Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Uczeń z upośledzeniem umysłowym w st. lekkim w szkole masowej
strony: [ 1 ]
Marzena10-09-2002 12:31:10   [#01]
Czy istnieją takie przepisy, które regulują to wszystko. Jakie podręczniki, jak dopasować siatkę godzin? Może ktoś ma podobny problem?
beera10-09-2002 12:49:45   [#02]

Powiedz jeszcze??

jaki program dzieciak realizuje?

Program szkoły masowej, czy szkoły specjalnej???

Marzena10-09-2002 13:02:32   [#03]
Żeby to jeden...Mam takich chyba z ośmioro porozrzucanych od klasy I do VI. Realizuje oczywiście program szkoły specjalnej, bo chyba innego nie może, a może może?
beera10-09-2002 13:44:42   [#04]

http://www.oskko.edu.pl/forum/thread.php?t=463

Nie- jasne, że specjalnej, coś mi przemknęło przez główę o zgodzie rodziców ale szukam w przepisach i nie ma.

Wyżej jest odnośnik to pewnej dyskusji prowadzonej przez nas na ten temat.

.........

jesli zaś chodzi o takie dzieci w mojej szkole- mam poczucie pewnego "udawactwa"

............

Podręczniki- takie jak do szkoły specjalnej

Marzena10-09-2002 14:00:49   [#05]

Witaj w klubie. Też mam takie poczucie.

Jeżeli chodzi o podręczniki to z tym też jest kłopot. Nie są dostosowane do reformy i nie ma np. przyrody tylko geografia. Nie wspomnę o treściach zawartych w j. polskim.. Śmiechu warte.

PawełR10-09-2002 14:15:21   [#06]
Nie musi realizować programu szkoły specjalnej. Poradnia nie może dać takiego zalecenia, może dać jedynie orzeczenie o kształćeniu specjalnym, a to co innego. Dopierod zieci z upośledzeniem w stopniu umiarkowanym i dalej mają inne przepisy. Dla dzieci w stopniu lekkim są takie same, jak dla wszystkich dzieci. W MENiS zajmuje się tym Pani Serafin, wspaniała kobieta, która telefonicznie może wyjaśnić wiele spraw.

Od roku funkcjonuje jej POradnik metodyczny dla nauczycieli uczących dzieci z upośl. w stopniu lekkim (musi być u Ciebie w Kuratorium lub pisz do MENisa).

Podręczniki też "normalne". Dziecko z upośledzeniem w stopniu lekkim ma się integrować, nie można go wyróżniać.

I tu jest po raz kolejny wielkośc małej szkoły. W klasie VI (w zeszłym roku) miałem dziewczynkę z takim upośledzeniem. Wytłumaczyłem dyrowi poradni oraz wizytatorowi, ze to dziecko nie idzie żadnym programem szkoły specjalnej, ale ma kształćenie specjalne. A więc trzeba mu poświęcić więcej czasu, dać jakieś godziny wyrównawcze. I tak miałem. Zmniejszyłem tylko wymagania...

Mam dużo doświadczeń z pracą z takimi dziećmi, bo u mnie też w każdej klasie są takie kochane ancymonki. To są właśnie te moje Wyjątki, o których wcześniej, w innym miejscu, pisałem.

Dzwoń do pani Serafin do Menisa, tam Cię połączą

Pozdrawiam
Marzena10-09-2002 14:28:04   [#07]
Dzięki Pawełku. Tak po cichu tak robiliśmy do tej pory, tylko niektóre dzieci nie radzą sobie z podręcznikami szkoły masowej i tu zaczyna się problem.Jednakże też staramy się, aby takie dzieci czuły się jak pozostałe. Książka, o której piszesz znana jest mi tylko ze słyszenia, ale zrobię tak jak radzisz. Dzięki.
beera10-09-2002 14:41:10   [#08]

Niestety

 

Aha!!

To stąd ta moja wątpliwośc- ja mam dzieci z umiarkowanym stopniem upośledzenia!!

.

Moi uczniowie nie potrafią korzystać z podręczników  dla szkoły masowej.

Jest to dla nich wielka krzywda, gdybym tak pracowała. Potrzebują indywidualnych pomocy, indywidualnej pracy i indywidualnych treści.

Integracja , moim zdaniem, nie polega na udawaniu, że wszyscy sa tacy sami.

Ona polega na tolerowaniu i akceptowaniu inności.

..............

Ale i tak mam poczucie dyskomfortu. Nie pracyujemy z tymi dziećmi tak jak się z takimi dziećmi pracować powinno.

Tak więc Marzeno- niestety zapisuję sie do tego klubu...

więc chetnie i ja skorzystam z tej książki

Marzena10-09-2002 15:04:22   [#09]
Widzisz Asiu tak sobie czasmi myślę,że niektóre instytucje najpierw wydają orzeczenia, opinie a potem Ty się człowieku martw co dalej z tym fantem. Skoro wydaje sie orzeczenia do kształcenia specjalnego - od dawna przecież- a wytycznych żadnych.
Dzięki za wszystkie rady i opinie.
Karolina10-09-2002 15:25:24   [#10]

:-(

Nie ma i nie będzie. Naoglądałam się trochę orzeczeń. Wiele różnych dzieci z róznymi różniastymi problemami - a zalecenia jakieś takie bardzo podobne. Slogany.

Naprawdę - coraz bardziej się martwię, ze to co  powinny robic poradnie - czyli naprawdę wskazywać ,wspierać, pomagać rodzicom, nauczycielom, dzieciom - to wygląda naprawdę mało profesjonalnie.

Bywa tu ktoś z poradni...? Dawać tu....chętnie wdałabym się w dyskusję.

:-)

 

I uwarzajcie z tymi orzeczeniami - lekkie a umiarkowane to śliska powierzchnia decydujaca o przyszłosci małego człowieka. Przeglądajcie takie orzeczenia z 5 stron. Doszukujcie się i pytajcie - co po co i dlaczego.

