Forum OSKKO - wątek

TEMAT: oświatowy przegląd prasy
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 32 ][ 33 ][ 34 ] - - [ 241 ][ 242 ]
Krystyna Za08-03-2007 18:35:24   [#1601]

Dyrektor Delegatury KO

www.mscdn.internetdsl.pl/IIIMidzynarodowaKonferencjaNaukowa/photo7.html - 3k -

Krystyna Za08-03-2007 18:35:58   [#1602]
http://www.mscdn.internetdsl.pl/IIIMidzynarodowaKonferencjaNaukowa/photo7.html
Gaba09-03-2007 06:48:56   [#1603]
Samorządy chcą zamknąć 500 szkół
"Gazeta Prawna": Samorządy chcą zlikwidować od przyszłego roku szkolnego ponad 500 przedszkoli, szkół podstawowych, gimnazjów, szkół ponadgimnazjalnych, placówek opiekuńczych i schronisk.
Władze lokalne poprosiły już kuratorów oświaty o zgodę na zamknięcie tych jednostek. Jeśli kuratoria zaakceptują samorządowe wnioski, placówki przestaną istnieć.

- Najczęściej likwidowane są małe szkoły podstawowe, licea profilowane i publiczne szkoły policealne - tłumaczy wicekurator Kujawsko-Pomorskiego Kuratorium Oświaty Teresa Kordas. W miejsce zamykanych szkół publicznych powstaje coraz więcej prywatnych placówek oświatowych.

Likwidacji publicznych szkół nie zapobiegnie przyjęta przez Sejm nowelizacja ustawy o systemie oświaty, która m.in. zmienia zasady wyboru dyrektorów szkół i umożliwia im wprowadzenie obowiązku noszenia mundurków przez uczniów - informuje "Gazeta
Jersz09-03-2007 07:13:02   [#1604]
 
Apel do Giertycha: nie topić marzanny
Roman Giertych, fot. Paweł Kula
PAP

"Dziennik": Działacze Automobilklubu Chełmskiego poprosili ministra edukacji Romana Giertycha, aby w całym kraju wprowadził zakaz topienia Marzanny.
Działacze ci twierdzą, że uczestnictwo w tym wiosennym obrzędzie negatywnie wpływa na psychikę dzieci, ponieważ propaguje przemoc. Automobiliści wysłali do ministerstwa oficjalne pismo, w którym szczegółowo uzasadniają szkodliwość prasłowiańskiego obyczaju.

- Topienie marzanny może doprowadzić dzieci i młodzież do przekonania, że najprostszą i najbardziej skuteczną metodą na osiągnięcie celu jest fizyczna likwidacja przeszkody. Wyobraźmy sobie, że uczeń ma same jedynki z matematyki czy chemii. Może dojść do wniosku, że rozwiązaniem problemem jest utopienie nauczycielki - przekonuje w liście prezes Grzegorz Gorczyca. Członkowie chełmskiego automobilklubu są przekonani, że minister, który zajmuje stanowisko w wielu kontrowersyjnych sprawach, wesprze także ich krucjatę przeciwko słomianej kukle. Jeśli tak się nie stanie, zamierzają podjąć stanowcze działania na własną rękę.

- Pierwszego dnia wiosny będziemy blokować mosty, żeby dzieci nie miały skąd zrzucać kukieł - zapowiada w cytowanym przez gazetę liście prezes Gorczyca.

- Rozważaliśmy zablokowanie dróg prowadzących do mostów, ale stwierdziliśmy, że nie będziemy robić konkurencji drugiemu wicepremierowi - czytamy.
AnJa09-03-2007 08:30:27   [#1605]

:-)))

dotychczas wszystkiemu winni byli żydzi i cyklisci

ale jest postęp i mamy atomobilistów
...
kurde... ale ini musieli się wczesniej skuć...
annah09-03-2007 08:36:30   [#1606]

Samorządy: pięćset szkół będzie zlikwidowanych

EDUKACJA ZMIANY W SIECI PLACÓWEK EDUKACYJNYCH

06:59 09.03.2007
piątek

Zamykane będą szkoły podstawowe na wsi, licea profilowane i szkoły policealne
Samorządy chcą likwidować szkoły, bo nie mają pieniędzy na ich utrzymanie
W miejsce likwidowanych placówek powstają szkoły prywatne


Władze samorządowe wystąpiły do kuratorów oświaty o opinię w sprawie likwidacji ponad 500 z 30 tys. przedszkoli, szkół podstawowych, gimnazjów, szkół ponadgimnazjalnych, placówek opiekuńczych i schronisk. Jeżeli kuratorzy wyrażą zgodę na ich likwidację, placówki przestaną istnieć. Jeśli sprzeciwią się - samorządowcy będą mogli się odwoływać do ministra edukacji narodowej. MEN w ubiegłym roku zapowiadało, że opracuje plan ograniczenia likwidacji szkół w małych miejscowościach. Ministrowi Giertychowi nie udało się jednak np. zapobiec likwidacji szkoły w Siedlimowie (woj. kujawsko-pomorskie), co obiecywał mieszkańcom miejscowości w trakcie odwiedzin placówki we wrześniu 2006 r. W styczniu tego roku szkoła została definitywnie zamknięta.
Najczęściej likwidowane są małe szkoły podstawowe, licea profilowane i publiczne szkoły policealne - tłumaczy Teresa Kordas, wicekurator Kujawsko-Pomorskiego Kuratorium Oświaty.
Są to placówki kosztowne w utrzymaniu, a coraz częściej nie ma chętnych do nauki w nich - dodaje Grażyna Piwko z Krakowskiego Kuratorium Oświaty.
 

Najbardziej zagrożone jest funkcjonowanie szkół we wsiach i małych miejscowościach. W tym roku najwięcej, bo aż 77, wniosków o likwidację szkół złożyli samorządowcy z rolniczej i słabo zurbanizowanej Lubelszczyzny. W Wielkopolsce władze lokalne chcą zlikwidować dziewięć szkół podstawowych. Każda z nich funkcjonuje na wsi. Z kolei w blisko dwumilionowej Warszawie w tym roku nie zostanie zamknięta żadna szkoła.

ROMAN GIERTYCH, minister edukacji narodowej, będzie rozpatrywał odwołania samorządowców od opinii kuratorów oświaty w sprawie likwidacji szkół

Wkracza niż

W opinii większości kuratorów najczęstszym powodem likwidacji placówek edukacyjnych jest brak naboru do klas, co wynika głównie z wkraczającego do szkół niżu demograficznego, a w przypadku szkół ponadgimnazjalnych także z mało atrakcyjnego profilu danej placówki.
Zdarza się, że licea profilowane i ogólnokształcące, działające przy szkołach zawodowych, nie mają od kilku lat naboru. Takie placówki się zamyka - mówi Marian Przybylski z Łódzkiego Kuratorium Oświaty.

Wiele placówek będzie jednak zlikwidowanych nie z braku chętnych do podjęcia nauki, ale z powodu niewystarczających środków finansowych, którymi dysponują samorządy. Tak jest np. w przypadku Zespołu Szkół Przemysłu Spożywczego w Brzegu.
Nie mamy problemów z naborem do szkoły, ale nasza placówka została wytypowana ze względu na zły stan techniczny jednego budynku - mówi Włodzimierz Marek, dyrektor brzeskiego ZSPS.

Kurator nie wyraził zgody na jej likwidację, ale starosta odwołuje się do ministra edukacji narodowej.

Zły stan techniczny budynków to także częsty powód zamykania szkół na wsiach i w małych miejscowościach.
W Seminie (woj. warmińsko-mazurskie) to komendant straży pożarnej nie wyraził zgody na dalsze funkcjonowanie filii szkoły podstawowej, gdyż budynek zagrażał bezpieczeństwu uczniów - tłumaczy Halina Michalska z Kuratorium Warmińsko-Mazurskiego.
 
Oprócz niżu demograficznego, braku pieniędzy i złych warunków technicznych powodem likwidacji placówek oświatowych jest także chęć uporządkowania krajowej sieci szkół. Dlatego likwidowane są placówki, które np. od kilku lat nie przeprowadzały naboru. Z kolei w przypadku szkół policealnych ważne znaczenie mają zasady rekrutacji. Młodzi ludzie coraz chętniej wybierają prywatne placówki, gdyż łatwiej się do nich dostać, a następnie utrzymać w nich.

Rodzice protestują

 
Przeciwko likwidacji szkół protestują rodzice uczniów, a także nauczyciele. W Szczecinie dyrektorzy szkół sprzeciwiają się likwidacji dwóch szkół specjalnych. Miasto argumentuje restrukturyzację tym, że około 40 proc. uczniów likwidowanych placówek pochodzi z gmin spoza Szczecina.

