Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Frekwencja
strony: [ 1 ]
Gaba10-12-2002 03:54:43   [#01]

interesuje mnie frekwencja, ktos kiedys bardzo madry powiedział - nie ważne, czego się uczysz, ale ważne jest jak długo.

 

Uważam, ze podstawowe nieszczęście polskiej szkoły to absencja polskich dzieci. Jakie czynniki badacie, patrząc na frekwencję...

- ilosciowe, ale jakie...

- jakościowe - jakie (powody, spóźnienia, godziny pojedynczel, godziny równoległe..., kiedy to są nieobecnosci - bo jest sprawdzian...)

 

jak walczycie z wagarami, jak z rodzicielskim przyzwoleniem na niechodzenie do szkoły...

Mariola10-12-2002 07:28:02   [#02]

wagary to syzyfowa praca

musi być ścisła współpraca rodziców i nauczycieli
niestety nie zawsze tak jest :-(
ja z punktu widzenia wychowawcy zrobiłam tyle:
moi uczniowie założyli zeszyty (16kartkowe z ponumerowanymi stronami) usprawiedliwień w które rodzice wpisują usprawiedliwienia oraz uczniowie wkejają wszystkie inne usprawiedliwienia typu: od lekarza, z Ośrodka Kultury itp...
Usprawiedliwiam tylko to co jest umieszczone i opisane w zeszycie.
Uczeń nie musi nosić zawsze tego zeszytu tulko wtedy gdy potrzebuje usprawiedliwienie.
Na zebraniach z rodzicami pokazuję te zeszyty.
Po za tym, na kartkach dla rodziców nie wypisuję ile uczeń ma gdodz. nieobecnych nieusprawiedliwionych lecz w jakim dniu i na jakiej lekcji go nie było (wtedy widać jak na dłoni  który przedmiot delikwentowi nie bardzo przypadł do gustu)
Oprócz tego po dwóch godzina nieobecnych dzwonię do rodziców z informacją o absencji ucznia (to jest bardzo uciążliwe ale daje drobne efekty)
Nie napisałam tu,że jeszcze rozmawiam z uczniami na ten temat ale to przecież oczywiste.
Jednak generalnie wydaje mi się,że wagary to jeden z głównych problemów polskiej szkoły...
Dodam tylko,że mam jeden niepodważalny sukces w tym temacie -uczeń który bardzo wagarował w klasie I i II w III LO (teraźniejszej) przystał na dżentelmeńską umowę i cały czas chodzi do szkoły (ale to jakby zupełnie oddzielny przypadek)
Jednak jak widać trzeba próbować różnych środków  które nie zawsze dają  rezultaty.
W mojej szkole jedynym prawnym wsparciem dla nauczyciela co do uczniów opuszczających lekcje jest to, że można zrobić sprawdzian z całego semestru jeżeli uczeń opuści 25 % wszystkich lekcji w półroczu.
Ale to jest dopiero od tego roku, zobaczymy co z tego wyniknie???
Marek z Rzeszowa10-12-2002 09:30:57   [#03]

Wydaje mi się, iz poza jednostkowymi przypadkami, większość przypadków wagarów wynika ze słabości naszych szkół.

Ważne jest by zamiast doraźnie walczyć z objawami - zakładając zeszyty, zawierając umowy, organizując dyżury w miejscach odwiedzanych przez wagarowiczów (deptakach, parkach, knajpach, kinach... itp) walczyć z przyczynami.

A przyczyny są zasadnicze: zbyt późno wykrywamy niepowodzenia dydaktyczne, nie potrafimy pomóc uczniom mającym niepowodzenia, w dalszym ciągu przeładowujemy poza granice możliwości uczniów szkolne programy nauczania, lekcje są nudne, szkoły dzieci nie lubią, nauczyciele są zmęczeni, żle opłaceni, często nie lubią młodzieży, nie rozumieją jej  i są złośliwi.

Kurczę! Chyba się naraziłem...