Paweł - bardzo mi się spodobała twoja wypowiedź, kurka - zapisuję cię do "mojego klubu"

:-)))

Karolina10-09-2002 15:26:19   [#11]

matko!!

uważajcie na mojego byka, sorry!
Marek Pleśniar10-09-2002 16:10:56   [#12]

uwaŻamy

Kawał byka:-))))
PawełR10-09-2002 18:18:11   [#13]
Tak, to prawda, że poradnie piszą sloganowe orzeczenia. W mojej nawet nie wiedzieli, że nowe rozporządzenie stopień lekki kwalifikuje inaczej niż umiarkowany. Ale to nie znaczy, że to jest Prawda przez duże "P". To tylko tak orzekli ustawodawcy, natomiast za rok może sie zmienić.

Dla dziecka z umiarkowaniem w stopniu lekkim (a jest znaczna różnica z dzieckiem upośledzonym w stopniu umiarkowanym) trzeba dopasować program (najlepiej zdeka autorski), dopasować wymagania i zakres obowiązującego materiału z podręcznika. Sprawdzian po VI klasie powinno pisać inny, ale i do "noramlnego" można umiejętnie przygotować. Wiecie, ze ta moja uczennica miała 30 punktów normalnego sprawdzianu, bo miała aż 8 godz. dodatkowych i bardzo bardzo chciała sie uczyć i jeździ na wózku.
Tak. A z innym dzieckiem będzie inaczj... cóż, wtedy ja proszę by przynieśli kosę i kosili trawnik, narzędzia i pielęgnowali ogórdek, wiertarki i wiercili dziury - wymyślam im tysiące zajęć, które sprawią, że szkoła dla tych dzieci nie będzie złem, miejscem stresów, krzyku, wyzywania od baranów. I jak już troszkę poczują się lepiej, jak ich tak publicznie pochwalę, to wtedy - cyk, każę im sie coś nauczycić na akademię. To znów pochwała, zwiększenie motywacji i tak zwolna nabierają rozmachu..., no, ale geniuszy z nich nie zrobię. Ratuję ich tylko, ba, staram się ratować, przed syndromem szkoły, przed bólem do szpiku kości, gdy nauczyciel wyzywa od tempaka, barana, debila, kretyna, gdy ma się poczucie bycia tym, który nic nie umie. Tak bardzo mi się spodobał wiersz Jana Twardowskiego, który się kończy słowami: "Ten od głupich dzieci".

A programy? Cóż, ja - mając 9 dzieci w klasie - mogę mieć w zasadzie odrębny program dla każdego dziecka. To ta wyższość małej szkoły :-), w ktorej można zatrudnić także dobrych nauczycieli. Na wsi najczęściej mają po dwa fakultety, chociaż nie wiem, czy to jest w każdej sytuacji dobre....

Warto pisac o swoich róznych metodach aktywizowania dzieci, bo trzeba się dzielić.

A najważniejszy jest w szkole sufit - powiedział jeden dyrektor. Jakby się paliło - powiedział - to on by ratował sufit. Bo wiele rzeczy bierze z sufitu. Jest dyrektorem od 30 prawie lat.
Bietka10-09-2002 19:05:50   [#14]

poradnik metodyczny

Polecam "poradnik metodyczny dla nauczycieli kształcących uczniów z upośledzeniem umysłowym w stpniu lekkim w szkołach ogólnodostępnych i integracyjnych" pod red. G. Tkaczyk i T. Serafin - o której wspominaliscie.
beera10-09-2002 19:15:23   [#15]

Bietka?

Mogłabys dać namiary na wydawnictwo?
PawełR10-09-2002 21:15:44   [#16]
To wydał MEN Warszawa 2001 - na pewno leży u Twojego wizytatora lub u wizytatora od kształcenia specjalnego, a jeśli nie to trzeba dzwonić do MENiSa
Gosia10-09-2002 23:53:29   [#17]
Mnie też interesuje praca z dziećmi upośledzonymi w stopniu lekkim, mamy ich w szkole kilkoro. I tak jak Wy, ciągle borykamy się z wieloma problemami dotyczącymi ich kształcenia. Serdeczne dzięki za wątek, sama nie miałam odwagi zacząć. Chętnie wykorzystam pojawiające się tu informacje, jestem wdzięczna! Jako ciekawostkę podam sytuację jednej z naszych uczennic: III klasa gimnazjum, realizowany program szkoły specjalnej od 1994r. Pod koniec II klasy rodzice dziecka stwierdzili, że notka na świadectwie o nauczaniu specjalnym utrudni córce zdobycie zawodu (!) i udali się z nią do poradni, by przekonać kompetentnych  ludzi o swoich racjach. W ślad za wizytą otrzymali pismo poradniane, którym skwapliwie podzielili się ze szkołą. Otóż okazuje się, że dziecko radzi sobie jakoś z przedmiotami humanistycznymi, wg poradni na tyle, by realizować program szkoły masowej, zaś nie radzi sobie z przedmiotami mat. - przyr. i tu ma realizować nadal program szkoły specjalnej. Pismo poradniane jest, rodzice w pretensjach, dziecię też, a co nauczyciele? "Uwzięli się" na dzieciaka i tyle! Może ktoś wie, co z tym fantem począć? Szkoda dziewczynki, jest symaptyczna, grzeczna, fajna, ale ma ambicje, którym nie sprosta, bo po prostu nie może. Ostatnio prosiła o wytłumaczenie działań na pierwiastkach... Naprawdę próbowałam, ale dzieciak umie jedynie dodawać i odejmować w zakresie stu i tylko liczby całkowite! Koniec świata. Kiedy ma nadrobić program szkoły masowej, by dostać świadectwo bez "dodatku"? Zaległości wyjdą również w przedmiotach humanistycznych, ani chybi! A języki obce? Paranoja. Proszę, poradźcie coś, liczę na wskazówki od Was.
Pozdrawiam.
Gosia
Renata11-09-2002 00:25:54   [#18]
Bez działań na pierwiastkach można żyć. Języki obce? Hm... Może w przyszłości ta dziewczyna nie będzie ekonomistką ani nie zostanie podróżniczką, ale może będzie pisać piękne wiersze?
Karolina11-09-2002 07:46:58   [#19]

Renata - po prostu jestem z ciebie dumna....:-)))

Gosiu - coż ci poradzić?