Przeciwko planom zmykania szkół protestują także m.in. mieszkańcy Zamościa, Kielc, Chęcin, Izdebny i Dąbrowy Wronowskiej (woj. lubelskie) oraz Stradlic (woj. świętokrzyskie). W Katowicach powstał już Społeczny Komitet Obrony Szkoły Podstawowej nr 10, wzywający mieszkańców i absolwentów do wsparcia ich walki o utrzymanie placówki.

Przeciwni likwidacji szkół są także nauczyciele. W wyniku restrukturyzacji sieci szkół wielu pedagogów może stracić pracę.
Większość samorządów stara się zapewnić zatrudnienie nauczycielom likwidowanych szkół w innych placówkach edukacyjnych. Częś ć z nich może jednak stracić pracę - mówi Jerzy Jon, mazowiecki wicekurator oświaty.

Coraz częściej rodzice uczniów szkół wytypowanych do likwidacji nie tylko protestują, ale sami starają się utrzymać szkoły.
Mieszkańcy małych miast tworzą stowarzyszenia, które przejmują od gmin obowiązek prowadzenia konkretnej szkoły - mówi Grażyna Piwko.

Powstają szkoły społeczne

Wszystko wskazuje, że w ten sposób likwidacji uniknie szkoła podstawowa w Damicach w gminie Iwanowice (woj. małopolskie). Gmina zapowiedziała już pomoc w organizacji szkoły społecznej.
Grupie rodziców użyczymy środków na pomoce naukowe, a w użytkowanie oddamy budynki szkoły, która miała być zlikwidowana - mówi wójt gminy Iwanowice, w której wcześniej już dwie szkoły uniknęły likwidacji, dzięki zmianie statusu na placówkę społeczną.

Mieszkańcy Damic będą musieli postarać się o uzyskanie środków z subwencji oświatowej na prowadzenie szkoły i dbać o jej bieżące utrzymanie.
Z doświadczenia wiem, że utworzone w ten sposób szkoły są nawet aktywniejsze od tych publicznych - dodaje wójt Iwanowic.

Przejmowaniem likwidowanych szkół zainteresowane są także prywatne firmy.
Na terenie województwa warmińsko-mazurskiego likwidowane szkoły, przejmuje np. firma Edukator z Białegostoku, która tworzy w nich własne placówki oświatowe - mówi Halina Michalska.

Większość przedstawicieli kuratoriów wojewódzkich potwierdziła, że zainteresowanie tworzeniem prywatnych szkół wciąż wzrasta. A dla nich likwidacja publicznych placówek to czysty zysk.

http://finanse.wp.pl/POD,15,wid,8765140,prasa.html

Marek Pleśniar09-03-2007 10:53:06   [#1607]
jest niż anieli
Majka09-03-2007 20:13:19   [#1608]

a w Warszawie tymczasem....

http://serwisy.gazeta.pl/edukacja/1,51805,3974953.html

W szkołach nie mogą ginąć zdolni uczniowie- uznał ratusz. Ci wybitni mają pracować pod opieką tutorów - najlepszych nauczycieli z całego miasta.
"Warszawa - miastem edukacji": pod takim tytułem ratusz ogłosił plan działań w oświacie do końca 2007 roku.
Skorzystają przede wszystkim uczniowie, którzy chcą się rozwijać. To spis pomysłów Jolanty Lipszyc, dyrektorki miejskiego biura edukacji i wiceprezydenta ds. edukacji Włodzimierza Paszyńskiego. Niektóre, jak np. zmniejszenie liczebności klas czy rozwijanie szkolnictwa zawodowego, już są wprowadzane.

Nie tylko dla średniaków

Od nowego roku szkolnego ma na dobre rozpocząć się program "wczesnego wykrywania i wspomagania uzdolnień uczniów". - Nikt tak naprawdę nie zajmuje się uczniami szczególnie uzdolnionymi. Nauczycieli rozlicza się z przerobienia programu - twierdzi Lipszyc.

Wśród nauczycieli rzeczywiście rozpowszechniony jest pogląd, że szkoły są dla średniaków, bo nie ma czasu ani na tłumaczenie lekcji słabszym, ani na pracę z wybitnymi.
Miejski program przewiduje indywidualny tok nauczania i opiekę tutorską dla wybitnych, olimpijskie koła przedmiotowe oraz zacieśnienie współpracy ze szkołami wyższymi, by uczniowie mogli korzystać z laboratoriów.
- Na początek taką opieką objętych będzie 10-15 uczniów. Zajęliby się nimi najlepsi nauczyciele z różnych szkół - obiecuje Lipszyc.

Co z mniej zdolnymi?
Dla wszystkich ratusz zwiększa godziny zajęć pozalekcyjnych. Na każdą klasę przypadną trzy (dotąd było tak jedynie w gimnazjach i klasach maturalnych).

By zajęcia były bardziej interesujące, miasto jeszcze w tym miesiącu ogłosi konkurs dla organizacji pozarządowych na prowadzenie np. warsztatów rozwijających kreatywność czy przedsiębiorczość.

Opracowanie "Warszawa - miastem edukacji" znajduje się na stronie internetowej www.edukacja.warszawa.pl
(...)

To prawda? Każda klasa w każdej szkole dostanie pieniądze na 3 godziny kółek tygodniowo?
I zmniejszana jest liczebnośc klas?
Czy redaktorka upiększyła?
bogna09-03-2007 22:59:21   [#1609]

Księgarze: sprzedaż podręczników w szkołach to upadek księgarń

Ogólnopolskie Stowarzyszenie Księgarzy (OSK) szacuje, że przeniesienie sprzedaży podręczników do szkół może spowodować upadek w ciągu kilku najbliższych lat nawet 80 proc. księgarń i utratę pracy przez ok. 30 tys. osób - księgarzy i hurtowników.

Jak mówił w piątek na konferencji prasowej w Warszawie przewodniczący OSK, Jerzy Mechliński, uchwalona w środę przez Sejm nowelizacja ustawy o systemie oświaty to "zamach na polską książkę". Podkreślił, że sankcjonuje ona prawnie istniejącą już w szkołach "szarą strefę" związaną z handlem podręcznikami i jeszcze ją powiększy.

Nowelizacja ustawy przewiduje, że szkoła ułatwi uczniom zakup podręczników, w tym także dostęp do podręczników używanych. Sprzeciw księgarzy budzi fragment mówiący o ułatwieniu przez szkoły zaopatrzenia w nowe podręczniki szkolne.

Według Mechlińskiego, jest on sprzeczny w ośmioma innymi ustawami, w tym z samą ustawą o systemie oświaty, w której zapisano, że szkoła nie może prowadzić działalności gospodarczej. Zdaniem przewodniczącego OSK, możliwość sprzedaży książek w szkołach przez nauczycieli jest sprzeczna także m.in. z ordynacja podatkową, ustawami o podatkach od towarów i usług oraz dochodowych od osób fizycznych i od osób prawnych, a także z ustawą o rachunkowości.

Przypomniał on, osoba, która prowadzi działalność handlową bez wymaganego zgłoszenia w ewidencji działalności gospodarczej, podlega karze. Mechliński pytał też, kto zaopatrzy szkoły w wymagane przy takiej działalności kasy fiskalne i czy szkoły zatrudnią specjalnie przeszkolone księgowe.

"Myślę, że minister edukacji Roman Giertych powinien pójść dalej w szukaniu możliwości zaoszczędzenia przez rodziców na wydatkach związanych wyposażeniem i utrzymaniem ucznia. Można urządzić w szkołach minimarkety, w których będzie wszystko: zeszyty, bloki, przybory szkolne, mundurki, a także środki higieny osobistej. Oczywiście wszystkie te artykuły będą tańsze o co najmniej 25 proc. i bez marży handlowej. Takie rozwiązanie na pewno spodoba się rodzicom" - mówił przewodniczący OSK.

Przypomniał, że obecnie w Polsce działa 2,2 tys. księgarń i z roku na rok ta liczba maleje; od 1989 r. ubyło ich 1,3 tys. Poinformował także, że rentowność księgarń waha się na poziomie 2,5-3 proc. "Prowadzenie księgarni to zajęcie dla pasjonatów, a nie biznes" - podkreślił. Wyprowadzenie z księgarń sprzedaży podręczników - których sprzedaż stanowi 30-50 proc. przychodów - pozbawi je kapitału odtworzeniowego.

"Księgarnie w centrach dużych miast poradzą jakoś sobie, ale w małych miastach i w odległych dzielnicach upadną, za rok, dwa, trzy" - uważa Mechliński. "Wtedy dostęp do innych książek - do książek, które nie są podręcznikami - będzie trudniejszy niż obecnie" - prognozuje.