Marek

Mariola10-12-2002 09:43:24   [#04]

dlaczego miałbyś się narazić Marku?

Ja się z Tobą zgadzam
ale robić coś trzeba...
Dodałabym tylko do tego co już napisałeś jako przyczyny wagarów to że bardzo wielu rodziców nie widzi problemu w niechodzeniu dziecka do szkoły
Nagminne są nieobecności uczniów na lekcjach poprzedzających klasówkę tzn. praca klasowa z jakiegoś przdmiotu jest na 4 l to połowa klasy przychodzi dopiero na klasówkę (rodzice lekką ręką usprawiedliwiają takie nieobecności -przecież dziecko siedziało w domu i się uczyło)
dyrcio10-12-2002 10:41:33   [#05]

Problemy z absencją młodzieży wszyscy mamy podobne.Co ciekawe różne klasy uzyskują różne wyniki.Średnia frekwencja klasy semestralna  najniższa to około 70 % a najwyższ dochodzi do 95 %.Jedną z przyczyn nieobecności ucznia w szkole  jest "sztama" dziecka  z rodzicem  i szkoła zostaje bezradna..

Ewa z Rz10-12-2002 13:08:58   [#06]

Dużo racji ma Marek...

U mnie w szkole wagary dotyczą tylko nielicznych uczniów 2-3 w całej szkole  - reszta chodzi, często nawet chora...

Bywa, że wysyłam ucznia do domu (lub odwożę), bo "leci" przez ręce, a matka mówi, że nie dała rady go zatrzymać w domu - koniecznie musiał do szkoły, bo... sic!

.......

Moje osobiste dziecko w LO też za żadne skarby nie chciało zostać w domu - aż się dorobił zapalenia płuc...

Mariola10-12-2002 13:47:01   [#07]

Ewa

owszem są i tacy uczniowie którzy bez względu na wszystko muszą do szkoły...
ale chory, lejący się uczeń w szkole to dla mnie jest też chore
RomanG10-12-2002 18:09:21   [#08]

Walka z wagarami

Z dużą dozą skromności, ze świadomością, że Marek ma bardzo dużo racji, twierdzę, że szkoła powinna działać również (również!) restrykcyjnie, bo zdecydowanie i konsekwencja w obronie ustalonych zasad to też jest wychowanie.

Proponuję między innymi - prócz pracy z przyczynami wagarów innymi niż lenistwo:

Od rodziców wymagać, aby o usprawiedliwienie nieobecności prosili PRZED faktem, w ostateczności najpóźniej telefonicznie lub osobiście (co potwierdzą potem pisemnie) w pierwszym dniu nieobecności dziecka.

Od uczniów "kłopotliwych" honorować wyłącznie zaświadczenia lekarskie lub osobiste prośby rodzica; zastrzec wyraźnie, że rodzic tylko prosi o usprawiedliwienie, decyzję podejmuje szkoła, oceniając ważność powodu prośby.

Z moich doświadczeń wynika, że na większość rodziców bardzo dobrze działa podsunięcie lub tylko zacytowanie (językiem prawniczym) odpowiednich przepisów i konsekwencji, jakie prawo przewiduje za ignorowanie obowiązku szkolnego.
Konsekwencje podawałbym w ich górnych granicach: "grzywna do..." (tu maksymalna suma), "Sąd w skrajnych przypadkach za uporczywe odmawianie współpracy ze szkołą może ograniczyć lub pozbawić władzy rodzicielskiej", "składanie fałszywych oświadczeń", "poświadczenie nieprawdy, co możemy zgłosić do prokuratury" (co do nieprawdziwych usprawiedliwień), "o pomoc będziemy prosić Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie lub Ośrodek Pomocy Społecznej, które zrobią wywiad środowiskowy wśród sąsiadów" i tym podobne.

