Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Brawo Argentyna!
strony: [ 1 ][ 2 ]
RomanG05-11-2002 22:13:57   [#01]
Jak donosi "GW" za PAP-em, dyrekcja katolickiej szkoły w Argentynie odmówiła prawa udziału w wycieczce szkolnej uczennicy, która nosi kolczyk w nosie, motywując to tym, że daje ona zły przykład innym.

Rodzice odwołali się do sądu, który ...nakazał wziąć uczennicę na tę wycieczkę.

Szkoła nie poddała się. Dyrekcja zawiesiła wycieczkę do przyszłego roku i zapowiedziała odwołanie się do sądu wyższej instancji.


P.S. Na szczęście w polskim sądzie rodzice ci nie wygraliby. Ale tamtej dyrekcji tylko pogratulować zdecydowanej postawy.
Adaa05-11-2002 22:18:57   [#02]

no to klops..:-)

muszę porozmawiać z moją nauczycielką ,która ma po cztery kolczyki w każdym z uch:-))))))(pisownia oryginalna)

za tydzień jedzie z dzieciakami do filharmonii:-)))))

Leszek05-11-2002 22:29:52   [#03]

Może mi trudno zrozumieć katolickich Argentyńczyków ...

Ale mi , katolickiemu Polakowi, aż tak bardzo nie przeszkadza kolczyk w uchu (kurcze..., podobno już sobie kolczykują inne miejsca..., ciekawe, no no...).

I podobno to była bardzo dobra uczennica...

Jasiek05-11-2002 22:51:33   [#04]

A gdzie miejsce na zdrowy rozsądek?

Ciekawe zaiste problemy roztrząsa wymiar sprawiedliwości w Argentynie. Aż ciarki przechodzą po plecach na samą myśl, ile roboty miałyby polskie sądy, gdyby tylko chciały... A tak, ...nudy.

:-)

zuza05-11-2002 23:24:05   [#05]

tu chodzi o zasady, a nie o kolczyk. Być moze  szkoła ta ma określony regulamin, w którym takich ozdób sie nie toleruje. I są konsekwentni w przestrzeganiu tych zasad.

mi też kolczyki nie przeszkadzają, ale chyba coraz więcej rzeczy nam nie przeszkadza...

Pisze "nam", choć ja może częściej zgadzam sie z RomanemG niż inni forumowicze. Moze pracujemy w podobnych, "trudnych" szkołach, w patologicznych srodowiskach.

Wyobrażacie sobie uczennicę zwracajaca się do wszystkich nauczycieli "Ty ....", grożącą pobiciem za sprawdzenie jej zeszytu, chodzaca po klasie z papierosem? I co mozna z taka panną zrobić? Kurator-bezsilny, rodzice - brak zainteresowania. A to tylka jedna z perełek w naszym srodowisku, bywaja gorsi.

Więc wolę twarda postawę w błahej przeciez sprawie, niz oddawanie "terytorium" po kawałku.

Moze moja przykładowa uczennica tez zaczynała od złamania jakiegos banalnego zakazu...

Marek Pleśniar06-11-2002 01:42:11   [#06]

hmm, granice..

kolczyki mi sie nie podobają. Ale gusta jak wiadomo...

Uwazam jednak że szkoła - o ile ustalono zasady, o ile nie nosi sie tam tych nieszczęsnych kolczyków - ma prawo wymagać stosownego stroju i bizuterii. Po prostu skromnego.

Ale tylko pod warunkiem - zasady są znane,Jesli nie to samiśmy sobie winni.

Popierem opinię - od małej tolerancji na odstepstwa sie zaczyna. Mniej ofiar przyniesie chyba dość zasadnicze stanowisko. A sprawa dość prosta i mimo to dorośćli ciągle sie na to łapią.

Chcodzić w tej konkretnej sprawie powinno o skromność i stosowny do okoliczności wyglad. Ale po pierwsze szkoły często nie konsultują tego z rodzicami. RR by była pomocna. A po drugie robimy z igły widły - zamiast stwierdzić że to drobiazg ale go nie tolerujemy, robimy często bład włażąc na pole ideologiczne. Młodzież na naturalną skonność do buntu przeciw takim postawom dorosłych a my robimy z siebie zgredów:-)))

Nadal postuluję konieczność znajomości przez nauczycieli sztuki komunikacji z młodzieżą, socjotechniki na szkolną skalę.

Przyznajcie: ilu  nas buntowało sie przeciw tarczom i kapciom? kto choć raz nie złamał zakazu w tej mierze - taki szczeniacki bunt?

Nie bardzo mi sie chce to przerabiać znów.

Ewa z Rz06-11-2002 04:08:31   [#07]

Ale, ale...

Młodzi muszą sie buntować!

To jest właście badanie rzeczywistości...

I myśmy się buntowali... o tarcze i kapcie właśnie! - nie musieliśmy wymyślać kolczyków w nosie i jeszcze gorszych rzeczy!

Czasami "usuwanie kłód spod nóg" prowadzi do poszukiwania tychże, bo trzeba się przekonać, czy potrafimy skakać...

