Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Płatne zajęcia w szkołach publicznych.
strony: [ 1 ]
Jersz21-10-2002 19:33:41   [#01]

W lokalnym dodatku do Gazety znalazłem ciekawy artykuł;

Czy w Wielkopolsce prowadzi się w szkołach lekcje za pieniądze?

http://www1.gazeta.pl/poznan/1,36001,1077952.html

 anna orłowska, katarzyna kolska 21-10-2002

Czy nauczyciele powinni prowadzić w szkołach zajęciach dodatkowe za pieniądze? - Moim zdaniem nie - odpowiada Andrzej Jęcz, wicekurator wielkopolski. Okazuje się jednak, że takie sytuacje się zdarzają.

0-->- Moja córka miała angielski już w przedszkolu - opowiada matka Kasi, świeżo upieczonej pierwszoklasistki SP nr 38 w Poznaniu. Na pierwszym zebraniu z rodzicami okazało się, że Kasia będzie mogła uczyć się języka angielskiego w szkole, chociaż nie ma go w programie pierwszej klasy. Zajęcia prowadzi prywatna szkoła językowa, która za 13 zł miesięcznie zapewnia dzieciom jedną godzinę zajęć tygodniowo. Zgodnie z programem nauka języka zaczyna się w szkole dopiero od drugiej klasy. - Wielu rodziców nie chce, żeby dzieci miały rok przerwy w nauce, więc proszą, żeby zorganizować płatne lekcje. Dlatego wydzierżawiliśmy pomieszczenia szkole językowej - zapewnia Ewa Jaroszewska, z-ca dyrektora SP nr 38. - Nie ulegamy jednak namowom rodziców, aby to nasi nauczyciele prowadzili płatne lekcje. Zawsze przecież mogłyby się pojawić zarzuty, że te dzieci, które chodzą na odpłatne zajęcia, są inaczej traktowane - twierdzi.

Dodatkowe lekcje angielskiego zapewnia dzieciom również Szkoła Podstawowa na os. Pod Lipami w Poznaniu. - Od kilku lat organizowane są u nas płatne lekcje, ale tylko dla uczniów klas 1-3 - mówi Jerzy Wiśniewski, zastępca dyrektora. Na każdym z trzech poziomów uczy się kilkanaścioro dzieci. Zajęcia prowadzi jednak nauczycielka, która już niedługo będzie również pracownikiem szkoły. - Rzeczywiście ta pani będzie uczyła, ale tylko klasy 4-6, i to w zastępstwie. Płatne zajęcia są natomiast na poziomie nauczania początkowego, więc nie widzę żadnego konfliktu - zapewnia. ,,Gazeta": Ale uczeń klasy trzeciej za kilka miesięcy będzie w czwartej klasie i będzie uczyła go nauczycielka, do której teraz chodzi na płatne zajęcia. Nie boi się pan, że wtedy pojawią się zarzuty faworyzowania uczniów, których wcześniej uczyła za pieniądze? - Na razie takiego problemu nie ma. Jak się pojawi, zastanowimy się, jak go rozwiązać - odpowiada.

O tym, że płatnych lekcji języka angielskiego udziela po zajęciach anglistka zatrudniona w Szkole Podstawowej nr 42 w Poznaniu przy ul. Różanej, poinformowali nas rodzice. Każdy uczeń, który po lekcjach korzystał z płatnych lekcji, musi zapłacić 30 zł miesięcznie. Tydzień temu rozmawialiśmy na ten temat z wicedyrektorem szkoły. Wczoraj zadzwoniliśmy ponownie, by sprawdzić, czy szkoła nadal pozwala na taką sytuację. - To jest nowa nauczycielka, nie wiedziała, że nie wolno tak postępować - tłumaczy dyr. szkoły Maciej Chojnacki. - Po informacji, którą otrzymaliśmy od państwa, sprawa została ukrócona - zapewnia dyrektor. Jego zdaniem udzielanie po lekcjach płatnych korepetycji czy kursów przez nauczycieli zatrudnionych w danej szkole jest niemoralne. Tego samego zdania jest Andrzej Jęcz, wicekurator wielkopolski. - Moim zdaniem nie jest dobrze, gdy ten sam nauczyciel najpierw uczy nieodpłatnie w ramach programu, a po godzinach prowadzi dodatkowe zajęcia za pieniądze - przyznaje. - Nie nadzorujemy tego jednak, bo nie ma przepisów, które by to regulowały - dodaje.