W sytuacji wagarów szkoła może otworzyć oficjalne postępowanie wyjaśniające i - oficjalnie, urzędowo, na zasadach okreslonych w KPA - domagać się od rodziców zeznań do protokołu, pisemnych wyjaśnień, osobistych wyjaśnień na posiedzeniu Komisji Wychowawczej lub Rady Pedagogicznej. Ciekawe, czy jak stanie przed całym gronem i jego słowa będą protokołowane, jak przeżyje stres z tego powodu, to nadal będzie lekceważył swoje obowiązki ;-)
Zaznaczam, chodzi mi o rodziców, których trzeba zmusić do współpracy ze szkołą, nie o tych bezradnych, ale pełnych dobrej woli.

Realnie dotkliwe konsekwencje wobec uczniów:

1. Pozbawiać praw i przywilejów szkolnych (nie tych zapisanych w Konwencji): zgłaszanie „np.”, „szczęśliwy numerek”, udział w zajęciach pozalekcyjnych, reprezentowanie szkoły na zewnątrz…

2. Wymagać resocjalizacji poprzez pracę i dobrowolnie podejmowane „czyny społeczne”

3. Objąć "programem wzmożonej kontroli pedagogicznej"

Przykładowe elementy takiego programu:
- wzmożona kontrola frekwencji, natychmiastowe reagowanie;
- wzmożona kontrola odrabiania prac domowych, posiadania przyborów szkolnych itp.;
- dodatkowe prace domowe, inne dodatkowe obowiązki;
- wzmożona kontrola stosunku do nauki i wywiązywania się z obowiązków szkolnych (częstsze pytanie na lekcjach);
- „-koza” - na zasadach zaproponowanych kiedyś przez Małgosię;
- prace pisemne na temat obowiązków ucznia, odpowiedzialności i innych postaw prospołecznych;
- na przerwach przebywanie w bezpośredniej bliskości n-la dyżurnego;
- codzienna poranna odprawa u któregoś n-la, przed którym delikwent czuje respekt

W przypadku uczniów, na których nie działają kary, można wdrożyć program, gdzie pozbawiamy go od razu wszystkich przywilejów, nakładamy jakieś ograniczenia spośród powyższych propozycji i stopniowo wszystko to mu przywracamy (w formie nagrody), jeśli jego resocjalizacja przebiega pomyślnie.

Mam świadomość, że środki represyjne mogą pogorszyć sytuację, jeśli wagary ucznia wynikają z przyczyn np. braku sukcesów  w nauce (trzeba wtedy pomóc mu również takie sukcesy osiągnąć), z przemocy, z jaką spotyka się ze strony kolegów (znam przypadek, gdy doprowadziło to do samobójstwa ucznia), czy innych przyczyn, których usunięcie jest warunkiem poprawy sytuacji.

Pozdrawiam
Marek Pleśniar10-12-2002 18:18:40   [#09]

wiesz Roman..

wolałbym ludzką twarz szkoły

żeby jak dotąd - wychowawczyni zapytała (zawsze pyta) czemu dziecka nie było wczoraj, a ja skruszony: "tak zapomniałem napisac, był przeziębiony ten mój piotrek"

to nie zaburza jakoś mi wychowania dziecka. Gdy mam chorego syna, to ostatnią rzeczą jest pamietanie o szkole. Najpierw o lekarzu:-)

Zazwyczaj powiadamiam, ale wolałbym mniej urzedowego tonu w stosunku do ucznia i rodzica. To dlatego nas nie lubią. Bo się i tak wymądrzamy zamiast rozmawiac.

Smutny jakiś dzień, to i tematy jak widzę dość ponure:-) Moglibyście coś dla mnie zrobić z czasem? Żeby szybciej biegł?

RomanG10-12-2002 18:22:35   [#10]

Tylko słówko jeszcze :-)

Marku, jedno drugiemu nie przeczy.
Ty jesteś mądrym rodizcem i wobec Ciebie (oraz większości rodziców) szkoła może postępować łagodnie.

Są jednak jednostki mające szkołę i nauczycieli za nic. Ich można - a nawet trzeba -traktować surowiej.
Marek Pleśniar10-12-2002 18:36:36   [#11]

ale...

komu dasz wybór

kto zdecyduje czy ja jestem madrym rodzicem

a jak mnie nie lubią? Jak uznają że jestem durny? A prawo, zasady sa jedne

jak je stosowc to równo.