Gosia T06-11-2002 09:22:33   [#08]

Ewa :-)

ja nie jestem przekonana, że młodym Polakom trzeba w szkole stwarzać warunki, by mogli się buntować... My to z mlekiem matki, z kości ojca ;-) Skakać chyba każdy u nas umie, tylko ten styl...ta forma... może tego uczyć? A poza tym "bunt nie przemija, bunt sie ustatecznia..." :-) potem siada taki rodzic w ławce podczas wywiadówki... no i już za chwilę staje się ponownie uczniem, dzieckiem zbuntowanym, któremu szkoła kiedyś ... coś tam...coś tam :-)
Małgoś06-11-2002 10:53:06   [#09]
...a to tak łatwo zauważyc kolczyk w cudzym (i do tego jeszcze ..małym) nosie, mimo że belki we własnym oku utrudniają widzenie
Adaa06-11-2002 11:06:28   [#10]

pamiętam , jak podczas castingu jednej  z modelek ,ślicznej dziewczynie(gimnazjalistce) zaproponowano przefarbowanie włosów .

Stanowczo powiedziała : nie! , w mojej szkole nie wolno tego robić

Dyrektor agencji na to : no to zmień szkołę!

Śliczna , doskonale zapowiadająca się modelka z uśmiechem dziecka powiedziała :o nie! bardzo lubię moją szkołę!

Problem więc nie w rygorach ale w konsekwencji i dawaniu czegoś w zamian za "ograniczanie" młodzieży ich naturalnego prawa do buntu.

To naturalne prawo należy skierować na tory buntu przeciwko tandecie , przemocy, zakłamaniu itd.

A kto to ma zrobić -nauczyciele.

Ale czy potrafią , czy tylko teoretycznie są do tego przygotowani i brak skuteczności w praktyce pokrywają  ciągłymn narzekaniem na paskudny świat i beznadziejną młodzież.

Zawsze twierdziłam ,że nie wszyscy (mimo że chcą bardzo) nadają się do tego zawodu.

Talent pedagogiczny  zaczyna ustępować pola talentowi do tłumaczenia niepowodzeń wychowawczych.

RomanG06-11-2002 11:19:45   [#11]

Adaa :-)

Wielkie dzięki za taką świetną przypowieść.

P.S.
"...a to tak łatwo zauważyc kolczyk w cudzym (i do tego jeszcze ..małym) nosie, mimo że belki we własnym oku utrudniają widzenie"

Stanowczo protestuję przeciw takiemu nastawieniu, żeby w przypadku złego zachowania dziecka od razu szukać jakiejś winy w dorosłych, albo wręcz programowo niejako doszukiwać się w ich zachowaniu przyczyn patologii wśród młodzieży.
Oddzielajmy dwie sprawy: złe postępowanie dorosłego (jak trzeba - ukarane) nie może wykluczać pobłażliwości wobec niewłaściwych postępków dzieci.
Dorosły, nawet niedoskonały, ma prawo wychowywać, ma prawo kierować młodych na właściwe tory.
Gosia T06-11-2002 11:28:06   [#12]

ja myslę, że Małgoś pisała raczej o stereotypach,

które często utrudniają  nam zobaczenie calego zjawiska, a co dopiero zdiagnozowanie problemu. Młoda, czy stara? ;-)
stan06-11-2002 11:58:22   [#13]

Na temat problemów wychowania napisano setki traktatów, a w naszej netowej dyskusji usiłujemy sprowadzić sprawę do jednego prostego zdania, do jednej uniwersalnej zasady, czy też do jednej najlepiej skutecznej metody metody....
Podpieramy się przykładami wziętymi z życia itd...
To wszystko prawda. Mało tego jest tyle przypadków i prawd ilu jest ludzi. Na tym polega piękno ludzkości i na tym polega problem.
A troszeczkę o problemie...
Czy chcemy tego czy nie to w dużym stopniu o tym kim jest młody człowiek decydują wpływy dorosłych w dotychczasowym jego życiu. Druga istotna determinanta - to zestaw genów. O tym co w poszczególnych przypadkach jest decydujące próbują dociec uczeni różnych specjalności. Na szczęście mózg ludzki jest dostatecznie  mocno skomplikowany na to aby szybko dał się rozszyfrować i formować wg widzimisie "dorosłych".
Pewne badania realizuje się na zwierzętach. Proponuję przeczytać np "Regułę przetrwania" nie pamiętam pisowni autora chyba Drosch''er.
... co nie znaczy, że nie należy wychowywać młodych ludzi...
... należy, problem w tym , że każdego inaczej. Można posługiwać się pewnymi "schematami" ale schematy nie działają w sytuacjach skrajnych.
Ale dość tych oczywistości. Przepraszam...
Pozdrawiam
stan

Marek Pleśniar06-11-2002 12:02:28   [#14]

hmm, nie zgadzam siez czymś

Nie zgadzam sie z nie podejmujacym dyskusji twierdzeniem:

Dorosły, nawet niedoskonały, ma prawo wychowywać, ma prawo kierować młodych na właściwe tory.

Tak więc każdy dorosły ma to prawo tylko dlatego bo jest dorosły?

ot tak, za darmo? Wystarczy osiągnąc osiemnastkę i juz? Ma sie patent na madrość i autorytet? I prawo do wychowywania cudzych dzieci?

niedoskonały - toż przecież skieruje na niedoskonałe te tory?