Księgarze proponują inne sposoby obniżenia cen podręczników, m.in. uchwalenie - wzorowanej na rozwiązaniach francuskich - ustawy o książkach i ich cenach (projekt takiej ustawy przygotowali w ubiegłym roku) czy możliwość odliczania od podatku kosztów zakupu podręczników przez rodziny najuboższe.

W przyszłym tygodniu rządową nowelizacją ustawy o systemie oświaty zajmie się Senat. Wicepremier, minister edukacji Roman Giertych w środę po uchwaleniu nowelizacji przez Sejm powiedział, że Liga Polskich Rodzin, poza zapowiedzianymi wcześniej poprawkami dotyczącymi wprowadzenia obowiązkowych mundurków szkolnych i zasad powoływania dyrektorów szkół, zgłosi "tylko propozycje drobnych, technicznych zmian".

Zapisy nowelizacji dotyczące przeniesienia sprzedaży podręczników do szkół, obok OSK, krytykuje także Izba Księgarstwa Polskiego, Związek Nauczycielstwa Polskiego i opozycja.

grażka10-03-2007 07:59:16   [#1610]

http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34308,3977584.html

malmar1510-03-2007 17:02:42   [#1611]

http://kobieta.interia.pl/dziecko/news/pokochac-szkole,877320,1646

http://kobieta.interia.pl/dziecko/news/dobre-wychowanie,872036,1646

http://kobieta.interia.pl/dziecko/news/po-co-dziecku-basn,875077,1646

http://kobieta.interia.pl/dziecko/news/jak-wychowac-malego-dzentelmena,878818,1646

Iwona211-03-2007 20:31:18   [#1612]

http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35798,3977584.html

Dzieci z ADHD wykorzystane do eksperymentu?
Małgorzata Wach
2007-03-09, ostatnia aktualizacja 2007-03-10 00:44

Przekleństwa, bójki, tańce na stole, wybieganie z klasy w dowolnym momencie - tak wyglądały lekcje w klasie terapeutycznej, do której trafiły dzieci z ADHD i zaburzeniami zachowania.- Nasze dzieci wykorzystano do poronionego eksperymentu - mówią rodzice.
Szkoła Podstawowej nr 12 w Krakowie. We wrześniu ubiegłego roku jej dyrekcja zdecydowała się na utworzenie klasy terapeutycznej dla czwartoklasistów. Zapisano do niej dziewięciu uczniów. Tyle że zamiast dzieci z różnego typu dysfunkcjami, znalazły się w niej dzieci z podobnymi schorzeniami: trójka ze zdiagnozowanym ADHD, pozostałe z zaburzeniami zachowania i zaburzeniami emocjonalnymi. - W dodatku sami chłopcy - podkreślają rodzice. Ich wychowawczynią została nauczycielka, która wcześniej pracowała na świetlicy.

"Po miesiącu nauki w klasie syn stał się agresywny"

- Mój syn ma zdiagnozowane ADHD. Wcześniej jego głównym problemem był brak koncentracji, po miesiącu nauki w klasie terapeutycznej stał się agresywny. Nie mogliśmy sobie z nim poradzić - mówi jedna z mam.

- Dzieci biegały po klasie, jeden z chłopców w kółko klął. W pewnym momencie kilku uczniów wybiegło na korytarz, dwóch innych zaczęło się bić, reszta im dopingowała. Nauczycielka się starała, ale nie była w stanie nad tym zapanować - opowiada mama innego 10-latka, która wybrała się na lekcje.

Klasę rozwiązano przez telefon

Po kilku miesiącach zmagań nauczyciele skapitulowali. Dyrekcja podjęła decyzję o rozwiązaniu klasy. Informacje na ten temat przekazano rodzicom... telefonicznie. - Był drugi tydzień ferii zimowych - relacjonuje jedna z mam. - Pani wicedyrektor zapytała mnie tylko, co teraz zamierzam zrobić z synem.

Okazało się, że szkoła nie konsultowała uruchomienia grupy z rejonową poradnią psychologiczno-pedagogiczną, z którą teoretycznie powinna w tej sprawie współpracować.

- Gdyby nas o to poproszono, opinia byłaby raczej negatywna - mówi Elwira Zadęcka, dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 2 w Krakowie. - Przy tego typu zaburzeniach utworzenie jednorodnej grupy automatycznie odbiera dzieciom pozytywne wzorce zachowań. W klasie integracyjnej jest najwyżej dwoje lub troje dzieci z ADHD.

Danuta Turczyn, dyrektorka SP nr 12, nie chce o tym rozmawiać: - Ta klasa to dla mnie zamknięty temat - ucina.

Ministerstwo Edukacji na to pozwala

Co na to wydział edukacji?

- Decyzję o utworzeniu klasy podjęła dyrekcja szkoły - wyjaśnia Jan Żądło, zastępca dyrektora Wydziału Edukacji UM Krakowa. - Zaopiniowaliśmy ją pozytywnie, ponieważ mieliśmy w Krakowie dzieci z dysfunkcjami, które kwalifikowały się do klas integracyjnych, a nie mieliśmy tych zdrowych, które byłyby chętne do tego, aby stworzyć z nimi takie klasy.

Dlaczego pozwolono, aby w grupie znalazły się dzieci z podobnymi zaburzeniami?

- Rozporządzenie ministra edukacji z 2003 r. mówi wyraźnie, że klasa terapeutyczna powinna objąć opieką uczniów o zbliżonym typie niepełnosprawności lub dysfunkcji - mówi Jan Żądło. - Pomysł był więc zgodny z przepisami.

Innego zdania jest Ilona Lelito, prezes Polskiego Towarzystwa ADHD: - To nie była żadna klasa terapeutyczna, tylko dramat. Szkoła nie spełniła podstawowych warunków, które mogłyby wróżyć temu projektowi choćby cień powodzenia. Całość wygląda na fatalny eksperyment. Szkoda tylko, że przeprowadzono go na dzieciach, których życie i tak nie jest łatwe.

grażka12-03-2007 17:18:08   [#1613]
http://miasta.gazeta.pl/trojmiasto/1,35612,3979794.html
Marek Pleśniar12-03-2007 18:23:35   [#1614]

to nie pomyłka

chciałbym by powstał taki wątek o oświacie - o nadzorze pedagogicznym lub administracyjnym - za durne ankiety, zbędne wymagania co do dokumentacji, nadinterpretowanie itp itd:

http://wiadomosci.wp.pl/kat,,statp,UHJ6ZWdssWQgcHJhc3k%3D,wid,8767979,wiadomosc.html

Egzaminatorzy WORD zwolnieni za złośliwe stresowanie kandydatów na kierowców
Polskapresse 08:43

Kandydat na kierowce nie musi wiedzieć wszystkiego o tym, co samochód ma pod maską
(fot. Polskapresse)


Nie musisz wiedzieć, jakiego typu i mocy są wszystkie żarówki w samochodzie. Jeśli egzaminator ci powie, że nie zdałeś z tego powodu egzaminu na prawo jazdy, wolno ci się poskarżyć, a on może stracić pracę. Tak właśnie jest teraz w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego. Dwóch egzaminatorów zostało zwolnionych, a kilku kolejnych jest na cenzurowanym.


- Pozwalali sobie na złośliwą nadinterpretację rozporządzenia, określającego zakres i przebieg egzaminu - wyjaśnia Zbigniew Skowroński, dyrektor WORD, który objął to stanowisko miesiąc temu. - Na przykład zmieniali ustawienie lusterek bocznych, które wcześniej ustawił sam kursant, pytali o rodzaj i moc wszystkich żarówek w samochodzie albo o urządzenia pod maską samochodu, których nie wymienia rozporządzenie. Uznałem to za złośliwość wobec kandydatów

if (NJB('srodtekst')) { document.getElementById('rekSrd05').style.display='block';} Na 110 skarg kursantów na przebieg i wynik egzaminu, jakie trafiły w ubiegłym roku do Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi, aż 75 dotyczyło łódzkiego WORD. Nie bez powodu.

- O egzaminatorach z Łodzi i ich specyficznych metodach wiadomo było już wcześniej - mówi Grzegorz Paszak, właściciel jednej z łódzkich autoszkół. - Dlatego większość moich kursantów zdaje egzamin w ośrodkach w Piotrkowie czy Sieradzu, a nie w Łodzi.

Bożena Kościelny nie ukrywa nazwiska, bo prawo jazdy ma już w kieszeni.

- Zdałam dopiero za piątym razem, egzaminator śnił mi się po nocach - opowiada. - Wrzeszczał z byle powodu, a mnie od razu wszystko się myliło. Na koniec jeszcze długo trzymał mnie w niepewności i kpił, że ze swoimi umiejętnościami będę miała prawo jazdy, ale tylko na Widzew-Wschód.

