Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Koniec bonu?
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]
Marek Pleśniar03-01-2008 02:09:40   [#101]
a właściwie czemu Ewo?
rzewa03-01-2008 08:13:47   [#102]
tak ostatnio uważam... :-)

wg mnie ważniejsze jest, gdzie dziecko mieszka - jak mieszka na wsi, a uczy się w mieście, to musi do szkoły dojechać, a także potrzebuje bardziej zorganizowanych przez szkołę zajęć pozalekcyjnych - dzieciaki mieszkające w mieście mają łatwiejszy dostęp do rożnego rodzaju dóbr kultury (niekoniecznie w ramach zajęć szkolnych)

oczywiście taka szkoła, mająca dzieci i miejskie i wiejskie wszystkich swoich uczniów traktuje jednakowo (pomijając dowożenie), ale tymi wiejskimi musi się zwykle dodatkowo zaopiekować a to kosztuje

ale to tylko moje zdanie :-)-> tak jakoś mam obserwując szkoły formalnie wiejskie, mające większość miastowych dzieciaków (dosłownie 50 m za granicą miasta) i szkoły miejskie, których większość uczniów jest dowożona ze wsi.
beera03-01-2008 08:20:32   [#103]
wyobrażasz sobie zabawę w "zamieszkał/nie zamieszkał"?

rzewa03-01-2008 08:33:22   [#104]
wyobrażam sobie :-)

i dlatego tak nieśmiało... - ale, że coś z tym trzeba zrobić to pewne... (nie widzę jakiegos praktycznego rozwiązania)

a pomarzyć można ;-)
beera03-01-2008 09:03:10   [#105]
w zasadzie stałoby się to czymś w rodzaju takiej wędrującej za uczniem subwencji

mogłaby sie polać krew, ale widzę w Twojej propozycji sens
rzewa03-01-2008 09:13:38   [#106]
już to jakoś funkcjonuje w przypadku przedszkoli - jak dzieciak chodzi do przedszkola w innej gminie ni mieszka, to jego gmina musi refundować koszty gminie, która przedszkole prowadzi - na przedszkola nie ma subwencji, ale jest to jakiś wstęp do takiej subwencji, nie?

tak tylko głośno myślę...
beera03-01-2008 09:23:11   [#107]

tak, ale to się odbywa nie na taka skalę i jest raczej lokalnie decydowane.

Swoją drogą, takie rozwiązanie, to większe pieniądze z budżetu

i tez głośno myślę

Gaba03-01-2008 09:54:07   [#108]

moja gmina obliczyła ile traci na dzieciach - są to ogromne pieniądze. Chiałabym jako dyrektor szkoły otrzymywac pieniądze na każde dziecko, chodzące do mnie.

 

Bardzo razi mnie okreslenie "wsiowe" - to słowo ma pejoratywne zabarwienie i nie jest równoznaczne z przymiotnikiem "wiejski".

bogna02-04-2008 08:24:22   [#109]

Z minister o bonie

Minister edukacji Katarzyna Hall zaprosiła na 2 kwietnia do ministerstwa przedstawicieli korporacji samorządowych, a także praktyków, którzy wdrożyli lokalnie ideę bonu edukacyjnego.

Celem spotkania jest prezentacja dobrych praktyk w obszarze bonu oświatowego. W spotkaniu wezmą udział przedstawiciele wszystkich szczebli samorządów m.in. z Unii Miasteczek Polskich, Unii Metropolii Polskich, Związku Województw RP, Związku Gmin Wiejskich, Związku Powiatów Polskich, Związku Miast Polskich.

- Rok 2008 jest tym rokiem, kiedy samorządy przekazują swoje doświadczenia. Chcemy wprowadzić ramy prawne sprzyjające dzieleniu przez samorządy lokalne środków finansowych na edukację za pomocą bonu oświatowego od 2011 r. Chcemy to robić wspólnie z samorządami – tłumaczyła w ubiegły czwartek w Sejmie wiceminister edukacji Krystyna Szumilas.

Zdaniem posłanki Jadwigi Wiśniewskiej z PiS, „mechanizm bonu z dużym prawdopodobieństwem przyczyni się do wzrostu nierówności szans edukacyjnych na poziomie lokalnym, zarówno poprzez procesy selekcji uczniów przez szkoły, jak i mechanizmy autoselekcji”.