To taka uwaga:-)

A teraz z czym sie zgadzam:-)

Dzieci winny sa dorosłym szacunek z jednego z powodów - bo takie sa zasady i społeczeństwo jakoś funkcjonować musi. Ale takiego dorosłego jak powyżej opisałem - co to tylko 18 lat ma za poparcie autorytetu to ja pierwszy sękatym kijem odegnam od mojego dziecka:-)))

Janusz Pawłowski06-11-2002 14:19:09   [#15]

Hm...

  1. Kolczyk w nosie to coś dla mnie obrzydliwego - z taką dziewczyną nie chciałbym chodzić, bo ten widok napawa mnie obrzydzeniem.
  2. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego kobiet nie napawa obrzydzeniem widok łysych facetów i z nimi chodzą.
  3. Są faceci, których widok kobiety z kolczykiem w nosie nie napawa obrzydzeniem.
  4. Są kobiety, dla których łysina jest urocza.
  5. Są faceci, dla których kolczyk w nosie dziewczyny stanowi atrakcyjną jej ozdobę (po prostu ich kręci).


O cóż więc chodzi?

Chodzi mianowicie o kolczyk w nosie - proszę zatem nie rozwijać skrzydeł i nie podawać tu jako kolejnych argumentów rozmaitych przykładów chamskich zachowań uczniów.

Tu chodzi tylko o kolczyk w nosie, który nauczycieli szkoły w Argentynie napawa obrzydzeniem.

Mnie natomiast napawa obrzydzeniem również (może nawet znacznie bardziej) niegustowne dobranie kolorów ubrania.

Załóżmy zatem, że założę szkołę prywatną i zatrudnię w niej nauczycieli o podobnych zapatrywania na istotę problemu niegustownego ubrania.
I załóżmy, że w regulaminie szkoły zapiszę, że wymagane jest gustowne dobieranie kolorów.

Czy również poprzecie moją decyzję o niedopuszczeniu do udziału w wycieczce ucznia, który na fioletową koszulę założył żółtą kamizelkę?


Wracając do przeszłości przypominam sobie ile miałem problemów z moimi długimi włosami - sam fakt opadania ich na ramiona powodował oburzenie nauczycieli.
Na wycieczki jednak jeździłem.

Dzisiaj natomiast przerażeniem napawa łysy skin w szkole.

To w końcu jak to jest dorośli?
Zdecydujcie się!
Albo łysina jest naganna, albo długie kłaki!

A! Zapomniałem! można jeszcze mieć włosy normalnej długości!
Tzn. jakiej?
Na garnek, czy do połowy ucha?


Ja powiem tak - kolczyk w nosie to durnota.
Mój ojciec mówił tak - długie kłaki to durnota.


Ja wyrosłem na porządnego faceta.
Na jakiego faceta zaś wyrośnie ta dziewczyna nie wiem - ale jest szansa, że wyrośnie na porządną kobietę.
Tym bardziej, że podobno wyniki w nauce ma niezłe.
Chyba, że ... szkoła pokaże jej, że powinna raczej szukać dla siebie miejsca poza marginesami "normalnego" społeczeństwa.
I zdaje się, że tak się w tym wypadku dzieje.

 

Na koniec podkreślę - chodzi o kolczyk w nosie pilnej uczennicy - nie o to, że bija na przerwach młode uczennice.
Z tego co piszą nie wynika, że sprawia jakieś kłopoty - poza tym, że kłopotliwe jest uważanie na to, aby nie zahaczyć się o ten jej kolczyk.

Na koniec dodam również - obrzydliwy to widok (dziewczyny z kolczykiem w nosie) - ale zabrałbym ją na wycieczkę, gdyby był to jej jedyny grzech ciężki.

Dodam również i to, że swojej córce zobroniłbym kolczykowania sobie nosa - ale w odróżnieniu od nauczycieli mojej córki - ja mogę sprawić jej lanie i nie dać kieszonkowego.
Ale gdyby jednak tak się złożyło, że kolczyk w nosie jest dla niej wazniejszy niż owe lania i pustki w kieszeni?
Gdyby się przy okazji okazało, że uczy się dobrze i jest przyzwoitym i dobrym człowiekiem?
Jak długo mogę ją lać? Do 18-ki?
Za co? Za kolczyk? A mnie bito za długie włosy?

Rycho06-11-2002 14:25:55   [#16]

dzięki Janusz

nic dodać, nic ująć.

:-)))

Janusz Pawłowski06-11-2002 14:26:31   [#17]

I dodam jeszcze jedno.

Ilekroć zadaję sobie, tak jak i Wy, pytanie:
Czy dziewczyna z kolczykiem wnosie może wyrosnąć na porządnego człowieka?
Ilekroć zadaję sobie to pytanie, w pierwszym odruchu narzuca mi się odpowiedź: A niby jakim cudem?

Ale wtedy przypomina się pytanie moich rodziców:
Czy chłopak z włosami do pasa może wyrosnąć na porządnego człowieka?
Na to pytanie odpowiedź już znam.

Małgoś06-11-2002 14:32:24   [#18]
.... i wszytkimi kończynami podpisuję sie pod postem Janusza P. :-)
bo to w końcu TYLKO kolczyk, a jesli dla kogos cos symbolizuje, jakoś sie źle kojarzy to ...czyj to problem?