Żeby nie było wątpliwości, czy egzaminatorzy rzeczywiście wyżywają się na przyszłych kierowcach, czy są tylko fałszywie oskarżani, nowy dyrektor WORD kazał zwiększyć liczbę kamer w samochodzie do trzech (gdzie indziej jest jedna lub dwie). Wydał też dodatkowe dyspozycje.

Egzaminatorzy dostali nakaz rozstrzygania wszystkich spornych kwestii na korzyść egzaminowanego, a także zobowiązani zostali do unikania wszystkich sytuacji, które mogłyby niepotrzebnie stresować kursantów. Na początku marca zatrudniono także psychologa, który ma pomóc przyszłym kierowcom.

Michał Gogolewski, nowy egzaminator w łódzkim WORD, jest za zmianami. - Trzeba wymagać, ale z uśmiechem, na luzie i bez stresu - mówi Gogolewski.

Nie ma racji. Stres na egzaminie będzie zawsze, ale niech egzamin dla kierowców nie będzie egzaminem z odporności na złośliwość.

* * * * *

W liczbach i procentach Liczba egzaminów na kat. B w 2006 roku:
Łódź - 30 tys.
Skierniewice - 21 tys.
Sieradz - 27 tys.

Średnia zdawalność na egzaminie praktycznym
Łódź - 22%
Skierniewice - 35%
Sieradz - 37%

Piotrków - Karolina Olszewska, od niedawna wicedyrektor tutejszego WORD, odmówiła podania przez telefon informacji o liczbie egzaminów i swojego nazwiska.

Sławomir Orlicki

cynamonowa12-03-2007 19:06:36   [#1615]

matury

MEN: amnestia jeszcze tylko w tym roku, matematyka w 2010 r.
Od 2010 r. każdy maturzysta będzie musiał zdać egzamin z matematyki, żeby otrzymać świadectwo dojrzałości. Od 2008 r. nie będzie można oblać żadnego z obowiązkowych egzaminów - poinformowano na stronie internetowej MEN po spotkaniu wicepremiera ministra edukacji Romana Giertycha z rektorami wyższych uczelni.
Szef resortu edukacji zaprezentował rektorom założenia nowelizacji rozporządzenia w sprawie matur. Ostatnia nowelizacja rozporządzenia straci moc prawną po maturze w 2007 r., gdyż - według Trybunału Konstytucyjnego - jest ona niezgodna z ustawą o systemie oświaty i z konstytucją.

Jak poinformował wiceprzewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP), prof. Tomasz Borecki, rektorów szczególnie ucieszyło to, że Roman Giertych wycofał się z pomysłu, aby uczeń mógł oblać jeden z obowiązkowych egzaminów, a mimo to otrzymać świadectwo dojrzałości. Z tego rozwiązania będą mogli skorzystać już tylko tegoroczni maturzyści. - Zamiast tego, od 2008 r. pan premier wprowadza dla tych, którzy nie zdali jednego egzaminu, egzamin poprawkowy w drugiej połowie sierpnia - powiedział rektor.

Na maturze w 2008 r. uczniowie nadal będą wybierać, czy chcą pisać egzamin na poziomie podstawowym, czy rozszerzonym. Ale, jak informuje MEN, "pokonanie progu 30 proc. na poziomie podstawowym i poziomie rozszerzonym będzie porównywalne pod względem trudności".

- Zapewniono nas, że egzamin na poziomie rozszerzonym będzie zawierał 30 proc. materiału, sprawdzanego na poziomie podstawowym. Dzięki temu uczniowie nie będą się bali wybierać poziomu rozszerzonego. Nie będą się bali oblać - podkreślił Borecki.

Dodał, że w nowym rozporządzeniu nie będzie już tabeli do przeliczania wyników z poziomu rozszerzonego na wynik z poziomu podstawowego. "Każda uczelnia ustali swoje przeliczniki na potrzeby rekrutacji" - zaznaczył.

MEN poinformowało ponadto, że do 2009 r. ma zostać przygotowany jednolity arkusz egzaminacyjny z każdego przedmiotu maturalnego, bez podziału na poziom podstawowy i rozszerzony.
Marek Pleśniar12-03-2007 22:47:39   [#1616]

to musicie zobaczyć;-))))


8-3-2007 11:10
Sejm Rzeczypospolitej przyjął rządowy projekt nowelizacji prawa oświatowego. Za głosowało 231 posłów, trzech - przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu. To sukces mądrej szkoły i sukces ministra edukacji - zgodnie komentują pytani przez nas nauczyciele.

http://www.szkolapolska.pl/

 

no i tu:

List środowiska akademickiego i naukowego do premiera Romana Giertycha
List środowiska akademickiego i naukowego do premiera Romana Giertycha„Wyrażamy uznanie dla Ministerstwa Edukacji Narodowej w działaniach mających na celu podniesienie poziomu bezpieczeństwa w szkołach. W szczególności wysoko oceniamy projekt ustawy „Zero tolerancji dla przemocy w szkole" – napisali profesorowie w liście do Ministra Edukacji Narodowej Romana Giertycha. Środowiska naukowe zaproponowały także Ministrowi Edukacji zorganizowanie konferencji naukowej i współpracę w działaniach ministra na rzecz Dobrej Szkoły.

ankate12-03-2007 23:09:33   [#1617]
jajaja kieś?
Rycho12-03-2007 23:13:35   [#1618]
łubu dubu, łubu dubu .... :-(
jatoja12-03-2007 23:20:15   [#1619]

o liście...( z empatią)

a może oni też chcą mundurki...? Tylko nieśmiałe trochę? Wtedy SUKCES jest, a tak...smutna codzienność różnorodności wierzchniej.
Marek Pleśniar12-03-2007 23:34:06   [#1620]
"środowiska naukowe" ;-)))
jatoja12-03-2007 23:34:51   [#1621]

ad Rycho

a propos - to takie łacińskie "łubububu" z "Gaudeamus'a"

Vivat et res publica,
et qui illam regit...
Jersz13-03-2007 00:17:01   [#1622]

Kim są autorzy listu?

Wpiszcie nazwiska autorów listu w wyszukiwarki. Do części brak linkowania, część jest poprostu KUL. ;-)
zgredek13-03-2007 00:18:32   [#1623]
myślałeś, że członkowie OSKKO?;-)
Marek Pleśniar13-03-2007 00:29:50   [#1624]
no czonkowie osko też są cool ;-)
Tara13-03-2007 06:37:41   [#1625]

A skąd mam wiedzieć który to gej?

Giertych ukarze dyrektorów za wpuszczenie gejów do szkoły?



 
Za wpuszczenie organizacji gejowskiej do szkoły, jej dyrektor dyscyplinarnie wyleci z pracy - zakłada projekt ustawy MEN, do którego dotarł "Dziennik".


Według gazety, Roman Giertych chce karać pedagogów, jeśli będą zezwalać na propagowanie homoseksualizmu na terenie szkoły lub w miejscu wypoczynku młodzieży. "Dziennik" zapoznał się z założeniami projektu ustawy w tej sprawie.



NPB("005");


if (NJB('srodtekst')) { document.getElementById('rekSrd05').style.display='block';} Za łamanie zakazu będzie groziło dyscyplinarne wyrzucenie z pracy, a może nawet odpowiedzialność karna, w postaci grzywny lub ograniczenia wolności. Projekt ustawy jeszcze dziś trafi do ustaleń międzyresortowych, a potem - najprawdopodobniej jako projekt rządowy - do Sejmu. Nowe przepisy mogłyby wejść w życie już od przyszłego roku szkolnego - informuje gazeta.

W opinii "Dziennika", to kolejna kontrowersyjna koncepcja szefa MEN, która trafi na posiedzenie rządu w czasie, gdy premier i prezydent starają się za wszelką cenę ukształtować wizerunek Polski jako kraju wolnego od homofobii. (PAP)
Marek Pleśniar13-03-2007 07:45:36   [#1626]
minister ma z tym jakiś z tym kłopot? Ciągle tylko ci geje i geje ;-)
Rycho13-03-2007 07:50:08   [#1627]

tak się zastanawiam

czy wśród naszych władz ktoś się jeszcze zastanawia po co są naprawdę szkoły?
 
I co naprawdę się w nich robi? Albo powinno robić zgodnie z ich przeznaczeniem?
 
Może byśmy tak trochę pouczyli, co?
 
