Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Czy rekrutacja kiedyś się skończy?
strony: [ 1 ]
Anka07-07-2002 11:35:33   [#01]
W maju przeżyłam dwie matury, pracując jednocześnie w OKE odległej od mojego miejsca zamieszkania o 100 km. Wydawało mi się, że gorzej już być nie może. Okazało się, że może. Rekrutacja to horror, którego moja bujna wyobraźnia nie była w stanie przewidzieć. Miałam ponad 600 podań na 130 miejsc. Nie dostali się uczniowie z samymi piątkami. Rodzice stali pod tablicą i czekali aż zwolni się miejsce dla tych z listy rezerwowej( 340 osób). Zwolniło się 35 miejsc. Rodzice biegali po szkołach, okupowali kuratorium i organ prowadzący.  Podobna sytuacja panował w innych liceach. Jeszce w piątek rano bez miejsca w szkole byłi uczniowie ze średnią grubą powyżej 4,5. Tuż przed wywieszeniem list dostaliśmy zgodę na dodatkowe oddziały. I znowu wszystko zaczyna się od początku. Kiedy skończy się rekrutacja? Nie wiem, nie jestem wróżką, a chyba tylko ona może na to pytanie odpowiedzieć. W ciągu ostatniego tygodnia  przeprowadzałam osobiście kilkadziesiąt  rozmów dziennie, odpowiadałam na pytania przez telefon, bez przewy weryfikowałam listy. Nie miałam wolnej chwili, aby cokolwiek przełknąć( poza tabletkami od bólu głowy). W rezultacie mogę wystąpić w reklamie najskuteczniejszego środka odchudzającego: REKRUTACJA. Anka
Mariola08-07-2002 00:10:56   [#02]
tak właśnie kończy się radosna twórczość Pani Ł. :-)
u nas rekrutacja chyba się skończyła
jutro zobaczę :-)

ale każdy miał już dość :-(
gosia gosiula08-07-2002 01:46:22   [#03]

Fragmenty z prasy o WIELKIEJ AKCJI REKRUTACJI

(...)
Pojawiają się wolne miejsca w obleganych jeszcze kilka dni temu przez gimnazjalistów liceach. Teraz niektóre szkoły mogą mieć problem z zapełnieniem wszystkich przygotowanych miejsc
(...) Rekordziści składali podania nawet do ponad 20 szkół.
(...) Nie wszyscy wytrzymywali to napięcie i przenosili papiery do słabszych liceów.  (...)
Kiedy w Białymstoku wywieszono we wtorek ostateczne listy przyjętych (czyli tych, którzy potwierdzili oryginałem świadectwa gimnazjalnego chęć uczenia się w szkole, do której zostali zakwalifikowani) okazało się, że w wielu dobrych ogólniakach zostało nawet po sto wolnych miejsc. (...), np. w I LO w Białymstoku (początkowo na jedno miejsce przypadało trzech kandydatów) było we wtorek 112 wolnych miejsc, a w środę wciąż czekało jeszcze 10. W Kielcach w bardzo dobrym I LO. im. Żeromskiego było 80 wolnych miejsc, które wypełnili gimnazjaliści z listy rezerwowej.
Po nerwówce uczniów stres zaczęli przeżywać dyrektorzy niektórych szkół, którzy mogą nie zapełnić wszystkich przygotowanych miejsc, np. w XVI LO w Krakowie było 30 wolnych miejsc i niewielu chętnych.
Także w bydgoskich liceach, nawet tych najbardziej obleganych, były wolne miejsca. W renomowanym I LO aż 40. (...)   Gazeta Wyborcza