A do Romana G, który napisał:
"Stanowczo protestuję przeciw takiemu nastawieniu, żeby w przypadku złego zachowania dziecka od razu szukać jakiejś winy w dorosłych, albo wręcz programowo niejako doszukiwać się w ich zachowaniu przyczyn patologii wśród młodzieży."
- noszenie kolczyka w nosie to Twoim zadniem raczej ZŁE ZCHOWANIE czy raczej juz PATOLOGIA? A może jeszcze: grzech smiertelny, wykroczenie, występek, czyn kryminalny??? ....proszę o własciwsze proporcje
Marek Pleśniar06-11-2002 14:57:14   [#19]

zakolczykowany:-)))

no, nareszcie czymś poruszyliśmy Janusza:-)
Janusz Pawłowski06-11-2002 15:54:25   [#20]
Kolczykiem znaczy się ;-)))
HenrykB06-11-2002 16:05:26   [#21]

Nic nie mam przeciw kolczykom...

...ale...

Młoda (!) belferka z kolczykiem w okolicach pasa na wierzchu podczas szkolnego dyżuru w gimnazjum.

Ma powodzenie, oj ma.

;-)

HenrykB06-11-2002 16:05:56   [#22]

Może mi zazdrość...

Tej młodości.
Marek Pleśniar06-11-2002 16:09:00   [#23]

hmm..

macie tam etat?

:-)_)

HenrykB06-11-2002 16:10:35   [#24]

Niestety

To nie u mnie. Sam byłbym - być może - autorem powodzenia.

Dodam skromnie, że jestem aż tak tolerancyjny, że kolczyki nie przeszkadzają mi nigdzie!

PawełR06-11-2002 17:12:31   [#25]

Ale u kogoś, Henryku, nie u siebie? Bo w niektórych miejscach, to... kurka...

Ja się przeniosłem w drugiej klasie do szkoły wieczorowej i nosiłem długie włosy. Jeden w całym 40tysięcznym mieście. I błagał ojciec, błagała matka, ksiądz, ale szkoła wieczorowa dała mi spokój. Tam się nauczyłem  spokoju. Później, za 4 lata ostrzygłem się całkiem (na łyso i goliłem żyletką) i też przeszło. Z filozofii pisałem pracę magisterską na temat tolerancji. Dziś moja Ania mówi: masz coraz większą łysinkę.

No tak, Janusz milczy, ale jak coś powie, to już powie. Zgadzam się, ale... i o granice obrzydzenia trzeba by było zapytać.

Bo tak. Granica wolności - moja jest tam, gdzie zaczyna sie wolność innego człowieka. I pytanie: czy kolczykiem w jakikolwiek sposób narusza moją wolność? Moją osobiście nie.

A czym naruszy? To, że wzbudza moje obrzydzenie, to jeszcze mało. Ale czy w ogóle można ustalić taką granicę wolności w podobnych przypadkach?

Janusz Pawłowski06-11-2002 22:52:20   [#26]

Jesli chodzi, Pawle o te granice obrzydzenia, to moja jest ok 50 cm wokól mnie - na bliżej nie pozwolę się zbliżyć do siebie dziewczynie z kolczykiem w nosie, gdyż uznam to za złamanie mojej wolności. ;-)))

Dziewczyny bez kolczyka w nosie (w uchach mogą być) mogą zbliżać się do mnie bez granic. ;-)))

Janusz Pawłowski06-11-2002 22:57:33   [#27]

Acha!

Byleby były gustownie ubrane ... tzn. ... właściwie ... nie muszą być ... tzn. ... gustownie koniecznie, ale niekoniecznie .......... e tam ... za bardzo się rozgadałem ... rozmarzyłem się ... ;-)))
Małgoś06-11-2002 22:58:37   [#28]

A co z dziewczynami z kolczykami w:

- pępku

- na języku

- w łuku brwiowym

- w policzku

- w ustach

- i  że nie wspomnę o innych, mniej rzucających sie w oczy miejscach???

Czy te dziewczyny nie zasługują na swoje miejsce w hierarchii obrzydzenia?!

PawełR06-11-2002 22:59:56   [#29]
Ja to lubię wszystko naturalne, jak w raju przed tym jabłkiem... :-)))))
Małgoś06-11-2002 23:02:07   [#30]
...i zgrabne, smukłe i pięknie ...owłosione nogi :-)
Małgoś06-11-2002 23:06:01   [#31]

Ciekawe, co by było, gdyby szkoła odmówiła np. zabrania na wycieczke do aquaparku uczennic z niewydepilowanymi nogami...bo komuś ważnemu  coś to uraża?

Wyrok zależałby pewnie od składu sędziowskiego (proporcji miedzy tymi co kochają naturę i tymi co gonią cywilizację)

Janusz Pawłowski06-11-2002 23:06:53   [#32]

No dobra ... dobra ...

Dajmy już spokój z tym obrzydzeniem.

Użyłem tego sformułowania celowo - aby mocniej walnąć w stół i wstrząsnąć krzesłem, a nie po to, aby powodować odruchy wymiotne.

Wiadomo o co chodzi - jednym się to podoba, innym nie.
W rzeczy samej - nie wzbudza to mojego obrzydzenia, ino jakoś tak ... nie bardzo mi to wkomponowuje się w moje wyobrażenie o niezwykłej piękności i subtelności twarzy kobiecej.