Jeśli ta uczennica jak powiadasz jest pilna i ambitna a doszła już u was do klasy III - dajcie jej szanse. Nie określaj sama kresu jej mozliwości i ambicji - to jej rola i jej rodziców :-)

Nie zdarzyło ci się nigdy nic zrobić intuicyjnie? Zamknie cię kto  - jeśli ona naprawdę nie pojmie tych pierwiastków a na świadectwie wpiszecie dopuszczający? A moze przez ten rok jednak nadrobi cześć materiału.

Jeśli radzi sobie w przedmiotach humanistycznych, widzisz jej pracę i starania - doecinłabym to bardziej niż tak częste przecież i praktykowane "przepychanie" uczniów ktorzy nic sobie z nauki nie robią.

Wywal to upośledzenie ze swoich mysli - odrazu zobaczysz inną osobę

Powodzenia:-)

Barla11-09-2002 08:53:56   [#20]

poradnik metodyczny

Marzenko,mam ten poradnik o pracy z dzieckiem specjalnym w szkole masowej, napisz jesli potrzebujesz.
Marzena11-09-2002 09:53:54   [#21]
Nie śmiem prosić. Postaram się dostać go u wizytatora.Bardzo dziękuję za życzliwość.
Konto zapomniane11-09-2002 12:15:01   [#22]
Czy u Was nie buntują się rodzice pozostałych dzieci, że ich pociechy gorzej się uczą przez dziecko upśledzone w stopniu lekkim ( z Zespołem Downa). U mnie jest problem bo rodzice pozostałych mówią, że ich dzieci dużo tracą, chociaż klasa, w której jest to dziecko jest najlepsza. I oczywiście działają - a nie ma tu idealnego rozwiązania, które mogą zaakceptować wszystkie strony.
Marek Pleśniar11-09-2002 12:30:47   [#23]

zawsze tak mówią

prawie zawsze. W pewnym zaobserwowanym przypadku nowego ucznia z podobnymi problemami klasa została tak dobrze przygotowana przez wychowawczynię, uświadomiona co do sytuacji i uczuć dziecka, że przyjęto je dobrze jak nikogo innego - serdecznie, opiekujac się nim. To była niezła lekcja wychowawcza:-)

Pozostałe dzieci mają z tego tylko zysk. Śrubowanie wyników kosztem stępienia wrażliwości... prowadzi do sytuacji jak kiedyś u mnie, gdy sama matka powiedziała o swoim synu "jest inteligentny, ale cham". Zawsze radzę nauczycielom: gdy jest problem wychowawczy, natychmiast zostaw dydaktykę. Zajmij się nim.

Adaa11-09-2002 13:21:59   [#24]

.....

Mam oddział integracyjny.
Jest w nim dziecko niesprawne ruchowo i dwóch z upośledzeniem umysłowym w stopniu średnim.
Jechać z Tą klasą na wycieczkę, prowadzić tam zajęcia  to przyjemność. Wzajemna troska o siebie, odpowiedzialność, chęć niesienia pomocy.

A poziom wiedzy?
Na testech powyżej średniej krajowej.
Nikomu nie przeszkadza to,że nauczyciel poświęca więcej uwagi tym , którzy nie nadążają.

To zasługa wychowawcy,odpowiedniej pedagogizacji rodziców.
Zgadzam się z Markiem.
Przede wszystkim wrażliwość.
PawełR11-09-2002 14:03:45   [#25]
Chciałbym dodać, czy też powtózyć., to co napisałem wcześniej. Poradnia w stosunku do dziecka z upośl. w stopniu lekkim nie może orzec programu szkoły specjalnej, ale kształćenie specjalne. I to trzeba odnotować na świadectwie, chyba że się przymknie oko.
Gosiu! NIE MOŻE poradnia nakazać realizacji programu specjalnego dziecku z uposl. w stopniu lekkim. Chodzi o zmniejszenie wymagań, dodanie zajęć wyrównawczych (na takie dziecko są dużo więsze pieniądze w gminie), dostosowanie swojego programu. To może być program szkoły specjalnej, ale nie musi. Takie jest prawo, myślę, że na swiadectwie trzeba by napisać kształcenie specjalne, a nie programem szkoły specjalnej. Ale co za różnica? W Twoim przypadku jej nie ma.

W poprzedniej szóstej klasie miałem upośl. w stopniu lekkim, trzech chłopców na granicy orzeczenia kształćenia specjalnego. W sumie było 15 dzieci i średnia nam wyszła 31 na sprawdzianie. Ale to była wspaniała klasa, pomagali sobie, cieszyli sie z sukcesu najsłąbszych, motywowali itp. Myślę, że takie dziecko (dzieci), które wymaga specjalnej troski (większej troski) to skarb w klasie, to punkt startu do pracy wychowawczej.
Bietka11-09-2002 20:38:08   [#26]