Jeśli spotkaliście się Państwo z przypadkami, że nauczyciele pracujący w szkole, prowadzą w niej dodatkowe zajęcia za pieniądze prosimy o informacje pod nr tel. 852 51 12 lub pod adresem czytelnicy@poznan.agora.pl
 
Moja córka (uczennica klasy I SP) uczęszcza na dodatkowe zajecia z języka angielskiego (płatne i prowadzone na terenie szkoły) prowadzone przez nauczyciela szkoły realizującego również zajęcia dodatkowego jezyka w tej klasie w ramach godzin do dyspozycji dyrektora. Nauczycielka nie faworyzuje uczniów uczęszczających na dodatkowe płatne lekcje a nawet więcej od nich wymaga. Jako rodzic i nauczyciel nie mam zastrzeżeń do takich działań szkoły. Kto może mi zabronić zapłacić nauczycielowi za dodatkowe zajecia? Czy można wymagać żeby nauczyciel pracował więcej i więcej,  i więcej, i robił to tylko za darmo??
 
Pozdrawiam JERSZ
Tera21-10-2002 19:53:34   [#02]

 W roku ubiegłym dostałam propozycje intratnych zajęć przygotowujacych młodzież do egzaminu. Zajęcia były prowadzone poza szkołą, ale dla młodzieży z naszej szkoły. Istniało wielkie prawdopodobieństwo, że trafię na swoich uczniów. Odmówiłam, uważam,że to nie byłoby w porządku.

bogna21-10-2002 20:04:22   [#03]

z tonu artykułu wnioskuję, że najlepiej będzie jak maluchy nie będą uczyły się języka :-(

A jeśli już to najlepiej na drugim krańcu miasta (a jeszcze lepiej w innym mieście), żeby przypadkiem nie trafić na nauczyciela, który w przyszłości będzie ich uczył w szkole - w ramach normalnych lekcji ;-)

I proponuję, żeby rodzice malucha zastanowili się do jakiej szkoły ponadgimnazjalnej będzie w przyszłosci uczęszczać ich dzieciak, gdzie będzie studiować...

Na potencjalnym nauczycielu języka obcego  należy wymóc (najlepiej na piśmie) oświadczenie, że w tej szkole średniej, na tej uczelni - nigdy w życiu nie będzie pracować ... i wtedy będziemy mieli wszystko etycznie i moralnie ;-)

beera21-10-2002 20:08:33   [#04]

Cienka, czerwona linia...

matematycy udzielający korepetycji w szkolnych klasach po swoich zajęciach swoim uczniom- 45 zł 45 minut.

Polonistka udzielajaca korepetycji uczniom kolezanki- 45 zlotych od osoby za 45 minut.

W naszych szkołach wiele dzieci pobiera korepetycje u swoich nauczycieli lub u serdecznych przyjaciół swoich nauczycieli.

Kursy przygotowujące do matury u nauczycieli, którzy uczą i są egzaminatorami podczas matury...

Polonista przygotowujacy sprawdzian po VIII klasie udzielający korepetycji uczniom ósmej klasy...( tak bywało...)

..........

Pozwolenie na zajęcia z uczniami prowadzone odpłatnie to wierzchołek ( niewinny) góry lodowej.

Jednak w obawie przed nieuczciwościa możemy wylać dziecko z kąpielą.Czyli zupełnie odciąć dzieci od możliwości innych niż proponuje szkoła w obowiązkowym wymiarze zajęć.

Brak pieniedzy- menisowych i samorządowych prowadzi do powstania sytuacji niejasnych i nieczytelnych. Trzeba byc ostroznym, żeby się nie zamotać

Jersz21-10-2002 20:19:51   [#05]

Masz rację Asiu,

Jest pewna cienka czerwona linia między tym co dopuszczalne a co już niemoralne. Trzeba być ostrożnym w osądach żeby "nie wylać dziecka z kąpielą". Pocieszające są dla mnie słowa kuratora wielkoplskiego Nie nadzorujemy tego jednak, bo nie ma przepisów, które by to regulowały  Mam nadzieję, że dyrektorzy nie będą nadgorliwi reagowali na medialną nagonkę i będą  potrafili znaleźć złoty środek oraz nie zrezygnują z realizacji potrzeb rodziców i uczniów.
JarTul21-10-2002 20:49:13   [#06]

Dyskusyjne, ale...

