zufanie, sami je wykazujmy i róbmy coś

 

nawołuję tu wzasadzie bez potrzeby bo podejmujemy własnie kroki

od 2 lat sprowadzamy tych Finów i innych by nam o zaufaniu opowiadali. Powiem Wam, że jesteśmy często o nich pytani (i to "wysoko"), zdaje się że mało jeszcze w kraju wiedzy o innych systemach

wraz z partnerami rozpoczęliśmy studia lideró uczące zaufania i współpracy

sądzę że coś zmieniamy

zauważcie że na naszym OSKKOwskim gruncie urodził się nowy dyrektor polskiej szkoły

taki, który zanim zrobi kolejną ankietę i plan, pyta urzędnika "a jaką masz pp na to żebym ja to robił i moi nauczyciele ze mną"?

to nasza zasługa, nasza kilkuletnia praca, mylę się?

;-)

AnJa12-12-2007 18:22:14   [#81]
nie wiem- musiałbym jakąs ankietę zrobić
;-)))
Marek Pleśniar12-12-2007 18:23:26   [#82]

w kwestii zasług to ankieta raczej się nie sprawdza

każdy odpowiada "ja":-)

AnJa12-12-2007 18:25:33   [#83]
ok, przekonałeś mnie

nasza

znaczy wasza

znaczy ... e, za trudne te zaimki
Grazia12-12-2007 18:29:55   [#84]

Myślę, że atmosfera omowienia lekcji powinna byc miła, żeby nauczyciel wiedział,że dyrektor nie tylko ocenia, ale rowniez doradza. Na końcu arjusza hospitacji jest miejsce na wnioski i tam trzeba napisac, co było dobre a co złe. I ten zapis daje nauczycielowi do zrozumienia, że musi w swojej pracy cos zmienić.

Nauczyciel z reguły nie lubi hospitacji, bo wie, że jest  oceniany. Stresuje się i jesli ma slabą psychikę, to prowadzi zajecia chaotycznie. Ważne jest równiez to, czy sam opracowal scenariusz lekcji, czy do tej lekcji sie dostatecznie przygotował. Ale:

a) dyrektor chce obejrzeć fascynującą lekcję, najlepiej z zastosowaniem technicznych środkow nauczania, metod aktywnych...itp.

b) nauczyciel chce pokazać, że jest właśnie fascynujący i wprowadza do lekcji takie elementy, ktorych wczesniej nie sprawdził, uczniowie nie widzieli

A efekt jest zazwyczaj  piorunujący. Za duzo środków dydaktycznych, nowych nie sprawdzonych z uczniami metod, stres nauczyciela i uczniów - jednym slowem kompletna klapa.

Najlepiej by było, gdyby ściany były szklane, każdy mogłby podgladac zajęcia, uczestnicy lekcji byliby do tego przyzwyczajeni, a dyrektor wiedział rzeczywiście, że pan/i X, czy Y pracuje tak, czy siak.

Mysle, że tylko w przedszkolu dyrektor wie, jak pracuja jego nauczyciele, bo może wchodzic do sali kiedy chce i zaobserwowac, czy nauczyciel prowadzi zajecia i zabawy, jakie sa to dzialania edukacyjne, jak sie przygotował do poszczególnych etapów dniaitp

frigg12-12-2007 18:56:08   [#85]
Moi kochani, a teraz napiszę, jak los(?) utarł mi nosa i dał lekcję pokory... Dzisiaj, po wczorajszych wymądrzaniach (moich), załozeniu tego wątku, wielkich moich idealnych wizjach... zapomniałam(!) pojść na zapowiedzianą hospitacje u młodej przejętej i przygotowanej nauczycielki. W szkole zaistniała sytuacja awaryjna, byłam sama, latałam jak w ukropie - i nie zerknęłam na kalendarz. Przeprosinom nie było końca - mam nauczkę - NIKT NIE JEST NIEOMYLNY. Głupio mi. NO I CZY WAM SIĘ COŚ PODOBNEGO ZDARZYŁO?
AnJa12-12-2007 19:01:52   [#86]
z hospitacją?

nigdy!!! (nie chodzę)

ale będąc młodym nauczycielem po zapodałem klasie, że nie akceptuję żadnych spóźnień - nieobecni nie wchodzą na lekcję

w następnym tygodniu obudziło mnie pukanie do drzwi (mieszkałem w tzw.domu nauczyciela na placu szkolnym)- pod drzwiami stała dyrektorka informując mnie, że jest po 8 i klasa na mnie czeka

3 minuty później byłem w szkole- klasa , z kamiennymi twarzami i nabrzmiałymi policzkami oraz oczyma pełnymi łez od tłumionego śmiechu stała na baczność na zbiórce przed salą
Grazia12-12-2007 19:02:15   [#87]

Ja tak kiedys miałam, ale jako nauczyciel - zajęcia były odkładane w ostatniej chwili  2 razy. Po przeprosinach hospitacji już nie miałam :-)) 

Mogę wyobrazic sobie nerwy młodego nauczyciela-zaczynac, nie zaczynać, moze przyjdzie, a moze nie...


