Forum OSKKO - wątek

TEMAT: W kontekście Gdańska
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ]
beera26-10-2006 18:34:58   [#01]

Robię z tego osobny wątek- uważam, ze warto

W związku z tym wydarzeniem pojawia się wiele aspektow, między innymi taki:

poswiadczenie nieprawdy w dzienniku

Policja bada problem poświadczenia nieprawdy przez nauczycielkę, ktora dokonała wpisu do dziennika, ale nie bylo jej na lekcji.

.........

to kolejny dowód, ze jest dobrze, dopoki jest dobrze.
Wszystkie zastępstwa koleżeńskie, dozory nad dwoma klasami, przygotowanie spektakli z częścią klasy - warto zwryfikowac swoje myslenie na ten temat...

bogda426-10-2006 18:49:36   [#02]

w tym samym kontekście

 

Ja już jestem monotematyczna, ale w nawiązaniu do wątku scenki z życia szkolnego - drodzy dyrektorzy, nie bójcie się prosić o wsparcie instytucje do tego powołane.Lepiej na coś małego zwrócić uwagę sądu niż przymknąć oko na sprawy ważne i poważne.

eny26-10-2006 20:15:47   [#03]

Jak rozwiązać

..sprawę opieki.  W naszej szkole dzisiaj było nieobecnych 12 nauczycieli. Jak ustalić opiekę dla tych uczniów, to fizycznie niemożliwe. Nie można ich też zwalniać z lekcji bo nie zawsze są to końcowe lekcje. A opieka z samej natury to jeden nauczyciel w dwu klasach / często oddalonych od siebie/ Nie da sie być jednocześnie w dwu miejscach przez 45 min.
waldie26-10-2006 20:39:55   [#04]
... z końcowych lekcji wolno zwalniać?
Agnieszek26-10-2006 21:06:12   [#05]
U nas istniej tzw. rozdzielenie.
Bardzo tego nie lubię, ale się zazwyczaj zgadzam. Dyrekcja przychodzi z grupką uczniów - do tego nauczyciela siedmiu, do tego pięciu, ale z dwunastoma klasami może by kłopot :(
Biblioteka?  Pedagog? Psycholog? Film w dużej sali?
A z ostatnich lekcji w mojej sp się zawlnia, jeśli uczeń wie o tym dzień wcześniej.
eny26-10-2006 21:16:57   [#06]
U nas się zwalnia z końcowych lekcji lub z początkowych. Propozycje Twoje Agnieszko u nas nie do przejścia: 1300 uczniów 95 nauczycieli na etacie, jedna biblioteka i czytelnia, brak świetlicy, 2 pedagogów To zespół szkół ponadgimnazjalnych.
Majka26-10-2006 23:30:38   [#07]
Trzech gimków rozmiarów ratlerka dokucza od kilku tygodni licealiście potężnego wzrostu i spokojnego temperamentu. Chłopak w końcu poszedł do wychowawczyni.
Maluchy bez żenady stwierdziły: fajna sytuacja, jemu wstyd się skarżyć, a wlać nam nie może, bo jestesmy mniejsi. Poza tym komu by potem uwierzyli? Nam :) Jesteśmy we trzech.
Taka za.....sta zabawa.

Świat się zmienił. Ja wysiadam :(
elkap26-10-2006 23:44:06   [#08]
W ubiegłym roku zaproponowałam moim nauczycielom, żeby planować celowo kilka "okienek" codziennie, właśnie po to, by była możliwość organizowania doraźnych zastępstw. Zostałam totalnie skrytykowana. Ale w kontekście wydarzenia w Gdańsku zastanawiam się, czy wbrew opinii nauczycieli nie wprowadzić takich zmian.
Wprawdzie nigdy w naszej szkole nie miały miejsca tak drastyczne zachowania, ale zawsze boję się sutuacji, w których nauczyciel ma pod opieką dwie klasy. A tych sytuacji nie brakuje. Choroby nauczycieli, wyjazdy na konkursy, przygotowanie apeli również, bo większość uczniów dojeżdża i jesli zostawimy ich po lekcjach, to odjadą za 2 - 3 godziny, na co nie zgadzają się rodzice- i wcale im się nie dziwię.                                                                          Może nasze ministerstwo zainteresuje się tymi sprawami i podpowie jak mamy zgodnie z prawem wybrnąć z takich sytuacji.
jxg26-10-2006 23:50:31   [#09]
ja tworzę obowiązkowo 2-3 okienka dla każdego, tak już się przyjęło od lat

i nie ma protestów,

każdemu zdarzyć się może nieobecność i w takiej sytuacji

okienka są koniecznością
skrzat27-10-2006 00:00:40   [#10]

jxg

Jeżeli możesz za nie zapłacic, to tworzysz...U nas nie ma na zastepstwa ani grosza.
jxg27-10-2006 00:06:52   [#11]
są jeszcze sądy pracy i wtedy zwykle pieniądze się znajdują....
skrzat27-10-2006 00:18:28   [#12]
...ale my na zastępstwa nie chodzimy.
rzewa27-10-2006 00:19:31   [#13]

skrzacie

gratuluj,e zdrowia twoim n-lom
Gaba27-10-2006 07:26:52   [#14]

Czytałam przez drogę powrotną z wymiany "Dziennik" niebieski...

- dziewczynka nie żyje, agresorzy wykazali się czymś, co nawet doświadczonych w bojach ludzi zdziwiło...