Np ile to jest 2x2 lub jak zachować się w określonej sytuacji...
AnJa13-03-2007 08:03:14   [#1628]
aha- czyli mieli w dzienniku jakiś przeciek- ciekawe czy się potwierdzi
...
jako domorosły psycholog mam taką teorię, że Panowie MEN i WiceMEN byli w dzieciństwie odrzuceni przez grupę rówieśniczą

i teraz to sobie kompensują zakładając własna tzw. "bandę"*, jednolicie ubraną i uznającą ich za przywódców

* banda w rozumieniu takim jak np. w "Chłopcach z Placu Broni", czyli jako grupa rówieśnicza osób obiektywnie niedojrzałych emocjonalnie, o ustalonej hierarchi, spotykająca się celem spędzenia wolnego czasu, stwarzająca wrażenie nieprzeniknionej dla osób z zewnątrz.
grażka13-03-2007 08:06:12   [#1629]
A rytuały tajne mają? :)
Marek Pleśniar13-03-2007 08:08:30   [#1630]

no "Stowarzyszenie wciskaczy kitu"

może powinniśmy skierować chłopaków do poradni jakiej?
AnJa13-03-2007 08:09:15   [#1631]
pozornie- jak to u niedojrzałych

aha- ze względu na kontekst proszę nie mylić bandy z masonerią (a,fuj)
grażka13-03-2007 08:20:38   [#1632]
z pewnością nie :)
Rycho13-03-2007 08:28:32   [#1633]
ciekawa lektura
 
annah13-03-2007 08:30:16   [#1634]

Nie ma szkoły bez Boga

Anna Zawadzka 2007-03-13, ostatnia aktualizacja 2007-03-11 15:22

http://www.gazetawyborcza.pl/1,75480,3979000.html?as=8&ias=8&startsz=x

AnJa13-03-2007 08:33:48   [#1635]
Rychu- może i ciekawa, ale się nie otwiera jakby...
Gaba13-03-2007 08:36:18   [#1636]
dlatego ciekawa...
annah13-03-2007 08:37:40   [#1637]
wredoty... ;)
ola 1313-03-2007 08:40:17   [#1638]
Ale to jest ponad 3 strony :)
Rycho13-03-2007 08:42:28   [#1639]
no to jeszcze raz :-)
 
annah13-03-2007 08:46:18   [#1640]

Rychu, działa :)

ola 13, i co z tego?

AnJa13-03-2007 08:55:13   [#1641]
działa

dobry z naszego MENa człowiek jest:-)
ola 1313-03-2007 09:33:26   [#1642]

Z Giertychem o mundurkach

Fragmenty rozmowy z ROMANEM GIERTYCHEM, wicepremierem rządu RP i ministrem edukacji.

 

- Niezmiernie trudno umówić się z Panem Premierem na rozmowę, mimo że wokół spraw oświatowych narosło wiele kontrowersji, a środowisko nauczycielskie jest zaniepokojone kolejnymi Pana decyzjami. Może nie jest Pan zainteresowany dobrymi kontaktami z pracownikami szkolnictwa?
- Jak najbardziej jestem zainteresowany, o czym świadczy fakt, że w ciągu ostatnich 9 miesięcy odbyłem 17 dużych spotkań w terenie i spotkałem się z około 6 tysiącami nauczycieli.

- Pozwoli Pan, że wyrażę podziw związany ze sprawnym obsadzaniem swoimi ludźmi stanowisk w MEN, komisjach egzaminacyjnych, kuratoriach...
- Na razie zmieniłem dyrektora jednej Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej i jednego kuratora. (...)

- A mocno bulwersująca środowisko sprawa pani Beaty Florek?
- Pani Florek wygrała konkurs na kuratora w Łodzi.

I to nie jeden raz.
- Tak, wygrała konkurs dwa razy pod rząd, popierana przez środowisko ZNP i SLD.

- Niezależnie od tego, kto ją poparł, wygrała przecież w zgodzie z obowiązującym prawem.
- Oczywiście, ale zgodnie z obwiązującym prawem, prócz wygranego konkursu, trzeba mieć jeszcze powierzenie przez wojewodę i zgodę ministra edukacji.

- Chyba Pan Premier obawiał się, że pani Beata Florek wygra po raz trzeci, pojawiła się więc zapowiedź wprowadzenia korekt w regulaminie wyboru kuratorów, dotycząca zmiany składu komisji konkursowej...
- Ale żadna zmiana nie została wprowadzona. Proszę odróżnić informacje medialne, które są często fałszywe, od prawdy. Reguły gry nie zostały zmienione. Prawo przy obecnym podejściu konkursowym jest takie samo, jak było za pierwszym i za drugim razem. Natomiast na panią Beatę Florek się nie zgodziłem, bo przecież to ja biorę polityczną odpowiedzialność za nieprawidłowości w kuratoriach. A skoro tak, to czy nie mogę mieć wpływu na wybór ich szefów? Czy byłoby uczciwe, gdybym nie mógł mieć takiego wpływu?

- W ten sposób oświata, która powinna być dobrem ogólnonarodowym, staje się zwykłą areną rozgrywek politycznych.
- Naród wybrał rząd, który sprawuje władzę.

- Z całym szacunkiem, ale notowania LPR nie były i nie są zbyt wysokie.
- Rząd, który wygrał półtora roku temu wybory, jest rządem koalicyjnym i ma większość w parlamencie.

- Pan Premier naprawdę nie widzi ważniejszego problemu niż rachunek matematyczny? Skoro kuratorzy wyłaniani są w konkursach, to przecież oni w pierwszej kolejności biorą na siebie i ponoszą odpowiedzialność za skutki swoich decyzji.
- Ale politycznie to ja ponoszę odpowiedzialność i dlatego muszę mieć wpływ i będę miał wpływ na wybór kuratorów. Jeżeli ktoś oczekuje, że będę brał odpowiedzialność za osobę, na którą w komisji konkursowej głosowało ZNP, marszałek z SLD (w przypadku pani Florek w komisji zasiadło dwóch przedstawicieli marszałka z SLD) i dwa związki, które zostały założone przez działaczy ZNP, to jest to po prostu nieporozumienie. Ja nie zgodzę się na taką sytuację i tak nie będzie.

- Sądzę, że w wypadku wyboru kuratorów powinny decydować przesłanki merytoryczne.
- Ja oceniłem dość kiepsko przygotowanie merytoryczne pani Beaty Florek.

- Skoncentrujmy się zatem na innych kwestiach. Na początku marca mija 300 dni urzędowania Pana Premiera w tym ministerstwie. Proszę o krótką ocenę; co się udało Panu zrobić dobrego, co się nie udało, a co jest jeszcze do zrobienia?
- Zacznijmy od złego. Na pewno nie udała mi się amnestia maturalna, mimo że nie żałuję tego, że kilkadziesiąt tysięcy ludzi ją ma. Patrzyłem na występ skoczka Kamila Stocha i wydaje mi się, że wielu z tych ludzi, którzy uzyskali amnestię, jest zadowolonych. Niech idą w świat. A jeśli chcą, mogą oczywiście poprawiać tę maturę.

- Niektórzy rektorzy uznali, że “maturzyści Giertycha” mają świadectwa gorszej kategorii.
- To jest opinia jednego z rektorów. Ma do niej prawo. Jednak w świetle prawa państwowego maturzyści, którzy skorzystali z amnestii, mają takie same świadectwo jak pozostali.

- Za to szansę na dostanie się na dobrą, państwową uczelnię prawie żadną...
- Oczywiście, ale przecież to nie moja wina, że ktoś zdał kiepsko. Myśmy nie zmieniali wyników egzaminów. Myśmy tylko zmienili kategorię uzyskiwania świadectwa.

- Chodziło o poprawienie statystyk?
- Chodziło głównie o to, by rozwiązać sytuację na przyszłość. O to, co teraz jest poważnym problemem, czyli co zrobić z matematyką? Jeżeli wprowadzilibyśmy obowiązkową matematykę, bez żadnych znieczuleń, to ja nie wiem, kto ją zda.