Dlaczego szkoły prywatne (niepubliczne) mogą zaoferować uczniom zajęcia nietypowe (dla wielu szkół publicznych) - lekcje tańca, lekcje jazdy konnej, zwiększoną liczbę godzin języków obcych, zajęcia plastyczne, dodatkowe okresowe zajęcia np. z matematyki (bo istnieje potrzeba wyrównania, uzupełnie pewnej części "materiału") itd. Kto prowadzi te zajęcia? Osoby (nauczyciele) zatrudniani przez szkołę.

Oczywiście chcą, to robić i mogą, bo oprócz chęci mają środki. Subwencja plus pieniądze od rodziców. I nikt nie płacze, ba wszyscy są szczęśliwi.

Dlaczego w takim szkoły publiczne chcąc zaoferować swoim uczniom coś więcej muszą uciekać się do różnych sztuczek (np. fundacje, stowarzyszenia, współpraca (a fe!) z firmami prywatnymi). Przeciez i tak osttecznie pieniądze płyną z kieszeni rodziców, tylko okrężna drogą.

A tam gdzie szkoła nie chce, nie umie, nie może zostaje pole do prywatnej działalności i inicjatywy czasami firm prywatnych czasami nauczycieli - czasami sił połączonych :-))))).

A gdyby szkoły publiczne również mogły oferować legalnie, odpłatnie dodatkowe zajęcia. Wyszłoby zapewne dużo taniej niż 30, 40, 45 zł za 45 minut...

Oj! Chyba będzie mała burza... :-))))

Marek z Rzeszowa21-10-2002 21:01:27   [#07]

Dobrze, że ta linia czerwona nie niebieska

Od lat kilkunastu, sporo zajęć pozalekcyjnych odbywa się u mnie za dodatkowym wynagrodzeniem dla prowadzących nauczycieli (spoza budżetu szkoły). Oczywiście są tu dodatkowe (poza szkolnym planem nauczania) zajęcia z języka obcego (niekoniecznie angielskiego :-)),  zajęcia sportowe, artystyczne, korekcyjne, basenowe...

Nie tylko nie widzę w tym nic niebezpiecznego ale traktuję jako niezbędne uzupełnienie oferty programowej szkoły. Opłacają te zajęcia rodzice i sponsorzy. Nie zdarzyło się by dziecko, które chce uczestniczyć w takich zajęciach, dziecko utalentowane i pracowite nie mogło tego uczynić.

Sponsorami są: w dużej mierze szkoła (lwia część prowizji wszelakich), rodzice (spora część składki) oraz wyszukani przez nauczycieli i dyrekcję "prawdziwi sponsorzy" - firmy ("krewni i znajomi królika").

Sposób przekazywania zapłaty jest uzależniony od aktualnie obowiązujących przepisów prawnych. Raz jest to RR, raz fundusz specjalny, raz Stowarzyszenie Przyjaciół Szkoły...

Marek

Leszek21-10-2002 21:27:40   [#08]

Zawsze najłatwiej jest zakazać - ale to nie jest najlepszy sposób na zaspokojenie potrzeb edukacyjnych dzieci i ich rodziców.

Może to "ni z gruszki, ni z pietruszki" ale jednym z uzasadnień wprowadzenia lekcji religii w szkołach, szczególnie w najniższych klasach SP, była kwestia bezpieczeństwa, dzieci nie musiały opuszczać szkoły aby brać udział w katechezie.

Do wszystkiego należy podejść z rozwagą. Jeśli w ramach standardu szkoła publiczna nie spełnia wszystkich potrzeb to zawsze będzie ktoś kto wejdzie w tę niszę - i bardzo słusznie - to całkiem normalne.

Zatem jedyna rada - niech szkoła publiczna będzie wyposażona w możliwości spełnienia oczekiwań dzieci i rodziców to nie będzie konkurentów edukacyjnych.

No i jeszcze jedno - słowa zakazujące ze strony decydentów - wbrew oczekiwaniom rodziców.