- szkoła... dyrektor, głupi wpis w dzienniku... a co niby miała wpisać, jak poszła z lekcji na imprezę i nie wzięła klasy... (choćbyś jęzor wystrzępił niektórzy są argumentoodporni... - a teraz zdumienie zapewne, że od strony prawnej tak to może być interpretowane, że w szkole uchodzą takie sprawy...) 

- brak czujności, brak wyobraźni dorosłych, dziwne zdjęcia dziewczynki, którą zaprezentowano wizualnie jak... osobę dorosłą (ubiór i uczesanie)...

- dlaczego nikt nie zareagował do końca, konsekwentnie... - a co Ty byś zrobił, zrobiłbyś? nie bałbyś się? że znowu będą męczyć telefonami, notatkami, będą obrażeni rodzice agresorów chodzić na skargę... będziesz znowu współwinny... jeden głos poruszył mnie bardzo... filozofa i socjologa - nauczyciele i dyrektorzy mogą już nie reagować ze zmęczenia, z leku, że to oni się stale i jedynie tłumaczą... - gdzieś mi tu pachnie zniewoleniem szkół, które zwalnia od czujności i manipuluje odpowiedzialnością.

- nie padły wprawdzie oskarżenia systemowe, ale bardzo wiele dostało się w tym głosie...urzędnikom, którzy wtrącają się w oczywiste działania szefa szkoły, który, gdy nie jest utrącany będzie reagował, pisał do rodziców, informował sąd, szukał pomocy... a nie dostawał przez głowę za to, że łobuzerię usiłuje poskromić.

- sama reaguję, gdy wiem, gdy mi rodzice zgłaszają, jest mi po prostu przykro, gdy najbardziej muszę się tłumaczyć ja, jako interweniująca, gdy oczekuję wspracia, umocnienia i mówienia jednym głosem, a zostają sama jako ta, która jest surowa... za surowa i przesadza.

Dorsto27-10-2006 08:34:21   [#15]

najbardziej muszę się tłumaczyć ja, jako interweniująca, gdy oczekuję wspracia, umocnienia i mówienia jednym głosem, a zostają sama jako ta, która jest surowa... za surowa i przesadza.

Nic dodać, nic ująć. Chyba większość nauczycieli też tak może powiedzieć...........

grażka27-10-2006 08:51:12   [#16]
http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/pierwsza_strona_061027/pierwsza_strona_a_2.html
marys27-10-2006 09:00:07   [#17]

no nie wiem Dorsto czy większość nauczycieli.

Dzięki gaba za głos i za to , że mimo wszystko są dyrektorzy i nauczyciele, którzy są "za surowi i przesadzają" - mimo wszystko. Bo w końcu  okazuje się, że tak trzeba było dla dobra, normalności i przede wszystkim bezpieczeństwa. Gorycz przeze mnie przemawia, bo tak bardzo chciałabym doczekać czasów odpowiedzialnych ludzi przychodzących do pracy w szkole. I niech nauczką nie będą takie wydarzenia jak w Gdańsku.

Marek Pleśniar27-10-2006 09:53:27   [#18]

szkoda że Rzepa nie wkleiłą reszty moich odpowiedzi.

To co dali jest prawdą i to chętnie powtórzę, ale nie poszło co innego

to, że gimnazja powinny liczyć obowiązkowo 350-400 uczniów

że nauczyciele powinni wreszcie mieć czas dla tej najtrudniejszej grupy wiekowej. A więc mniejsze klasy

A więc zmiana przepisów zatrudnieniowych nauczycieli. Czyli to o co od lat zabiegamy. Kto siedzi (z wychowawców) po lekcjach żeby uczeń przyszedł pogadać?

Bo jestem przekonany że nie jest dobre kazać maluszkom z 1 klasy przebywać w jednej szkole z dzisiejszymi 15-latkami

naprawdę ktoś tego chce? To nie byłby powrót do starych "dobrych czasów". To byłaby nowa "jakość" Dość przerażająca - zapewniam

Gaba27-10-2006 09:56:04   [#19]

bardzo dobra uwaga, Matrku, masz rację...

dobra szkoła to każda mała szkoła, każda szkoła mała jest dobra - dotyczy to podstawówek, gimanzjów i szkół srednich, w których się naucza do 20.00, a dzieci jest ponad 1000, 1500 i ile wlezie...

- moja może kiedys będzie dobra, ma  ciut ponad 500 i tego sie trzymam, od 6 lat.

Marek Pleśniar27-10-2006 10:01:18   [#20]

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3705883.html

z innego wątku przeklejam ale pasuje

 

Uczniowie najczęściej uważają, że nie ma się komu na sytuację w szkole pożalić - co piąty nigdy nie mówi rodzicom o konfliktach z rówieśnikami, a co trzeci robi to tylko czasami.

- Dzieciaki nie wierzą po prostu, że rodzice są w stanie im pomóc - mówi Giza-Poleszczuk. - Bo większość rodziców zamiast wykazać postawę aktywną, reaguje zgodnie z przekonaniem: lepiej "zakopać pod dywan", niż zaogniać. Masz konflikt z nauczycielem? Przeczekaj, może znajdzie sobie inną ofiarę. Kolega od ciebie wymusza pieniądze? Daj mu czasem trochę grosza, to może się odczepi.

Według Gizy-Poleszczuk dzieci uczą się tych zachowań od rodziców. A pozostawione bez wsparcia w sytuacjach konfliktowych - reagują agresją. Efekt? Co trzeci uczeń i co trzeci nauczyciel przyznają, że przemoc w ich szkole jest poważnym problemem.

..