 
Jakie to cudowne rozwiązanie!  Tanio, bez dodatkowych godzin dla n-li  i na dodatek podczas wakacji. Jakie to wychowawczo genialne - dzieciaki zamiast byczyć się przed TV lub na plaży realizują cudną ścieżkę edukacyjną: topografia miasta, przedsiębiorczość, czytanie ze zrozumieniem i jeszcze wf!!! To lepsze od harcerskich biegów "na trzy pióra" - tylu tysiącom  nastolatków nie łatwo jest zorganizować zajęcia na całe trzy tygodnie.  Zwalił mnie na kolana geniusz czynników decyzyjnych.
Marek N08-07-2002 03:36:22   [#04]
Spotkałem się kiedyś z określeniem "genialny idiota". Tylko nie pamiętam, czy dotyczyło to "czynników". Ale coś w tym jest :-)
Gaba08-07-2002 05:32:06   [#05]
Jestem nudna - ale muszę dla pewnego porządku coś przypmnieć, to o tym, co napisaliście w szczegółach mówili przed paru miesiącami dyrektorzy - prosili, ostrzegali, wskazywali dokładnie na te problemy - niemożnośc zamknięcia procedury. Są wypowiedzi w prasie marcowej, kwietniowej...

Nikt ich nie słuchał - nikt!!! - urzędnicy ministerialni i kuratoryjni podsycali prawo wolności i podniecali tych biednych ludzi... teraz tweirdzą, że procedura dobra to ludzie zawinili,... kto rodzice... dzieci... czy nauczycielie i dyrektorzy...?

Gdyby to był normalny kraj... toby było powiedziane - przepraszam i mnie nie ma.

W zaparte idą, w zaparte - nie wiedzieli, że dzieci złożą do 5 szkół, myśmy wiedzieli, że i do 10, bo my te dzieci znamy.

Nie wytłumaczycie ludziom, którzy nie rozumieją diabelstwa systemu, że są wplątani w pozorną wolność... no, dobrze przekonanie, 150 swoich, a w grze uczetniczy w danym miejście kilka tysięcy.

Teraz mówią, że się to nie powtórzy... bo się rodzice nauczyli - niczego się nie nauczyli, zrobią dokładnie to samo, co ich poprzednicy rok wcześniej (bo to nowi rodzice - nowe nadzieje... to tamte dzieci były może słabe), każdy będzie liczyć na najlepsze w danym miejscu liceum, a w dużych miastach musi się zmienić system naboru.

System opraty tylko na egzminie - bardzo niebezpieczny
system oparty na swiadcectwach bardzo niebezpieczny

... czy możliwe są jakieś sensowne rozwiązania?
Andrzej z G08-07-2002 08:06:24   [#06]

Tak!!!

Patrz Kościerzyna. Komputerowy system przyjmowania do LO. Podania i świadectwa w jednym miejscu. Brak w jednej klasie miejsca, to następnej wskazanej. Bez biegania i dodatkowych stresów. Proponowałem to w moim mieście. Zostałem obśmiany. Andrzej
gosia gosiula08-07-2002 08:55:47   [#07]

A ile szkół obsługiwał ten system komputerowy?

Jeśli wszyscy gimnazjaliści są w systemie (OKE), to jest juz świetna baza danych.

Dołączyć wyniki końcoworoczne. Wyliczyć punkty rekrutacyjne

Zmusić licea do okreslenia przyblizonych progów, albo choć wymagań koniecznych.

I dokonać wstępnej...segregacji (straaaszna słowo!), ale dzięki temu (po informacji zwrotnej do szkół macierzystych) można byłoby określić prawdopodobieństwo dostania się do wybranej szkoły.

Licea też mogłyby korzystać z bazy np. otrzymywać info o ilości absolwentów gimn. spełniających oczekiwane warunki.

Składanie podań do szkół ponadgimn. przesunąć na trochę później (po zakończeniu roku szk. - bo najpierw trzeba mieć świadectwo, a potem mozna działać - tegoroczna kolejność sprzyja różnego rodzaju kombinacjom).

Wydaje mi się, że im mniej osobistego łażenia po szkołach, aktywizowania wszelkich "znajomych Królika" tym czyściej (uczciwej) i sprawniej.

Zola08-07-2002 09:03:03   [#08]

ten komputerowy system nie jest głupi ,ułatwiłoby to pracę szkołom i zaoszczędziło stresu dzieciom i ich rodzicom i co tu dużo mówić także dyrektorom

ale odpadłaby wtedy realizacja ścieżek ,a tak moge sobie zapisac ,że klasy pierwsze już cos ze ścieżek zrealizowały ;-)))

Majka08-07-2002 09:43:59   [#09]

taki był plan ;-)

 cytuję za menisem:

 "Minister Edukacji Narodowej i Sportu wychodząc naprzeciw oczekiwaniom rodziców i uczniów dał młodzieży taką możliwość. W konsekwencji postępowanie rekrutacyjne w tym roku przebiega inaczej niż dotychczas, w większym stopniu angażując w organizację procesu rekrutacji kuratora oświaty i jednostki samorządu terytorialnego."