Mariola10-12-2002 18:39:53   [#12]

Marku

żeby czas szybciej biegł???
O rany! Dałabym wiele żeby zwolnił :-)
Marek Pleśniar10-12-2002 19:30:36   [#13]

z tym czasem to jest tak

czasem chcesz tak a czasem tak; jednym go za mało a inni chcieliby się go pozbyć

no i ja chcę tak, a Ty tak

proste:-) komprenewu?

Mariola10-12-2002 19:59:26   [#14]

proste :-)

podeślij mi go  trochę :-)
Małgoś10-12-2002 20:29:35   [#15]

Wiecie co?

Ogarnia mnie melancholia jakaś i żałość, gdy tak sobie czytam o tych restrykacjach, stanowczości i dyscyplinie - to takie wymachiwanie siekierką w powietrzu.

Śmieszne, bezradne i ...bez sensu.

"Polska szkoła wyróżnia się dużą dyscypliną oraz znikomą pomocą nauczycieli dla uczniów" - to początek artykułu z poniedziałkowej Rzeczypospolitej (kto nie czytał zapraszam do wątku z adresem artykułu).

Myślę sobie, że gdybym tak "wymachiwała tą siekierką dyscyplinująco i z całą konsekwencją" - ilu fantastycznych młodych ludzi poszłoby sobie w siną dal, wcześniej  zdecydowanie "wypinając się" na tę naszą restrykcyjną szkołę.

A ponieważ, na szczęście czasem dopada mnie zwątpienie i mój osobisty Cerber (czyli PAN DYSTANS: "patrzę na siebie z boku i widzę jaka jestem śmieszna lub niedobra"), sporo tych niesfornych ..ocalało.

Ja wiem jedno - uczniowie nie uciekają ze szkoły, w której czują się OK.

Niekiedy, gdy mają ważne powody ... i to tez trzeba umieć zrozumieć.

Dopóki uczeń jest, zawsze może być częściej - wiele zależy od nas.

I to wszystko!

:-)

Małgoś10-12-2002 20:34:40   [#16]

 

Przedwczoraj oglądałam "Człowieka z żelaza".

Jakże, Romanie bliskie są fragmenty tego filmu (zwłaszcza czarno-białe) Twoim postulatom typu:

2. Wymagać resocjalizacji poprzez pracę i dobrowolnie podejmowane „czyny społeczne”

beera10-12-2002 21:08:41   [#17]

no wiesz...

wahadło w swoim ruchu biegnie z lewa do praw i na odwrót. jest bardzo biegunowe.

Nie zapominajmy o przestrzeni pomiędzy tymi biegunami.

 

Stanowczośc to cecha , ktorej oczekuję od nauczycieli. Moim zdaniem nie mozna przecenic jej wartości. Nie wiem dlaczego przybiera tu konotacje pejoratywne?

Dyscyplina- jak najbardziej. Co w niej zlego? Chcialabym byc zdyscyplinowana. Dyscyplina to nie bacik w ręku zlego belfra.

Restrykcje- brzmi najgorzej w tej trójcy, ale też nie potępialabym ..

Obok artykułu , do ktorego link wkleił Rychu jest w naszej prasie wiele innych- łatwo je znaleźć. O biciu uczniów słabych fizycznie, znęcaniu sie psychicznym, narkotykach, zastraszaniu belfrów.

Może warto popatrzeć i zobaczyc gimnazja, do których jest nabór negtywny ( nikt tam nie posyla dzieci, ida tam tylko te, ktorych rodziców nic nie interesuje) , może warto popatrzeć na wiejskie gimnazja, do ktorych dzieci dojeżdżają 60 minut.Popatrzmy na  szkoły zawodowe.

W patrzeniu na problemy, o ktorch tu piszemy warto zobaczyć poza biela i czerenią inne kolory.