- Dzisiejsza szkoła jest jak przestrzeń niczyja, do której nikt się nie chce przyznać - komentuje dr Anna Giza-Poleszczuk, socjolog z UW. - Rodzice twierdzą, że to, co się tam dzieje, to sprawa nauczycieli. Nauczyciele odżegnują się od funkcji wychowawczych. Jedynie uczniowie mówią, że chcą wziąć odpowiedzialność za to, co się w szkole dzieje, tylko nie mają partnerów do dyskusji.

Fakir227-10-2006 10:09:53   [#21]

- - -

Nie wiem dlaczego jest mi dziwnie przykro...

Kim ja jestem...?

I dlaczego mnie tak....?

Bacznie obserwuję, błyskawicznie reaguję i będe się starał.....

Obiecuję !!!!

 

- - - - - - - -

 

                                                ..................26 października 2006r

 

 

Zastępca Prezydenta

  Miasta .......................

l.dz........................

 

Państwo

Dyrektorzy, Nauczyciele

szkół i placówek oświatowych

Miasta .................

 

W związku  z nasileniem się aktów agresji i przemocy wśród dzieci i  młodzieży proszę Państwa o baczniejsze obserwowanie zachowań uczniów oraz błyskawiczne reagowanie na wszelkie przejawy  przemocy i nieposzanowanie godności człowieka. Postarajcie się Państwo, wykorzystując swoją wiedzę i doświadczenie  stworzyć w szkole atmosferę sprzyjającą bezpieczeństwu Waszych wychowanków.

 

Z poważaniem

 

 ......................................

JKecak27-10-2006 10:12:40   [#22]
Gabo masz rację,ale - mała szkoła jest dobra jesli ma jeszcze mądrego dyrektora - piszę tak bo znam małe gimnazjum ok 140 uczniów gdzie dyrektor ma wszytko w nosie. Liczy miesiące do emerytury. Makabra
Gaba27-10-2006 10:22:33   [#23]

nie liczę dni do emerytury, nie wiem nawet, kiedy będzie moja, za ile to wieków i za ile jakichs mezozoików...

- działam tu i teraz... - i doprawdy zażenowana jestem, gdy muszę się tłumaczyc z interwencji wobec ucznia naruszającego normy zachowania.

Czuję ogromną samotność, z wielką sympatią przyjmuję każde słowa solidarności, każda wypowiedź średniego personelu zarządzeniowego... robi Pani solidna twarda robotę... - wierzę, ze dożyję czasów, że będzie zwyczajem i aktem solidarności taka oto wypowiedź: - jeżeli tak zrobiła dyrektroka, tak zareagowała, dała taką karę... to zapewne miała podstawy, szanowni Państwo... spuście trochę, bo to dla Waszego dobra.

Marek Pleśniar27-10-2006 10:32:15   [#24]

JK - bez dobrego dyrektora kazda szkoła jest marna:-)

Tak jak dobry rower jest nic niewart z nawaloną kierownicą lub hamulcem:-) Ale to nadal dobry rower:-)

beera27-10-2006 10:44:16   [#25]

nie powinno być tu, moim zdaniem, dyskusji czarno-bialej

mysl, ze jesli zlikwidujemy gimnazja z poniedzialku na wtorek uzdrowi sytuację jest zupełnie absurdalna.

Nie dążmy do ciąglych zmian, bo to eksperymentowanie na zywym organixmie-co się okaże, ze ta likwikdacja gimnazjum i powrót do podstawowek nie będzie sukcesem?
Kolejny minister wymysli powrot do gimnazjum?
i tak w koło macieja....

Przecież są pewne prawdy oczywiste, nie wymagajace rewolucji.
Szkoły MUSZĄ być małe- każdy etap.
Klasy powinny byc 24-26 osobowe.
Pewnie powinnismy jak najszybcie włączyc 6 latki do edukacji- to obnizy wiek dzieciakow w gimnazjach, zmniejszą się problemy w związku z tym.

Szkoły powinny miec zajecia pozalekcyjne, pedagogów,
Powinnismy w naszych szkołach uruchomić system asystencki-  chocby taki jak angielski, lub wstępnie zastapic go wolontariatem studenckim lub rocznymi( obowiazkowymi) praktykami studentow pedagogik odbywanych w ramach ich edukacji na uczelniach.

czas pracy n-la:
Zmiany powinny dotyczyć czasu pracy nauczycieli z dokladnym ustaleniem ile czasu n-l powinien pracowac w szkole i za jakie pieniądze. 18 godzin i torebka pod pachą- taki obraz powinien zniknąc z naszych szkół. 
N-l wychowawca powinien co najmniej 3 godziny w tygodniu poswiecac swojej klasie. Kontaktom z rodzicami ( np szybka reakcja w przypadku nieobecnosci), powinien przygotowywać informację o wydarzeniach w klasie innym uczacym nauczycielom, powinien miec czas na indywidualny kontakt z uczniami, powinien być PEDAGOGIEM w swojej klasie

Zarządzanie i organizacja pracy
Powinnismy ścisle egzekwować przepisy prawa- egzekwowac platności za zastępstwa doraźne, przydzielać je bez lęku przed jst, uruchamiac biblioteki, swietlice dla potrzebujacych.

Ogólna postawa n-li ( w tym dyrków)
Mam wrażenie, że trochę się n-lom wydaje, ze oni nie do pracy przychodzą.
Zastępstwa koleżeńskie, wyjścia do lekarza, brak konieczności dyzurowania na przerwach, wychodzenie z lekcji, itp- przeciez nie udawajmy- to obraz powszechny,  a problematyka widoczna na forum.