Rzeczywiście, postępowanie przebiega inaczej niż dotychczas, a zaangażować udało się znacznie więcej sił...

gordon08-07-2002 09:55:04   [#10]

to da się zrobić

Zgadzam się z Zolą, Gosią gosiulą i Andrzejem. Komputerowy system na pracujący na poziomie organu może bardzo skutecznie rozwiązać problem. Gosiu, nie potrzeba wyznaczać żadnych progów.
1. Szkoły określają liczby miejsc.
2. Uczeń dostarcza wyniki sprawdzianu i świadectwo oraz deklaruje do której szkoły składa podanie w pierwszej, drugiej i trzeciej kolejności.
3. Włącza się drukarkę i wciska ENTER.
Można to zrobić w wariancie:
a) jednolite warunki przyjęcia do wszystkich szkół (te same punkty, przedmioty, osiągnięcia itp.),
b) zróżnicowane warunki przyjęcia (ale precyzyjnie zdefiniowane).
Podobną procedurę - zwaną Book bulding - stosuje się na ryku papierów wartościowych. Tam kupujący składają zamówienia na zakup akcji z limitem cenowym choć cena nie jest znana. Ustalenie ceny i przydział akcji załatwia system.
Może już czas pożegnać się z XIX-tym wiekiem.
pozdrawiam,
gordon
gordon08-07-2002 09:58:28   [#11]

sprostowanie

Book building :-)))))
Mariola08-07-2002 09:58:34   [#12]

pomysł z komputerowym systemem bardzo mi sie podoba :-)))

jestem za :-)
Andrzej z G08-07-2002 10:21:02   [#13]

Gordon

Ale to "trza myśleć" przed, a nie kiedy "wykipiało". Praktyka? Przewidywanie!!! A nie odpowiedzi typu, że jeśli Pan się nie zgadza, to brak podstaw do dyskusji. A czy dyskusja ma sens, kiedy jest jedno zdanie? Pozdrawiam "Trzeźwo myślących" na "WAKACJACH"   Andrzej z G
gosia gosiula08-07-2002 11:29:18   [#14]

A  żeby to weszło w życie, to ideę nalezy zamienić w biznes. Grupa lub jednostka opracowuje program, wymysla doń nazwę np. REKRUT XXI Reklamuje gdzie się da. Zdobywa kilka pozytywnych recenzji BARDZO WAŻNYCH OSÓB. Zdobywa jeden, drugi itd. rejon i ... jest normalnie w RP: wakacje to wakacje, a szkoła to szkoła.

PS. Dobry temat na konferencję w Toruniu?

Marek z Rzeszowa08-07-2002 11:29:53   [#15]

Jakoś nie wyobrażam sobie tego systemu w Polsce.
Przecież on nie daje żadnej możliwości "zadziałania" dyrektora.
A znajomości? Szwagrostwo? A ...

;-)))

Marek

gordon08-07-2002 11:35:57   [#16]

Marku,

każdy system można odpowiednio zaprojektować. Wszak wszyscy znamy  (np. z ankiet i formularzy) słowa - klucze takie jak: inne, rezerwa, do dyspozycji, z odwołania, na wypadek nieprzewidzianych okoliczności, w uznaniu szczególnych zasług, itp. :-)
Zola08-07-2002 11:44:15   [#17]

;-))

Marku,o tym kurka zapomniałam ,ale tak faktycznie wolałabym bez znajomości i szwagrów

teraz mi sie porobiły dziwne znajomości ;-)))

Mariola08-07-2002 11:45:48   [#18]

