Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Skąd dzieci dowiadują się, że są inne...
strony: [ 1 ]
beera11-12-2002 19:56:18   [#01]

Zastanawiałam się często- sprowokowana także tym forum i naszymi dyskusjami, skąd w naszych szkołach biora się nieszczęśliwe dzieci. Dzieci niepogodzone ze sobą . Dzieci wrogie  i agresywne.

Myslę, że wiele już tu rozmow poświęcilismy nauczycielom, że coś źle, coś knocą.

To pewnie prawda. Lub jeden z jej odcieni.

Dziś widzialam drugi. Znalam go już wcześniej, ale jakoś dzis szczególnie uderzył mnie swoją oczywistoscią.

O tym, że dzieci są inne ( czytaj:gorsze) dowiadują się od innych dzieci.

Nie ma nic bardziej okrutnego od siedmiolatka odtrącajacego koleżankę. I nic bardziej nieskutecznego od uwagi nauczyciela- "Czemu tak robisz? Podaj rękę Kasi" i nic bardziej smutnego niż patrzenie na tych dwoje połączonych podaną ręka z ktorych jedno jest wściekłe, a drugie żalosne.

Ta wiedza "jestem gorszy" powstaje właśnie tak. Zaowocuje niechęcią i agresją. A to kolejnymi odrzuceniami. A te do ugruntowania się poglądu "jestem gorszy"

Połączylo mi się jakoś wszystko w jeden krąg. Bo bylam wczoraj z uczniem mojej szkoły w szkole specjalnej. Ładna szkoła. Dobrzy nauczyciele. Jednak enklawa.

Inny musi odejść . Niektórzy mogą do szkoły specjalnej- to ich chroni przed okrucieństwem "normalnych" Niektorzy musza zostać i nic poza własna skorupą ich nie chroni.

.............

To cholerne, szkolne równanie do wzorca metra.

Formalne gesty- "daj jej rękę" z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku

Może powinniśmy uczyć dzieci zrozumienia dla inności. Tolerancji.

Ale najpierw sami musimy to zrozumieć. Innych. Nawet, kurka, nie rozumieć- pal sześć, czy ja musze wszystko rozumieć? ale pozwolić żyć.

...............

Jeżowski w Dyrektorze Szkoły napisał o swoim pobycie w Ameryce. Tam każda klasa to klasa integracyjna. Nie tylko poprzez integrację tak rozumianą jak u nas. Ale integrację ras, pogladów, potrzeb.

O tej integracji mi się chyba zaczyna marzyć.

PawełR11-12-2002 20:04:15   [#02]

Asiu!

Podzielam Twoje zdanie, ale z integracją obecnie jest jak z miłością. TYle ma znaczeń, ilu ludzi o niej myśli. Najpierw trzeba by integratorów zintegorwać, co my czynimy w pokoju (godziny pracne) lub poza pokojem (w godzinach popracnych) - mam na myśłi nasze forum.

No, a ja integruję sie dzięki integracji z moją żoną, która teraz zgłębia wiedzę wyższą na ten temat, a później - po takiej integracji, jak dojdziemy do jakiś sensownych wniosków, podejmujemy próbę wcielania nastęnego elementu w szkole. No, później też integruję się z pozostałymi paniami (mam ich jeszcze w szkole, ja biedaczek samotny - aż 9). I tak integrujemy.

Ostatnio na długiej przerwie nauczyciele czytają dzieciom książki na głónym korytarzu (mała szkoła, mały korytarz, warunki kameralne) przez mikrofon. Bajeczek słuchają wszyscy, dzieci młodsze i starsze, nauczyciele i każdy kto się nadarzy. Niedawno zaczęliśmy, więc póki co się podoba. Nie ma agresji w tym czasie. Kurka, jak ja lubię bajki...