poradnik - wydawnictwo

Poradnik wydany przez MEN w 2001 r. Są jeszcze "Wybrane zagadnienia z metodyki pracy w szkole podst. specjalnej dla upośl. w stopniu lekkim" E. Pasternaka (Lublin 1989), z przebogatą bibliografią
Gosia11-09-2002 22:58:39   [#27]
Drodzy Forumowicze.
Bardzo dziękuję za zainteresowanie i porady w sprawie mojej uczennicy. Przemyślę Wasze podpowiedzi. Macie dużo racji z tym przepychaniem różnych uczniów do następnej klasy lub wypychaniu ze szkoły. Inna sprawa, czy ma to sens, dzieci na czymś budują opinię o naszej niesprawiedliwości. Ale nie jest tak, że patrzę na dziecko przez pryzmat jego upośledzenia.  Staram się pomóc, prowadzę dodatkowe "konsultacje", bo zajęć wyrównawczych u nas nie ma. Takich uczniów mamy sporo, kilku na każdym poziomie kształcenia. Są w naszej szkole od zawsze, współżyją z rówieśnikami na stopie bardzo dobrej, nie sądzę, by mieli poczucie  alienacji. U nas  orzeczenie poradni o upośledzeniu w stopniu lekkim pociągało za sobą zawsze kształcenie programem szkoły specjalnej, taki był wpis na orzeczeniu. Paweł zasiał ziarno, może uda się z niego wyhodować dla tych dzieci coś innego niż dotychczas. Owszem, mamy dzieci, które mają  tzw. obniżony próg wymagań, ale te sytuacje mamy opanowane - program szkoły masowej, lecz inne wymogi itd. U opisanego dziecka przedmiotem moich niepokojów jest to, jak przejść formalnie na kształcenie  "normalnym" programem  w środku cyklu kształcenia, gdy pozostał tylko jeden rok na wyrównanie (choćby częściowe) braków. Nieszczęsne pierwiastki to tylko przykład, dość niezręczny, przyznaję, chociaż prawdziwy. Zgadzam się, że bez nich można żyć, bez znajomości obcych języków również - takich ludzi żyje mnóstwo i cieszą się dobrym zdrowiem. Wiem, że każde działanie ma swoje plusy i minusy i dlatego ciężko jest rozstrzygnąć sprawę. Dlatego podjęłam wątek, poprosiłam o Waszą pomoc. I jeszcze jedno: nikomu z naszego grona nie zależy na piętnowaniu takich dzieci!  A zdaje się, że takie wrażenie odnieśliście z mojej wypowiedzi, pewnie nie wyraziłam się wystarczająco czytelnie.
Przepraszam, jeśli tak się stało. Jeszcze raz dzięki i .... znikam. Pozdrówka.
Renata12-09-2002 00:37:54   [#28]
Z informacji kierowanych przez prawnika Małgorzatę Zielińską-Fazan w gazecie Twoje dziecko Nr 3/2001:

Prawo

Prawa dzieci, rodziców i nauczycieli

"Rodzice nie muszą się godzić na umieszczenie dziecka w szkole specjalnej ani na prowadzenie nauczania indywidualnego. Gmina ma obowiązek zapewnienia ich dzieciom odpowiedniej formy kształcenia: stworzenia szkoły integracyjnej lub klas specjalnych na terenie zwykłych szkół."

"Zakwalifikowanie dziecka do szkoły specjalnej [tak więc i realizowany program szkoły specjalnej w szkole masowej] nie musi obowiązywać raz na zawsze. Jeśli rodzice są przekonani o tym, że dziecko ze względu na swój rozwój powinno chodzić do normalnej szkoły, mogą domagać się rekwalifikacji go ze szkoły specjalnej do szkoły masowej." [więc realizować program szkoły masowej]

Jak "przejść formalnie na kształcenie  "normalnym" programem  w środku cyklu kształcenia, gdy pozostał tylko jeden rok na wyrównanie (choćby częściowe) braków" - to dla Ciebie wyzwanie.

Tu nikt nie może podać gotowej recepty, choć na pewno bardzo pragniemy Ci pomóc.

Ty musisz zadecydować o tym jakie treści programu zrealizujesz. Na pewno będą to podstawy, ale nie ograniczaj się tylko do nich.

Podnoś poprzeczkę.

Znasz najlepiej uczennicę i Ty musisz podjąć decyzje, które zaważą o jej dalszym rozwoju.

Życzę Ci wytrwałości w wsparciu edukacyjnym tej dziewczynki.

I tak jak napisała Karolina, niech nie zabraknie Ci i zwykłej intuicji. Zresztą każdemu z nas.
Gosia12-09-2002 21:11:33   [#29]
Renatko I Inni Mili Ludzie Na Tym Forum!
Dzięki bardzo. Wiele mi wyjaśniliście. Na pewno zrobię użytek z zaszczepionego mi na tym forum optymizmu (czasem go bardzo potrzeba) i porad. Fajnie, że jesteście.
Grzegorz13-09-2002 00:50:04   [#30]

Bardzo fajny wątek :-)

Miło się was czyta. Trudno coś dodać. Specjalne dzięki dla Pawła.

Fajne to forum. :-) Taki inny świat. Sami mądrzy. dobrzy, wrażliwi ludzie...

Rozmnażajcie się! Najlepiej przez pączkowanie (cokolwiek to by miało znaczyć :-)
PawełR13-09-2002 16:09:02   [#31]
Ja się cieszę, że mogę zrobić coś dla innych, szczegóolnie dla dzieci. Ale winien jestem stwierdzenia, że w większości podobnych spraw konsultuję się z żoną, która jest fachowcem i motywuje mnie do wysiłku, wspomaga swoją wiedzą..., dzieci specjalnej troski (i w ogóle dzieci) to jej pasja. Pracujemy razem w szkole, a po powrocie dalej dyskutujemy: sprawy szkoły, dzieci, oświaty... to u nas główny temat :-)
Zola13-09-2002 20:56:11   [#32]
Grzesiu ,pączkujemy ,dzięki Wam ,zostańcie i piszcie :-)))))
Konto zapomniane16-09-2002 23:29:30   [#33]

Moze zakloce troszke ten watek,jako mama dziecka z zespolem downa, ktore od wrzesnia uczeszcza do 2 klasy szkoly masowej ( 1 ukonczyl w klasie integracyjnej).