Marku,

pomyślałam o tym samym ;-)))

a ile osób odnowiło z dyrkami różne , stare znajomości :-)))
a tak...?
Mariola08-07-2002 11:46:39   [#19]
kurka, nie widziałam Zoli :-(
Zola08-07-2002 12:05:55   [#20]
Mariola,niektórych znajomości wolałoby się nie mieć
Mariola08-07-2002 13:09:21   [#21]

yhm

...
gosia gosiula08-07-2002 23:40:33   [#22]

Dzisiaj przyszli do mnie rodzice chłopca po gimnazjum. Tacy speszeni. Syna wywieźli gdzieś do rodziny. Nie chcieli, żeby patrzył i słuchał, jak kolejny D-ecydent go nie chce. Chłopiec ponoć cichutki  - po rodzicach. Mistrz komputerowy - w osiedlowej kafejce inernetowej pomaga "serwisować". I angielski nieźle umie - rodzice zadbali. Pisać to za bardzo nie potrafi - tak skrótowo się wypowiada na piśmie. Ale kiedyś to calkiem ładnie pisał. Z tego sprawdzainu to nawet dobrze w klasie wypadł - prawie 70 pkt. zdobył. Ale za tę 2 z polskiego to go nikt nie chce. A przecież wszędzie mówią, że trzeba dzieci wykształcić, bo jak tak bez wykształcenia one sobie w tym świecie poradzą?

Ja wiem, że takich scenek macie na codzień więcej. Ale, że dużo to nie znaczy, że normalnie. Prawda?

gordon09-07-2002 09:40:45   [#23]

gosiu gosiulo

opisałaś dość typowy przypadek. Sądzę, że warto (może po wakacjach) w odrębnym wątku przedyskutować problem dostępności do edukacji. Zrozumiałem, że uczeń ten miał problem z przyjęciem do szkoły typu ogólniak. Z informacji OKE Kraków i moich wyliczeń wynika, że wynik 70 pkt. plasuje ucznia w grupie "wyżej średniego". Uczniowie z grup kolejnych stanowią razem 23 %. Czy tylko dla tych uczniów zarezerwowane jest kształcenie dające realne nadzieje na jego kontynuację w formie wykształcenia wyższego? Choć wyczuwam w Twojej wypowiedzi nieco ironizujący ton, to uważam, że ostanie zacytowane pytanie zadane przez rodziców ma sens.
pozdrawiam,
gordon
gosia gosiula09-07-2002 09:45:06   [#24]

Gordonie

A jeszcze osbny wątek na tzw. zakłócenia i błędy komunikacji. ...Mnie było zwyczajnie smutno. Mimo tej 2 z polskiego przyjęłam go do LO. Edison w młodości uchodził za opóźnionego. Najważniejsze, że dzieciak ma jakieś pasje - do nich łatwiej się przykleja wiedza z innych dziedzin
gordon09-07-2002 10:01:59   [#25]

brawo gosiu !

Przeczuwałem, że tak właśnie zrobiłaś. :-))))))))))))
Renata09-07-2002 11:29:42   [#26]
Nie włączałam się do dyskusji, bo na własnej skórze odczułam w tym roku omawianą rekrutację.

Jedno mnie cieszy, trzeźwe spojrzenie Was dyrków...

Dla mnie najważniejsze jest to, co ujęła tak trafnie Gosia w ostatnim poście - "Najważniejsze, że dzieciak ma jakieś pasje - do nich łatwiej się przykleja wiedza z innych dziedzin".

Uczę w szkole integracyjnej i ubolewam nad tym, co dzieje się z tymi "innymi" dziećmi, zawieszonymi w próżni przez ów system, który zafundowało nam ministerstwo. Wszak "trzeba dzieci wykształcić, bo jak tak bez wykształcenia one sobie w tym świecie poradzą?"

A osobiście nie mam ochoty na powtórkę tego samego w przyszłym roku, a będę musiała zmierzyć się z tym systemem jeszcze raz, tym razem wspólnie z córką.

Nie interesuje mnie szwagrostwo, kumplostwo, etc. Interesuje mnie tak jak Was, zdrowy system rekrutacji.

I masz rację Gordon, problem dostępności do edukacji trzeba przedyskutować, my po wakacjach, w nowym wątku, ale niechże ministerstwo zrobi to wcześniej, bo znowu coś przegapi, zaprzepaści.

Uczniowie, dzieci, to nie króliczki doświadczalne.
jan09-07-2002 14:17:15   [#27]

Tego się nie da tak łatwo zrobić bez zmiany rozporządzenia

Pomysł zapisany przez Gordona (patrz "to się da zrobić") jest jedynym rozsądnymy rozwiązaniem problemu.

Sęk w tym, że jest on niemożliwy do zrealizowania bez zasadniczych zmian w rozporządzeniu  w sprawie warunków i trybu przyjmowania uczniów do publicznych przedszkoli i szkół oraz przechodzenia z jednych typów szkół do innych (Dz. U. Nr 97, poz. 1054 oraz z 2002 r. Nr 14, poz. 131).

Według rozporządzenia za rekrutację odpowiada szkolna komisja rekrutacyjna lub dyrektor szkoły i to działając w oparciu o zapisy w statutucie szkoły. Organ prowadzący nie ma prawa wyręczać szkół w tej kwestii.

gordon09-07-2002 14:36:05   [#28]

W tej sytuacji możliwe jest rozwąizanie częściowe

niezbyt dobre (jak każde rozwiązanie częściowe).
1. Organ organizuje ankietę dotyczącą rekrutacji na swoim terenie.
2. Uczniowie zgłaszają preferencja (1.,2., 3. szkoła) oraz wyniki testu, oceny i inne punktowane osiągnięcia.
3. szkoły zgłaszają limity miejsc.
W wyniku otrzymujemy szacunkowe (ale dość dobrze przybliżone) progi przyjęć dla szkół.
pozdrawiam,
gordon
Mariola09-07-2002 15:08:24   [#29]

a ja chciałabym trochę od innej strony

przed złożeniem podań do szkół przez gimnazjalistów było wiadomo ,że w moim mieście jest 1000 miejsc więcej niż gimnazjalistów

w całym tym zamieszaniu z rekrutacją, w naszych LO powstało po dwie lub trzy dodatkowe klasy

sytuacja wyglądała tak: dobre szkoły przyjęły bardzo dobrych uczniów a na listach rezerwowych też jeszcze byli dobrzy uczniowie (dlatego powstały dodatkowe klasy) , inne szkoły przyjęły na pierwszy rzut wszystkich tych uczniów którzy złożyli świadectwa (nawet bardzo, bardzo słąbych),
później dzieciaki tzw. średnie szukały miejsc w szkołach , no bo niby dlaczego uczeń piątkowo -czwórkowo-trójkowy miałby chodzić do zawodówki?
w końcu gdzieś się umiejscowili także ci uczniowie

a teraz sytuacja wygląda tak, że w szkołach zawodowych prawie nie ma naboru, jest po 8 osób a na niektóre kierunki wcale

czyż nie o to chodziło ministerstwu aby zlikwidować szkolnictwo zawodowe?

a jedna pani dyrektor szkoły zawodowej podsumowała w ten sposób nabór:
czekamy na uczniów do listopada, niektórzy nie wytrzymają w tych szkołach do których się dostali

o matko, czyli wygląda na to ,że ta rekrutacja szybko się nie skończy...
Majka09-07-2002 16:02:53   [#30]

sztywne regulacje

Była ankieta :-)

Potem przez kilka miesięcy trwały walki dyrektorów z organem, bo miasto ustaliło "na sztywno", ile klas dostanie która szkoła (bez względu na preferencje gimków). Miasto wygrało...

Wiadomo było, ilu uczniów (nawet dojeżdżających), ile klas (nic nie dało się użebrać). Myśmy dostali 5 klas-1 mniej niż zwykle - dużo dzieci odeszło z kwitkiem (i oryginałem w garści) , ale za to wszystkie szkoły mają nabór.

Nie wiem, czy to do końca dobre rozwiązanie. Dużo kiedyś mówiono o prawach rynku, atrakcyjnej ofercie edukacyjnej, opinii, na którą trzeba zapracować itd... A teraz "po równo" i spokój... i golutkie etaty dla wszystkich dyplomowanych w mojej szkole ...

W mojej szkole rekrutacja trwała 2 dni. Mieliśmy prawie wyłącznie oryginały.

gordon09-07-2002 17:23:49   [#31]

nie o taką ankietę mi chodziło Majko,

choć taka jest również cenna bo odpowiada na pytanie o jaki typ i poziom wykształcenia zabiegają uczniowie i ich rodzice. Na podstawie takiej ankiety nie da się jednak sprawnie przeprowadzić rekrutacji. Jeśli chodzi o prawa rynku, to rynek (Mariolu) wypowiedział się donośnym głosem i będzie nadal się wypowiadał. Ministerstwu nie zależy na likwidacji szkolnictwa zawodowego - to właśnie ministerstwo uparcie walczyło o jego utrzymanie. Znów się narażę ale będę obstawał przy tezie o konieczności ograniczania (stopniowego ale konsekwentnego) szkół zawodowych na rzecz ogólnokształcących. Inaczej popłyniemy pod prąd a dyrektorzy szkół zawodowych będą czekać na uczniów nawet do marca.
pozdrawiam,
gordon
Mariola09-07-2002 19:16:30   [#32]

gordonie

wcale się nie naraziłeś
ja pracuję w LO gdzie są dwie klasy dodatkowo
prawda jednak  jest taka, że nie wszyscy uczniowie nadaję się do kształcenia w LO
ja nie jestem zwolenniczką produkowania na siłę maturzystów
wolałabym iść na jakość a nie na ilość
stan09-07-2002 19:50:33   [#33]

Gospodarka polska to w dużym uproszczeniu:
- sektor usług,
- sektor produkcji przemysłowej,
- sektor żywnościowy.
W każdym z tych sektorów potrzebni są pracownicy o różnych umiejętnościach zawodowych i wiedzy. Poczynając od robotników, poprzez majstrów, samodzielnych specjalistów, informatyków, kierowników, menedżerów, pracowników n-b,  itd.
Do uzyskania kwalifikacji zawodowych można "iść różną ścieżką". Liceum ogólnokształcące zawsze było, jest i będzie tylko szczeblem pośrednim. Pytanie, które stawiam tutaj i nie tylko - czy cała populacja naszej młodzieży musi ten "szczebelek" przejść?

Czy może są inne  równie dobre drogi uzyskiwania kwalifikacji zawodowych?

Np w Niemczech maturę ogólnokształcącą zdaje ok 30 % populacji. Z krajów UE jedynie w Portugalii odsetek ten wynosi ok 75 %.

W każdym społeczeństwie potrzebny jest robotnik, technik, specjalista, inżynier, profesor itd.

W każdym społeczeństwie są ludzie uzdolnieni humanistycznie, matematycznie, z predyspozycjami do badań naukowych .... i np tylko uzdolnieni manualnie.

Pytam - upraszczając problem- czy wszyscy muszą przejść przez LO?

A nawiązując wprost do "rekrutacji" - można problem braku miejsc w liceach w powiecie rozwiązać prosto - druga zmiana. Kształcenie w LO jest jedną z najtańszych form. Mam nadzieję, że decydenci na to nie wpadną.

Pozdrawiam
stan

gosia gosiula09-07-2002 22:44:46   [#34]

Nie "sektorowa" specjalizacja, a elastyczność

To nie potrzeby sektorów powinny wpływać na wybór szkoły, a celem LO jest nie tylko przygotowanie do studiów wyższych. Mniej i przeciętnie zdolny szesnastolatek nie jest gotowy do "wyboru sektora" (a wachlarz ofert w tej dziedzinie jest ubożuchny). 

Natomiast w LO, przy sprzyjajacych warunkach (np. ocenianie wspierające, kształcenie umiejętności innych niż "zdawanie sprawdzianów", rozbudzanie zainteresowań i tym podobne ideały), w ciągu trzech lat może nabyć takich umiejętności, które pomoga mu lepiej funkcjonować w świecie. Nie łudźmy się, że szkoły zawodowe rozwijają równie intensywnie jak ogólniaki tzw. UMIEJĘTNOŚCI UNIWERSALNE.

Kucharz, spawacz, hydraulik będą lepszymi fachowcami (czyt. "znajdą zatrudnienie i satysfakcję z pracy") jesli obok gotowania, spawania itd. posiądą sprawność myślenia twórczego, zmysł organizatorski, umiejętność kooperacji i zdolność komunikowania się (nie tylko w "okrojonej" polszczyźnie). Skazywanie w/w -latków na szkoły zawodowe, o których najgorsze opinie wypowiadają często właśnie nauczyciele tam uczący, jest przedwczesną segregacją.

PS. Błagam, nie traktujcie tego jak atak na szkoły zawodowe. One sa b. potrzebne, ale muszą być zreformowane  i unowocześnione (UATRAKCYJNIONE), co tak niefrasobliwie zostało zaniechane.

gordon10-07-2002 09:24:37   [#35]

nie będę powtarzał tego co napisała gosia gosiua

gdyż sam nie potrafiłbym lepiej tego wyrazić. Dodam tylko, że Niemcy są fatalnym przykładem - tak często cytowanym. Uważam, że kraj ten - jeśli chodzi o organizację szkolnictwa średniego i wyższego - jest w ogonie UE, co potwierdziły (niedawno przez nas dyskutowane) badania. Jeśli chodzi o potrzeby rynków pracy, to zmieniają się one aktualnie szybciej niż cykle kształcenia mierzone pokoleniami. Biorąc to pod uwagę, nalży dać ludziom wykształcenie o szerokiej bazie ogólnej umożliwiające im łatwiejsze zdobywanie nowych zawodów. Wiązanie dziś człowieka z jedną branżą, czy jednym rodzajem usług i kończąc jego edukację na poziomie zawodówki jest wielce ryzykowne gdyż może się okazać, że dana branża przestanie istnieć zanim on uzyska wiek emerytalny (np. górnictwo naftowe). Zadziwiła mnie, niedawno przeczytana opinia jednego z ekonomistów UE sugerująca, że w nadchodzącej dekadzie przeciętny mieszkaniec Europy w ciągu swego życia zawodowego sześciokrotnie zmieni pracodawcę, dwukrotnie zawód i kraj w którym będzie pracował. Pozostawiam to pod rozwagę. Podobnie jak gosia gosiula nie jestem wrogiem szkół zawodowych. Są one bardzo potrzebne do nauki zawodu ludzi, którzy osiągnęli już właściwy dla swoich możliwości poziom wykształcenia ogólnego.
pozdrawiam,
gordon
stan10-07-2002 09:43:27   [#36]

Chyba dyskutujemy nieco o innych sprawach.

Nie kwestionuję potrzeby kształtowania UMIEJĘTNOŚCI UNIWERSALNYCH u wszystkich. Nie mam nic przeciwko dobrym "ogólniakom", ale ...

...może się mylę, ale ... wydaje mi się, że system edukacji powinien przygotowywać ludzi do sprostania wymogom rynku pracy czyli tak przygotować młodego człowieka aby potrafił zadbać o byt własny i rodziny. Pomijam tu ludzi urodzonych w bogatych rodzinach, którym przodkowie zapewnili byt. Pozostali powinni sami znaleźć swoje miejsce w zawodowym świecie, oczywiście bardzo różne, oczywiście, że trzeba zmienić zawód siedem razy ...

Aktualna tendencja - ścieżka edukacyjna proponowana dla 80 % populacji - szkoła podstawowa-gimnazjum-liceum-policealna szkoła zawodowa lub studia licencjackie (nieliczni-magisterium).

Powoduje to przesunięcie wieku od którego zaczyna się kształcenie zawodowe o 3 lata i przenosi koszt kształcenia zawodowego na obywatela. Podstawowy cel tego systemu - obniżenie kosztów kształcenia ponoszonych przez państwo.

Po liceum (ogólnym lub profilowanym) nie ma się żadnych kwalifikacji zawodowych. Trzeba kontynuować naukę - zawodu. Obowiązek bezpłatnej nauki ma państwo do 18 roku życia. Absolwent liceum będzie miał ukończone 18 lat. I to są moje obawy ...

Nie jest moją intencją przeciwstawienie LO-Zawodówka.
Mówiąc szkoły zawodowe mam na myśli nie zasadnicze szkoły zawodowe kształcące w wąskich zawodach nikomu nie potrzebnych tylko dobre, elastycznie zmieniające ofertę, często o stuletniej tradycji, technika, gdzie również kształtuje się umiejętności kluczowe.