Jesli piszesz Gosiu: Ja wiem jedno - uczniowie nie uciekają ze szkoły, w której czują się OK, to mi się ciśnie na usta pewna zlośliwość ;-) Może czasem "jedno" to za malo?

Małgoś10-12-2002 21:24:07   [#18]

Asiu, wczytaj się uważnie w propozycje zamieszczone w tym wątku - one dotyczą tylko problemu ...wagarów, nieobecności na czas nie usprawiedliwianych przez rodziców. Po  co wrzucasz tu znęcanie psych i fiz, narkotyki i zastraszanie belfrów. Tak więc złośliwość nie ogranicza się jedynie do "jedno".

Nie zarzucaj mi krańcowości - i nie opiniuj moich poglądów - bo nie temu służy to forum, chyba że uzurpujesz sobie funkcje NADrzędne.

Ja piszę o sobie i swoich refleksjach na temat niezadawalającej frekwencji w szkołach i metod jej przeciwdziałania.

A o czym piszesz Ty? ...o mnie? ...po co? Żeby udowodnić, że nie rozróżniam kolorów? OK ...ale po co?

beera10-12-2002 21:37:15   [#19]

Fiu fiu...

Wrzucam tu co uważam za istotne dla problemu. także problemu wagarow. To, co ja uważam. Piszę moje zdanie. Gdy Ty piszesz o czyichś propozycjach "śmieszne , bezradne i bez sensu"  także wyrażasz swoje zdanie, z ktorym nie mam ochoty sie zgodzić

Przeprazsam- widocznie to nie watek dla mnie.Napisałam pozytywnie o tych cechach , ktore Ty uważasz za zle.

Do tej pory bywało tu miejsce dla róznych opini...No..przyznam..jestem w lekkim szoku.

Nie uzurpuje sobie funkcji "NAD" nie bywam  tu ostatnio zbyt często. Jestem jedną "z" . Ale tylko z tych "z", ktorzy tez tego chcą. A gdy tak chcą, tak mnie czytają.

Trudno

No i naprawde myslisz, że pisalam o Tobie????

Małgoś10-12-2002 22:04:58   [#20]

Asiu Ty mnie pouczasz - a ja na to jestem juz za duża.

Gdy ja się spieram z kimś to staram się atakować problem, a nie osobę.

To "bez sensu, bezradnie i  śmiesznie" było nie tylko o cudzych metodach, ale też o własnych - tak widzę się z boku, gdy "wymachuję siekierką".

Tak więc nie rozumię zarzutu o biało-czarną percepcję problemu.

PS. Rozumiem teraz, co mają na mysłi uczniowie, gdy twierdzą, że tak trudno jest rozmawiać z nauczycielami o czymkolwiek. 

Bo nauczyciele wiedzą lepiej o ...nas. Bo w końcu tyle lat pracy nad zadaniem "co poeta powiedzieć w tym..." rzutuje na "co uczeń chciał przez to powiedzieć",  "co on chciał przez to powiedzieć"...."kim on jest w rzeczywistości"

A może to juz zawodowy odruch oceniania.

Nie słucha, ale ocenia.

PS. Jeśli w kwesti wagarów uważasz za ważne, jaką pozycję  zajmuje moje zdanie  podczas ruchu wahadła ...no cóż.... nie pogadamy... o wagarach

beera10-12-2002 22:09:16   [#21]

Małgoś...

Ty mnie pouczasz..

a ja na to NIGDY nie będę za stara.

I to różnica.

.........

I tu się wyłączam. Myślę, że to najlepsze lekarstwo na tę dyskusję.

Małgoś10-12-2002 22:16:25   [#22]

a jeśli krzyk...

to reszta niech będzie milczeniem ;-)

Marek z Rzeszowa10-12-2002 23:19:11   [#23]

Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy zamykać dyskusję w tym wątku.  Ani zadufanie i pewność siebie jednych, ani skromność i chęć unikania konkfliktu innych, nie jest wystarczającym powodem.