Ale to moja estetyka - nie jedynie słuszna, ani lepsza, ani gorsza - po prostu moja - ktos innym może mieć swoją diametralnie się z moją różniącą.
I nie odbieram mu prawa do tego, tak jak i sobie zawarowuję prawo do posiadania swojej.

PawełR06-11-2002 23:09:20   [#33]
Pewnie, ale to temat rzeka i rzecz kontrowersyjna.
Gaba07-11-2002 02:57:55   [#34]

:))))))

z tymi ozdobami w uchu, w boku, w..., w pępku... (takimi z średnicą od iluśtam mm do iluśsettam) jest jedno zmartwienie... bhp. Bo jak te dzirewczyny będa takie porozbierane, rozumiem przed wf, to potem se pobrywają lub poobrywają...


Mam zasadniczo pododbny problem - gacie z krokiem w kolanach (a dla mnie mogłyby i na głowie), gdyby nie bhp i... strach przez skatami (bardzo spoko ten nasz  szkolny ludek), co dzieciory gości widzą, to w strach...  

kolczyk nawet krowi może nosic i na pięcie, jeżeli jest to bezpieczne. Reszta regulamin stroju skzolnego. Jeżeli tamta szkoła argenysko-polska tak argumentuje, to argumentuje głupio

- kolczyk nikogo nie obraża, tak, jak nie obrażają gacie
- moga być te akcesoria niebezpieczne... mogą, ale krawat też
- może wygląd kogoś straszyć... (tu mam problem, bo to ze kogos widok straszy - ja też straszę, bo w pewnym wieku każdy straszy... to nie znaczy, że jest to ktoś niebezpieczny...).

I takie tam...

szaty dziewczęce powłóczyste, a tu proszę siostra zakonna może chodzić...
zuza07-11-2002 09:40:55   [#35]
Nie zgadzam się z Januszem!
To nie o kategorie estetyczne chodzi, ani nawet o to, czy dziewczyna ta wyrośnie na madrego człowieka. Nie ważne też, czy regulamin tej szkoły jest madry, czy zupełnie bez sensu.
Ważne, że TAKI WŁAŚNIE JEST i jezeli ktoś zapisuje sie do tej szkoły, to ma świadomość, ze kolczyki w nosie nie sa tam tolerowane.
Dokonał wyboru i w zwiazku z tym musi sie liczyć z określonymi konsekwencjami.

A jezeli większość uczniów czy też rodziców uważą, ze pewne zakazy są bez sensu, to niech próbują to zmieniać, a nie biegać po sądach.
Janusz Pawłowski07-11-2002 11:32:25   [#36]

Zuzo

Czy istotnie uważasz, że: "Nie jest ważne, czy regulamin szkoły jest mądry, czy zupełnie bez sensu"?
No ... jakby Ci to powiedzieć ... dla mnie jest ważne - być może tu źródło  różnicy naszych zdań.
I muszę Ci powiedzieć, że ważne jest to szczególnie w szkole.

Po drugie - nie wiemy, czy w regulaminie owej argentyńskiej szkoły jest zapis, że nie można nosić kolczyków w nosie, czy go nie ma, więc opieranie dalszych wniosków na tej podstawie jest nieuzasadnione.

Co więcej - z tego co opisano w prasie wynika, że takiego zapisu nie ma.
Można ten wniosek wyciągnąć na podstawie następujących faktów:

  1. Uczennica ma kolczyk w nosie, dobrze się uczy,
  2. Dyrekcja nie zezwoliła uczennicy na udział w wycieczce argumentując to tym, że uczennica daje zły przykład, a nie tym, że nie stosuje się do regulaminu szkoły,
  3. Gdyby w regulaminie szkoły byłby odpowiedni zapis, to dyrekcja powołałaby się na złamanie regulaminu, co dałoby się stwierdzić w sposób obiektywny, a nie powoływałaby się na dawanie złego przykładu, co do czego można już mieć subiektywne zdanie,

Tak więc - uczennica nie złamała żadnego - nawet durnego - regulaminu. Ona zburzyła jedynie subiektywne postrzeganie zakresu obowiązywania owego regulaminu - i tu, jak widać, z postrzeganiem owego regulaminu przez uczennicę zgodził się sąd.
Dlaczego ja nie miałbym zatem zgodzić się z sądem?

 

Dalej:
Jeśli jest jakiś zapis w regulaminie - np. zakazujący noszenia kolczyków w nosie - to chciałbym wiedzieć dlaczego działa on wybiórczo i czasowo.
Dlaczego nie działa on w czasie zajęć lekcyjnych, a działa w czasie wycieczki?
Dlaczego uczennicy pozwala się łamać ów regulamin w czasie lekcji (nikt jej kolczyka z nosa nie wyrywa, ani nikt nie zamyka przed nią sali)?
Dlaczego wprowadza się moc owego regulaminu akurat na czas wycieczki?

Czyżby w owym regulaminie był zapis, że nie można mieć kolczyków w nosie jedynie podczas wycieczki, a w czasie zajęć już można?
Tak szczegółowo?
Taki durny regulamin i tyle się nad nim napracowali?