Zgadzam się z poglądem, że należy zminimalizować kształcenie w 2-3 letnich szkołach zasadniczych, ale nie powinno się likwidować kształcenia zawodowego na poziomie średnim (technika), i nie jest to argument lobby nauczycieli przedmiotów zawodowych. W wielu szkołach ci nauczyciele już się przekwalifikowali i mają uprawnienia i wiedzę do nauczania przedmiotów innych niż zawodowe a ostatnie "dinozaury" przejdą na emeryturę w 2006 r.

Pozdrawiam serdecznie
stan

gordon10-07-2002 10:36:29   [#37]

Mam wrażenie Stan, że nasze pogłądy się zbliżają.

Ścieżka o której napisałeś, wydaje się w aktualnej sytuacji dość rozsądna. Owszem, jest droższa. Pamiętajmy jednak, że nasze nakłady na edukację wyrażone w %PKB są skandaliczne. Mnie, jako podatnikowi nie będzie szkoda dodatkowo się opodatkować, gdyż i tak płacę niezłe pieniądze na dokształcanie swoich dzieci w systemie pozaszkolnym (wszyscy wiemy o co chodzi). Naprawdę warto ponieść te koszty, bo są to najlepiej wydane pieniądze.
Nie jestem zwolennikiem likwidowania czegokolwiek na siłę. Sprzeciwiam się tylko upartemu ignorowaniu tzw. rynku (preferencje uczniów i rodziców wynikające ze zwykłego rozsądku). Upór ten sprawia, że (jak to opisała Mariola) są miejsca (najczęściej małe i średnie miasta) w których do liceum trudno się dostać mając z testu 70 pkt. i średnią 4.5, a w zawodówkach jest po 8 podań na klasę.
Obserwuję jedną z większych szkół zawodowych w moim galicyjskim miasteczku. Jest tam mądry dyrektor (wiem, że jemu podobnych jest wielu) który od kilku lat rezygnuje z oddziałów cieszących się najmniejszym zainteresowaniem na rzecz klas ogólnych. Ma w tej chwili kilka klas ogólnych. Robi to powoli, gdyż chce (jak sam mówi) w sposób ludzki rozwiązać problem nauczycieli (wielu tych młodszych widząc co się dzieje już się przekwalifikowało, a wielu jest w trakcie) a i organ stwarza problemy. Może się zdziwicie, ale szkoła ta ma z roku na rok coraz wyższy poziom. Następuje jakieś dziwne sprzężenie zwrotne w którym klasy ogólne są coraz lepsze a najlepsze oddziały technikum podciągają się i zyskują na popularności.
pozdrawiam,
gordon
stan10-07-2002 15:33:50   [#38]

Pisząc o kosztach to uważam, że aktualnie wdrażana ścieżka będzie najtańsza. Kształcenie w technikum - zajęcia praktyczne, często wymagające drogiego oprzyrządowania lub pracowni symulacyjnych i podziału na grupy - są droższe od kształcenia w LO. Jeśli jeszcze przerzucić koszt kształcenia policealnego na klienta to będzie to najtańsza ścieżka edukacyjna dla budżetu państwa.

Cieszę się, że ktoś jeszcze uważa za lepsze zmiany ewolucyjne wymuszone przez odbiorców niż odgórnie wprowadzaną rewolucję. Za skutki błędnych decyzji strategicznych w oświacie nikt nie odpowiada gdyż są przesunięte mocno w czasie.

Pozdrawiam
stan

Andrzej z G10-07-2002 18:45:06   [#39]

100 pkt

Gdzieś w Forum było, że do LO od 100 pkt. Mam swoich kończacych SGim. którzy byli na tej granicy, a wiem o ich pracy, zdolnościach itp., że dobrzy uczniowie i tak pracując, zdadzą maturę. Pisałem już o tym naborze, że dla b.b. dobrych i b.b. słabych. Co robią średniacy? Czy nasze ideały poszły do lasu i tylko łokcie itd.!!!
Andrzej

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]