 

-Kiedyś matematyka była na maturze i jakoś ludzie ją zdawali.
- Ja sam zdawałem matematykę na maturze i szczęśliwie ją zdałem - i to bez ściągania. Ale ostatnio obowiązkowa matematyka była 27 lat temu, czyli w 1980 roku. Czy można doświadczenia z tamtych czasów przenieść na obecną sytuację?... Wydaje mi się, że z maturami to był dobry pomysł, ale tak a nie inaczej wypowiedział się Trybunał Konstytucyjny i z pokorą to przyjąłem do wiadomości. Nie kłócę się, nie dyskutuję. To był bez wątpienia błąd; wprowadzenie zmian bez należytych konsultacji było ewidentnym błędem. W przyszłości zrobimy prawdopodobnie tak, jak sobie życzą rektorzy. To znaczy poziomy zostaną rozdzielone i będzie się zdawało albo zakres podstawowy, albo rozszerzony, a uczelnie będą jasno określały, jaki poziom jest wymagany na konkretny kierunek.
Ze spraw, które mi się udały, wymieniłbym dwie, a właściwie trzy najważniejsze. Po pierwsze, podwyżki dla nauczycieli. Pomimo że ZNP je krytykuje, jest to największy skok nauczycielskich pensji od wielu lat. Jeżeli jeszcze udałoby się obniżyć klin podatkowy w lipcu, czyli to co planuje pani Zyta Gilowska, będzie to oznaczało realny wzrost płac. W tej chwili jest to 5 proc. z budżetu państwa, a jeżeli klin zostanie obniżony, to będzie to oznaczać podwyżkę w sumie o 10 proc. Nie ulega wątpliwości, że rozpoczęliśmy cały proces. Jest on oczywiście jeszcze słaby, bo żeby coś realnie się zmieniło, należałoby podnieść pensje nauczycieli o jakieś 30 proc.

- One powinny być porównywalne z płacami urzędników państwowych średniego szczebla.
- Dobre pensje nauczycielskie są już porównywalne, ale na pewno, gdyby je podnieść średnio o 30-50 proc., to byłby zauważalny skok, który wpłynąłby na wstrzymanie selekcji negatywnej do zawodu. I to jest moim celem. Tylko oczywiście trzeba pamiętać, że przy 600 tys. pracowników oznacza to gigantyczne pieniądze, które nie wiem, w jakiej perspektywie będziemy w stanie uzyskać. Ale rozmawiałem już z panem premierem o sytuacji w przyszłym roku i będę pilnował tej kwestii. Chciałbym bardzo, aby wzrost płac był elementem budującym powagę zawodu nauczyciela. Tak więc jeżeli chodzi o pensje, to mimo wszystko udało się zrealizować moją majową obietnicę, bo na samym początku powiedziałem o wzroście płac 5-7 proc. Wyszło 5 proc., ale jeżeli jeszcze będzie ten klin, to przybędzie dodatkowy bonus.
Druga rzecz, która mi się udała, to poruszenie problemu dyscypliny w szkole. Myślę tu o Programie “Zero tolerancji”, o mundurkach w szkole...

-Do Pana Premiera muszą dochodzić krytyczne opinie w tej sprawie...
- Oczywiście, ale dochodzą też głosy opinii publicznej i na przykład poparcie dla jednolitych strojów szkolnych wynosi 80 proc.

- Ludzie pytani o mundurki odnoszą się niemal z entuzjazmem do pomysłu, który stanowi symbol dyscypliny i porządku w szkole. Obawiam się jednak, że gdy przejdziemy do realizacji pomysłu, gdy trzeba będzie wydać pieniądze jeszcze na mundurki, to może się okazać, że poparcie nie jest już takie entuzjastyczne.
- Spokojnie. Za moment będziemy mieli ogłoszony program dofinansowania mundurków dla najuboższych. Mamy na to przeznaczone 50 mln. złotych, co oznacza, że wsparciem finansowym obejmiemy około 500 tys. najuboższych rodzin. Poza tym należy pamiętać, że ubiór dla dzieci też kosztuje. Bo przecież przez wszystkie lata edukacji nie ubiera się dziecka za darmo. Tak więc zakup mundurka mieści się w normalnych wydatkach szkolnych. W ramach przywracania dyscypliny w polskiej szkole przewidziano wiele działań. Wśród nich najważniejsze to godziny pozalekcyjne.

Są to pieniądze, które Pan Premier zabrał samorządom, bo podobno ministerstwo wie lepiej, jak je wydać.
- Po pierwsze, nie ministerstwo, tylko kuratoria i nie zabraliśmy, tylko ustaliliśmy, bo przecież tych pieniędzy samorządy realnie nie miały. Mówimy o perspektywie budżetowej na lata 2007-13, więc jak mogliśmy zabrać pieniądze, których nie ma? I tak na dobrą sprawę to do dziś nie jest jeszcze ustalone, bo nie zakończyły się jeszcze negocjacje z UE. W tej sprawie można co najwyżej powiedzieć, że ministerstwo nie zgodziło się na to, żeby samorządy decydowały o wydatkowaniu unijnych pieniędzy. Ale nie można mówić o zabraniu, bo to jest język negatywnej prasy, która tak właśnie pisze. Niektóre samorządy chciały sięgnąć po te pieniądze, ale szczerze mówiąc, sprawa, kto wyda pieniądze, nie jest najistotniejsza – to jest sprawa wtórna. Najważniejszą rzeczą jest, żeby one były wydane i przeznaczone na to, na co chcemy, czyli na godziny pozalekcyjne.

- Ale to właśnie ministerstwo nie potrafi sprawnie wydawać unijnych pieniędzy. Z poprzedniego okresu finansowania (lata 2004-06) wydano ledwie czwartą część z blisko 550 mln euro.
- Ja nie czuję się tu winny, bo przyszedłem do resortu w połowie 2006 roku.

- Mówimy o instytucji publicznej, która powinna w swoich działaniach wykazywać się ciągłością i skutecznością...
- Nie ukrywam, że mamy z tym poważne problemy. Połowa biura administracyjnego została przeze mnie zwolniona w związku z zarzutami NIK-owskimi. To są ewidentnie sprawy przestępcze.

- Po co więc Panu ten kolejny “garb” w postaci olbrzymich pieniędzy?
- To nie my bierzemy pieniądze, tylko kuratoria, bo to one będą ustalały priorytety. Uważam, że kuratoria znacznie lepiej orientują się w potrzebach szkół niż samorząd województwa, który właściwie nie prowadzi szkół i poza jakimiś wyjątkami nie specjalizuje się w oświacie. Samorządy dobrze orientują się w sprawach związanych z drogami, ochroną środowiska, pomocą społeczną, czyli tym, na co mają realny wpływ. Natomiast szkoły są domeną gminy, a nie sejmików wojewódzkich i to gminy będą aplikować do kuratoriów, którzy środki unijne będą rozdzielać. A zapełnienie czasu wolnego zajęciami sportowymi, kółkami edukacyjnymi to jest najważniejszy element Programu “Zero tolerancji”. (...)

 

Proszę o udzielenie kilku krótkich odpowiedzi na pytania dotyczące najważniejszych spraw bieżących. Matematyka na maturze będzie wprowadzona w roku 2010 czy 2012?
- Może pośrodku? Za dwa tygodnie będziemy mieli spotkanie z rektorami i wtedy podejmiemy ostatecznie decyzję, od kiedy matematyka będzie na maturze.

- Co z wydłużeniem nauki w liceach o jeden rok? Pan Premier miał taki pomysł.
- Nie miałem takiego pomysłu. To tylko media tworzą nieustannie takie fakty... Nawet moje urodziny są wykorzystywane jako element zainteresowania społecznego. Nagle wszyscy zaczęli się żywo interesować edukacją. Rezultat jest taki, że jeżeli dziennikarze nie mają newsa, to szukają go za wszelką cenę, np. dzwoniąc po urzędach. A tam słyszą: “a tak, myślimy też o wydłużeniu nauki w liceach”. Rzeczywiście myślimy o tym, tak jak o wielu innych sprawach. Na spotkaniach z nauczycielami, o których wspomniałem pani na początku rozmowy, pojawiła się taka sugestia i ja ją rozważam. Być może gdy zdecydujemy się wprowadzić pierwszą klasę od 6. roku życia, to wtedy moglibyśmy wydłużyć naukę o ten jeden rok, bo licea rzeczywiście nie dają sobie rady z programem.

- Jaki będzie los liceów profilowanych?
- Z tym mamy problem… Zaniżają nam wszystkie statystyki.

- Czy uczciwe jest oszukiwanie tej młodzieży, że zostanie dobrze przygotowana i na studia, i do zawodu?
- Ja się boję, że atmosfera jest taka, iż ludzie oczekują zasadniczego przełomu w edukacji. Nieprawdą jest, że wcześniej było świetnie. Chociaż z niektórych mediów można wywnioskować, że z polską edukacją było wspaniale, aż przyszedł barbarzyńca Giertych i zaczął rozwalać wszystko, co było dobre.