Synek ma nauczyciela wspomagajacego i jest jedynym dzieckiem z zespolem w szkole. Wiec nauczycielka jest zatrudniona na pol etatu do niego co daje 9 godzin tygodniowo. Czekamy rowniez na orzeczenie z poradni czy otrzyma godziny indywidualne.

I tu pytanie moze lepiej starac sie o reedukacyjne godziny???

Klasa jest liczna 26 uczni, synek ma ksiazki takie jak dzieci plus inne pomoce- ksiazki, ogladalam nawet podreczniki z szkoly specjalnej niestety sa nie do zdobycia- brak wznowien, czyli pieniedzy niestety za nie tez nie mozna ich kupic.

Moim zdaniem szkola masowa, ktora wybralismy jest najlepszym wyjsciem:

-na terenie szkoly jest logopeda

-sa zajecia dla dzieci dyslektycznych( wiem u dzieci "specjalnych" tego sie nie bada niestety moj synek ma obydwoje rodzicow dyslektykow+jest dzieckiem urodzonym z zanikiem tetna  2 doby w inkubatorze z maska tlenowa wiec mikrouszkodzenia jak w banku)

-szkola kolo domu-5 minut na piechote, i dzieci z podworka chodza do tej samej szkoly (wczesniej sie dopytywaly dlaczego niechodzi z nimi do szkoly)

-na terenie szkoly sa cwiczenia wedlug metody Dennisona

-przemila Pani dyrektor ttu chyle glowe bardzo nisko- derektor ktory traktuje rodzica na rowni a nie z gory jak wroga.

Wiem, ze moj synek wymaga specjalnego programu itp. ale nieczuje sie odizolowany od dzieci z podworka, moze sam isc do szkoly.

I nauke w szkole rozpoczal bez odroczenia a niejest siodmym cudem, wiec przeciwnie.

Moze ktos wie gdzie zdobyc ksiazki do 2 i 3 klasy szkoly specjalnej?

Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich Elzbieta

HenrykB18-09-2002 12:55:56   [#34]

No i usiadłem

Pogubić się można z tym kształceniem specjalnym.

Przygotowuję materiał dotyczący kształcenia tych uczniów w szkole masowej. Przeglądam wszystkie ustawy i rozporządzenia. Robię to dla mojego gimnazjum, bo uczniów z orzeczeniami mam coraz więcej. Z lekkim i umiarkowanym.

Jeśli macie jakieś poradniki, to zacytujcie tytuł, autora, wydawnictwo i możliwość zakupu (e-maila, telefon, adres itp).

Umieszczę to wszystko w materiale.

Jak będzie gotowe, opublikuję. Radźmy sobie sami, skoro nikt nie jest w stanie nam pomóc. Pewnie zadam sporo pytań w tym wątku, bo nie wszystko wiem.

HenrykB24-09-2002 22:55:44   [#35]

Materiał na ukończeniu

Do Pawła mam prośbę o odebranie listu.

Basi i Pawłowi przesyłam projekt do dalszej konsultacji (naniesione wasze propozycje bez ingerencji).

Jesli ktoś chciałby podzielić się swoimi doświadczeniami w tytułowym zakresie - zapraszam. W tym tygodniu chcę zakończyć tworzenie i przejść do rzeczy w szkole (wdrożyć).

Za zgodą autorów opublikuję w Edukatorze http://www.edukator.net.pl

HenrykB24-09-2002 23:00:40   [#36]

A do Basi

mam inną informację.

U nas w Szydłowcu mieszka nauczycielka (była) o tym samym imieniu i nazwisku, a w szkole mam nauczycielkę o tym samym nazwisku. Może rodzina?

Można to sprawdzić w wykazie byłych członków Zespołu Pol-Orffa

http://republika.pl/polorffa

Karolina26-09-2002 15:00:52   [#37]

Henryku - prześlij i mnie - bardzo jestem ciekawa jak ci wyszło.

Chciałam do ciebie już wcześniej napisac i jakoś wspomóc  ale mam ostatnio straszne urwanie głowy w wielu sprawach naraz.

Karolina:-)

HenrykB27-09-2002 23:21:18   [#38]

Kształcenie specjalne

Miał być krótki materiał ale nie będzie.

Będzie długi i coraz dłuższy. Nie spodziewałem się, że tak dużo przepisów i problemów znajdziemy o kształceniu specjalnym w szkole masowej. Naprawdę, jest o czym czytać.

Zapraszam do dyskusji nad tym problemem. Materiał w wersji roboczej (tylko zip) jest już w Edukatorze. Słowo wstępne w materiale.

http://www.edukator.net.pl w dziale Nowości lub Nadzór/Różne

I tam zostanie, dopóki nie skończymy.

Barla28-09-2002 00:34:10   [#39]

Henryku, jest faktycznie:)

chętnie nawiążę kontakt, już wcześniej znalazlam kilka Baś Ł :) ciekawam wspólnych cech:) może to też skorpionki.

Karolinko :)

Barla28-09-2002 00:40:14   [#40]

Henryku

powinniśmy jeszcze dopisać literaturę, wyslę moje propozycje na @.
Karolina28-09-2002 10:02:19   [#41]

:-)

Czytam i jestem pod wrażeniem włożonej pracy:-) To potrzebny dokument - wszystko jasno w jednym miejscu.