PawełR11-12-2002 20:06:09   [#03]
Dodam, że teraz będziemy czytali Kubusia Puchatka, aby później przeprowadzić DZIEŃ KUBUSIA PUCHATKA według scenariusza, któy ściągnąłem z miejsca położonego nieco wyżej. Polecema ten scenariusz. To jest dopiero integracja.
Karolina11-12-2002 20:34:47   [#04]

Kurka...coś dla mnie:-)

Kto ma uczyć zrozumienia? Hm....?

Trudne pytanie i zdawać by się mogło, ze my wszyscy musimy czy powinniśmy - my dorośli - my rodzice, my nauczyciele.

Problem w tym, że sami tego zrozumienia czasem nie posiadamy - dziwią nas różniaste odmienności, gapimy się często w sklepie i na ulicy. Odracamy gowę kiedy usyszymi trochę znieksztacony głos.

Bo skąd dzieciak - mały siedmiolatek wie to wszystko? Ano nas obserwuje i naśladuje dorosłych.

U nas w Polsce jest tak - że dopiero od niedawna "inność" powyłazila z domów.

Do niedawna poskrywana była w ośrodkach zamkniętych lub domach. My mamy teraz etap przyglądania się i kochania, raczej okazywania milości bo czy naprawdę kochamy - to druga strona medalu.

Tak powinno byc Asiu - ze każda klasa jest integracyjna- na różny sposób.

Sądzę, że minie pokolenie zanim się to zmieni - sądzę, że Ci , ktorzy obecnie uczą sie w takich szkołach dorosną i staną sie decydentami....wowczas jest szansa, że ich zrozumienie będzie naturalne.

Taką mam cichą nadzieje...:-)

Ale chętnie posłucham was w tym względzie.

Marek Pleśniar11-12-2002 20:44:18   [#05]

może i dowiadują się od dzieci

ale zaobserwujecie twarze rodziców gdy na zebraniu dowiedzą się ze do ich klasy przyjdzie dziecko z np. cukrzyca..

wiecie co wtedy mówią? Z troską: "a co teraz z poziomem? Przecież pani zajmie się naszymi dziećmi w mniejszym stopniu bo musi zaopiekować sie aparaturą dziecka" (jakies tam dozowniki). I z tą troską się użalają nad poziomem produkując sobie małe samoluby we własnym domu. Bo wrócą z zebrania i przy kolacji (i przy dziecku) skomentują odpowiednio. Tolerancja i stosunek do integracji już w domu rodzinnym włazi, wsącza się w dusze każdego dziecka. Nie wygramy z mamą i tatą.

I zebranie rodziców idzie z delegacją do dyrektora. Nie chcemy innego, bo poziom. A tak naprawdę siedzi w nich ksenofobia.

Chociaz są i przypadki pozytywne. I o tym głównie ja tu. Gdy pogadano z klasą przed przyjęciem dziewczynki z powaznymi uszkodzeniami narzadów ruchu (a to fatalnie wygląda), spotkała się ona potem z trzydziestką nowych przyjaciół. Nauczycielka umiała do nich dotrzeć. Pomyśłała najpierw. Warto pamiętać - zadbajcie dyrektorzy gdy przyjmujecie ucznia odmiennego, innego. Niech szkoła, nauczyciel, dzieci już na nie czekają. Niech nic nie idzie na zywioł. Zwykły profesjonalizm:-)

beera11-12-2002 20:54:54   [#06]

wiesz...

Mnie chodzi o elementarne sprawy...

O tolerancję dla trampek ubogiego.

I masz rację. To jest w dorosłych i potem w dzieciach.

Szkole jednak mam tu wiele także do zarzucenia. Ona stara się "niwelować" róznice. Po co to "niwelowanie"? Proces niwelowania ma swój początek w niezgodzie na to co jest.

I ta niezgoda właśnie dla mnie jest sednem. Nauczycielka mowi- "podaj jej rękę" "ona jest taka sama jak Ty" i już

A ona NIE JEST taka sama. Różni się . PO PROSTU i zwyczajnie :-)

Gdyby tu miec zgodę na róznice. Choć tyle.