Jeśli być konsekwentnym w przestrzeganiu regulaminów, bez względu na ich sensowność, to wydaje mi się, że należałoby tę konsekwencję, konsekwentnie wdrażać w życie.

I w końcu Zuzo - regulamin, który nie ma mocy prawnej, nie może obowiązywać.
Nie jest ważne bowiem tylko to, czy regulamin jest, czy go nie ma.
Ważne jest również i to, czy jest on zgodny z prawem.
W regulaminie różne durnoty może sobie szkoła (dyrekcja) zapisać - ale nie będą nigdy obowiązywać zapisy, które są sprzeczne z aktami prawnymi wyższego stopnia - rozporządzeniami, ustawami, a w końcu konstytucją.
I można dopatrywać się  w pewnych zapisach takiego regulaminu właśnie łamania np. konstytucyjnych zasad - a czy taki fakt miał miejsce, czy nie może rozstrzygnąć np. sąd.

Tak więc - bardzo ważne jest to, czy regulamin jest mądry, czy zupełnie bez sensu, bowiem, gdy jest bez sensu, to praktycznie go nie ma - bo na pewno łamie jakieś akty prawne wyższego stopnia.

I w końcu - hańbą dla szkoły - a szczególnie dla jej dyrekcji - jest regulamin bez sensu.
Tak więc - bardzo ważne jest to, jaki on jest.

I może ja jestem z innej gliny ulepiony Zuzo - ja gardzę regulaminami bez sensu i będę się im przeciwstawiał kompromitując je na wszelkie możliwe sposoby.

Marek Pleśniar07-11-2002 13:29:12   [#37]

coś mnie w tej dyskusji..... zastanawia

czasem w takich dyskusjach miewam wrażenie że wolnością nazywamy prawo do kolczyka w pępku czy nosie.

Ciekawe - czy intelektualnie w tej szkole tłamszą tę dziewczynę? Czy ma mozliwość rozwoju (dobrze sie ponoć - jak mówicie uczy - to jak jest - umozliwili jej to? Czy wbrew szkole taka niezła?). Czy pytał tu ktoś o to?

A ja pamietam - wybaczcie niemodne stwierdzenia - że niektórych rzeczy nie wypada. Do szkoły to, do teatru tamto a na przyjęcie jeszcze co innego się nosi. Szkoła ma prawo - moim zdaniem - tego uczyc. Więc w czym problem? Czemu to, czy można wyglądac tak czy owak, mieć gacie z krokiem nia tam gdzie logika wskazuje,  my - sami nauczyciele - rozpatrujemy tu jakby naruszano prawa do własnego zdania, idei, wiary.

Jak to jest - ubieracie dzieci do teatru porządniej? A czemu cudzym bronić nauczenia sie tego w szkole? Nie mają prawa do nauki - także takiej?

Ale tego żadna gazeta nie opisze. Kogo to obchodzi? Nie jest spektakularne.

Czasami jest tak że musimy po burzliwej dyskusji,  po fakcie stwierdzić - "niestety, mieliśmy armaty" :-))))

maeljas07-11-2002 14:43:04   [#38]

tak !

właśnie oczyma wyobraźni zobaczyłam poczet sztandarowy wchodzący na scenę podczas uroczystości "lecia" szkoły - chorąży w portkach od Gaby, obok niego - cudnej urody dzieweczki, o których niektórzy snuli marzenia  .......
Janusz Pawłowski07-11-2002 14:47:45   [#39]

Tylko się upewniam ...

Nadal mówimy o wycieczce, stroju i ozdobach na niej obowiązujących?

Bo czasem mam wrażenie, że bez kłopotu od problemu zimnej zupy przechodzimy do problemu zimnego silnika samochodowego i stwierdzamy, że to to samo i takie same skutki ma.

Adaa07-11-2002 14:49:53   [#40]

moim zdaniem...(niech mi się nawet dostanie)

 

Rozpatrujecie skrajności

Bez przesady nie jest tak źle z kulturą naszej młodzieży, obyciem ,taktem

Czy my byliśmy tacy na piątkę w ich wieku

Poza tym świat idzie  do przodu i czy  nam się to podoba czy nie i tak nie będzie taki jak za czasów naszej młodości

Oni nigdy nie będą tacy jak my w ich wieku!!!

I całe szczęście:-)

bogna07-11-2002 15:05:33   [#41]

proszę

podyskutujcie z takim samym zapałem o Kodeksie Dyrektora ;-)
Małgoś07-11-2002 15:42:23   [#42]

Nie wyobrażam sobie zapisu w regulaminie szkoły (statucie) zakazującym ...kolczyki (+ wyszczególnienie częsci ciała, których nie wolno dziurawić).

Bo gdyby nawet, ktoś chciał te sprawy uregulować, to zaraz za kolczykami poszłyby zapisy regulujące swobodę ucznia w takich kwestiach jak: stringi, spódniczki mini, wysokość obcasów, długość rozporków w spódnicach, szerokość nogawek spodni, przejrzystość bluzek i sukienek, grubość staników (np. tak żeby brodawki nie odznaczały sie przez bluzkę), obcisłość bluzek i sweterków, długość włosów rozpuszczonych, itd...to świat absurdu

Zgadzam się z Gabą, że ubiór może być regulowany wymogami bhp (ale tu akurat kolczyk w nosie mniej zagraża niż ten uszny)

Wczoraj weszłam na moment do klasy III gim i ujrzałam dzieweczkę w jasnych obcisłych spodniach biodrówkach (częśc pośladkowa pleców widoczna przy pochyle około 20 stopni już), w bezrękawniku zakrywającycm część żeber i tylko fragment pachy.