 

Ponieważ dyskusja poszła w kierunku słownych utarczek przypomnę jej główne wątki.

Wszyscy się tu zgadzają, że wagary stanowią jeden z najpoważniejszych problemów naszej, polskiej szkoły. I wszyscy szukamy na to lekarstwa.

Propozycje Romana idą w kierunku restrykcyjnym i zakładają, że na wagary chodzą głównie uczniowie leniwi, popierani przez rodziców. Takie rozumowanie prowadzi do wniosku: wystarczy uczniów i rodziców "przycisnąć" (czy to mnożąc restrykcje prawne i formalne, czy to wpływając na uczniów bardziej "pedagogicznymi" metodami - perswazja, umowa itp...) a problem wagarów zniknie.
I w przypadku takich uczniów i rodziców rzeczywiście to wystarczy.

Ale niestety moim zdaniem główny powód wagarów leży gdzie indziej. Zacytuję: zbyt późno wykrywamy niepowodzenia dydaktyczne, nie potrafimy pomóc uczniom mającym niepowodzenia, w dalszym ciągu przeładowujemy poza granice możliwości uczniów szkolne programy nauczania, lekcje są nudne, szkoły dzieci nie lubią, nauczyciele są zmęczeni, żle opłaceni, często nie lubią młodzieży, nie rozumieją jej  i są złośliwi.

A tych przyczyn restrykacjami nie zlikwidujemy. Tu trzeba zmiany filozofii kształcenia w naszych szkołach.

ps.
Małgosiu!
Zastanawiam się nad tym jak ja bym sie czuł na lekcji u nauczyciela, który zamiast wysłuchać mojej opinii na jakiś temat powtarzał by z uporem maniaka: "wczytaj się uważnie..." , "A ja mam prośbę, Marku - przeczytaj ten artykuł dokładnie..."

To co, mam tak długo czytać aż się z Tobą zgodzę?

To może też poszedłbym w końcu na wagary...

Marek

Marek Pleśniar11-12-2002 08:55:57   [#24]

zabawne

ale właśnie z powodu presji często uczniowie wybierają wagary. Dokładnie jak w przykładzie Marka.
beera11-12-2002 09:13:00   [#25]

A gdyby tak spróbować się temu przyjrzeć..

Myślałam sobie o tym pytaniu Gaby- może gdybyśmy na nie jakoś spróbowali odpowiedzieć znaleźlibyśmy drogę?

Bo wagary i ich analiza.

Ja pewnie bym chciała wiedzieć:

  1. Ile spośród nieobecności tro nieobecności krótkie- godzine lub dzienne. Te bowiem, to pewnikiem wagary
  2. Z jakimi przedmiotami najczęściej się wiążą. Może uciekają kierunkowo- zawsze z matematyki
  3. Jakich grup uczniowskich najczęsciej dotyczą. Może skonstruowały się grupy rówieśnicze i żyją własnym życiem.

Bezpieczeństwo w szkole - psychiczne, to ważna sprawa. Nauczyciel nie może upokarzać ucznia, dręczyć go, być zbyt nietolerancyjnym. Ale jesli jest porządnym czlowiekim i musi postawić ocenę niedostateczną za wyniki w nauce, to to też zagraża bezpieczeństwu ucznia? Oczywiście- tak..ale...

 ...ale na to szkole bezpieczeństwo trzeba sobie zapracować w domu. Bo przecież gdy uczeń nie wykona pracy domowej, nie czuje się w szkole bezpiecznie- ucieka więc z niej i tyle. Czy w takim przypadku winę za brak szkolnego bezpieczeństwa ponosi szkoła, czy rodzice? Jesli uczeń nie przygotował się do sprawdzianu  i żle się czuje w związku z tym  w szkole, to czy to także wina szkoły?

Szkoła przynosi wiele doznań. Tych pozytywnych i tych negatywnych. jednak moim zdaniem często uczniowie na te negatywne sami sobie zapracowują.

beera11-12-2002 09:29:09   [#26]

i jeszcze coś..