Obiecuję swoje trzy grosze po powrocie:-)

HenrykB28-09-2002 14:18:18   [#42]

Czekamy

z utęsknieniem :-)))
Halina29-09-2002 14:14:28   [#43]

Karolina ma rację

Karolina ma rację : "Wywal to upośledzenie ze swoich mysli - od razu zobaczysz inną osobę".
Ponadto polecam do przeczytania - stary co prawda - artykuł z NTO.
Trzeba walczyć z opiniami, a dzieciom dawać szansę!  Bohater artykułu właśnie zaczyna II rok studiów ! Pomyśleć, co by było gdyby nie upór jego WSPANIAŁEJ MAMY. Szkoda, że to szkoła nie przyszła mu z pomocą.  Halina


REPORTAŻ: JĘZYKA NIEMIECKIEGO NAUCZYŁ SIĘ SAM, BEZ SŁOWNIKA, Z TELEWIZJI

Schody do wiedzy

Gdy Gizela Hudala pcha ulicami Opola wózek z Marcinem, widzi zniesmaczone spojrzenia. "Ach, ci żebracy" usłyszała kiedyś za plecami.

Ale ona nie czeka na łaskę. Ona wiezie syna na uniwersytet. - Czemu nie odda pani syna do ośrodka dla dzieci upośledzonych umysłowo w Kadłubie? - spytał życzliwie dyrektor szkoły podstawowej w Krasiejowie, gdy przyszła zapisać syna do szkoły.
- Musi się pani liczyć z tym, że takie dzieci często zostają siedzieć - usłyszała, gdy starała się o przyjęcie syna do liceum w Ozimku.
- Osoby niepełnosprawne nie studiują filologii germańskiej - oświadczyła jej pani w dziekanacie, gdy przyszła dowiedzieć się o warunki przyjęcia na studia.
- Powinnaś oddać Marcina do zakładu, a więcej czasu poświęcić opiece nad chorą matką - powiedziała jej dwa tygodnie temu rodzona siostra.
To boli. Pani Gizela Hudala nieraz sobie popłacze po kątach. Ale wierzy w Marcina i rozpiera ją duma z takiego syna.
- Jest pierwszym niepełnosprawnym, który uczył się w liceum w Ozimku, pierwszym, który zdał maturę, i pierwszym, który dostał się na filologię niemiecką na Uniwersytecie Opolskim. Będzie pierwszym, który ją skończy - podkreśla z dumą.

Nieważne nogi i ręce...
Marcin Hudala z Krasiejowa, wioski nieopodal Ozimka, urodził się z czterokończynowym porażeniem mózgowym. Potrafi przejść parę kroków, po swojemu i w swoim tempie, lecz by wydostać się z domu, musi wsiąść na wózek inwalidzki.
- Nieważne nogi i ręce. Najważniejsze, że głowa jest w porządku - mówi z uśmiechem 19-letni Marcin.
Nie ukrywa, że jest bardzo ambitny i nie ma takich schodów, których nie pokona, by osiągnąć cel, który sobie wyznaczył: zamierza zostać tłumaczem przysięgłym języka niemieckiego. Wtedy będzie mógł zarabiać na życie, nie ruszając się z domu, siedząc wygodnie przy komputerze, kontaktując się ze światem za pośrednictwem internetu.
- Ja się nigdy nie poddam - mówi z przekonaniem.

Długa droga do szkoły
Droga na uczelnię, która zdrowemu studentowi, zakwaterowanemu w akademiku, zajmuje kilka minut, jemu zajmuje kilka godzin. Wstaje o 5.45. Sam się myje, ubiera - to kolejny powód dumy pani Gizeli. Jedynie sznurowadeł w butach nie jest w stanie zawiązać. Najpóźniej o 6.30 siedzi już na wózku, a pani Gizela pcha go półtora kilometra na stację kolejową.
Śpieszy się, gdyż pociąg do Opola odchodzi za trzy siódma, a ona musi jeszcze zdążyć kupić bilet dla siebie. To "udogodnienie" zafundował jej obecny rząd, znosząc stuprocentową ulgę na przejazdy dla opiekuna osoby niepełnosprawnej. Musi każdorazowo kupić bilet z 78-procentową zniżką.
"Schody" zaczynają się, gdy podjeżdża pociąg. Jak słaba kobieta z chorym kręgosłupem ma załadować do pociągu ciężki wózek? Dwa razy w tygodniu pomaga jej koleżanka Ela, która dojeżdża do pracy do Opola. Dwa razy w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy pomógł jej konduktor - to bardzo budujące. Pozostali podróżni poprzestają na gapieniu się, jak pani Gizela mocuje się z wózkiem.
- Na twarzach mają wymalowane jedno pytanie: da sobie radę czy nie? - stwierdza ze smutkiem Marcin.
Na dworcu w Opolu Gizela Hudala musi złapać panią z obsługi PKP i poprosić o otwarcie kłódki na bramie. Dzięki temu może wydostać się z dworca bez dźwigania wózka po schodach.
Nawet gdyby było ją stać na taksówkę, nie może z niej skorzystać. Wózek jest prymitywny, nieskładany, więc nie mieści się w żadnym samochodzie osobowym. Autobusy MZK odpadają - obydwoje cierpią na chorobę lokomocyjną. Więc dalej pcha ciężki wózek. Gdy pociąg ma spóźnienie - biegiem. Aż na ul. Oleską.
Na uczelni nie ma windy. Zostawiają wózek na parterze, dalej Marcin jest zdany na własne siły i wspierające ramię mamy.
- Koledzy czasem chcą mi pomóc wejść po schodach, przytrzymując za rękę, ale ja twardo odmawiam. Jakby to wyglądało... - uśmiecha się Marcin.
Jest zafascynowany studiami, bardzo lubi kolegów i koleżanki z roku, a przyjaźni się z jedną osobą: Waldkiem z Czarnowąs.
- Waldek był pierwszym studentem, który do mnie podszedł, zagadał, pomógł nieść torbę. Pomaga mi na każdym kroku, wszystkie prace grupowe robimy wspólnie. Jak tylko ma czas, odwozi mnie po zajęciach swoim samochodem do domu, dzięki temu mama nie musi na mnie czekać - mówi Marcin.