Szkoły mają też tendencje do udawania, że nie mają problemu- a najgorsze, co się może przydarzyć uczniom, to n-l, ktory udaje, ze nie ma sprawy, bo nie chce mu się nad tą sprawą pochylic, albo nie wie jak ją rozwiązać.
Dzieciaki maja poczucie zupełnej bezradnosci nauczyciela- wtedy rośnie ich siła. Biorą sprawy w swoje ręce

Nasi nauczyciele powinni się uczyć- nie na podyplomowkach, gdzie dyplom można otrzymać po wplacie czesnego, tylko podczas autentycznych zajęć- niekoniecznie nadajacych uprawnienia, ale za to prowadzonych przez prawdziwych fachowców

Programy nauczania
- przeciez temu można się przyrzeć w sposób najprostszy. Powtarzalność treści, jałowość, brak pomysłu na dzieci zdolne w gimnazjach i brak na te słabsze.
Autentycznego pomyslu- a nie spychanie slabych do slabych klas i pozostawienie ich samych sobie z myslą, ze oni to się w tej szkole w zasadzie nie liczą (kazda klasa może byc profilowana- tylko trzeba profile miec tez dla slabszych- oni też moga mieć pasje- a to sie mniej chce, bo mniej oplaca)

W kazdej szkole to tak powinno wyglądać, w podstawowej, gimnazjalnej. Powrót do staych czasow bez spelnienia warunkow wyżej opisanych będzie jalowy. Więc trzeba spełnić te warunki. A jak się je spełni, to niepotrzebna będzie likwidacja gimnazjow.

akam27-10-2006 10:49:57   [#26]

zgadzam się że każda mała szkoła jest dobra, moja ma 300 uczniów -nikt niej jest anonimowy, reagujemy na każdą nieobecność, bójkę, wyzwiska itd., kameralna atmosfera sprawia że jedynym problemem jaki ostatnio wyszedł pedagogowi w ankiecie to fakt,że nie zdążą w czasie krótkich przerw wziąć kurtek i wyjść na boisko ...  

przejawy agresji zdażają się w każdej szkole, nawet w najlepszej zdaża się wyjść nauczycielowi z lekcji, ale przecież mamy być nauczycielami a nie  policjantami. Wydaje mi się że powinniśmy tak wychować dzieci, żebyśmy nie bali się ich zostawić na 5 minut, bo coś sobie zrobią. Muszą nauczyć się odpowiedzialności za swe czyny,  odróżniać dobro od zła - nie załatwi się tego policyjnym sposobem, szukaniem winnego tragedii

Janusz Pawłowski27-10-2006 11:07:52   [#27]

W ktorymś z wątków Małgoś napisała:
"nie gimnazja sa złe, ale linia podziału
wiek 13 lat to za późno lub za wczesnie na totalne zmiany środowiska wychowawczego"

I to jest prawda niezależna od wielkości szkół, ani żadnych innych tego typu czynników czynników.
Nie jest to również wydumane przed kominkiem zdanie Małgoś - ale spotkałem się z tą diagnozą w kilku artykułach

Wszystko co można zrobić - zmniejszać szkoły, liczbę uczniów w oddziale - to jedynie zabiegi "ratowania" tej sytuacji.
Te zabiegi są niezbędne w ogóle - dla poprawy również jakości kształcenia.
Ale to nie wszystko - a dokładnie - i tak zostanie zmarnowane w duzej mierze poprzez  zmianę szkoły w tym krytycznym wieku.

Adaa podała przykład kynologiczny - są okresy w życiu psa, w których trzeba z nim postąpić w sposób szczególny - i te okresy są znane - jest to 6 i 12 miesięcy.
W tym czasie wlaściciel musi zadziałać odpowiednio.
Przede wszystkim jednak- pies w tym czasie nie powinien zmienić wlaściciela, bo spowoduje to absolutny chaos w kształtowaniu jego charakteru, bez względu na umiejętności wychowawcze nowego "pana".

Podobnie jest z dziećmi, młodzieżą.
W wypadku młodzieży takim okresem jest wiek ok 13 lat.
I wedlug mnie - tu jest główny problem.
Cała reszta to seria koniecznych działań - ale niewystarczających.

cynamonowa27-10-2006 11:09:43   [#28]
klejna tragedia http://wiadomosci.onet.pl/1424649,11,1,0,120,686,item.html
beera27-10-2006 11:17:22   [#29]

zmiana środowiska ma tez swoje plusy, dzieci stają się otwarte na nowe kontakty, nie zasklepiają się w starych rolach. Odpowiednio prowadzone mają szanse na nowe ścieżki rozwoju.

wszystko ma dwie strony medalu

podziały takie jak u nas, funkcjonują w wielu państwach  z sukcesem- fakt TYLKO u nas oswiata jest w zasadzie głównie państwowa,

 

..............
viola- czasem pojawia się seria w takich wypdakach, dlatego samobojstwa dzieci sa tak bardzo niebezpieczne. Nie tylko dla nich, ale dla innych dzieci, ktore z mysla o smierci żyja juz od pewnego czasu.

beera27-10-2006 11:48:50   [#30]

aha- Janusz

nie zgadzam się z taką hierarchizacją problemu.

Uważam, że podjęcie dzialań zmieniających szkołę autentycznie jest wazniejsze niz formalna zmiana miejsca nauki dzieci.

Myślę, ze podjęcie tych działań może uratować gimnazja i inne szkoły w tym stanie w jakim one teraz są. 