- Bon edukacyjny oznacza intelektualną degradację szkolnictwa wiejskiego (...).  Jej zdaniem wprowadzenie bonu pogłębi zróżnicowanie edukacyjne w społeczeństwie i doprowadzi do upadku części szkół. - Wprowadzenie bonu skutkowałoby likwidacją jak się szacuje ponad trzech tysięcy małych szkół - podkreśliła posłanka Wiśniewska. - Jak to się ma do sytuacji, gdy na całym świecie preferowane są małe przyjazne szkoły dla uczniów? – pytała.

Zdaniem wiceminister Szumilas, „jest sensowne określenie jasnych i czytelnych zasad podziału pieniędzy pomiędzy szkoły, bez względu na to, czy są to szkoły prowadzone przez gminy wiejskie czy miejskie. - Rodzice maja prawo wiedzieć, jakie zasady obowiązują przy podziale pieniędzy publicznych – uważa Szumilas.

Obecnie system bonu edukacyjnego funkcjonuje na poziomie państwa, gdyż pieniądze z subwencji oświatowej dzielone są między samorządy specjalnym algorytmem. W tym roku na jednego ucznia samorząd otrzyma średnio 3645 zł. Dodatkowo samorządy otrzymują środki zgodnie z wagami na prowadzenie poszczególnych typów szkół. Na przykład gmina wiejska dostaje na jednego ucznia 3645 zł, tak jak każda inna gmina, ale dodatkowo, ponieważ w małych gminach utrzymanie szkoły kosztuje więcej, otrzymuje 1385 zł, co w sumie na ucznia w wiejskiej szkole daje 5031 zł.

- W ten sposób mechanizm funkcjonuje jedynie na poziomie państwa. Natomiast, kiedy schodzimy na poziom samorządu terytorialnego, podział środków pomiędzy różne szkoły i różne placówki oświatowe prowadzone przez jednostki samorządu terytorialnego nie jest już tak jednoznaczny – podkreśliła Szumilas.

Po wprowadzeniu lokalnego bonu oświatowego każdy samorząd będzie musiał wprowadzić lokalny mechanizm podziału środków. Zdaniem Krystyny Szumilas, samorząd będzie mógł oprócz podstawowego standardu, czyli kwoty na jednego ucznia, wprowadzić dodatkową lokalną wagę dla poszczególnych szkół.

-Oczywiście to samorząd musi na swoim terenie wyliczyć najpierw dokładnie koszty utrzymania uczniów w poszczególnych typach szkół. To samorząd musi również stwierdzić i przedyskutować z lokalną społecznością, które szkoły na danym terenie będą podlegały takiej specjalnej ochronie, na uczniów których szkół trzeba będzie ustalić konkretne, większe wagi, niż to obowiązuje w całej gminie – zaznaczyła Szumilas.


Samorządowcy o lokalnym „bonie oświatowym”

Lilla Jaroń, dyrektor Wydziału Edukacji UM Wrocławia
Przez bon oświatowy należy rozumieć formułę podziału środków akceptowaną przez środowiska oświatowe, a z drugiej strony akceptowalną przez skarbnika, który musi zabezpieczyć realizację budżetu. Bon oświatowy wprowadza klarowność i jasność finansowania, buduje zaufanie społeczne i podnosi jakość kształcenia. Pozwala wyzwolić kreatywność oddolną. Może przyjąć wymiar jedynie lokalny. Zwiększa się autonomia dyrektora szkoły, bo wie jakie przedsięwzięcia edukacyjne może zrealizować, co do ilości dzieci w klasach, co do programów, co do obsługi. Dyrektor może decydować o różnych pozycjach kosztowych, natomiast wszelkie oszczędności nie są mu zabierane, tylko może je przeznaczyć na wzbogacenie bazy, remonty. Na początku musi powstać dokument, przemyślenie, co jest celem systemu edukacji danego samorządu. Nawet jeśli to są dwie szkoły, czy nawet jedna. Muszą być zasady planowania poszczególnych kosztów. Subwencja oświatowa też musi być rozdzielona według jakiś kryteriów.

Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP, współprzewodniczący zespołu edukacji KWRiST
W tej chwili pewna odmiana „bonu” funkcjonuje, gdyż subwencja oświatowa przekazywana jest samorządom „na ucznia”. W większości samorządów funkcjonuje metoda kosztowa. Gmina dostaje określoną kwotę subwencji z budżetu państwa, a dyrektorzy szkół składają zapotrzebowanie na pieniądze. Kiedy brakuje pieniędzy z subwencji, wówczas decyzją rady gminy samorząd dokłada. Finansowanie zadań edukacyjnych to bardzo skomplikowana materia. Pamiętajmy, że do obecnego systemu dochodziliśmy przez kilka lat z poprzednimi rządami. Choć ten sposób jest niedoskonały, to do zmian trzeba podejść z dużą ostrożnością. Chodzi o to, aby naprawić, a nie popsuć. Najprawdopodobniej system bonu będzie dwustopniowy. Zostaną określone ogólne ramy dla całego kraju, później uszczegółowione w zależności od lokalnej specyfiki.