- No nie da się ukryć, że Pan Premier miał bardzo niski kredyt zaufania już od samego początku urzędowania w ministerstwie.
- Takie przeświadczenie, że edukację mamy wspaniałą, że wszystko się dobrze rozwija, a jest tylko problem z ministrem, funkcjonowało w mediach od początku, a na dodatek jeszcze się utrwala. Otóż tak nie jest. Edukacja polska jest nadal w stanie bardzo poważnego kryzysu związanego z frustracją wśród nauczycieli – niskie pensje oraz dość powszechną w szkole przemocą i poziomem szkół, który generalnie spada. Wszystkie te problemy sprawiają, że należy się skupić na tym, co jest najważniejsze. A co jest dzisiaj najważniejsze? Uporządkowanie szkoły, żeby nie było agresji – to można zrobić. Podniesienie statusu materialnego nauczycieli – to też jest do zrobienia. Być może należałoby się też zastanowić, jak doprowadzić do uelastycznienia tego zawodu w kontekście wyższych zarobków. Ale tu musiałaby się odbyć szersza dyskusja.

-Chodzi o powiązanie podwyżek pensji z podnoszeniem jakości pracy szkoły?
- Tak, dokładnie. I jednym z tych elementów są właśnie godziny pozalekcyjne z unijnych pieniędzy. Dlatego chciałem, by dysponowały nimi kuratoria, żeby można było zapewnić pieniądze dla nauczycieli aktywnych, zdolnych i kreatywnych; dla tych, którym się po prostu coś chce robić. Chciałbym się skupić na najważniejszych problemach, bez wchodzenia w takie szczegóły, jak np. licea profilowane.

- Jednak szkoda tej młodzieży, której wciąż daje się złudzenia...
- Ale to oni sami podejmują decyzję pójścia do tego typu szkoły, oni przecież widzą, jakie są wyniki matur. Ja nie mogę odpowiadać za decyzję każdego ucznia.

-A co z zawodówkami i z planem przymusowego posyłania do nich gimnazjalistów?
- To nie był plan ministerialny. To był pomysł jednego urzędnika, aby wprowadzić limit punktów. Ten pomysł był też zgłaszany na spotkaniach z nauczycielami. Szczególnie zainteresowani wprowadzeniem takiego rozwiązania byli - co oczywiste - nauczyciele zawodówek. Ja zarządziłem nawet głosowanie i większość opowiedziała się za nim.

- I ten pomysł nie będzie realizowany?
- On gdzieś tam funkcjonuje, ale na razie nie przekłada się na żadne konkretne działania.

- Lekcje filozofii?
- To jest dobry pomysł. Ale do tego są potrzebne rozmowy z Kościołem. Jest to rzecz, którą będziemy realizować stopniowo. W momencie ukończenia rozmów w sprawie religii na maturze, chciałbym w zamian uzyskać jedną godzinę lekcyjną na filozofię.

- Chyba każdy minister bywa wrażliwy, przynajmniej w sferze deklaratywnej, na kwestie związane z rolą rodziców w szkole. Ale ciągle jest tak samo, w szkole rodziców traktuje się niemal jak intruzów.
- Zaproponowałem przecież obowiązkowe tworzenie rad rodziców w każdej szkole.

- Co to za rada rodziców, skoro nie posiada żadnej “władzy” rozumianej jako realny wpływ na sprawy swojej szkoły?
- Nadałem władzę radom rodziców, bo w tej chwili w projekcie ustawy mamy zapis, że program wychowawczy szkoły będzie musiał być uchwalony przez RR. Tu nie chodzi o opiniowanie, ale uzgadnianie, co znaczy, że bez zgody rodziców program nie może zostać przyjęty. Tak samo jest w kwestii mundurków, tam też jest wymagana zgoda rady rodziców.
Innym poważnym wzmocnieniem roli rodziców jest wskazywanie dwóch ich przedstawicieli uczestniczących przy wyborze dyrektora. Chcę wpisać do ustawy obligatoryjność konkursów na dyrektorów i to też trzeba łączyć z radą rodziców.
Większość szkół kierowana była przez dyrektorów z powierzenia. Otóż złamanie tej zasady i zmuszenie samorządów do przeprowadzenia konkursów – co robię w przygotowywanym projekcie – oznacza, że rady rodziców staną się realnym ciałem. Bo ma pani rację, organ, który nie ma realnej władzy, staje się fikcją. Tak się dzieje w całym społeczeństwie i we wszystkich jego strukturach. Jeżeli co dwa, trzy lata będzie odbywał się konkurs na dyrektora, a rodzice będą mieli dwóch przedstawicieli w komisji konkursowej, to staną się oni języczkiem u wagi między samorządem a kuratorem.

 

Brzmi to poważnie i obiecująco.
- Moim zdaniem należy wzmocnić rolę rodziców, ale trzeba to robić stopniowo. Obowiązkowe rady rodziców, wprowadzenie zasady, że dyrektor podlega ocenie rodziców, i zasada, że program wychowawczy musi być z nimi uzgadniany - to jest program znacząco wzmacniający rolę rodziców. Rewolucji też nie możemy zrobić. A próba doprowadzenia do sytuacji, w której rodzice rządziliby w szkole, mogłaby doprowadzić do obniżenia poziomu szkół, bo rodzice wymuszaliby na nauczycielach oceny dla swoich dzieci.

- Co będzie z edukacją przedszkolną, tak ważną zwłaszcza na obszarach defaworyzowanych, pozbawionych równych szans oświatowych?
- Cały czas to robimy, cały czas realizujemy programy przygotowane jeszcze przez ministra Seweryńskiego i realizujemy je w 100 proc., nic nie zmieniając. W tym mieszczą się również różne formy edukacji alternatywnej.

- Kiedy nastąpi obniżenie wieku obowiązku szkolnego?
- Myślę o tym w kontekście wydłużenia nauki w liceum. Nie wprowadzałbym obowiązkowej zerówki, natomiast określiłbym, że obowiązkowa edukacja rozpoczyna się od 6. roku życia. Nie wiem, czy uda się wprowadzić tę zmianę w tej kadencji, czy to może już następny rząd podejmie tego typu decyzję.

- Czy procedury awansu zawodowego zostaną uproszczone?
Trwają właśnie konsultacje z “Solidarnością” w tej kwestii. Ale zanim przejdziemy do awansu, chciałbym wspomnieć o ważnym rozporządzeniu, uwalniającym szkoły od biurokratycznej pracy związanej z ewaluacją wewnętrzną. Zupełnie z tego zrezygnowaliśmy i tak naprawdę nikt nie odczuwa z tego powodu jakiegoś braku. To było utrapienie dla nauczycieli...
Jeżeli chodzi o awans zawodowy, to jest jeden poważny problem. 40 proc. nauczycieli ma obecnie najwyższy stopień – nauczyciela dyplomowanego, a szacujemy, że w ciągu najbliższych trzech lat będzie ich ok. 70 proc. W związku z tym nie będzie żadnego awansu, doszliśmy pod ścianę. Nauczyciele nie mają motywacji, a dyrektor nie ma właściwie żadnych instrumentów, żeby zachęcić ich do pracy. I dlatego moim zdaniem w ciągu trzech lat musi być zmieniona zasada finansowania oświaty. Pracuje nad tym pani prof. Sylwia Sysko-Romańczuk... Mówiliśmy o kwestiach kompetencji. Pani profesor Romańczuk, którą ściągnąłem do ministerstwa, to najlepsza specjalistka z możliwych w całym rządzie. Jest profesorem SGH z zakresu zarządzania.

- I nie miała nic wspólnego z Ligą Polskich Rodzin?
- Żałuję, ale niestety nie. Teraz ona przygotowuje reformę finansów oświaty. To jest kluczowe dla nas zagadnienie.

- Jest szansa na wprowadzenie bonu oświatowego?
- Różne są koncepcje. Bon oświatowy teoretycznie już jest, choć nie jako klasyczny papier wartościowy. W pierwszym rzędzie chcemy przeprowadzić kontrolę, czy samorządy wydają rzeczywiście pieniądze na oświatę. O ile w niektórych miastach dokładają one do szkół, to są sygnały, że gdzie indziej pieniądze zamiast na oświatę, idą na inwestycje niekoniecznie edukacyjne.

- Co z wcześniejszymi emeryturami dla nauczycieli, które mogą stanowić otwarcie drogi do wymiany kadrowej? Czy termin wrześniowy jest nadal obowiązujący?
- Jest ustawa, która mówi o wrześniu, i tyle. “Solidarność” postuluje wprawdzie, żeby to przesunąć i rozważamy taką możliwość. Ale jak na razie wszystko pozostaje bez zmian.

- Może należałoby wreszcie doprowadzić do zwiększenia uprawnień dyrektora szkoły, zwłaszcza w kwestiach zatrudniania pracowników?
- Zwiększyć uprawnienia zdecydowanie trzeba. Nasza reforma będzie również podejmowała kwestie uelastycznienia zawodu.