Odłożenie ich, a zajęcie się przeksztalcaniem szkól i reorganizacją (a jak wiemy, to ogromna logistyka) przesunie w czasie robienie tego, co, moim zdaniem, jest wazniejsze- autentyczne działania na rzecz szkoły i ucznia

Janusz Pawłowski27-10-2006 12:02:07   [#31]

A ja się, Asiu, nie zgadzam z taką hierarchizacją problemu. :-))

Myślę że ważniejszym od ratowania gimnazjów i innych szkół w tym stanie w jakim są - jest zorganizowanie procesu kształcenia i wychowania tak, aby były one jak najbardziej skuteczne.

A jeśli mialoby to być związane z reorganizacją oświaty - no to niech się reorganizuje.

A że teraz też trzeba dzialać - na dziś - w obecnym stanie - to jasne jest.
I nie twierdziłem, że należy odkładać to co można zrobić teraz dla poprawy.
Twierdzę zaś, że równolegle z robieniem tego co można dziś - należy również robić to co powinno (jeśli powinno) się zrobić docelowo.

Uwazam wię, że dyskusja nad tym czy się coś zrobić docelowo powinno - nie powinna być spychana w niebyt z powodu tego, że coś trzeba zrobić dziś.

Rób dziś co masz zrobić dziś - myśl nad tym co warto zrobić jutro.

Marek Pleśniar27-10-2006 12:22:48   [#32]

wolałbym wydanie pieniędzy zamiast na jakąś hipotetyczną reorganizację - czyli powrót do 8 klas - raczej na zajęcie się dziećmi, zmniejszenie klas, zajęcia pozalekcyjne i psychologiczne

dziwi mnie chęć wydania miliardów (a trzeba bo to zawsze oznacza nową sieć szkół, kolejne przeprowadzki, wymiany budynków jedne za drugie itp. Nie pamiętacie jak było? Ilu nauczycieli zwalnialiśmy, budynkó przejmowaliśmy. Tak marzycie o tym? Nauczyciele drodzy? ;-)

Ja nagle dostałęm jednego dnia 43 nowych nauczycieli. Rozdawałęm ich na mieście jak kociaki co ich się za dużo urodziło.

taka "reforma" to kilkadziesiąt miliardów złotych i jeszcze więcej na odprawy i kolejne cuda z zatrudnieniem, Art 20 KN itp

za to można zrobić bardzo bardzo wiele dla uczniów

każda szkoła - sześcio, trzy, ośmio i czterdziestoklasowa nawet będzie lepiej działać jak się ją zrobi dobrze i nie żałując środków, da uczniom więcej czasu nauczycieli

to tak trudno zrozumieć? Wkurza mnie takie gadanie aby gadać. Bez policzenia, przyjrzenia się czy rzeczywiście to prawda itp

Poszedłem ja ci na rozmowę z wychowawczynią mojego syna - w tym wieku co te dzieciaki z Gdańska on jest.

Znalazła dla mnie czas jako drugiego czy trzeciego rodzica na przerwie. 3 minutki

Nie mam do niej pretensji - uczniów ma 30 i musi zdazyć po chwilce zkażdym

czyli z każdym praktycznie nic

w ośmiolatce zrobiłaby to samo - nic - bo miałaby tych samych 30

i zapewniam że te same dzieciaki w ośmiolatce, gdyby ich nauczyciele sobie poszli na apel zamiast być z nimi też by coś takiego lub innego wywinęły. Nie w tej szkole to w innej by ktoś zginął. I ginie. Zginą tez następni. Statystyka.

szkoła musi pracować lepiej

społeczeństwo się zmieniło i powrót do "starych dobrych" czasów to mrzonka

a co jak się nie sprawdzi 8 lat?

zrobimy 10?

a potem 12?

może 4?

zapewniam że i tak przyją do szkoły i tak te same dzieci, z tych samych wsi, blokowisk itp. Pokolenie zupełnie nie JP2 tylko dzieciaki 21 wieku

a teraz żeby było jasne:-)

TEŻ uważam że gimnazja to nienajlepszy był pomysł. Ale SP 8 klasowa to też zły pomysł. lepiej wydać tę kasę na coś dobrego dla uczniów. Zająć się nimi.

Sądzę że rozsądnym rozwiązaniem jest zwiększenie liczby gimnazjów i zmniejszenie liczby uczniów. Niech to państwo nie lata i zwalnia kuratorów i dyrektorów bo to nic nie kosztuje tylkko poklask gawiedzi.

 Niecj państwo zainwestuje w oświatę bo od mieszania herbaty jak wiemy słodziej nie jest.

I niech szanowne Państwo zlikwiduje tę chol..ną KN a nauczyciele siedzą w szkole i mają czas dla uczniów

 

PS i nie zlikwiduje to samobójstw wśród uczniów bo nie tylko szkoła tu winna. Ale przynajmniej szkołą powinna coś zrobić by nie dokładać to tego swej winy. I na pewno to wielu pomoże. Nie tylko samobójców. Ale i reszcie tej masy - czyli większości.

Marek Pleśniar27-10-2006 12:28:00   [#33]

zobaczcie

Pieniądze na oświatę w 2004 roku

function OpenHaslo(id) { window.open('/popslownik.php?id='+id,'slownik','width=500,height=400,top=100,left=100,scrollbars=yes'); }

Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się budżetowi państwa w 2004 roku. Pod rozważania sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży trafiły m.in. opinie dotyczące działów Oświata i Wychowanie.