Pozdrawiam

JarTul21-10-2002 21:30:42   [#09]

Zgadzam się

z Tobą Leszku absolutnie.
Marek Pleśniar21-10-2002 21:52:53   [#10]

RR

mi zalecano opłacenie takich form przez RR.

a jednocześnie w skrajnych przypadkach to może prowadzić do opisanych przes asię wcześniej hmm, chyba jednak nazwę to nieprawidłowościami:
egzaminator uczy egzaminowanego potem itp

rozsądek wskazany

JarTul21-10-2002 22:00:16   [#11]

Marku...

Zatem w szkołach niepublicznych egzaminy powinni przeprowadzać zawsze egzaminatorzy zewnętrzni.

A w związku z Twoja wypowiedzią: Czy RR występowała w roli płatnika? - odprowadzała podatek, opłacała ZUS itp.

Marek Pleśniar21-10-2002 22:07:10   [#12]

:-)

RR?
jak mi to zalecono - zlikwidowałem tego typu zajęcia:-)

 Wszak są państwowe zajecia pozalekcyjne. Widać wystarczy - skoro to komuś przeszkadzało. Dzieci niech polatają po podwórku - widocznie uznano że to lepiej niż jak siedzą w szkole popołudniami.

RR nie może zatrudniać. Może jedynie opłacać zajęcia. Tego nikt sie nie czepia, ale...

stan21-10-2002 22:09:51   [#13]
Już RR znów może zatrudniać.
Było jakieś pismo w tej sprawie.
Ale w pracy. Jeśli będzie trzeba to wydłubię jutro.
Pozdrawiam
stan
JarTul21-10-2002 22:12:54   [#14]

Stan...

Jeżeli możesz, to odszukaj i zacytuj.

Zdaje się, że ktoś znowu nas kręci.

Gaba22-10-2002 16:53:39   [#15]
Zatrudniać może tylko ten, kto ma zarząd w budynku (włada miejscem wykonywania pracy). To jest oficjalne stanowisko prawne.
stan22-10-2002 18:58:06   [#16]
Nie miałem czasu poszukać stanowiska ZUS ale obiecuję, że jutro...
Gaba, a jak to jest np z telepracą? Pracuję w domu i rezultaty przesyłam pracodawcy internetem?
A komiwojażer pracujący na własnych nogach?
Pozdrawiam
stan
Gaba22-10-2002 19:11:58   [#17]
Nie wiem, jak to jest, bo niestety mnie to nie zainteresowało, ale sie przygotuję...

Poważniej - umowa zlecenie na taką pracę jak... usługi w zakresie nauczania jest związana z osobą (pracodawcą), która ma zarząd zwykły budynku, w którym się tę usługę wykonuje.

wiesz nie rozważałam tego...
bogna22-10-2002 19:35:27   [#18]
ale ten kto ma zarząd zwykły może oddać salę w najem osobie (prawnej lub fizycznej) na prowadzenie zajęć np. z języka obcego.
Gaba22-10-2002 21:05:26   [#19]
... a ten zarząd ma tylko dyr.
Małgoś23-10-2002 16:04:43   [#20]

do JarTul

JarTul - w kwestii "czystych rąk" szkół niepublicznych

W szkołach niepublicznych n-le są wynagradzani przez właściciela szkoły(org. prowadz.) zgodnie z umowami, kontraktami itp. Podlegają nadzorowi dyrektora, którego nadzoruje KO.

Wszelkie zajęcia są opłacane przez rodziców. W części tez są organizowane na ich wniosek czy sugestie, zgodnie z zainteresowaniami uczniów.

Rodzice płacą stałą kwotę (czesne) i ich dzieci otrzymują za to, to co zapewnia umowa (i wcale nie jest to brak jedynek, a ustalona oferta edukacyjna: języki, zaj. sportowe, zaj. wyrównawcze, fakultety itd)

Wbrew pozorom nie na wszystko sobie można pozwolić - za atrakcyjnośc oferty edukacyjnej płacimy np. redukcją administracji (brak kier. adminstr. kasjera, zaopatrzeniowca, z-cy dyr. kadrowej itp)

Czesne w gimnazjum to u nas 470 zł + dotacja 190zł - a za to: klasy od 5 do 20 osób, 5 godz. j.ang. i 5 godz. j. niem  (w grupach dzielonych pod wzgledem zaawansowania; przez 3 lata), informatyka przez 3 lata (1 komputer = 1 uczeń), kółka ze wszystkich praktycznie przedmiotów, koszykówka, pływanie, tenis, tańce i aerobic i indywidulane konsultacje oraz stypendia dla najlepszych (do 50% czesnego)