Stanisław Szelewa dyrektor wydziału edukacji w starostwie świdnickim
Jeśli mają być zmienione reguły, pamiętać trzeba o oczekiwaniach wobec sposobu finansowania oświaty. Jeśli bon to na pewno „sprawiedliwy” . Wszystkie środowiska oświatowe oczekują, że „nowe” będzie pozwalało na lepszą niż dotąd realizację zadań oświatowych. Nie jest to proste. Z moich doświadczeń wynika (w naszym powiecie bon funkcjonuje już szósty rok), że bon musi uwzględniać wszystkie podstawowe aspekty zróżnicowania kosztów prowadzenia zadań. Chodzi o uwzględnienie poziomu awansu zawodowego nauczycieli w szkołach liczonego wysokością średniej płacy zasadniczej, zróżnicowanie kosztów prowadzenia każdego oddziału z tytułu ramowych planów nauczania. Trzeba wziąć pod uwagę udział kosztów stałych w wydatkach szkół ( „rzeczówka” i wynagrodzenia pracowników administracji i obsługi ) oraz sposób finansowania zadań, których nie można wystandaryzować ( wypłaty jednorazowe, nauczania indywidualne, urlopy zdrowotne itp. ) Jeśli udałoby się zbudować taki system, który można zastosować do naliczania środków samorządowi, a ten mógłby być bez obaw być przeniesiony na poziom szkół – sytuacja byłaby idealna. Wierzę, że jest to możliwe.


Anna Mikołajczyk-Kłębek, Serwis Samorządowy PAP
a.mikolajczyk@pap.pl

bogna08-04-2008 22:32:02   [#110]
Stanisław Szelewa: Bony z każdej strony
Lokalne wprowadzanie bonu jest łatwiejsze tam, gdzie jest konkurencja między szkołami. To jednak nie załatwia sprawy w gminach z małą gęstością zaludnienia - mówi Stanisław Szelewa, dyrektor wydziału oświaty w powiecie świdnickim.

 Rozmawiamy o tym, dlaczego samorządy wprowadzają lokalnie "bon oświatowy" i jak to robią.

Anna Mikołajczyk-Kłębek: Jaka jest Pana definicja bonu oświatowego?
Stanisław Szelewa, dyrektor wydziału oświaty w starostwie świdnickim: Bonem oświatowym zawsze jest określona kwota pieniędzy, która trafia do budżetu szkoły z tytułu wyboru tej szkoły przez ucznia. I nie ważne, czy dzieje się to poprzez naliczanie tej kwoty przez organ prowadzący szkołę, ministerstwo czy jakikolwiek inne ciało. Podobnie jeśli chodzi o formę, nic nie zmienia istoty bonu sytuacja, w której to rodzice przynoszą do szkoły papierowy ekwiwalent kosztów kształcenia ich dziecka.

Dlaczego samorządy wprowadzają lokalnie bon oświatowy?
- Przyczyn jest wiele, najważniejsza z nich , to wprowadzenie jasnej, obiektywnej zasady naliczania budżetów szkołom. Bon jest tu bardzo dobrym narzędziem. Ponadto bon oznacza decentralizację systemu zarządzania finansami szkół. W ślad za tak ustalonym budżetem idzie swoboda w wydawaniu środków. To z kolei sprzyja racjonalizacji wydatków.

Jak to wpływa na relacje pomiędzy dyrektorem szkoły a organem prowadzącym?
- Dyrektor szkoły wie dużo lepiej niż urzędnik jak mądrze wydać pieniądze. W szkołach ponadgimnazjalnych - gdzie nie obowiązuje rejonizacja - bon daje dyrektorowi możliwość wpływania na wielkość budżetu - im szkoła zrobi lepszy nabór, tym lepsze będzie miała warunki funkcjonowania. To z kolei ma przełożenie na jakość pracy szkoły, a to jest najważniejszą wartością w oświacie.