To Marka:zbyt późno wykrywamy niepowodzenia dydaktyczne, nie potrafimy pomóc uczniom mającym niepowodzenia, w dalszym ciągu przeładowujemy poza granice możliwości uczniów szkolne programy nauczania, lekcje są nudne, szkoły dzieci nie lubią, nauczyciele są zmęczeni, żle opłaceni, często nie lubią młodzieży, nie rozumieją jej  i są złośliwi.

siedzi mi w głowie.

Bo chyba rzeczywiscie nie wystarczy wskazać palcem winnego- często domu właśnie.

Gaba11-12-2002 09:58:19   [#27]

Asiu, dziękuję ci za powrót do mojego pytania, bo gdyby nie to, że ja założyłam ten wątek, to... nie wiedziałabym, o co chodzi -

- patrzę też na płeć, na klasę i wiek, na poźniejszą reakcję na nieobecność - czy istnieje przyzwolenie nauczyciela (niech mi tam mama napisze byle co, a ja i tak usprawiedliwię...)

 

Czemu tak moło nauczycieli ma odwagę mówić z rodzicami i rodzicom o starym prawie pedagogicznym - nieważne czego się uczyłeś, ale jak długo... prosze państwa jestem z Państwem, pomagajmy sobie nawzajem - zieciak musi być w szkole, bo...

 

O przyczynach nieobecnosci można wiele - przyjedzie na to czas, ja się pytam o elementy, ktore do takiej analizy wyjściowej bierzecie... jeżeli bierzecie.

 

Ja (derektorka) biorę też dziennik i sprawdzam, kiedy to widział rękę nauczyciela sprawdzającego obecnośc na lekcjach (na 5 lekcji czy na 7, a czesto i wcale), podsumowującego obecność miesięczną, tygodniową.

 Tematyka lekcji wychowawczych mnie interesuje... jak uczyć odpowiedzialności za siebie.

 

g.

Gosia T11-12-2002 10:27:35   [#28]

i może taka sama tematyka na spotkania

z rodzicami... Mnie się wydaje, że często w sprawach istotnych decydujemy za dzieciaki i one nie czują się za nic odpowiedzialne. Rodzice pakują tornistry do szkoły, poprawiają wypracowania, a często na prośbę nauczyciela robią to z wątku "kto ma robić poprawę..." i jeszcze więcej. Nauczyciele często uważają, że to rodzice są odpowiedzialni za przygotowanie się ucznia do lekcji. Rodzice obarczają nauczycieli winą za brak postępów w nauce swych pociech, a sa przecież sytuacje w których  może by  pozwolić dzieciakom  ponieść konsekwencje ich własnego postępowania? Jasne że czuwać nad bezpieczeństwem realizacji takiej wspólnej decyzji rodzic-nauczyciel.

Z drugiej strony uczniowie często nie mają jasności, ile decyzji każdego dnia podejmują i jakie mogłyby być konsekwencje, gdyby podjęli inną. Zawsze są zdziwieni wynikami ćwiczenia- każdy dzień związany jest z setkami większych, czy mniejszych wyborów, które niosą określone konsekwencje.

RomanG11-12-2002 11:27:54   [#29]

Trzy pytania

postawione przez Asię porażaja mnie swoją prostotą.

Faktycznie! Z porządnej analizy zapisów nieobecności w dzienniku można wywnioskować bardzo wiele, może to być sygnałem wielu problemów.

Co do skrytykowanych tu - i użytych przeze mnie z całą świadomością - "czynów społecznych":

Spotkałem kiedyś bardzo mądrą i sympatyczną dyrektorkę, urodzoną jakoś tak po wojnie chyba.
Opowiadała, że jej Mama (słyszałem w głosie tę wielką literę) nie była zwolennikiem tamtego ustroju.
Ale kiedy pakowała jej rano kanapki przed tzw. "czynem społecznym", przestrzegała:
- Pamiętaj, Tosiu, żebyś nie przyniosła mi wstydu!

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]