Można krytykować, zazdrościć doszukiwać się niesprawiedliwości społecznej, ale doczekalismy czasów, że takie usługi oświatowe są dostępne dla tych, którzy chcą za to płacić. Jest to legalne, uczciwe i wcale nie takie niedostępne (nasi uczniowie  nie są dziećmii milionerów, ale też ....n-li)

PS. Nauczyciel, który udzielałby dodatkowych korepetycji swojemu uczniowi w niepubl. szkole, gdzie pracuję...zostałby zwolniony dyscyplinarnie z pracy. ...Zgodnie z regul. pracy i kodeksem pracy.

A egzaminy przeprowadzamy od ponad 10 lat (LO)...często kontrolowani przez siły nadzoru i nigdy nie było żadnych zastrzeżen. Powiem wiecej...nie wszyscy je zdają :-)

Ewa z Rz23-10-2002 17:10:35   [#21]

hm...

Piszesz Małgosiu: Wbrew pozorom nie na wszystko sobie można pozwolić - za atrakcyjnośc oferty edukacyjnej płacimy np. redukcją administracji (brak kier. adminstr. kasjera, zaopatrzeniowca, z-cy dyr. kadrowej itp)
A ja nie mam na żadne atrakcje, ale i tego co wymieniasz w nawiasie tez nie mam :(

U mnie w szkole jestem tylko ja, 18 n-li i 2 sprzątaczki... No mogłabym z nich zrezygnować - będzie z tego parę kółek zainteresowań, tylko kto będzie sprzątał... (ja już nie dam rady, bo muszę się czasem troche przespać)
Małgoś23-10-2002 17:25:15   [#22]

ja mam 25 n-li i dwie szkoły (nawet nie zespół ale dwie oddzielne biurokracje) i świadomość, że jak coś nie tak to mnie żadna KN nie chroni,  miesiąc wypowiedzenia i już, roszczeniowych rodziców, kupę stereotypów wśród znajomych (typu "jedna matura, druga i ten dom powinnaś juz sobie dawno wybudować"...budujemy domek od 5 lat...własnie doczekaliśmy sie nadziei na dach) i ...coraz więcej rozczarowań i poczucia bezsilności

i do tego całe to gadanie o luksusie pracy w szk. niepublicznym

wczoraj jeszcze usłyszałam jak Marszałek Woj. Śląskiego palnął w mowie powitalnej w sali sejmowej że "szkoły prywatne unikają stawiania ocen negatywnych w obawie przed utrata czesnego"

... ręce i nogi opadują...selawi

JarTul23-10-2002 17:29:28   [#23]

Małgosiu

Małgosiu nikt nie krytykuje i nie zazdrości. Wczytaj się uważnie w cały tok dyskusji.

Oczekuję równości podmiotów... i równości w konkurenecji (ostatnio to takie modne).

Uważam, że jeżeli rodzice w szkołach niepublicznych płacą (dopłacają) za zajęcia swoich pociech i nikt nie podnosi, że jest to niemoralne, nieetyczne, budzące obawy co do uczciwości oceniającego (egzaminującego), to dlaczego nie można tego samego oficjalnie, zgodnie z prawem (oczywiście dostosowując odpowiednio przepisy prawa) na życzenie rodziców (zapewne czasami lub często nie wszystkich) robić w szkołach publicznych. Dlaczego szkoła nie może dla zainteresowanych rodziców zorganizować profesjonalnie dodatkowych zajęć, jeżeli rodzice chcą za to zapłacić? Dlaczego musi robić to okrężną drogą? (Fundacje, stowarzyszenia itp.)

Jeżeli chodzi o dostępność, to Ty patrzysz przez pryzmat dużego miasta i jego okolic, ja przez okienko polskiej prowincji.

Dlaczego mieszkaniec małej (średniej) miejscowości, w której nie ma szkoły niepublicznej (teraz będę być może Twoim zdaniem złośliwy - a takich jeszcz trochę jest), nie dysponujący odpowiednimi środkami, aby wysłać dziecko do takiej szkoły w innej miejscowości albo dysponujacy nawet takimi środkami, ale nie chcący pozbawiać dziecka i siebie codziennego kontaktu, zwykłej rodzicielskiej opieki, ciepła domowego ogniska, musi pozbawiać swoje dziecko możliwości poszerzania wiedzy i umiejętności. Za pieniądze, które wyda miesięcznie na "prywatne indywidualne zajęcia dodatkowe" (zwykle zwane korepetycjami - a fe - patrz wczorajasza Dazeta Wyborcza), w szkole niepublicznej otrzymałby znacznie więcej.  

Pozdrawiam Cię i życzę wielu sukcesów :-)))

Marek Pleśniar23-10-2002 17:45:12   [#24]

Ewa?

Ty nie musisz spać! Widzieliśmy na zlocie:-))) O trzeciej ja szedłem spać a Ewa właśnie wstawała:-)
Małgoś23-10-2002 17:57:07   [#25]

JarTul...to są prawa rynku. O jakiej równości Ty marzysz? ...zapomnij. To tylko puste hasła..czasem przedwyborcze

W małych miastach tez powstaja szk. niepubliczne

Czasem n-le i rodzice biorą sprawy w swoje ręce

Słyszałm nawet o przypadku, że rodzice (n-le) nie godząc się na ofertę polskiej oświaty publicznej otworzyli własną szkołę, w której zgodnie z prawem realizowali obowiązek szkolny swojego dziecka (i chyba jeszcze sąsiadów)

Pracuję we Wrocławiu, mamy uczniów z m.in. Kątów Wroc., Oławy, Sobótki ...czasem dojeżdżają, niektórzy mieszkają na stancjach.

Sama woziłam swoje dzieci przez kika lat na drugi koniec miasta (czasem 2 godz. w korkach) bo tam była lepsza szkoła

To wszystko kwestia wyboru i hierarchii wartości.

A w szk. publicznych niestety częsta jest praktyka nielegalnych korepetycji dla własnych uczniów (nielegalnych bo "poza" Urzędem Skarbowym) lub kursów przygotow. do egzaminów.

Wiemy o tym i ...przymykamy oko.

Dlatego oficjalne, legalne rozwiązania uzupełniające ubożuchne możliwości szkół są jak najbardziej potrzebne i zasadne. Języki obce, taniec, zaj, sportowe, warsztaty poezji czy dziennikarskie, wszelkiego rodzaju koła zainteresowań

...tym bardziej że szkoły sie wyludniają i szkoda tych ogrzewanych pomieszczeń.I dzieci nie szwędałyby sie po supermarketach.

PS. W szk. niepubl. rodzice płacą  (nie dopłacają) za wszystko. Dotacja w wys. 190 zł to kwestia ostanich czasów, przedtem to było dużo mniej (ok 50 zł). A zważywszy, że przez wszystkie instytucje jesteśmy traktowani tak jak dochodowa firma handlowa najprostszy remont urasta do rangi krachu finansowego

W budynku, w którym obecnie działamy jeszcze rok temu była szk. publ. zatrudniająca 4 palaczy na umowę o pracę ok 1700 zł brutto m-c każdy i palono 2 tony koksu tygodniowo. teraz jest 2 palaczy na zlec za 800 każdy i spala sie połowę tego co kiedyś. To taka info dla poszukujących środków na atrakcje edukacyjne

JarTul23-10-2002 18:46:58   [#26]

Cały czas moim zdaniem widzisz świat oczami mieszkańca dużego miasta. 

Czy w małym mieście musi być odpowiednio liczna grupa osób, która stwarza grunt dla istnienia szkoły niepublicznej?

To trochę przewrotne i wyolbrzymine, ale ... jak tak dalej pójdzie, to sami sobie będziemy piec chleb, tworzyć szpitale, policję, kina, teatry itd.

Dlaczego tworzyć dodatkowo coś, co już istnieje. W szkołach publicznych, podobnie jak w niepublicznych, pracują ludzie uczciwi, twórczy, wykształceni mogący zaoferować wiele swoim uczniom. Czy muszą od razu tworzyć szkołę niepubliczną, żeby realizować dodatkowe zajęcia? Czy muszą kierować swój zapał i energię na organizowanie szkoły? Wydaje mi się, że lepiej by było, gdyby mogli robić to co robią najlepiej i mieli czas dla uczniów.