Co w sytuacji, gdy szkoła ma problemy z naborem uczniów?
- Szkoła musi znaleźć sposób na wyjście z sytuacji przy wsparciu samorządu. Jeśli to nie nastąpi - oznacza to, że szkoła nie jest potrzebna. Ale jak dotąd zlikwidowaliśmy tylko jedną, w sytuacji, gdy zostało tam 28 uczniów. Obeszło się bez restrukturyzacji sieci, wszystkie pozostałe szkoły (14) istnieją w takim samym kształcie od lat.

Co samorząd musi uwzględnić przy wprowadzaniu bonu?
- Bardzo wiele czynników, najlepiej wszystkie! A tak na serio: stopień awansu zawodowego nauczycieli w danej szkole, ramowe plany nauczania w poszczególnych typach i rodzajach szkół, poziom dodatków do wynagrodzeń nauczycieli i jeszcze szereg innych drobiazgów, by można mówić, że bon jest obiektywnym narzędziem. Punktem wyjścia jest wprowadzenie standardów liczby uczniów w oddziałach. Dużym wyzwaniem jest ustalenie wartości kosztów stałych w przeliczeniu na ucznia. Mam na myśli tzw. wydatki rzeczowe oraz płace administracji i obsługi szkoły. W różnych koncepcjach bonów robi się to w różny sposób, ale zawsze jest to problem.

Podczas konferencji w MEN dotyczącej bonu oświatowego mniejsze samorządy podkreślały, że wprowadzanie bonu na ich terenie nie jest uzasadnione. Czy Pan się z tym zgadza?
- Nie. Posłużę się przykładem Chodzieży. W tamtejszym powiecie funkcjonują tylko trzy szkoły ponadgimnazjalne,a jednak zdecydowano się na bon. Podobnie w Tucholi. Jest to rozsądne, gdyż bon na pewno może być oparty na bardzo dokładnym wyliczeniu kosztów dydaktycznych w szkole. W każdej, nawet najmniejszej. Jeśli samorząd prowadzi kilka nawet niedużych szkół to niczego nie zmienia. Tam będą tylko inne standardy liczby uczniów na oddział, ale koszt uczenia w każdej szkole, małej czy dużej można policzyć dokładnie i przełożyć na jednego ucznia. Podobnie z kosztami stałymi. Ich obliczenie będzie tam wymagało innej metody. I tyle.

Co może zmienić wprowadzenie lokalnego bonu np. w gminie wiejskiej, gdzie dużą część środków na edukację wydaje się na dowożenie uczniów? Jak to zrobić?
- Wprowadzając bon nie można” wciągnąć” do niego wszystkich kosztów. Jedynie te, które dają się wystandaryzować. Na pewno nie poddaje się temu koszt dowożenia, podobnie jak szereg innych elementów kosztowych w oświacie (remonty, nauczania indywidualne, urlopy zdrowotne itp.). Budżety „bonowe” mogą objąć tę część wydatków, która da się wystandaryzować. Na resztę trzeba mieć odłożone pieniądze. W gminie wiejskiej trzeba ich odliczyć więcej. Dzielić można tyle środków, ile samorząd przeznacza na oświatę. Jeśli uwzględnienie wszystkich kosztów kształcenia i pożądanych standardów liczby uczniów na oddział oznacza wydatki powyżej subwencji – są dwa wyjścia. Albo trzeba zagęścić oddziały, albo dołożyć pieniędzy. To pierwsze rozwiązanie w wypadku gmin wiejskich najczęściej nie jest możliwe.

Więc może takie gminy powinny otrzymywać większe wsparcie z budżetu państwa?
- To jest trzecie rozwiązanie, o którym mówiłem na konferencji w MEN. To niesprawiedliwe, że rozległa wiejska gmina z małą gęstością zaludnienia otrzymuje na ucznia taką samą subwencję, jak gmina za opłotkami metropolii, z dużymi dochodami i licznymi oddziałami w szkołach. Dziwię się, że korporacja gmin wiejskich nic nie robi w tej sprawie. To chyba najsłabsze ogniwo w aktualnym systemie finansowania zadań oświatowych przez część oświatową subwencji ogólnej. Jestem przekonany, że znalezienie formuły algorytmu korzystniejszego dla gmin rozległych i słabo zaludnionych jest możliwe. Czytałem przed kilkoma laty pracę zespołu prof. Swianiewicza, gdzie wskazany był - tak sądzę – właściwy kierunek myślenia. Autorzy posługiwali się określeniem „gęstość sieci osadniczej”, które dobrze oddawało istotę zróżnicowania sytuacji gmin wiejskich.