Nie lubię poniedziałku
Zwykle mama czeka na dole, aż syn skończy zajęcia. Najgorsze są poniedziałki, musi czekać siedem godzin. Gdyby nie zniesiono ulgi kolejowej, mogłaby wrócić do Krasiejowa, ugotować obiad, nakarmić przykutą od trzech lat do łóżka mamę, zmienić jej pampersa i przyjechać, gdy Marcin skończy lekcje. Ale nie stać ją na to: za każdym razem, gdy jedzie bez Marcina, musiałaby kupić cały bilet.
- Opieką nad mamą dzielę się z synami, 19-letnim Rafałem i 18-letnim Markiem - mówi pani Gizela. - Moja siostra, która od lat mieszka w Niemczech, ma do mnie o to żal. Uważa, że powinnam dać sobie spokój z edukacją Marcina i zająć się tylko matką. Jej zdaniem jestem wyrodną córką.
U państwa hudalów panuje bardzo tradycyjny podział życiowych ról: mąż Wiktor pracuje, by utrzymać rodzinę (pracuje w hucie "Małapanew", zarabia niewiele, około 700 złotych). Cała reszta spraw domowych jest na głowie pani Gizeli.

Takie dzieci siedzą
w domu...
Bariery, które Marcin i jego mama pokonują w "drodze do wiedzy", są niczym w porównaniu z tym, co już przeszli. Marcin nie byłby dziś tak samodzielny, gdyby nie lata intensywnej, choć znacznie spóźnionej rehabilitacji.
O tym, że z Marcinem jest coś nie tak, lekarz powiedział pani Gizeli, gdy chłopiec miał 11 miesięcy. Ale co tak naprawdę mu dolega i jak można dziecku pomóc, dowiedziała się dopiero od niemieckiego lekarza, gdy Marcin miał 6 lat.
- "Tu, w kraju, pani pomocy dla, dziecka nie znajdzie, takie dzieci siedzą w domach, rzadko wychodzą na światło dzienne. Nie mamy żadnego doświadczenia w ich leczeniu"- powiedział mi neurolog z Opola - wspomina Gizela Hudala. - Dlatego pojechałam do siostry do Niemiec, uzbierałam 20 marek, zapłaciłam za prywatną wizytę.
Lekarz powiedział jej, że musi z synem ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Pokazał, w jaki sposób, kazał kupić książkę o porażeniu mózgowym.
- Rozbeczałam się, jak przeczytałam tę książkę. Czemu mi nikt w porę tego wszystkiego nie powiedział? Gdybyśmy zaczęli ćwiczyć, gdy Marcin miał kilka miesięcy, byłby dziś zdrowym dzieckiem - wzdycha mama 19-latka.
Przez najbliższych 7 lat wszystkie oszczędności wydawała na hipoterapię: ćwiczenia z końmi najlepiej przysłużyły się Marcinowi. Codziennie ćwiczyli także w domu, Marcin był również stałym pacjentem zakładu rehabilitacyjnego działającego przy hucie. Przez lata pani Gizela jeździła z nim także do Wrocławia, do znanego bioenergoterapeuty. Dziś może powiedzieć z czystym sumieniem: zrobiła wszystko, co było w jej mocy.
Gdy robi się dla dziecka tak wiele, bardzo boli, gdy inni rzucają mu kłody pod nogi. Tak jak robił to dyrektor szkoły podstawowej w Krasiejowie. Marcinowi bardzo zależy, by o tym napisać:
- Najpierw sugerował mamie, żeby oddała mnie do zakładu dla upośledzonych dzieci, potem, ustalając indywidualny tok nauki, nie zapisał mi wszystkich przedmiotów, a na koniec, o czym dowiedziałem się dopiero po maturze, odbierając papiery z liceum, podmienił mi świadectwo ukończenia szkoły podstawowej - mówi 19-letni student.
Po co dziecku na wózku inwalidzkim nauka historii, chemii, języka obcego czy muzyki? Chłopiec przez osiem lat podstawówki nie miał tych przedmiotów. Te, które miał, zaliczył na piątki.
W rodzinnym albumie jest zdjęcie z uroczystej akademii kończącej naukę w podstawówce: uśmiechnięty Marcin w białej koszuli siedzi obok dumnej mamy, która trzyma na kolanach świadectwo syna. W oczy rzuca się czerwony pasek: dowód, że dziecko skończyło szkołę z wyróżnieniem. To świadectwo dołączył do podania o przyjęcie do liceum.
Na świadectwie, które Marcin odebrał wraz ze wszystkimi dokumentami, gdy kończył liceum, czerwonego paska nie ma. Są za to dopisane przedmioty, których w podstawówce nie miał: historia, chemia itd. Ze słabszymi stopniami. Pani Gizela domyśla się, dlaczego.
- Gdy staraliśmy się o przyjęcie do liceum, powiedziano nam, że jest problem, bo Marcin nie miał chemii, historii i języka obcego. Pojechałam do kuratorium, gdzie usłyszałam, że to niedopuszczalne, żeby dziecko nie miało wszystkich przedmiotów. Zrobiłam awanturę, wiem, że wzywano dyrektora na rozmowy. Potem okazało się, że bez przeszkód syn może dostać się do liceum - wspomina.
Starostwo opolskie zgodziło się na indywidualny tok nauki. Dzięki temu większość lekcji Marcin miał w domu. Gdy skończył liceum i dostał się na studia, podziękował za to staroście Henrykowi Lakwie, wysyłając do niego list. Starosta zrobił mu niespodziankę: przyjechał do niego do domu, podarował mu radiomagnetofon, a mamie kwiaty.
- Powiedziałem panu staroście, że nie wierzyłem, iż taki prominent może przyjechać do zwykłego wiejskiego chłopaka - wspomina Marcin.