W 2004 roku oświata i wychowanie przyniosły dochody w wysokości 4 086 tys. zł (o 16 proc. więcej niż zaplanowano). To efekt nie zaplanowanych wcześniej opłat za egzaminy zawodowe (zaplanowano dochody w wysokości 1 tys. zł, wykonano: 1 367 tys. zł - dane MENiS dla komisji sejmowej), a mniejsze były wpływy z tytułu dopuszczania do użytku szkolnego programów (zamiast 2 595 tys. zł zrealizowano zaledwie 1 221 tys. zł). Dochody w oświacie wymagają nieco szerszego wyjaśnienia - taka jest opinia Biura Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu, sporządzonej na podstawie informacji NIK.

Wydatki zaplanowano na 42 467 tys. zł (po poprawkach, uwzględniających uruchomienie rezerw celowych), a wydano 40 573 tys. zł.

Na cele oświaty i wychowania uruchomiono środki z rezerwy celowej na następujące cele:

  • pracownie internetowe w szkołach
  • zakup podręczników do kształceni specjalnego)
  • dofinansowanie kosztów wdrażania reformy oświaty (na zakup autobusów szkolnych, przeprowadzenie sprawdzianów i egzaminów, przygotowanie nauczycieli do przeprowadzenia egzaminów.

Wymienione kwoty nie stanowią całkowitych wydatków na oświatę i wychowanie - są jeszcze wydatki z budżetu wojewodów, a także znaczne środki pozabudżetowe. Wydatki z budżetu wojewodów to 350 902 tys. zł. Najbardziej znaczące wydatki dotyczyły kuratoriów oświaty - 127 332 tys. zł.

A GDZIE WYDATKI NA doskonalenie nauczycieli w sprawach wychowawczych? Akcje profilaktyczne dla wszystkich gimnazjów - ponoć trudny to wiek? Gdzie zapobieganie patologiom, zajęcia pozalekcyjne?

Raf127-10-2006 12:29:01   [#34]

testuję

Testuję, czy już jestem zarejestrowany
Marek Pleśniar27-10-2006 12:29:38   [#35]
ale nie tu testuj:-) Tym niemniej witaj wśród nas:-)
Janusz Pawłowski27-10-2006 14:54:24   [#36]

Ad #32

"wolałbym wydanie pieniędzy zamiast na jakąś hipotetyczną reorganizację - czyli powrót do 8 klas - raczej na zajęcie się dziećmi, zmniejszenie klas, zajęcia pozalekcyjne i psychologiczne"

A ja bym wolał, żeby znalazły się pieniądze na wszystko co niezbędne - i na reorganizację jeśli jest niezbędna i zmniejszenie klas i na wsystko.
Myślę, że powinniśmy być tymi, którzy zgłąszają zapotrzebowania, a nie rozwiązują za resort jego problemy finansowe.

Zwykle bycie tym rozumiejącym złożoność warunków, trudności - nie wychodzi na dobre zgłaszającemu zapotrzebowanie.
Zwalnia bowiem od wysiłku tego, kto powinien zaspokoić nasze zasadne oczekiwania.

-------------

Podam obrazowy przykład, z własnego życia.
Przed którymiś wakacjami (chyba dwa lata temu) przyszedł do mnie syn i zaczął rozmowę w ten sposób:
"Tato ... wiem, że nie możesz mi dać na te wakacje tyle co w zeszłym roku. Mam trochę odłożonych pieniędzy, ale jeszcze mi brakuje. Czy możesz mi dołożyć?"

Przez moją głowę przebiegło stado myśli.

Po pierwsze - za cholerę nie pamiętałem ile mu dałem w zeszłym roku.
Po drugie - nie miałem pojęcia skąd wyciągnął wniosek, że nie dołożę mu w tym roku tyle ile w zeszłym (żadnych większych wydatków, rujnujących budżet domowym nie zanotowałem w swojej pamięci).
Po trzecie - już wcześniej myślałem nad tym, że mu dołożę - i nawet określiłem sobie kwotę, której postanowiłem bronić jak lew - nie ze względów finansowych (było mnie stać nawet na podwojenie tej kwoty) - ale ze względów wychowawczych.

Udało mi jednak zapanować nad galopadą myśli i może nawet powstrzymać oczy w orbitach - i spokojnym głosem zapytałem:
"A ileż to, synu mój drogi, jest Ci potrzebne na te wakacje? Ile chcesz, abym Ci dolożył?"

I tu ... mój rozumiejący złożoności rożne ... wychodzący naprzeciw syn ... wypowiedział kwotę ...
Była to kwota stanowiąca 2/3 tego co zamierzałem mu dać.

Zgupłem do reszty.
Jednocześnie wzbudziła się we mnie ojcowska czułość.
Spojrzałem głęboko w jego oczy i zobaczyłem tam samego siebie.
Dokładnie takiego samego kretyna w sprawach oceny tego ile jest skłonny wybulić na nas ten, który trzyma kasę.
Postanowiłem to poważnie rpzemysleć przed następną wizytą u mojego prezesa w sprawie omówienia mojego wynagrodzenia.

Na szczęście w porę zapanowałem nad wzbierającą czułością i górę wziął rozsądek i poczucie obowiązku bycia dla swojego dziecka wychowawcą.

Wywaliłem więc wielkie oczy i zapytałem: "Ile?!?! Czyś Ty oszalał!?!? Zapomnij o takiej kwocie!!!!"
Po 15 minutach pertraktacji ustalilimy więc kwotę docelową - syn spuścił parę złotych - w efekcie czego dostał połowę z tego co planowałem sobie zanim przylazł.

Dla uzupelnienia tej opowieści dodam, że syn (jak po jakimś czasie zeznał) był bardzo z tego zadowolony, bo początkową kwotę rzucił celowo z nadwyżką - aby mieć z czego spuścić.