- A kiedy należy oczekiwać ogłoszenia “naszej reformy” oświaty ?
- Przygotowujemy na razie jej założenia, ale chyba ja jej już nie wprowadzę w tej kadencji urzędowania. W następnej się zastanowię…

- Korzysta Pan Premier z rad ekspertów, czy przy ministrze edukacji działa fachowa rada konsultacyjna?
- Jak najbardziej, współpracuję stale z gronem profesorsko–edukacyjnym. I jedynie te pomysły, które wymyślają dziennikarze, nie są konsultowane z profesorami...
Czytając moje pomysły opisywane przez media, można odnieść wrażenie, że jestem złym człowiekiem. Generalnie rzeczywistość widziana poprzez media jest taka, jakbym był w wesołym miasteczku, gdzie patrzę na siebie w krzywym zwierciadle. Jest ona mocno zniekształcona. Ja nie mówię, że nie popełniam błędów. Amnestia była takim ewidentnym społecznym błędem, który popełniłem. Zresztą na wniosek dyrektora CKE. To on złożył wniosek na piśmie, w którym zaproponował dokładnie to, co ja zrobiłem. Ale jeżeli zrobiłem coś złego, to trzeba mnie krytykować. Nie twierdzę, że trzeba rozkładać nade mną jakiś parasol ochronny, jednak stopień agresji, zniekształcania, złośliwości i wymyślania jest nieprawdopodobny. (...)

- Proszę powiedzieć, czemu miał służyć “spis ciężarnych” i czy nie było to złamanie art. 37 Konstytucji RP gwarantującego obywatelom prawo do prywatności? Ciąża małoletniej to wystarczająco duży wstrząs dla niej i jej rodziny, po co jeszcze ciągać tych ludzi po prokuraturach i sądach? Czy to prawda, że wobec dyrektorów, którzy nie zgłosili do prokuratury przypadków ciąż uczennic, chciał Pan wyciągać konsekwencje służbowe?
- Pani powtarza to, co wymyślili sobie dziennikarze, na co ja nic nie mogę poradzić. Myśmy to zrobili dlatego, że jest ustawa, która nakazuje pomagać uczennicom w ciąży. Zgodnie z nią minister ma obowiązek pomóc takiej osobie poprzez zapewnienie jej indywidualnego toku nauczania, pomoc socjalną itd.

- Dyrektorzy szkół nie chcieli pomagać ciężarnym uczennicom?
- W wielu szkołach ustawa nie była przestrzegana; wręcz przeciwnie, zdarzały się przypadki dyskryminowania uczennic w ciąży. Wysłaliśmy do szkół ankietę, w której zapytaliśmy dyrektorów, jaka była sytuacja w ciągu ostatnich dwóch lat i na czym polegała ich pomoc. Miał to być wyraźny sygnał dla dyrektorów, że po pierwsze, interesuje nas statystyka, bo chcemy wiedzieć, jak poważny jest to problem społeczny, a po drugie, że mają obowiązek pomagać.
Statystyka napłynęła i wynikało z niej, że problem rośnie i że szkoły nie zapewniają dostatecznej pomocy. W tej chwili trwają prace nad rządowym programem pomocy tym dziewczynom. I to tyle. Skąd zatem całe to zamieszanie? Na konferencji prasowej na pytanie jakiegoś dziennikarza: czy ciąże uczennic poniżej 15. roku życia są przestępstwami, odpowiedziałem “tak”, o ile ojcem dziecka nie jest nieletni. Dziennikarz zapytał mnie następnie, czy w takim razie dyrektor powinien zgłaszać takie przypadki do prokuratury, na co odpowiedziałem, że tak, bo jest funkcjonariuszem publicznym i ma taki obowiązek.
Chciałem wyraźnie podkreślić, że myśmy nie badali stanu aktualnych ciąż, tylko pytaliśmy o stan z przeszłości. Każda dziewczyna w ciąży, w związku z obowiązkiem pomocy, jest zauważana przez system, więc ta informacja spoczywa w biurku u dyrektorów i wcale nie musieli oni chodzić po szkole i wypytywać o uczennice w ciąży. To wszystko jest ewidencjonowane, ale do tej pory nie było sumarycznego zestawienia dla całego kraju.

- Dlaczego Pan Premier postanowił z taką mocą zająć się właśnie tym problemem?
- O tym, że dyrektorka właściwego departamentu zajęła się problemem ciąż w szkole, dowiedziałem się rano, po przyjściu do pracy, z prasy. Nie była to więc moja decyzja. Ja miałem do wyboru albo wyrzucić dyrektorkę, gdyby okazało się, że miało to być badanie aktualne, polegające na tym, że dyrektor chodzi po szkole i sprawdza, która dziewczyna jest w ciąży, albo ją pozostawić na stanowisku, jeżeli badanie miało dotyczyć przeszłości. Okazało się, że pytanie o ciężarne uczennice odnosiło się do przeszłości i dlatego pochwaliłem tę panią, bo to znaczyło, że zajęła się problemem wskazanym przez ustawę.
Wspomniana pani dyrektor wysłała do szkół, a raczej do kuratoriów oświaty, ankietę, którą i tak zawsze wysyłaliśmy. Do normalnej ankiety, nie pytając o zdanie ani mnie, ani ministra Orzechowskiego, dołączyła dwa pytania: ile było przypadków ciąż i jaka pomoc została uczennicom udzielona. Zrobiła to samowolnie, ale ja ją pochwaliłem, mimo że uderzenie w mediach było brutalne. Jednak uznałem, że nie można tej pani oceniać na podstawie tego, co złośliwie napisał jakiś dziennikarz.

- Bierze Pan pod uwagę także te najbardziej krytyczne głosy?
- Jeżeli są to merytoryczne głosy, to jak najbardziej. Spotkania z nauczycielami, które odbyły się w 17 miastach, były pełne różnego rodzaju krytyki, uwag i pytań. Każdy mógł na nie przyjść i powiedzieć, co myśli.

-Senat RP przyjął ostatnio uchwałę, w której stwierdzono, że sprawa wychowania młodego pokolenia to nie tylko wielkie wyzwanie dla szkoły, to wielka odpowiedzialność nas wszystkich...
- I właśnie w imię tej odpowiedzialności podejmuję wszystkie swoje działania.

- Dziękuję Panu Premierowi za rozmowę.
Rozmawiała Ewa Jurkiewicz
Pełny zapis rozmowy ukaże się w nr. 10/11 “Gazety Szkolnej”.

 Jest mi tak lekko niedobrze....

AnJa13-03-2007 09:36:45   [#1643]
e, czcionka jak czcionka. są ładniesze, pokolorowac też możnaby - ale nie ma się az tak bardzo czym przejmowac;-)
Gaba13-03-2007 09:42:01   [#1644]
 Można by, można by - ale po co... tak jest powazniej...
annah13-03-2007 09:45:51   [#1645]
;)))))
Marek Pleśniar13-03-2007 11:54:40   [#1646]

fajnie minister wymyślił Koleżeństwu;-)

"Jeżeli co dwa, trzy lata będzie odbywał się konkurs na dyrektora"

coś jak Miss ;-)

BeataD13-03-2007 12:36:26   [#1647]
Najważniejsze, że jest tyle rzeczy, które zostały przez ministra wymyślone dobrze...
Wszystkie złe rzeczy są wymysłem dziennikarzy. To fascynujące jest...

A o co chodzi z tym Kamilem Stochem? "Patrzyłem na występ skoczka Kamila Stocha i wydaje mi się, że wielu z tych ludzi, którzy uzyskali amnestię, jest zadowolonych."

Do dziś to ja wiedziałam, że chłopak fajnie skacze...
A on jest zadowolony nie ze swoich wyników w skokach narciarskich tylko z ministra Giertycha? Czy ja to dobrze zrozumiałam?
AnJa13-03-2007 14:14:56   [#1648]
MEN widzi związek przyczynowo-skutkowy między otrzymaniem przez abiturienta Stocha tzw. giertychowskiej matury, a wzrostem formy sportowej skoczka narciarskiego Stocha

ciekawe po kiego czorta my tyle kasy na tego Lepistoe wydajemy?
Marek Pleśniar13-03-2007 15:53:17   [#1649]

ostrożnie sie spytam - a co to ta lepistoła?

mam pewne podejrzenia wydedukowane ale pewności nie mam;-)

AnJa13-03-2007 15:57:05   [#1650]
zaimportowany z Finlandii  emerytowany nauczyciel wf ze specjalnością: skok narciarskie oraz podspecjalnościami: smarowanie i pozycja najazdowa

zatrudniony na umowę o prace przez PZN (dyrektor placówki: A.Tajner- nie należy jeszcze do OSKKO) z przydziałem: nauczanie indywidualne.
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 32 ][ 33 ][ 34 ] - - [ 241 ][ 242 ]