Poprosiłam ją do pokoju nauczycielskiego (bo tam jest duże lustro), kazałam stanąć przed lustrem i odpowiedzeć na kilka pytań:

Jaka jest pora roku obecnie?

Jaka jest średnia temperatur w listopadzie?

Gdzie się znajdujemy w danej chwili?

Na czym polega ADEKWATNOŚĆ STROJU DO SYTUACJI, PORY ROKU I MIEJSCA? (tym samym wzbogaciłam jej słownik o nowe słowo)

Na większość pytań znała odpowiedź. Po "teście" sama zaproponowała, że gdzieś tam w szatni ma sweterk ..i ona zaraz...i już nigdy...i zeby nie zawracać głowy tatusiowi.

OK - do następnego streapteasse  :-)

Zola07-11-2002 16:23:42   [#43]

Małgosiu i oto chodzi ,o adekwatnośc do sytuacji

w pierwszym dniu nauki uczeń klasy pierwszej przyszedł do szkoły (a ciepło było) ubrany w kusą kamizelkę na goły tors

reakcja jego wychowawcy była taka jak Twoja - lustro  i kilka pytań i chłopak tez powiedział,że nigdy więcej - powiem więcej w nastepnym dniu zameldował sie wychowawcy  w normalnym (na warunki szkolne ) stroju  i powiedział,że on już wie co to znaczy adekwatny

nawiasem mówiąc chłopak grzeczny ,chętny,radosny - tylko ktos mu nie pokazał co wypada

Małgoś07-11-2002 16:49:27   [#44]

...no bo to chyba nie zawsze jest bunt, zła wola, kpina czy negacja wartości ze strony tej "dzisiejszej młodzieży".

Oni często zwyczajnie nie wiedzą co wypada, a co nie.

Goraco wierzę, że żadne regulaminy ich tego nie nauczą tak skutecznie jak żart, rozmowa, pouczenie w cztery oczy itp. oraz ... wzory ze strony dorosłych.

Zdarza się Wam być w niezręcznej sytuacji i ..pouczać dorosłych pracowników o stosowności ubioru, a nawet (MiC!!!) o zasadach przestrzegania higieny osobistej? Brrrrrr...

Trzydziesci kolczyków w młodocianych pępkach to pikuś w porównaniu z jednym dorosłym "wczorajszym" sweterkiem lub parą dojrzałych dżinsów prosto z ..piwnego grila

piotr07-11-2002 17:25:00   [#45]

zadam pytanie.

Jest w mieście tylko jedno gimnazjum, które ma w regulaminie zero kolczyków w nosie!!! Gimnazjum jako obowiązkowe musi przyjąć uczennicę z kolczykiem w nosie. Nikt prócz rodziców nie może jej tego kolczyka zabronić. I co??

Małgoś07-11-2002 17:50:35   [#46]

Mnie sie wydaje ...tak czuję, że regulaminy szkolne nie mogą tak sobie (bez uzasadnienia) zbraniać rzeczy ogólnie nie zabranianych.

Wracam do starego przykładu z września tego roku, kiedy to dyrka publicznego gimnazjum osobiście, przy całej klasie nakazała uczniowi I kl. (nowemu!!!) zdjąc jego własną, luźną bluzę i założyć jakąs awaryjną (ciasnawą bo po kimś). A to dlatego, że ona nie toleruje bluz z napisami...sportowymi.

Nawet gdyby to było zapisane w statucie szkoły, to jest to moim zdaniem nadużycie władzy.

Janusz Pawłowski07-11-2002 21:10:57   [#47]

Ja myślę, że temat z jednej strony jest niewyczerpywalny i można o nim w nieskończoność.
Z drugiej strony zauważyłem również niemożność dojścia do jakiegoś konsensusu z powodów skrajnie odmiennego zapatrywania na rzeczy podstawowe.

I nie chcę tu w żaden sposób wartościować owych postaw (naszych) - stwierdzać, że jedne są lepsze, a drugie gorsze.
Po prostu stwierdzam fakt.

Otóż dają się wyczuć dwie postawy - jedna, która mówi, że przestrzegać regulaminu trzeba dlatego, że on jest, a druga, która jednak się owemu regulaminowi przygląda i ocenia.

Jedna mówi: regulamin służy do przestrzegania.
Druga mówi: regulamin służy do normalizowania i ułatwiania życia wspólnocie zgromadzonej wokół instytucji, w której taki regulamin jest.

Pierwsza postawa traktuje regulamin podmiotowo - zatem nie zwraca uwagi na sensowność regulaminu - sam fakt jego istnienia uzasadnia konieczność jego przestrzegania i każde jego złamanie traktuje jako powód do wykluczenia członka z danej społeczności.

Druga postawa natomiast, traktuje regulamin przedmiotowo (jako coś co ma nam ułatwić wspólnocie życie, uporządkować itp.) i w wypadku, gdy widzi, że jest on kuriozalny dopuszcza formy protestu przeciw ustaleniom tego regulaminu - szczególna forma protestu jest natomiast jego łamanie w tych punktach, które przeczą zdrowemu rozsądkowi.