post został zmieniony: 12-12-2007 19:02:49
frigg12-12-2007 19:07:00   [#88]
Czułam się jak stara wariatka sklerotyczka. Znałam takie sytuacje (jak u AnJi) z życia mojego ojca starego belfra, którego telefon zrywał z łóżka do szkoły. Ale JA ??? Chyba jakiś młot nad głową zakutą ( a może pani sekretarka przypominałaby o ważnych sprawach, gdy w szkole tyle się dzieje).
AnJa12-12-2007 19:08:54   [#89]
jakby stale prowadziła Ci kalendzrz- przypomniałaby

ale jesli tego nie robi- skad miała wiedzieć?
frigg12-12-2007 19:12:07   [#90]
kurczaki blade, raz nie polazlaby palić i załozyła mi taki ważny kalendarz - chyba to jutro rano wymyślę. A swoją drogą jesteście wspaniali..
Adaa12-12-2007 19:25:50   [#91]

Przeprosinom nie było końca - mam nauczkę

Przeprosiny ja najbardziej na miejscu...ale żeby az tak??

jesli bedziesz sie tak przejmowac kazdym tego typu zdarzeniem( tym bardziej, że jak sama piszesz, był to wyjatkowo absorbujacy dla ciebie dzień) szybko sie wypalisz

ale odpowiem na Twoje pytanie

zdarzyło mi  się i na pewno będzie sie zdarzać, bo taka praca

pewnych sytuacji nie unikniesz, dlatego uwazam,że jesli juz hospitowac to bez tego całego ceremonialu umawiania się

.......................

pieknie tu prawimy o teorii, współpracy, zrozumieniu, postawach, lękach itp.

jakim cudem polska szkoła ma byc ok, jesli miejsce gdzie  powinno sie uczyc i wychowywać, sprawowac odpowiedzialna opiekę nad uczniem zamienia sie w ośrodek terapeutyczny dla nauczycieli neurotyków

i proszę, niech nie grzmią działa, że ludzka nie jestem

dlaczego w innych resortach ludzie zauwazaja leni i obiboków, potrafia powiedziec,że ten czy ów nie nadaje sie do tej pracy, albo,że lekcewazy pracę , lub,ze najzwyczajniej w swiecie to wałkoń...a w oswiacie zaraz wjezdża sie na najwyzsze półki psychologicznych uwaruńkowań ludzkich zachowań...bo wrazliwy, bo moze wsparcie dac, a moze motywowac inaczej, a moze to i owo...takie rozmemlanie problemu zaraz ...

podpisales umowę - pracuj rzetelnie
masz problemy - staraj sie je rozwiazywać, wielu ma problemy
podjales sie zadania - wykonaj je
nie radzisz sobie - zmień prace lub szukaj wsparcia
nie lubisz uczniów - natychmiast zmień pracę

oczywiscie rozumiem,ze w zyciu zdarzaja sie bardzo trudne chwile , które moga odbic sie na pracy zawodowej, postawie człowieka...

ale sa urlopy zdrowotne, zwolnienia lekarskie , przyjaciele, rodzina...

nie moze byc szkola miejscem gdzie wiedzie slepy kulawego

 

frigg12-12-2007 19:29:11   [#92]
święta racja
Jednak tak mam, że słowo cenię wyżej niż pieniądze, a najbardziej przeżywałam fakt, że na śmierć zapomniałam.
Adaa12-12-2007 19:29:52   [#93]

aha...jeszcze jedno

jestem jak najbardziej na tak - jesli chodzi o pomaganie, udzielanie rad i wskazówek młodym nauczycielom

moge nawet przymknąć na pewne ich wpadki oko

zazwyczaj po pierwszych dwóch miesiacach widać czy taki mlody ma potencjał i zadatki na dobrego nauczyciela...

 

frigg12-12-2007 19:33:41   [#94]
Adaa - u Ciebie też widzę powyżej wspominany idealizm. Byłoby normalnie, gdyby nauczyciele podlegali jakiejś weryfikacji, ale jak nadal stopień awansu jest tak dostępny i niekiedy pobłazliwie traktuje się tych co "muszą" zrobic "dyplomowanego", to coraz mniej tych prawdziwych "mistrzów w zawodzie". Może to wszystko przez tzw. kasę?
Magosia12-12-2007 19:36:35   [#95]

Do #80 i Markowego zdania o wpływie OSKKO i Forum na oblicze dyrektora polskiej szkoły- mam wrażenie- że i pod tym , co adaa:

podpisales umowę - pracuj rzetelnie
masz problemy - staraj sie je rozwiazywać, wielu ma problemy
podjales sie zadania - wykonaj je
nie radzisz sobie - zmień prace lub szukaj wsparcia
nie lubisz uczniów - natychmiast zmień pracę

niejeden z nas się podpisuje - i to chyba też wpływ naszych rozmów.

Dodam: jesteś dyrektorem - bądź odpowiedzialny, nie zwalaj na onych..

I dobrze.