Jakie zmiany są potrzebne, aby samorządom łatwiej było wprowadzać bon lokalnie?
- Lokalne wprowadzanie bonu jest łatwiejsze tam, gdzie jest konkurencja między szkołami. Tak jest w wypadku szkół ponadgimnazjalnych, tak może być w wypadku szkół podstawowych i gimnazjów w dużych ośrodkach miejskich po zniesieniu rejonizacji.

Ale to nie załatwia sprawy w gminach rozległych z małą gęstością zaludnienia. Tu wprowadzenie bonu oznaczać może jedynie zasadę naliczania budżetu, a nie sposób na wymuszenie konkurowania szkół jakością pracy. Jedyne co mogę wskazać to konieczność lepszego dzielenia pieniędzy na oświatę, zgodnie z odpowiedzią na poprzednie pytanie. I jak zawsze i wszędzie – potrzebna jest mądrość decydentów i urzędników , którzy muszą zrozumieć, ze podzielenie się władzą nad pieniędzmi z dyrektorami szkół prowadzi do racjonalizacji wydatków, a co za tym idzie do wyższej jakości pracy szkół.

Dziękuję za rozmowę.

Publikujemy prezentację dotyczącą bonu oświatowego przedstawioną przez Stanisława Szelewę 2 kwietnia na konferencji w MEN. bon lokalnie

Prezentujemy także bon oświatowy Poznania i Wrocławia.

Wrocław

Poznań

Marek Pleśniar08-04-2008 22:42:00   [#111]

skończy się tym czego bym najbardziej chciał

rządowym wsparciem dla lokalnych "bonów"

i tak trzymać

byle nie centralizować:-)

hania08-04-2008 22:52:09   [#112]
lokalny "bon organizacyjny" prawdopodobnie wejdzie u mnie
próbnie od września
na 4 szkoły miejskie podstawowe i 2 gimnazja gminne+ zepół gim- podst
zobaczymy....
slos09-04-2008 12:53:40   [#113]
Marku - myślę, że w zwięzły a prosty sposób wyraziłeś opinię, która powinna stać się naszym oficjalnym stanowiskiem w sprawie tzw. bonu oświatowego. 
Marek Pleśniar09-04-2008 13:09:24   [#114]

to JEST nasze oficjalne stanowisko;-)

http://www.oskko.edu.pl/oskko/stanowiskooskko2007/index.htm

slos09-04-2008 13:44:44   [#115]
Fakt. Tyle tego... ;)
Marek Pleśniar09-04-2008 15:03:34   [#116]

dzięku ścieraniu się poglądów i kilku latom pracy mamy wyrobiony pogląd na parę spraw

stąd daj Boże tak jasne poglądy i jasny program naszym partiom politycznym - jak mamy my w OSKKO:-)

 

to dlatego często w dyskusjach stajemy murem w niektórych sprawach

mniej obyci z naszymi pracami zwalają to na osobiste wsparcie - a my naprawdę mamy taki wspólny pogląd

wiele pracy i kłótni on kosztował nieraz

tak było i teraz - gdy poparliśmy obaj myśl będącą naszym oficjalnym zdaniem

bo rozumiemy tak właśnie obaj sprawę

grażka23-06-2008 06:43:33   [#117]

http://www.rp.pl/artykul/152428.html

Ilu uczniów, tyle pieniędzy na utrzymanie szkoły

Renata Czeladko 23-06-2008, ostatnia aktualizacja 23-06-2008 03:42

Spełniają się plany minister Katarzyny Hall, bo samorządy jeden po drugim wprowadzają bon oświatowy.

...

Bon, mówiąc ogólnie, polega na tym, że pieniądze idą za uczniem. Jego wprowadzenie od 2011 roku zapowiedziała minister Katarzyna Hall. Nie przedstawiła dotąd rządowego rozwiązania. Ale w planach resortu na ten rok jest „promocja dobrych praktyk oraz przygotowanie odpowiednich materiałów informacyjnych dla samorządów”. – Ogólnopolski bon oświatowy to na razie tylko hasło. Ale samorządy, które muszą dzielić pieniądze na oświatę, już wprowadzają swoje rozwiązania – mówi Mirosław Mikietyński z zarządu Związku Miast Polskich i prezydent Koszalina.

Marek Pleśniar23-06-2008 09:25:00   [#118]

kompletne pomieszanie pojęć w tej prasie

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]