Zapewniam Cię również, że w szkołach publicznych też oglądamy każdą złotówkę i musimy zapewnić naszym uczniom godziwe warunki do nauki za mniej niż 200,00 zł miesięcznie/ucznia o czym dobrze wiesz. Nasz organ prowadzący nie przekazuje nam nawet pełnej subwencji na ucznia. Wiele wysiłku i zabiegów wkładamy, żeby wygospodarować środki na remonty i zakup sprzętu - sądzę, że nie mamy się czego wstydzić. Naszych ponad 180, teraz już absolwentów, bez naszej pomocy na egzaminie zdało - uśredniając - egzamin gimnazjalny powyżej średniej gminy, powiatu, województwa i kraju. Oczywiście byli tacy, którzy byli znacznie poniżej tego poziomu, ale uczęszczają do naszej szkoły dzieci z rodzin bardzo biednych, dobrze sytuowanych i wszystko co pomiędzy jednym a drugim.

Jeżeli chodzi o "prywatne indywidualne zajęcia dodatkowe", to moim zdaniem możliwość organizowanie przez szkołę na życzenie rodziców dodatkowych zajęć ukróciłoby ten "niecny proceder" (A tak na marginesie. Patrząc na problem poprzez moje otoczenie uważam, że stastycznie rzecz biorąc bardzo mała liczba "parszywych owiec" w skali kraju psuje nam wszystkim opinię - ale tu powinno działać prawo, a większość korepetytorów prowadzi te zajęcia w sposób zgodny z dobrze rozumianym pojęciem "zgody z własnym sumieniem", a także potrzebą środowiska - lepiej, żeby zajęcia prowadził nauczyciel, czy ktoś bez przygotowania?)

A możliwość organizowania odpłatnych dodatkowych zajęć przez szkołę publiczną:

  1. pozwoliłaby zwiększyć dostępnośc tych zajęć (niższe koszty),
  2. zwiększyć liczbę tych zajęć,
  3. rodzic powierzałby swoją pociechę opiece jednej instytucji
  4. zwiększyć dochody budżetu państwa (podatki, ZUS od osób lprowadzących zajęcia zgodnie z prawem,
  5. racjonalniej wykorzystać istniejącą bazę materialną szkół,
  6. ... znalazłbym jeszcze parę "za".

A z tą równością podmiotów... i równością w konkurenecji, to oczywiście w dużej mierze żart. Chociaż uważam, że prawo powinno być takie samo dla wszystkich podobnych podmiotów.

A kończąc - jako rodzic wolałbym, żeby KN nie chroniła nikogo.

Pozdawiam

Leszek23-10-2002 20:19:09   [#27]

Swego czasu dużo mówiono o wyliczeniu rzeczywistych kosztów kształcenia ucznia (takiego statystycznego, ale rzetelnie wyliczonego).

No i miałby być grant dla rodzica (czyli równowartość kosztu kształcenia ucznia).

Rodzic ten grant zanosiłby do szkoły, którą wybrał dla dziecka.

I byłoby wspaniale.

Ale, kurcze, przyszła szara rzeczywistosć, żadna władza dotychczasowa nie pokusiła się dotąd o to, no i tak mamy kwotę subwencji, tak wyliczaną, że mi dość trudno zrozumieć ten piekielny wzór MENiSowy.

Oj rozmarzył się człowiek o grancie uczniowskim

:-)

Pozdrawiam

beera24-10-2002 12:07:28   [#28]

No nie!!!

Sama woziłam swoje dzieci przez kika lat na drugi koniec miasta (czasem 2 godz. w korkach) bo tam była lepsza szkoła

To wszystko kwestia wyboru i hierarchii wartości.

Kurcze!

A nie wydaje wam się, że przede wszystkim pieniędzy?

Ja sama wożę dziecko do szkoły w mieście. Chodzi mój dzieciak do prywatnego gimnazjum ( z bardzo kiepską ofertą zajęć pozalekcyjnych). Po południu wożę go na basen i język angielski. U mnie to sprawa wyboru. Tak! Ale przede wszystkim sprawa możliwości finansowych.

 

Otwórzmy oczy, do cholery!

Wybór to coś, czego można dokonać mając alternatywę. A jak się alternatywy nie ma?

Jakie znaczenie ma bon uczniowsku Leszku w małym, wiejskim środowisku?

Popatrzmy na sprawę w kilku jej aspektach, nie tylko przez pryzmat wielkomiejskości- pisał o tym jartul.