Adaa12-12-2007 19:41:02   [#96]

kasa jest wazna i wcale nie uwazam, że to jakas wstydliwa sprawa a tym bardziej nie jest przyczyną deprecjacji zawodu:-)

a awans...hm...chyba juz nikt nie ma zludzeń że to niewypał

i powiem tak...daje sie dyrektorowi narzedzie w postaci decydowania o przebiegu awansu, opiniowaniu itp. itd. ( takie zaufanie do madrosci dyra)....a nie daje sie tego co najwazniejsze - bieżącej kasy (a tu czesto argumentem jest brak zaufania do madrosci dyra):-)

ile kosztuje ten awans?...niech dostane proporcjonalne do moich warunków koszty awansu - "do ręki" - jako narzedzie motywujaco- nagradzajace

papierów mniej a efekty bedą konkretne

 

Marek Pleśniar12-12-2007 20:19:24   [#97]

z tym "pracuj rzetelnie" to jest problem w zawodzie nauczycielskim. Jest on inny od wszystkich. No bo to znaczy gdy nauczyciel dziś nie skończył tematu? Może "nie szło"? Może uczniowie mieli gorszy dzień?

Rzecz w tym, że oni mają się uczyć. A tego nie da się zadekretować ani unormować do końca.

Czasem idzie szybciej a czasem jaś narozrabia i wtedy nauczyciel zawiesza dydaktykę na rzecz kwestii wychowawczych. I lekcja lezy.

 

Jakie mam wnioski po lekturze tego pouczającego wątku?

Jak widać, nie da się ocenić skuteczności uczenia i pracy wychowawczej po incydentalnej obecności dyrektora w klasie

Nauczyciela da się rozliczyć z wyników tylko po badaniu tych wyników.

A tego - takiej wiedzy -  żadna hospitacja nie zapewni

Zapewniają zupełnie inne sygnały, egzaminy, sprawdziany itp

Jaki więc wniosek?
Że hospitacja w wykonaniu dyrektora to czynnośc niedostarczajaca wiedzy o jakości kształcenia ale raczej informująca o zachowaniu nauczyciela na lekcji. Jest więc czynością dość opresyjną. Wizytą "wychowawcy".

Dyrektor może uważać że przychodzi wspomagać

Ale dla jego pracownika zawsze to będzie wizyta szefa a nie przyjaciela.

Co więc z hospitacją począć?
Zlikwidować. :-)

Nawet dla spowodowania zniknięcia słowa hospitacja - które kojarzy sie źle i kontrolująco

No ale w takim razie  -czy nie odwiedzać nauczyciela w jego klasie?
Odwiedzać! :-) Ale niech odwiedzaja przyjaciele. Nie szef - choćby i przyjacielski aż miło

Niech odwiedzaja się regularnie nauczyciele dla wzajemnego uczenia się. Niech zajrzy metodyk, szkoleniowiec. Niech krytykują wzajemnie swą pracę jak to ktos wyżej napisał "do bólu szczerze"

Dyrektor moze na nich polegać. (zwłaszcza w "do bólu szczerze" ;-)

I niech zajmie się załatwieniem pieniędzy dla szkoleniowców:-)

czyli - hospitować - nie

odwiedzać się, wspierać i naradzać - tak

:-)

beera12-12-2007 20:27:26   [#98]

wiesz

nie zgadzam się z Tobą

praktycznie w żadnym punkcie:)

ale OK- to Twoje wnioski

bosia12-12-2007 20:38:36   [#99]

"sprowadzamy tych Finów i innych by nam o zaufaniu opowiadali."

O zaufaniu się nie opowiada, albo umiesz innym ufać, albo nie, jeśli nie, to popracuj nad tym.

Jeśli masz zaufanie do innych to i inni będą ufać tobie. Zawsze dostajesz to co dajesz.

A przeprosiny za nieprzyjście na hospitację? Umówiłam się i przyszedł sanepid, nie poszłam, wyjasniłam, miałam przyjść za dwa dni i pomyliłam lekcje.

Moja wina, było mi głupio, później nauczyciel zachorował, wrócił po tygodniu, odczekałam dwa dni i byłam dzisiaj.

Dopuszczam, że inni moga się mylić to i sobie daję takie prawo. Przeprosiłam i koniec.

A rozmowę mieliśmy bardzo ciekawą i pouczajacą dla obu stron.

Nie lubię hospitacji, ale najbardziej jej formy i myślę, że jak tu wypracuję jakąś nową , to może będzie bardziej konstruktywnie.

A najtrudniej mi na matematyce, bo tego uczę i próbowałam dzisiaj odciąć się od przedmiotu, aby zobaczyć inaczej nauczyciela.

I nic mnie tak nie wkurza jak niedouczony, nieodpowiedzialny nauczyciel z dużym stażem, któremu wydaje się, że ma monopol na wiedzę.

 

 

frigg12-12-2007 20:46:40   [#100]
Jestem dumna z "mojego" wątku i ciesze sie z tego, że poszłam na kurs K i dowiedziałam się o TYM forum. Pozdrawiam Was wszystkich - zobaczcie, jaki mam #!!!!
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]