Uczeń na piątkę
- Jesteśmy dumni z takiego ucznia - usłyszał Marcin z ust dyrektora szkoły, gdy kończył liceum w Ozimku. Trudno nie być dumnym z ucznia, który zdaje maturę ze średnią ponad 5,0, trzy egzaminy zaliczył na piątki, a ustny z języka niemieckiego na szóstkę.
Marcin nauczył się tego języka sam, oglądając telewizję satelitarną. Gdy kończył podstawówkę, odwiedziła go w domu germanistka, która uczyła jego kolegów, i przeegzaminowała go. Oceniła jego wiedzę na piątkę.
Gdy zdał egzamin na studia (filologia germańska jest obleganym kierunkiem), nauczycielka podarowała mu prezent, o którym marzył: słownik języka niemieckiego. On nauczył się języka, nie zaglądając do niego ani razu.
- Angielski też znam bardzo dobrze, nie mam kłopotów z akcentem. Podobno to dlatego, że mam dobry słuch - mówi Marcin. Ze słuchu nauczył się grać na organach.

Niepełnosprawni jednak studiują
Na studiach nie ma dla niego taryfy ulgowej. "Jak zda egzamin, może studiować" - powiedział rektor Uniwersytetu Opolskiego, do którego mama poszła na rozmowę, gdy pani z dziekanatu powiedziała jej, że "niepełnosprawni nie studiują".
Jedyny ukłon, jaki zrobiono w jego stronę, to wydłużenie czasu trwania egzaminu, gdyż Marcin nie wszystkie palce ma sprawne i bardzo wolno pisze (chyba że na komputerze).
- Nie chcę mieć forów, nie domagam się litości. Chcę być traktowany tak jak każdy inny student - mówi Marcin.
Dlatego nie narzeka, mimo iż ogromną trudność sprawia mu notowanie na zajęciach (niektórzy wykładowcy nie życzą sobie nagrywania swoich wykładów) oraz pisanie wypracowań - nie można oddać tekstu przepisanego na komputerze.
Marcin jedną stronę A4 przepisuje dwie godziny, ma więc pracy znacznie więcej niż pozostali studenci, mimo to znajduje czas na... grę w piłkę i pisanie wierszy.
- Pobiegać nie mogę, ale stoję w bramce, gram z braćmi i kolegami na polu niedaleko domu. Raz tak ostro broniłem, że złamałem rękę - wspomina Marcin.
Wiersze zaczął pisać, gdyż rymy same chodzą mu po głowie. Jeden zadedykował swojej mamie.
"Za dobre serce mojej mamy i jej usługi,
spłacę jej wdzięcznie sercem moje długi.
Powinna dostać Nagrodę Nobla,
Za to, że jest dla mnie taka dobra (...)
Wytrwałość mamy nie zna granic,
Chociaż niektórzy mają ją za nic".



Ewa Kosowska-Korniak


Ostatnie zmiany: 05. Maja 2002 12:51
Renata29-09-2002 16:29:54   [#44]
Halino, tak...
Przez dwa ostatnie dni chłonęłam wszystko z wykładów i prywatnych rozmów z Bożeną Bejnar-Slawow na temat organizacji neurologicznej. Przyjechała do W-ka na moje skromne zaproszenie, dzięki Karolinie. Chciałam by skorzystali nauczyciele z mojej szkoły, rodzice...

Tymczasem przyjechali tylko ci, którzy mieli bardzo daleko... Z Bełchatowa, Gorzowa, Kielc, Darłowa...

Może to i dobrze, nic na siłę.

Jest wielu takich Marcinów...
BasiaK01-10-2002 09:44:35   [#45]

Nieodmiennie wzruszają mnie historie o ludziach silnych duchem, choć ciało takie słabiutkie. Mam na swoim koncie trochę takich własnych doświadczeń. Ale w porównaniu z drogą Marcina, moja to ścieżka spacerowa. Ja też mam mądrą matkę, która nie pozwoliła sobie na zwątpienie czy zmęczenie w okresie naintensywniejszego leczenia i rehabilitacji. Nauczyła mnie, choć w dzieciństwie bardzo się buntowałam, że muszę sobie radzić w życiu sama. Mimo, że z upływem czasu zdrowie marniejsze, jestem samodzielna. Sądzę nawet, że mimo niepełnosprawności, radzę sobie bardzo dobrze.  Uważam, że miejsce dzieci niepełnosprawnych, zwłaszcza z upośledzeniem tylko fizycznym, jest w szkołach masowych. Dzieci zdrowe uwrażliwiają się bardzo na potrzeby słabszych kolegów i uczą się tego bardzo szybko. A nauczyciel niepełnosprawny jak ja jest dla nich doskonałym "królikiem doświadczalnym". Tylko trzeba z nimi rozmawiać, odpowiadać na pytania o niepełnosprawności, pozwolić się poprzyglądać. Moi wychowankowie, "wychowani" na mnie, sami wychodzili z inicjatywą pomocy chorym kolegom. Gdy jeden z chłopców zachorował na cukrzycę nie miał oporów, żeby opowiedzieć o chorobie. A my nauczyciele wiedzieliśmy, ze objawy choroby zawsze zostaną przez kogoś zauważone. Na imprezy klasowe organizatorzy zawsze przygotowywali specjalny poczęstunek dla cukrzyka.

To jak będzie dzieciom w szkole zależy głównie od dorosłych. Jeśli my przełamiemy opory, wykażemy trochę chęci, to grono przyjaciół wokół dzieci niepełnosprawnych będzie liczne.

Pozdrawiam - Basia.

HenrykB07-10-2002 00:26:03   [#46]

Zajrzyjcie

Dzięki Basi i Pawłowi jest materiał o kształceniu specjalnym w szkole ogólnodostępnej.

O ile ja jestem mądrzejszy!!!

Poczytajcie, jeśli macie wątpliwości.

Warto!

http://www.edukator.net.pl

Autorom serdecznie dziękuję!

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]