:-)))

PawełR27-10-2006 15:03:14   [#37]

#25 Asiu - zgadzam się z Tobą, tylko jak zawsze zaczynam to dostrzegać, to starsi nauczyciele wszczynają mały buncik - "bo kiedyś było inaczej" - uczę się rozwiązywać te "bunciki", ale... i czekam spokojnie, niech odejdą na emeryturę (żart taki mój)

młodzi potrafią wspaniale pracować, ale szkołę faktycznie najczęściej chcieliby traktować - wejść i wyjść - ale im łatwiej wytłumaczyć, robią w końcu staże, więc jeszcze przez 10 lat to się będzie udawało

I taka mnie naszła ostatnio refleksja - system awansowania w polskim szkolnictwie (te 10 lat rozwoju zawodowego i awansowania) to jakaś absurdalna pomyłka, afera na skalę paliwowej... co po tych 10 latach? tylko satysfakcja?

jxg27-10-2006 19:07:11   [#38]
Czy ktoś jeszcze pamięta założenia reformy odnośnie gimnazjów?

To miały być szkoły z nauczycielami - specjalistami,

o wspaniale wyposażonych pracowniach, nielicznych osobowo klasach,

ze wsparciem pedagogów, psychologów, z bogatą ofertą zajęć pozalekcyjnych

w ramach profilaktyki.

Powodem wydzielenia tej grupy wiekowej był właśnie trudny wiek,
problemy wychowawcze, zagrożenia.

A co wyszło?

Szkoły molochy, klasy 30-osobowe (bo naciski przy zatwierdzaniu arkuszy),

pedagog na 500 uczniów, o psychologu tylko pomarzyć,

pomoce dydaktyczne i książki w bibliotece mozolnie uzupełniane,

(ale gdzie tam do świetności, jeśli się zaczyna od zera).


Kto jest winny? Kto nie dotrzymał słowa?

czy każda zmiana ekipy rządzącej będzie obiecywać gruszki na wierzbie

i eksperymentować na oświacie?

A może łatwiej, lepiej i oszczędniej będzie zapewnić tym szkołom

to co obiecywano.

Marku, dzięki za twoje mądre słowa.
PawełR27-10-2006 19:30:06   [#39]

Januszu, dopiero teraz udało mi się przeczytać Twój ostani post #36

ubawiłem się kaznodziejskim przykładem i w pełni podzielam Twoje zdanie i wydaje mi się, że masz w pełni rację

idę do wójta, zakładam z góy, że pozwoli mi wydać połowę tego, co chcę, więc zaczynam, że wiem, że są straszne kłopoty, ale to musi być, a to kosztuje tyle, on z krzykiem - ile? - a ja no tyle. Zgadza się na płowę, a mnie właśnie chodziło o połowę, no pewnie

musimy wymagać, a nie wiecznie dostosowywać się do polskiej biedy

kiedyś tak rzuciłem wzbudzając kontrowersje: POlska to biedny kraj, bo nie ma w nim firm komputerowych... no i ponoć drugi przetarg znów nici na te pracownie cholera

podzielam zdanie Janusza - my musimy wymagać, ja tam mam klasy 9 osobowe, największa liczy 15 (i na dodatek jest wspomagajacy nauczyciel), na 80 uczniów mam cały etat logopedy (i tylko nie mam sali gimnastycznej), ale za to od wczesnej wiosny do późnej jesieni dzieci ćwiczą na świeżym cudownym wiejskim powietrzu

jxg27-10-2006 19:41:18   [#40]
a u mnie klasy 26 - 30 osobowe zaplanowane w arkuszu,

mniejszych nie można bo bon organizacyjny na to nie pozwala.

We wrześniu ubyło 7 uczniów (wyjazdy rodzinne za granicę, przeprowadzki itp).

Siłą rzeczy powstały 3 klasy 25-osobowe.

W OP usłyszałam: niech pani coś z tym zrobi, przekracza pani bon o 5 godzin.

A co ja mogę zrobić w trakcie roku?

Proszę "obciąć" pedagoga lub bibliotekarza."

No bo czemu służy pedagog w gimnazjum, prawda???
maeljas27-10-2006 20:12:11   [#41]

w kontekście Gdańska.....

szukamy przyczyn tej tragedii, media licytują się, kto bardziej winny -szkoła, dyrektor, nauczycielki, dostęp do pornografii i co tam jeszcze

 My "rozwiązujemy" gimnazja, biadolimy na mizerię finansową oświaty, brak etatów dla pedagogów i psychologów...

Winni siedzą...

A w tym wszystkim brak najbardziej odpowiedzialnych za wychowanie dzieci - rodziców

W amerykańskiej szkole - za coś takiego chłopcy by i owszem siedzieli, ale ich rodzicom zawieszono by prawa rodzicielskie

U nas - dziecko może zrobić wszystko - rodzice poza wstydem nie ponoszą żadnych konsekwencji - chyba że ktoś wniesie oskarżenie cywilne - słyszeliście o przypadku ukarania rodziców z urzędu za przestępstwo dziecka? (Co najwyżej rodzina dostaje kuratora)

Za wielką wodą , gdy dziecko ma problemy z zachowaniem -rodzice muszą skontaktować się z pracownikiem socjalnym, który zajmuje się tzw programem naprawczym - między innymi jest to obowiązkowa terapia rodzinna, jeżeli rodzice nie podejmą takich kroków czeka ich sąd,a to grozi odebraniem im dzieci

Nie mówmy o braku pieniędzy - państwo nie musi płacić za wszystko - jest wolny rynek - są psycholodzy, są pedagodzy, którzy świadczą usługi w placówkach niepublicznych

 

Nie stać rodziców? 