Potem może prościej byloby sięgać głębiej.

maeljas11-12-2002 22:10:07   [#07]

Gdyby mieć zgodę na różnice......

jakże to trudne ...do zakceptowania przez wszystkich - twierdzenie, że każdy ma prawo być inny - urósł juz do rangi sloganu i tak jest spostrzegany bez wgłębiania się co znaczy.

Nie gniewajcie się, ale czasami irytują mnie pełne patosu zapewnienia o tym,że integracja jest wspaniała itp. Rzeczywistość jest gorsza niż można sobie to wyobrazić:

1. brak kadry w szkołach masowych - kto z nas ma przygotowanie do pracy z dzieckiem niepełnosprawnym? ( nieliczni)

2. brak specjalistycznych pomocy dydaktycznych

3. brak dobrej woli ( nauczycieli, rodziców, władz) - to właściwie powinien być punkt 1

4. brak ...........pieniędzy.

5. brak koncepcji co dalej ......po zakończeniu edukacji w szkole podstawowej i gimnazjum... - bo prawda jest taka, ze na tym etapie kończy się troska o niepełnosprawnych  i to mnie najbardziej boli. I dlatego się czasami irytuję.



My nauczyciele powinniśmy wyznawać lekarską zasadę - przede wszyskim nie szkodzić.

Śledzę liczne dyskusje na forum - z iloma problemami uczniów sprawnych szkoła nie może sobie poradzić.........

Marzy mi się to co napisał Marek z Olsztyna - profesjonalizm


Czyli to, co zaczęto w OSKKO

U nas w Polszcze lubimy prowizorkę - postawiony na chwilę baraczek stoi latami -
boję się, że zapał i naprawdę szczere dodanie ludzi stanie się takim " Baraczkiem"


A za parę lat ktoś "mądry" powie, że idea była słuszna, tylko jak zwykle szkoła nie potrafi....


Dla jasności - od 11 lat pracuję w szkole integracyjnej...........
Renata11-12-2002 23:06:20   [#08]

integracja łączy..

i na pewno wyzwala dobroć.

A może bardziej odwrotnie, to dobroć wyzwala integrację... I obojętnie w stosunku do kogo, czy do niepełnosprawnego, czy do kogoś w zniszczonych trampkach, czy do staruszka drepczącego ścieżką w parku.

Obawiam się, że powoli zbyt mocno zachłystujemy się modą na integrację.

Przecież tak jak nie ma idealnego rodzica, idealnego nauczyciela, idealnego człowieka, tak nie ma także idealnej integracji.

I im bardziej będziemy do niej dążyć tym bardziej będziemy ją od siebie tak naprawdę odsuwać.

Sama zaczynam spotykać się z tym, że im więcej mówię na temat integracji w mojej szkole, wskazuję na konkretne doświadczenia z tego zakresu, tym bardziej spotykam się z uwagami, czy oby na pewno tak jest? Jakieś takie dziwne niedowierzanie...

Dziwnym wydaje się fakt, że uczniowie niepełnosprawni w czasie przerw mają zapewnioną opiekę na korytarzu, także podczas przejazdu windą, że są odprowadzani do szatni, że nauczyciele niejednokrotnie czuwają nad wyjściem do łazienki lub pielęgniarki.

Dziwne jest to, że w kalsie integracyjnej są różne dzieci, nie tylko te z niepełnosprawnościami, ale także te, które przeszły z klas terapeutycznych, także te trudne wychowawczo.

Jakże tak?

Dziecko niepełnosprawne musi przecież mieć stworzone idealne warunki... Nie może widzieć dzieci, które są na nie! Które buntują się, które mają niewyparzony język... Chrońmy go przed takimi... Bo to przecież szkoła integracyjna! Bo w takiej szkole nie może być takich problemów, bo jak to tak.. Gdzie ta integracja?

No właśnie gdzie?

Czy nie wystarczy by była w każdym z nas? Jeśli w każdym z nas, wtedy nie będziemy jej już szukać, bo po prostu zwyczajnie ona będzie.

Tu i teraz.

Renata
beera11-12-2002 23:10:16   [#09]

Może dlatego, że pracujesz w integracyjnej wiesz więcej ...

Widzisz, dla mnie wyjazd z uczniem do szkoły specjalnej to bylo specjalne przezycie.

Takie dziecko biedne strasznie. Upośledzony, dobry dzieciak. Matka uposledzona lekko, ojciec w stopniu umiarkowanym. 9 dzieci. Dziecko się nam wymyka z rak- nie potrafimy mu pomozc. 34 osoby w klasie.

Wiec zawiozlam matkę i jego do tej szkoły. Uznałam, ze tam jednak bedzie lepiej. 

Zawiozlam go do pewnej wyalienowanej rzeczywistości. Wypreparowanej zupełnie. Jak on potem poradzi sobie gdy z niej wyjdzie?

Dzieciak ledwo pisze, ledwo czyta..ale gdy w-fistka kazala mu kryć gracza podczas gry w kosza był w tym najlepszy z gromady chlopaków.

 Jak moge więc się czuc podejmując za niego, za jego rodzine taką decyzję?

Trudno mi kierować własnym zyciem, a co dopiero cudzym..

I na dokladkę dziś widziałam zajęcia w I klasie. Kwintesencja okrucieństwa :-) Jak to dzieci.

Integracja to dla mnie bardzo szerokie pojęcie. Opiera się na tolerancji. A tolerancja to coś, co nalezy ksztalcić w odniesieniu do najmniejszego drobiazgu. Pozwól koledze trampki, pozwól na dziurę w swetrze.

Ale tu pojawiają się problemy o ktorych piszesz i ktorych jestem świadoma. Wszystkie one tkwia w szkole.

Mam w sobie niezgodę na taki stan rzeczy. Tym bardziej ją mam w takie dni jak ten.

Renata12-12-2002 00:15:44   [#10]

Tak Asiu...

..rozumiem...tym bardziej, że i we mnie ten bunt zaczyna tkwić coraz bardziej..

Pozwól koledze na trampki, pozwól na dziurę w swetrze.

Wiem, o czym myślisz...
Gaba12-12-2002 05:39:53   [#11]

Od paru dni rozważam taki przypadek, on się jak nic wpisuje w to, co Asia pisze.

 

Dziewczynka, zamknięta w domu dziecka za wiele grzeszków, w nowej szkole okradła swoich kolegów, którzy ją odwiedzali w domu dziecka, którzy przygotowywali się, że wezmą na święta. Ukradła niewiele - tylko 1zł, 1,5, 12, 15, 17, - jedno z poszkodowanych na nogach szło, bo nie miało na bilet, drugie nie powiedziało matce dlaczego nie zapłaciło a konkurs... i takie tam. to tylko niecałe 100zł.

 

Dzwonię do DD, rozmawiam, że muszę to zgłosić na policję, wcześniej nauczycielka w pościgu własnym samochodem z opiekunkami łapie trzynastolatkę na dworcu PKS. Okradając zawsze jechała do domu, by bawić się ze swoimi starymi koleżankami.

Trrrrragedia - matka schizofreniczka + ciotka dziewczynki obrobiona do gołego oddała ją do domu dziecka, skrzywdzone dzieci w poprzedniej szkole nie chciały już takiej koleżanki.

 Te w nowej ze łzami oczach wstały, kiedy przyszła Marysia i odsiadły się. Wychowawczyni postawiona przed faktem dokonanym, że Marysia będzie dalej w szkole, bo tak chcą opiekunki - zaprosiła dziewczynkę i powiedziała: proszę usiądź, co chciałabyś nam powiedzieć. Marysia nie powiedziała nic. Za drzwiami siedział cerber z domu dziecka pilnujący uczennicy, by... nie wiem co... 

Pozostało okno...

Mysmu już przerabiały okno w tamtym roku.