Popatrzmy na możliwośc stworzenia UNIWERSALNYCH rozwiązań.

Dla mnie tu problem lezy tylko i wyłącznie w ustaleniu standardu, normy funkcjonowania szkół. Ustalenia nienaruszalnego fundamentu , na ktorego bazie można budować szkołę i znajdować w niej szanse dla ucznia.

Szkolnictwo niepubliczne jest naszą bardzo bliską przyszlością. I OK. Pieniądz rządzi światem ;-) Nie walczę z tym, z czym nie da się wygrać.

Natomiast uważam , że katastrofą jest takie obgromne zróżnicowanie w funkcjonowaniu szkół PUBLICZNYCH.

Spójrzmy nawet tu- wśród nas. każdy z nas kieruje do uczniów ofertę. U jednych jest to oferta minimum, u innych maksimum.

Nie dziwi Was to?

Czy nie jest skandalem, że dziecko urodzone w Bieszczadach od państwa dostaje inną ofertę edukacyjną niż dziecko urodzone w Warszawie?

Że samorządy?

Czyli dziecko z bogatego samorządu dostaje w szkole lepszą ofertę edukacyjną...a dziecko w biednym gorszą...

Każde, ucząc się w państwowej szkole otrzymuje co innego.

 Dla mnie to jest nie do przyjęcia. Może jestem skażona,  od pięciu lat trwającą wiejskością, ale chwalę dobre duchy, iż dały mi pozyskać tę właściwą wiedzę.

Wyrównywanie szans?

Może po prostu zacząć je od startu?

Małgoś24-10-2002 15:39:10   [#29]
...ale to była szkoła publiczna (ta na drugim końcu Wrocławia) :- )
Asiu, to nie jest kwestia Biezczady - Warszawa, bo np. nieduża szkoła bieszczadzka + nauczyciele entuzjasci + dyrektor menadżer może równać się super oferta edukacyjna z istotną skutecznościa wychowawczą.
We Wrocławiu jest ..siąt szkół o teoretycznie podobnych możliwościach, ale jednak wozimy dzieci przez korki...bo gdzieś sa lepsze.
Czy róznicuje je tylko czynnik kasy ? Z pewnościa nie - myslę, że przede  wszystkim czynnik ludzki. Moim zdaniem szkołę tworzą NAUCZYCIELE przy pomocy dyrekcji i trochę rodzice (inicjatywa lokalna).

PS. Znam szkołę w której za klamki do drzwi płacono ponad 100zł (za sztukę!), a geografii uczono bez map i atlasów - czy to kwestia kasy?
Leszek24-10-2002 17:51:26   [#30]

No cóż mimo wszystko pomarzę o bonie.

Nic nie poradzę na to , że nikt z nową ofertą nie pojawi się w małomiasteczkowym środowisku (a może jednak ... - jestem z natury optymistą).

A ewentualnie dotychczasowa szkoła w małym środowisku otrzymując rzeczywiste pieniądze będzie mogła się rozwijać wspaniale ...

Zwróć uwagę, że nie różnicuję tu szkół na publiczne i niepubliczne.

Pozdrawiam

stan24-10-2002 18:46:29   [#31]

Bon, czyli średnie koszty na ucznia to dokładnie tak jak ze średnią kwotą podwyżki. Nikogo nie zadowoli. Tak naprawdę to potrzebne są o wiele większe pieniądze na oświatę, a podział jest rzeczą wtórną! W chwili obecnej to dyskutujemy jak sprawiedliwie podzielić biedę.
Przypominam. Podstawowym celem wszystkich działań reformatorskich w ostatnim okresie (jakieś ostatnie 8 lat) jest obniżenie kosztów kształcenia! Gdy się czyta uzasadnienia do zmian w ustawach to można znaleźć przesłanki rzeczywiste. Obniżenie kosztów. Drugi cel to 80% w szkołach maturalnych - skutek - obniżenie poziomu kształcenia.
Jeszcze nasze zaangażowanie i upór łagodzą skutki ale jak długo?
:-(
stan

Ewa z Rz24-10-2002 22:06:51   [#32]

Zgadzam się!

Zgadzam się ze Stanem w całej rozciąglości!

Już to kiedyś pisalam na forum, ale Stan wyraził to bardzo jasno i krótko.

To jest całkowicie zgodne z tym powiedzeniem: jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o... pieniądze!

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]