Pierwsza postawa mówi: nie można pozwolić na ustępstwo w najbłahżej nawet sprawie, bo spowoduje to niekontrolowana lawinę dalszych przewinień prowadzących w konsekwencji do najgorszego - może nawet rewolty.

Druga postawa każe wartościować sprawy i poddawać je ocenie - dzielić na sprawy ważne i mniej ważne, mało ważne i nieważne - i w zależności od istoty owej sprawy podejmować adekwatne dla niej działania.


I prawda jest taka, że każda z tych postaw ma swoje plusy i minusy - każda niesie w sobie ziarenko prawdy - według jednych pierwsza postawa wielkie ziarno, a druga maleńkiego maczka, a według innych odwrotnie.

Mnie jest bliższa (a nawet bardzo bliska) druga postawa - choć nie do absurdu doprowadzona.
Są osoby, którym bliższa (a nawet bardzo bliska) jest pierwsza postawa - choć zapewne również nie do absurdu doprowadzona.

Rzecz w tym, że przy tak głębokich różnicach poglądów na istotę rzeczy nie mamy szansy na dojście do jakiegoś konsensusu - na to, żeby ktoś kogoś do czegoś przekonał.

I to niczemu nie przeszkadza - to nawet lepiej, że ludzie się różnią.
Uznajmy po prostu, że w tej sprawie różnimy się diametralnie i uszanujmy własne przekonania.
Bez wątpienia znajdzie się wiele innych spraw, w których będziemy wspólnym głosem harmonijne dźwięki wydawać.

To naprawdę możliwe - sami zresztą na tym forum niejednokrotnie to zauważyliśmy.
Jako przykład niech chociaż służą dwie osoby: ja i Stan.
Jest pewien obszar, który różni nas w sposób wręcz skrajny - i w nim nie ma najmniejszych szans na to, abyśmy byli w stanie sklecić choć jedno wspólnie ułożone zdanie.
Ale są obszary, w których nie przypominam sobie, abyśmy kiedykolwiek i w czymkolwiek się różnili - może co najwyżej w skali wyrażanych emocji i długości postów.
Mam wrażenie, że tu moglibyśmy w ciemno podpisywać posty: Janusz Pawłowski i Stan.

Tak więc nie zrażajmy się do siebie - to, że gdzieś się różnimy, nie oznacza, że nie odnajdziemy w sobie sojuszników w innych, znacznie ważniejszych sprawach.

zuza07-11-2002 21:49:04   [#48]

do Janusza

Wyrwane z kontekstu "Nie jest ważne, czy regulamin szkoły jest mądry, czy zupełnie bez sensu" rzeczywiście brzmi głupio.

Uważam, że dla naszej dyskusji nie ma znaczenia, czy regulamin tej argentyńskiej szkoły jest z naszego punktu widzenia mądry, czy też zawiera nonsensowne zakazy.

Nie wiemy nic o tej szkole, poza tym,ze jest katolicka, ze odmówiła prawa udziału w wycieczce szkolnej uczennicy, która nosi kolczyk w nosie, motywując to tym, że daje ona zły przykład innym.

Nie wiemy, czy wpływano i w jakiej formie na dziewczynę, by ów kolczyk usunęła. Nie wiemy jakie zasady ubioru czy zachowania uznawane sa w tej szkole za przyzwoite. Nie wiemy nic o lokalnym środowisku. Domyślamy się jedynie.

I natychmiast oceniamy-to jest nadużycie władzy, łamanie prawa, itp.

Ale to ich prawa, ich zasady i nic nam do tego.

Tez nie lubię zakazów i nakazów niczm racjonalnie nie uzasadnionych. Szczerze mówiac w ogóle nie lubię regulaminów. Ale godzę się z faktem, że muszą być.

Powiem wiecej, godzę sie nawet z faktem, ze są, choc w wielu przypadkach mogłoby ich nie być-bo bardziej absurdalna jest dla mnie ilośc "niezbędnych"  regulaminów, niż ten zakaz noszenia kolczyków w nosie.

Janusz napisał: "W regulaminie różne durnoty może sobie szkoła (dyrekcja) zapisać - ale nie będą nigdy obowiązywać zapisy, które są sprzeczne z aktami prawnymi wyższego stopnia - rozporządzeniami, ustawami, a w końcu konstytucją."

Ale niestety można zapisac różne durnoty, których prawo nie zabrania.

A wracajac do owego nieszczęsnego kolczyka, ale juz u nas, nie w Argentynie-moja Babcia pytana przeze mnie o różne zakazy, które mi czyniła, gdy byłam w pięknym wieku "buntu i naporu" odpowiedała: "oczywiście, ze można, ale nie wypada"

PawełR07-11-2002 22:00:22   [#49]

Łoj!

Łoj!

Żeby młodość wiedziała,

Łoj, żeby starość mogła!!!!!!!!!!!!!!!!!!

:-)))))))))))))))))))))

zuza07-11-2002 22:06:20   [#50]

Paweł!!!!!!

Czy Ty cos sugerujesz???

Kurka???!!!

strony: [ 1 ][ 2 ]