Rozmawiam o tym z opiekunkami dziewczynki: Marysia musi ponieść konsekwencje swego zachowania, niech zobaczy co to jest wstyd... - Marysia powinna ponieśc konsekwencje, ale dlaczego nasze dzieci maja słuzyć za poligon.

czemu nasze dzieci mają jej wymierzać karę psychiczną?

- Marysia, jak widzi te skrzywdzone dzieci to nakłada chustkę na głowę, nie chce chodzić do szkoły. Marysia takze jest krzywdzona.

Marysia nie będzie chodzić do szkoły.

Ewa z Rz12-12-2002 05:57:38   [#12]

to jest krzyk!

Domaganie się zainteresowania. Każdy sposób dobry - Marysia ma taki. Już nie wie dlaczego, robi to obecnie z nawyku, z przyzwyczjenia i z... braku miłości i akceptacji.

Oczywiście, że ani dzieci winne, że tak jest, ani nie można na nich wymuszać by się z tym godziły. Dla mnie prawa kończą się wówczas gdy zaczynaja być w kolizji z prawami innych.

Szkoła jest instytucja wspierajacą wychowanie, nie wychowującą. W tym wypadku za wychowanie dziecka odpowiada DD i nie może tego przerzucać na szkołę. A postepując w opisany przez ciebie sposób jego działania przynoszą skutek odwrotny od zamierzonego - dziewczynka "zapieka" się w swoim postępowaniu, z każdym dniem jest coraz gorzej, coraz bardziej wymyka sie to dziecko...

beera12-12-2002 09:11:28   [#13]

Wiem, Ewo

Pewnie, że krzyk- masz rację.

Ale zanim doszlo do krzyku wiele się wydarzyło .

To tak jest- słyszymy te krzyki i chcemy je zagłuszać.

Wcześniejsze szepty trudno nam jednak zauważyć.

Marek Pleśniar12-12-2002 09:47:07   [#14]

w takich sytuacjach

mam poczucie klęski. Ta mała z opowieści Gaby - już na parę rzeczy jest za późno. Chyba. Bedzie kraśc, bedzie potem cierpiec za to i tak w kółko. Coś popsuto.

Tacy ludzie dopiero w dorosłości - jesli zdołają - stają sie lepszymi i za wszelka cenę odbudowują rodzinę lepszą niż sami mieli. Albo - nie udaje się i sie staczają. Wolałbym na moją wypowiedź nie usłyszeć teraz - marku co ty opowiadasz, trzeba sie pochylić, kochac i takie tam frazesy - to tanie i puste słowa.

Bardzo Was cenię za to, że tak nie robicie - zadnaz przedmówczyń nie wpadła w te pułapkę. Nie bardzo umiem składac wyrazy szacunku ale co tam;-)

A nauczyciel nie kocha żadnego dziecka zawodowo - tak naprawdę. Chyba że jest Korczakiem.

I nie jesteśmy od tego. Jak mówi mistrz Joda;-) - dżedaj musi byc głeboko zobowiązany. To mi pasuje:-)

Mozna jednak cięzką pracą jakoś ustawić porzadek rzeczy, dotrzeć do jej uczuć i rozumu. Pare lat zapewne. Tylko dobrze by było żeby nikt nie ronił belferskiej łezki - takiej co to nic nie kosztuje. Szacunek, stanowczość i sprawiedliwość:-)

A że nikt nie słuchał szeptów? Nawet hałaśliwej awantury nikt nie słucha! Przy grupie rodziców i pełnym korytarzu dzieci rodzic szarpał chłopaka - cudze dziecko (też pewno takie łobuziątko jak ta dziewczynka) bo mu podpadło za jakieś zatargi z synem. Dwójka nauczycieli odwróciła głowy. Gdyby trzeba napisac protokół potem to wiecie jaka jest formułka? "nauczyciel na dyżurze był akurat w innym końcu korytarza i patrzył w inną stronę, nic nie widział"

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]