Można czegoś sobie odmówić, by ratować dziecko  

Gazeta Wyborcza:

"Rodzice chłopców podobno chcą udowodnić, że nie było bezpośredniego związku między śmiercią Ani a jej poniżaniem i molestowaniem w szkole. Chcą też wykazać, że tragedia w dużej mierze była skutkiem zaniedbania ze strony nauczycieli - bo polonistki nie było w klasie, gdy rozgrywał się dramat."

Wcześniej rozpaczali ,że ich synkowie zostali potraktowani jak bandyci za "zwykłe wygłupy"

I jeszcze coś - to nie było poniżanie czy molestowanie to był gwałt zbiorowy, choć nie doszło do fizycznego kontaktu

Nie wiem czemu, ale mam wewnętrzne przekonanie, że gdyby nie doszło do tragedii, gwałciciele nie ponieśliby żadnej kary

Magosia27-10-2006 20:54:35   [#42]

Marta...

też brakuje mi ciągle tego pytania- gdzie jest rodzina?
Maelka27-10-2006 20:58:45   [#43]

Pozornie nie na temat, ale...

Marzę o chwili, kiedy pan Giertych i inni, którzy czują się upoważnieni do pouczania nauczycieli w sprawach wychowania dzieci i młodzieży przeczytali od deski do deski kilka czasopism przeznaczonych (podobno!) dla nastolatków.

Nie chcę powrotu cenzury, ale chciałabym doczekac czasów, kiedy ludzie zrozumieją, jak wielką odpowiedzialność się ponosi, jeśli chce się kreować młodzieżową modę, styl zycia i normy zachowania.

Pecunia non olet...

Do czasu.

grafi729-10-2006 20:30:08   [#44]

Marku, wprawdzie dopiero dzisiaj, wcześniej nie mogłam, do Twojego postu #32.

Byłeś rozczarowany, że wychowawczyni poświęciła Ci 3 min. Nie znam oczywiście okoliczności, ale czy nie jest, albo często nie bywa tak, że rodzic przychodzi, nieumówiony, na przerwę i chce rozmawiać z nlem. I , moim zdaniem, w tym czasie nl może się tylko umówić na rozmowę. Bądź przyjąć do wiadomości, że dziecko jest, np chore. I nic więcej. Przerwa to jest żaden moment na rozmowę. Zwłaszcza, że najczęściej przeciąga się na lekcję, a więc klasa sama a lekcja ucieka.  Nie lubię, kiedy moi nauczyciele rozmawiająna przerwach. Tak już mam, że wydaje mi się, że niewielez takiej rozmowy wynika.

Majka29-10-2006 22:48:09   [#45]
Marek to wie :)

Wysłuchałam przed chwilą ministra.
Nie interesują go banalne rozwiązania (pieniądze dla oświaty, kółka, psycholog dla dzieci). Wyłącznie radykalne: "specjalne szkoły dla bandytów".
Marek Pleśniar29-10-2006 23:14:39   [#46]

ano wiem:-)

i zgadzam się z tym że trza się umówić. Niestety po lekcjach nauczyciele nie pracują;)

-------------------------------

co do programu -

no "banalne"

był wyraźnie minister zniecierpliwiony gdy padały te "banały"

przebiera człowiek nogami żeby komuś dołożyć a tu każą mu freblować, wychowywać, po lekcjach z dziećmi siedziec;-)

Maelka30-10-2006 15:54:29   [#47]

Tym razem do nieszczęścia nie doszło. Ale nadal pozostaje pytanie, czy decyzje, jakie podejmują te nieszczęśliwe i osamotnione dzieci, to przypadek , czy (odpukać) efekt Wertera.

Bo to, że to krzyk rozpaczy, to pewne.

http://wiadomosci.onet.pl/1425903,11,item.html

osia30-10-2006 19:36:47   [#48]
mi nasuwa się taka myśl, że my dorośli sami pokazujemy tym młodym rozwiązanie ich problemów, podsuwamy im pomysły. Chodzi mi o nagłaśnianie tych tragicznych spraw. Co ma zrobić kilkunastoletnie dziecko, które ma problemy? Bierze przykład z rówieśników, którzy nie wytrzymali psychicznie. Nie wiem, pewnie komuś się narażę, ale uważam, że tak bolesne przypadki nie powinny być nagłaśniane, a winowajcy powinni być bez szumu medialnego surowo ukarani za to, co zrobili. Jakoś nieskładnie mi się pisze, mam nadzieję, że rozumiecie, co mam na myśli
Małgoś30-10-2006 22:28:07   [#49]

to się nazywa "efekt Wertera" ( w XVIII wieku, po opublikowaniu "Cierpień młodego Wertera" i sukcesie tego dzieła; przez Niemcy i część Europy przertoczyła się  fala samobójstw - tzw. nasladowczych lub imitacyjnych; problem był na tyle poważny, że wstrzymano publikacje ksiązki Goethego)

jesli dochodzi do nagłośnienia wypadku samobójstwa jakiegos młodego człowieka (zwłaszcza idola) to gwałtownie wzrasta liczba samobójstw na terenie, gdzie ten temat budzi emocje - dla młodych, niestabilnych emocjonalnien osob, któe myślały już o samobójstwie -, tak informacja stanowi bodziec popychający do spełnienia zamiarów samobójczych - jakby dla tych, co nie mają nadziei pojawiała się droga wyjścia z cierpienia :-(

Małgoś30-10-2006 22:29:29   [#50]

ups Maelka  :-)

przeoczyłam Twój post o efekcie Wertera

strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ]